Dobrze. Powiedzmy sobie szczerze, że wcześniej raczej nie miałam problemów z cieniami pod oczami, fioletowymi podkówkami, ani innymi tego typu atrakcjami (dawno temu nawet nie stosowałam żadnych korektorów). Jednak od jakiegoś czasu, prawdopodobnie jak mniemam, ze względu na niespecjalny stan zdrowia, zaczęłam mieć z tym problem. To fioletowe, to szare podkówki, zmarszczki, brak nawilżenia skóry pod oczami, co tu dużo mówić - średnio... Jednak na samym początku grudnia trafiło do mnie z jolse.com Innisfree White Tone Up Eye Serum i zaczęłam stosować je dwa razy dziennie... Co wyszło z tej znajomości? Już mówię!
Opakowanie kosmetyku jest chyba stosunkowo charakterystyczne, od razu widać, że to Innisfree. Smukła, plastikowa buteleczka airless z wypustką na pokrywce jest wygodna, trwała oraz dobrej jakości. Pompka działa bez zarzutu. Nie zacina się, równie dobrze możemy wycisnąć sobie jej połowę. Całość jest ważna 12 miesięcy od otwarcia i zawiera aż 30ml kosmetyku, który swoją drogą jest też bardzo wydajny. Cała pompka wystarcza mi na hojne "obsmarowanie" powiek oraz sporej okolicy pod oczami.
Sporą zaletą produktu, jest ciekawa konsystencja, wszak serum to, to tak naprawdę leciutka, delikatna, łatwa do rozsmarowania emulsja, która bardzo szybko się wchłania, pozostawiając po sobie delikatny film, oraz uczucie nawilżenia. Od razu po użyciu likwiduje również ściągnięcie okolic oka (mnie często takie coś się zdarza) oraz przy okazji całkiem miło pachnie cytruskami ;) Zapach jest jednak na tyle delikatny, iż uważam, że nawet w tej materii powinien on odpowiadać. Bez problemu można go także stosować pod makijaż, z moimi korektorami współpracuje bardzo dobrze.
Innisfree White Tone Up Eye Serum zawiera głównie naturalne składniki aktywne wyselekcjonowane z różnego rodzaju jagód, oraz witaminę B3, mające zapobiegać powstawaniu przebarwień, oraz nawilżać okolice oczu. Jak w tej materii to cudo sprawdziło się u mnie? Muszę przyznać, że w kwestii nawilżenia oraz odżywienia jestem bardzo zadowolona. Zmarszczki wzdłuż oczodołów nie są widoczne (to mój wyznacznik, czy krem działa, czy nie xD) a reszta wygląda bardzo ładnie. Skóra jest więc nawodniona, jędrna i gładka. Jak jednak spisał się w kwestii, która zapewne najbardziej Was interesuje, czyli rozjaśnianiu? Szczerze powiem - nie jest spektakularnie, jednak moje podkowy, które miałam w okolicach listopada - grudnia, zrobiły się ciut jaśniejsze, i co ciekawe - serum to spowodowało, że piegi znajdujące się w tych okolicach są niemal niewidoczne.
W ramach podsumowania dla leniwych: serum pod oczy Innisfree okazało się bardzo przyjemne w użytkowaniu i zdecydowanie wystarczające w materii pielęgnacji jak na moje 28-letnie zmarszczki :P W kwestii wybielania jednak - poradziło sobie średnio. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się po nim cudów i cudów nie otrzymałam, więc zawiedziona nie jestem, ale jeśli oczekujecie, że kosmetyk ten w magiczny sposób usunie Wasze znienawidzone cienie - no to nie. To tak nie działa ;) (zwłaszcza, że sińce pod oczami to w dużej mierze kwestia genetyczna). Jego koszt, to coś między 55 a 60zł, ale biorąc pod uwagę działanie i wydajność tego cuda: jest bardzo dobrze. Czy polecam? Przy realnych oczekiwaniach jak najbardziej ;)
Lubię Innisfree:) Ja mam cienie od dziecka mimo, że w mojej rodzinie mało kto je ma. Chyba tylko tata i ja:D Żaden krem mi ich nie usunie bo to nierealne, ale zdarza się, że uzyskuję subtelne rozjaśnienie. Co ciekawe czasem mam tak, że późnym wieczorem moje cienie są prawie niewidoczne.
OdpowiedzUsuńWiem właśnie, że w kwestii kosmetyków koreańskich sporo się u Ciebie pozmieniało w ostatnim czasie :D A innisfree jest super, ja na żadnym ich kosmetyku się nie zawiodłam, najgorsze które miałam, mogę zaliczyć do przeciętnych ;) Spektakularne sińce to ma mój brat, masakra xD Ciekawe z tym wieczorem, nie powiem :)
UsuńNie aż tak w ostatnim. Z rok już minął, czas szybko leci :D
UsuńW sumie pisząc to właśnie ostatni rok miałam na myśli :)
UsuńZ cieniami nie mam dużych problemów, raczej mi worki szpecą okolice oczu.
