W ferworze wyprzedaży (swoją drogą, jak tam u Was?), zanim przyjdzie czas na grudniowe zakupy i ulubieńców roku 2014, pora na faworytów tego miesiąca. Nie ma ich wielu, ale każdego z nich używałam chętnie i podejrzewam, że jeśli te kosmetyki się skończą, jeszcze do nich wrócę. Zatem dziś kilka słów o solidnej czwórce, którą polubiłam i polecam :)
Zacznijmy może od kolorówki. W grudniu moje serce zdecydowanie skradły dwa malutkie, niedrogie, ale bardzo dobre cienie z My Secret Matt Eye Shadow (marka własna drogerii Natura). Kosztują coś około 6-7zł, mamy wśród nich duży wybór kolorów, o różnych wykończeniach. Ja osobiście posiadam dwa maty o numerach 502 i 505. Świetnie służą mi jako cienie bazowe, nakładam je na całą powiekę przed wykonaniem cieniowania, bądź malowaniem kreski. Na bazie trzymają się cały dzień, bardzo łatwo je nałożyć, zblendować, nadają się do rozjaśnienia wewnętrznych kącików, bądź rozcierania ciemniejszych barw. Są bardzo uniwersalne i warte wypróbowania. Dla maksymalnych bladziochów o zimnym odcieniu skóry polecam 502, dla ciepłych cer, o trochę ciemniejszym kolorycie lepszy będzie 505. Ja wolę oczywiście ten pierwszy ;) Były cienie, więc teraz kilka słów na temat Eyelinera Maybelline Eye Studio, Lasting Drama Gel Liner (co za przydługa nazwa...) Łatwo się go nakłada, długo się trzyma, nie kruszy, nie ściera, nie blaknie, trwa na powiece cały dzień. Chyba jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to to, że jest trochę za gęsty. Wolę rzadsze konsystencje, ale to niewielki minus przy tylu zaletach. Używam do niego pędzelka Maestro nr 780r.0, który serdecznie polecam do eyelinera. Wszystkie skośne cudaki (moim zdaniem) nie mogą się z nim równać!
W pielęgnacji prym wiodło między innymi mydło Hammam Body Soap firmy Planeta Organica. Uwielbiam testować te rosyjskie myjadła, ze względu na to, że moja skóra je lubi, a można się nimi "uprać" od palców stóp, po czubek głowy. Niestraszne jest zatem temu kosmetykowi ciało, twarz, głowa, umyje z powodzeniem dosłownie wszystko. Skóra się nie buntuje, niepokojących sygnałów z jej strony brak. Moje włosy, które sięgają sporo za łopatki, również wyglądają po jego użyciu na zadowolone. Długo są świeże i ładnie odbijają się po myciu od głowy. Wszystko to w towarzystwie przecudnego, różano-eukaliptusowego zapachu, który za każdym użyciem wypełnia całą łazienkę. Niebawem pojawi się jego pełna recenzja :) Woda Winogronowa Caudalie kusiła mnie od jakiegoś czasu. Udało mi się w końcu dostać ją za 17.90 w osiedlowej aptece, więc bez większego namysłu kupiłam. I powiem szczerze, że faktycznie świetnie odświeża, ma dobry atomizer i wydaje mi się, że lekko niweluje moje zaczerwienienia na twarzy. Wolę ją od Uriage, przynajmniej nie muszę zlizywać soli z ust ;) U mnie całkowicie zastąpiła wody termalne.
To prawdopodobnie mój ostatni post w tym roku, więc chciałabym Wam życzyć udanej zabawy Sylwestrowej, i wszystkiego, co najlepsze w nowym, 2015 roku! ;*