poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine nr47 Beige Blouse, czyli o spełnianiu kosmetycznych marzeń słów parę

W ostatniej chwili przed wyjazdem na urlop, przy akompaniamencie okrzyków męża brzmiących mniej więcej: "Ingaaaaaa, a brać toooo?!", "eeeej, a spakujesz mi te koszule?!", postanowiłam napisać dla Was recenzję mojego małego spełnienia kosmetycznych marzeń. Czegoś, nad czym chodziłam chyba ponad rok. Co zaśmiecało moją głowę, i ciągnęło mnie do siebie niesamowicie, ale jakoś ciągle albo zakup się odwlekał, albo szkoda mi było na tę pomadkę pieniędzy, albo faktycznie ich nie miałam. W końcu, w okolicy rocznicy ślubu, którą spędzałam niestety w samotności, poszłam do Sephory (były akurat dni Vip), i ją kupiłam. Co? Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine nr47 Beige Blouse. Czy było warto? Już Wam mówię!
Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine nr47 Beige Blouse
Pomadka znajduje się w złotym, ciężkim, metalowym i iście biżuteryjnym opakowaniu mieszczącym 4,5g produktu, ważnego dwa lata od otwarcia. Szczerze powiem, że niesamowicie mi się ono podoba! Całość nie niszczy się i nie rysuje, nawet noszona w torebce, jest łatwo zamykana "na klik" a element kolorystyczny, stanowiący tło dla liter, różni się w zależności od posiadanego przez nas koloru. W moim przypadku, jest to akurat 47 Beige Blouse. Jej ogromną zaletą jest piękny zapach mango, który przez moment po nałożeniu utrzymuje się na ustach. Ba, pomadka posiada nawet lekko słodkawy posmak ;)
Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine nr47 Beige Blouse
W związku z tym, że długo nosiłam się z zamiarem jej zakupu, ciągle zmieniałam decyzję, jaki kolor sobie sprawić. W końcu poszłam po jeden a wyszłam z drugim, namówiona przez konsultantkę Sephory. Zdanie zmieniłam z bardzo prostego powodu - odcień po który się udałam, posiadał spory shimmer, a Beige Blouse 47 jest śliczna, kremowa, bez żadnych drobinek uwidaczniających się na ustach. Jest to odcień przypominający mi brudny beżoróż, o kremowym wykończeniu, pasujący w sam raz do jasnych karnacji i bladych ust.
Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine nr47 Beige Blouse
Wykończenie jakie serwuje nam pomadka, jest lekkie, błyszczące, kremowe i raczej przejrzyste. Generalnie uwielbiam tego typu produkty do stosowania w codziennym makijażu. Od biedy można umalować się nimi nawet bez lusterka. W związku ze specyfiką produktu, oczywistym jest, że nie zastyga on na ustach. Bez jedzenia i picia szminka utrzymuje się około 3 godzin (ale u mnie generalnie pomadki trzymają się bardzo krótko, taka specyfika xD).
Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine nr47 Beige Blouse
Nie będę ukrywać, że bardzo lubię w ten sposób wyprofilowane sztyfty, bo dużo łatwiej wyrysować mi nimi precyzyjnie kontur ust. Ten dodatkowo dzięki swej miękkości idealnie po nich sunie. Warto jednak wspomnieć, że mimo tego, iż sama pomadka jest mięciutka, nie gibie się ona na wszystkie strony, ani nie kaleczy opakowaniem, do czego niestety miękkie szminki miewają tendencje. Na nieszczęście - dość szybko się też zużywa, ale to również mankament tego typu mazideł i byłam na to całkowicie przygotowana ;)
Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine nr47 Beige Blouse
Jedyną wadą tej pomadki jest dla mnie to, że potrafi podkreślić suche skórki (ale tylko w momencie, kiedy macie usta w naprawdę opłakanym stanie). Mnie tak naprawdę zdarzyło się to jedynie raz, po wypadku, w którym rozharatałam sobie usta a na etapie gojenia były wyjątkowo suche i pozadzierane. Drugą rzeczą, do której mogłabym się na siłę przyczepić, jest to, że po nałożeniu kilku warstw, potrafi smużyć, ale znowu widać to jedynie na zdjęciach z bliska, na żywo nie jest to zupełnie zauważalne... Sama pomadka bardzo mi odpowiadała, ponieważ nie dość, że nie wysuszała moich ust, to mam wrażenie, że dodatkowo delikatnie je nawilżała.
Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine nr47 Beige Blouse
Podsumowując mój wywód: jestem ze swojego zakupu bardzo zadowolona, mimo iż cena pomadki jest lekko zastraszająca xD W Sephorze i Douglasie kosztuje aż 165zł, choć można polować na nią na dniach vip, podczas nocy zakupów i w drogeriach internetowych. Moim zdaniem warto szukać, bo tam można dorwać ją za około 120-130zł. A jak wygląda to u Was? Ziszczacie czasem swoje kosmetyczne marzenia? Spełniają one Wasze oczekiwania czy zdarzyło się Wam trafić na bubel, który długo widniał na wishliście? Dajcie znać! A może znacie tę pomadkę YSL i macie na jej temat wyrobione zdanie? Dajcie znać! 

