O dziesięcioetapowej, koreańskiej pielęgnacji, w dobie niesłabnącej mody na nią słyszeli już chyba wszyscy. Ja ogólnie rzecz biorąc podchodzę do tego tematu luźno. Raz tych etapów jest więcej, raz mniej, czasem są zróżnicowanie bardziej, a niekiedy nakładam na twarz tylko krem lub lekką esencję, w zależności od tego, czego aktualnie potrzebuje moja skóra. Jakiś czas temu, jakoś niedługo przed latem, stwierdziłam że warto byłoby o moją cerę zadbać lepiej i zapewnić jej intensywniejszą kurację przeciwzmarszczkową, bo ostatnimi czasy skupiałam się głównie na nawilżaniu i rozjaśnianiu. Co w takim wypadku sprawdza się najlepiej? Ampułka! Czyli po naszemu coś w rodzaju serum, lub koncentratu, stosowane na konkretne problemy skórne. Po wstępnym rekonesansie na Jolse postanowiłam zamówić sobie Innisfree Jeju Lava Seawater Intensive Ampoule. Co z tego wyszło? Czy się spisała? A może się nie polubiłyśmy? Zapraszam do czytania!
Ampułka umieszczona została w plastikowym, cieniowanym opakowaniu typu airless, do którego nie można mieć praktycznie żadnych zarzutów (nie można zajrzeć do środka, ale jak "podświetlimy" je latarką, widać ile produktu jest wewnątrz). Pompka działa perfekcyjnie, literki nie schodzą z powierzchni buteleczki, nic się nie wyciera, nie drapie ani nie niszczy, jednocześnie zapewniając nam maksimum higieny. Całość zawiera 30ml, jest ważne rok od otwarcia i naprawdę wydajne. Na posmarowanie całej twarzy potrzebuję półtorej - dwie pompki (po uprzednim nałożeniu esencji lub toniku, wtedy zwiększa się poślizg i wchłanialność produktu).
Ampułka ta łączy w sobie składniki mające tworzyć silną barierę, która ma za zadanie chronić suchą skórę, silnie ją odżywiać i nawilżać, jednocześnie wypełniając zmarszczki oraz wyrównując koloryt. Zostawmy jednak teorię i przejdźmy w końcu do spraw związanych typowo z zawartością ampułki. Może to mało istotne, ale bardzo spodobał mi się jej aromat. Lekki, delikatnie słodki, wodny, świeży. Naprawdę piękny i nietypowy, znacząco umilający aplikację. A jeśli już o aplikacji mowa, po spryskaniu twarzy tonikiem, ampułkę nakłada się bardzo łatwo, ponieważ ze względu na swoją dość rzadką, żelową konsystencję, idealnie sunie po skórze. Produkt ten stosowałam wieczorem, ze względu na to, że mimo szybkiego wchłaniania lubi on pozostawiać na sobie film, który niestety - ale lekko się klei :P
Jak w takim razie z działaniem owej ampułki? Z czystym sumieniem mogę uznać, że niespecjalnie wybujałe obietnice producenta zostały spełnione. Ampułka ta jest na tyle odżywcza i nawilżająca, że na dla mojej skóry, która chyba niestety zaczyna podążać w stronę mieszanej (nie wiem, chyba jest to spowodowane aktualnym leczeniem, bo sama już nie wiem co się dzieje), czasami wystarczała praktycznie solo, jedynie w towarzystwie toniku. Skóra była pięknie nawilżona, odżywiona, jędrna, a zmarszczki - jakoś tak mniej widoczne (chociaż na te mimiczne to już kosmetyki nie pomogą, ale przy dobrej pielęgnacji jednak wyglądają ładniej). Co również dla mnie ważne (mam problem z piegami), w trakcie jego stosowania skóra wydawała mi się rozświetlona i uzyskała ładny koloryt. Niestety, ampułka nie zaliczyła mojego "testu solisty", gdyż nie zauważyłam aby koiła ona moje rozszalałe naczynia krwionośne, więc aby je "ugłaskać" musiałam używać kosmetyku, który dobrze to robił rano - pod makijaż. Nie był to jednak żaden problem, ponieważ szukałam odżywienia, nawilżenia oraz lekkiej poprawy wyglądu zmarszczek i to otrzymałam. Ba, dostałam nawet rozświetlenie w gratisie, więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to bardzo poprawne serum. No, ampułka ;)
Małą wadą tego kosmetyku jest cena, ponieważ zapłaciłam za nie bodajże 31$, co przy dzisiejszym kursie dolara daje nam jakieś 112zł. Warto jednak nadmienić, że otrzymałam paczkę z nim w maju, używam go praktycznie codziennie wieczorem od czerwca i w sumie zużyłam niecałą połowę opakowania. Więc jak na 2 miesiące stosowania - jest dobrze ;) Gdyby dodatkowo się nie kleiło, koiło naczynka krwionośne i było tańsze, miałybyśmy ideał :D Ale nie mamy xD A Wy? Znacie tę ampułkę? Stosujecie serum w swojej pielęgnacji? Macie jakichś swoich ulubieńców? Dajcie znać! :)