OdpowiedzUsuńTo tak jak u mojej mamy :( Strasznie tego nie lubi, ale to też chyba walka z wiatrakami, przynajmniej u niej ;)
UsuńNa cienie najlepsza recepta to brak stresu i dobry sen - szkoda tylko, że tak często niemożliwa do zrealizowania ;)
OdpowiedzUsuńHaha, no dokładnie xD Życie to jednak życie :P
UsuńNie mam problemu z cieniami na moje szczescie za to walcze z opuchnieciami hihihi :)
OdpowiedzUsuńTo tak jak moja mama, nie wiadomo co gorsze ;)
UsuńJa mam worki i cienie :p Ciekawe czy by mi pomógł...
OdpowiedzUsuńZ jednym i z drugim ciężko się walczy... A działanie kosmetyków to bardzo indywidualna kwestia, ale mam nadzieję, że tak :) naprawdę był bardzo przyzwoity ;)
UsuńMyślałam kiedyś nad kosmetykami z tej serii na moje przebarwienia posłoneczne, ale stwierdziłam, że będą za słabe i jednak zdecydowałam się na kwasy. A Innisfree też lubię, to taka "porządna firma" - może nie zachwyca, ale krzywdy nie zrobi :)
OdpowiedzUsuńNo piegi jednak trochę mi rozjaśniło, nawet te cienie są odrobinę lepsze... Na instastory jest moje zdjęcie bez makijażu :) a co do innisfree się zgadzam: jest bardzo porządnie, choć często bez mega zachwytów ;)
UsuńLubię kosmetyki z wit. B3, moja skóra wręcz ją kocha :)
OdpowiedzUsuńO, no to ta seria może być czymś dla Ciebie ;)
UsuńCiekawy produkt <3
OdpowiedzUsuńAno :)
UsuńWciąż szukam kremu idealnego na moje 28letnie cienie pod oczami :*
OdpowiedzUsuńMyślę, że przed 30stką może być w sam raz ;) Mnie odpowiada :)
UsuńOj moja skóra pod oczami teraz też cierpi przez anginę ;). Innisfree mnie kusi ale ich krem pod oczy z zieloną herbatą, chociaż od nich to 3/4 asortymentu kusi :P.
OdpowiedzUsuńUuu, ja nigdy nie miałam, ale widziałam u męża. Niefajne :( współczuję... Wracaj szybko do siebie! A co do kuszenia Innisfree - ja mam tak samo xD
UsuńJa już nie liczę, że coś rozjaśni moje cienie, ma płytko unaczynioną skórę i jedne co działa to odpowiedni makijaż ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety wiem, że czasem nie działa nic poza dobrym korektorem :(
UsuńJa bym chciała sie tak prawdziwe pozbyc cieni pod oczami mimo, z eduzych az tak nine mam. Moze jak mam małe to ten produkt by mi pomogł ?
OdpowiedzUsuńMoże tak, choć tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo :) Moje zdjęcie bez makijażu można do końca dnia zobaczyć na instastory, nie mogę powiedzieć, lekko rozjaśnił to, co miałam ;)
UsuńJa dopiero po trzydziestce zauważyłam cienie, nigdy wcześniej nie miałam żadnych przebarwień czy zasinień pod oczami. Nie używałam korektora, teraz już widzę taką potrzebę. myślałam, że ten kosmetyk jest droższy. dobrze , że się myliłam skoro cudów nie robi
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o produkty robiące cuda z cieniami pod oczami to ja znam tylko korektory ;) kosmetyki pielęgnacyjne zawsze tylko lekko redukowały u mnie zasinienia, więc i po tym nie spodziewałam się więcej w tej materii :) a jeśli chodzi o nawilżenie i odżywienie tych okolic - jestem zadowolona ;)
UsuńMoże kiedyś się skuszę, jeśli nie znajdę w międzyczasie jakiegoś ulubieńca w zapasach :D
OdpowiedzUsuńAch, te zapasy xD Widzę, że chyba każda blogerka je ma ;)
UsuńNiech i moje chociaż subtelnie rozjaśni :)
OdpowiedzUsuńNo to nic, tylko brać ;)
UsuńMam cienie pod oczami, ale nic im nie pomaga, wiec praktycznie przestałam na nie patrzyć i się nimi przejmować. Szkoda stresu ;D
OdpowiedzUsuńZawsze można zatrudnić do pomocy korektor :) a to przy okazji fajny produkt pielęgnacyjny ;)
UsuńJa akurat z cieniami nie mam problemów. Dla mnie ważniejsze są aspekty pielęgnacyjne :)
OdpowiedzUsuńTo akurat w tej kwestii jest bez zarzutu ;)
UsuńFajny produkt , nie miałam nigdy , a niestety zdarzają mi się cienie pod oczami..
OdpowiedzUsuńCenowo wypada super, mogę spróbować jak zużyje moje obecne zapasy (AHC na promocji mnie skusiło, nie wiem jak ja te 3 kremy do połowy 2019 zużyje, jak mi jeszcze został krem z Innisfree na jakiś miesiąc chociaż dno już widać), mam fioletowy z Innisfree, który bardzo lubię, ogólnie jak dla mnie to kremy pod oczy z innisfree to jedne z ciekawszych kremów za w miarę dobrą cenę na rynku :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie mam problemu z cieniami i workami pod oczami ale produkt bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńCiekawy kosmetyk. U ciebie to się naczytam o tym Innisfree... ;)
OdpowiedzUsuń