P.S. Zapraszam również na konkurs! ;*


wtorek, 15 sierpnia 2017

Konkurs z dr Ireną Eris, czyli wygraj zestaw Provoke Nude Glam Look :)

Nie wiem, czy zauważyłyście, ale od bardzo dawna (bo od ponad roku) nie było u mnie żadnego konkursu :D Jednocześnie całkiem niedawno pojawił się na Black Liner dziewięćsetny obserwator, a ja mam dla Was coś fajnego (tak mi się wydaje :D) tak więc postanowiłam się podzielić, i którąś z Was obdarować zestawem Dr Irena Eris Provoke Nude Glam Look w skład którego wchodzi puder do twarzy, cienie do powiek oraz błyszczyk :) Dużo więcej na jego temat możecie przeczytać tutaj, wszak sama jestem posiadaczką identycznego ;) Powiem Wam w sekrecie - puder jest genialny! :D A jeśli konkurs będzie cieszył się zainteresowaniem, ufunduję dla Was również nagrodę pocieszenia ;) Tak więc zapraszam do zgłaszania się! ;*
Provoke Nude Glam Look
Provoke Nude Glam Look
Organizatorem konkursu jestem ja, czyli Inga B., a sponsorem nagród Dr Irena Eris (dzielę się z Wami swoim drugim zestawem, otrzymanym przed wakacjami). Konkurs odbywa się na moim blogu i obowiązują podczas niego następujące zasady:
1. Należy być publicznym obserwatorem bloga (do tego wystarczy konto google, więc jeśli np. założysz lub masz mail na gmailu, wystarczy, że klikniesz w "dołącz się do tej witryny" przy gadżecie "obserwatorzy" i postąpisz według instrukcji ;)
2. Odpowiedzieć na pytanie: Jaki jest Twój ulubiony kosmetyk kolorowy? (nazwa, np. eyeliner L'oreal Super Liner Gel Intenza)
Dla chętnych, chcących zwiększyć swoją szansę na wygraną:
3. Zaobserwować mój profil na instagramie
4. Polubić funpage Black Liner na fb
5. Dodać baner na pasku bocznym swojego bloga lub/i udostępnić informację o konkursie na facebooku bądź instagramie z hashtagiem #ingablacklinerkonkurs (jak macie ochotę)
6. Dodać mój blog do Blogrolla (jeśli zdecydujecie się to zrobić, zwróćcie proszę uwagę, czy moje posty się uaktualniają i wszystko wygląda prawidłowo :) przy ostatnim rozdaniu u wielu osób niestety to nie działało, i miałam problem jak takie przypadki potraktować :( )
Będzie mi też miło, jeśli dodacie mnie do obserwowanych w Google+ ;) klik

Baner:

- Konkurs trwa od dziś do 30 września 2017 roku (do godziny 24:00), chętnych proszę o zgłaszanie się za pomocą formularza (pierwszy raz organizuję konkurs z jego pomocą, więc dla pewności możecie zostawić także komentarz xD)
- Wyniki zostaną ogłoszone maksymalnie w ciągu tygodnia od zakończenia konkursu (wybór zwycięzcy odbędzie się podczas "posiedzenia zarządu" w składzie Inga plus Kotka Rozetka, przede wszystkim na podstawie ilości spełnionych podczas konkursu warunków, odpowiedzi na pytanie otwarte, a w drugiej kolejności - aktywności na stronie)
- Ogłoszenie wyników zamieszczę na blogu, instagramie i funpage'u na fb
- Zwycięzcę proszę o wysłanie danych korespondencyjnych (wraz z nr telefonu dla kuriera!) w ciągu 3 dni od ogłoszenia wyników za pomocą formularza kontaktowego znajdującego się z prawej strony, lub na adres ewelina@autograf.pl, można też od razu podać swój mail, wtedy ja napiszę, że uśmiechnęło się do Ciebie szczęście :)
- W przypadku gdy nie dostanę danych wysyłkowych w ciągu 3 dni wyłonię kolejnego zwycięzcę
- Nagroda zostanie wysłana przeze mnie na terenie Polski
- W konkursie mogą brać udział osoby pełnoletnie, jeśli masz mniej, niż 18 lat, po prostu zapytaj rodziców :)
- Zastrzegam sobie prawo do ewentualnych zmian w regulaminie
- Osoby, które cofną po zakończeniu rozdania swoje polubienia/obserwacje nie będą brane pod uwagę w jakichkolwiek przyszłych rozdaniach. (mam dobrą pamięć w tych sprawach :P)
- Jeśli w konkursie weźmie udział więcej niż 50 osób, przygotuję dla Was drugą nagrodę pocieszenia :)


Zapraszam do udziału i wszystkim życzę powodzenia! :)


Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)

P.S. Jeśli formularz nie działa, proszę o przesłanie odpowiedzi na maila ewelina.anna89@gmail.com, lub po prostu zostawienie komentarza :)

czwartek, 10 sierpnia 2017

Laneige Water Bank Eye Cream, czyli o kremach nawilżających pod oczy słów parę

Ostatnio mam coś pechowy okres xD Wczoraj miałam jechać do Torunia, ale we wtorek, akurat dzień przed, miałam mały wypadek, w związku z czym wyglądam jak bokser po walce (czytaj rozwaliłam górną wargę i złamałam ząb), albo była po nieudanym zabiegu medycyny estetycznej w zakresie powiększania ust. W dodatku to wszystko przed sobotnim Hello Asia. To trzeba być mną :P Na szczęście po znajomości znalazłam protetyka, który szybko naprawił mi tę ukruszoną jedynkę, bo reszta chciała mnie umawiać "na za milion lat".  Ale podejrzewam, że i tak będę musiała uciekać przed aparatami, bo opuchlizna z ust za szybko nie zejdzie xD Wracając jednak do tematów kosmetycznych, dziś pora na azjatycki (czyli prosto z Korei Południowej) krem pod oczy Laneige Water Bank Eye Gel. Kilka z Was mnie o niego pytało, więc chyba już na niego czas ;)
Laneige Water Bank Eye Gel
Krem pod oczy znajduje się w ślicznym, turkusowym słoiczku ze szkła, który niewątpliwie przykuwa oko. Wiem, że tego typu opakowania uważane są niehigieniczne, jednak ja jestem zdania, że każdy widzi, co kupuje, a dodatkowo marka pomyślała także o dołączeniu do swojego produktu łopatki. Całość wykonana jest z surowców naprawdę dobrej jakości, i nie dość, że świetnie się prezentuje, to jeszcze nie niszczy się z czasem. Słoiczek zawiera aż 25ml kremu (w Europie jest to zazwyczaj 15ml) i jest naprawdę szalenie wydajny. Stosuję go wieczorem, od początku czerwca i zużyłam może 1/3 opakowania... Na początku rano używałam innego kremu, ale od jakiegoś miesiąca towarzyszy mi już jedynie Laneige Water Bank Eye Gel ;) Ma on za zadanie głównie nawilżyć okolice oka, łagodzić skórę, zmniejszać obrzęki i lekko rozjaśniać.
Laneige Water Bank Eye Gel
Zacznę może od dużej zalety tego produktu - czyli konsystencji. Jest to leciutki kremo - żel, który idealnie rozprowadza się w okolicy oczu, jednocześnie serwując nam dawkę pięknego, świeżego aromatu, mnie osobiście kojarzącego się z mieszanką białych kwiatów i nut wodnych lub czymś w tym rodzaju. Gdy go rozsmarujemy, pozostawi on po sobie delikatny film. Można go też stosować pod makijaż, ale generalnie trzeba uważać jaką ilość kremu nakładamy, ponieważ jeśli zaszalejemy - będzie się niemiłosiernie kleić :P
Laneige Water Bank Eye Gel
Jak zatem z działaniem owego kosmetyku? Laneige Water Bank Eye Gel praktycznie od razu po nałożeniu gwarantuje uczucie ulgi, wygładzenia i ukojenia okolicy oczu. Na dłuższą metę, muszę przyznać, że jest też genialnym nawilżaczem, bo świetnie spisywał się solo, nie dopuścił do tego, by zmarszczka, która pojawia się z braku nawilżenia ujrzała światło dzienne i sprawił, że okolica oka wyglądała wyjątkowo zdrowo i ładnie. Cienie może nie zostały znacząco zniwelowane, kwestii usuwania obrzęków zweryfikować nie mogę, bo ich nie mam, ale to naprawdę świetny nawilżacz, który moja skóra pod oczami polubiła ;) Po kilku miesiącach używania, jest gładziutka, nawilżona, jędrna i na granicy prawego oczodołu nie ma nawet śladu znienawidzonej przeze mnie zmarszczki :)
W ramach podsumowania, muszę przyznać, że kremożel z Laneige okazał się naprawdę dobrym produktem, który świetnie spełniał swoje zadanie. Ma on jednak dwie wady - pierwsza: potrafi się kleić, a druga: kosztuje na Jolse 31$, co w przeliczeniu na złotówki daje około 113zł. Jednak myślę, że przy tej wydajności idącej w parze z dobrym działaniem, warto się na niego skusić ;) Ja byłam zadowolona :) A Wy? Miałyście może styczność z tym kremem? Używacie kosmetyków Laneige? A może macie innych ulubieńców pod oczy? Dajcie znać! :)

piątek, 4 sierpnia 2017

Lipcowe nowości w dużej ilości

Post o moich nowościach miałam opublikować już 31 lipca. Przerosła mnie wtedy jednak ilość, długość i właściwie wszystko, ponieważ dopadła mnie migrena - z przytupem. (czyli ból jak sto pięćdziesiąt, światłowstręt, wymioty, kto ma ten wie xD) W związku z tym napisałam wtedy jedynie recenzję Ampułki Innisfree, uznając że będzie krócej oraz łatwiej :P Ale że "co się odwlecze, to nie uciecze", więc w związku z tym zapraszam na post z prezentacją zarówno moich prezentów, jak i efektów współprac oraz innego rodzaju "darów losu". Postaram się krótko xD
belezza castillo, missha, biały jeleń, radical, biolaven
Zacząć należy od nowości z początku miesiąca. W prezencie od naszej OliFeeling Fancy otrzymałam dwie maseczki w płachcie, czyli Belezza Castillo Edge Cutimal Tiger Anit - Wrinkle Mask oraz Jeju Jelly Mask Missha. Do mycia Glov kupiłam sobie Mydło Naturalne Biały Jeleń (dobrze dopiera ;)), do poskramiania wicherka na głowie nabyłam kolejną butlę Mgiełki Wzmacniającej Radical a Płyn Micelarny Biolaven był dodatkiem do lipcowego (chyba) Elle. Gazety nie obejrzałam, bo ich nie lubię, ale kosmetyku właśnie sobie używam i jest całkiem fajny :)
skin 79 bb cleanser bb hot pink green
Bardzo okazyjnie udało mi się zrobić ostatnio zakupy w Skin79 Polska. Kupiłam Beblesh Balm Triple Functions Green, ważny w prawdzie do końca września, ale kosztował 19.90 :P Interes życia xD Mieszam go sobie z Hot Pink (ten pochodzi akurat z cocolita.pl) i efekt na twarzy jest ekstra! (sam zielony ma trochę wad, ale postaram się o jego recenzję). A z kolei Skin79 BB Cleanser jest moim absolutnie ukochanym środkiem do demakijażu i nie zamienię go na żaden inny! ;) To już moje trzecie albo czwarte opakowanie. Zmywa wszystko a jednocześnie nie działa niekorzystnie na moją cerę :)
Tusze do rzęs l'oreal
Pisałam już wiele, wiele razy, że u mnie tusze wytrzymują średnio od miesiąca do dwóch :P W związku z tym przerabiam naprawdę spore ich ilości choć po moim blogu może nie do końca to widać. W związku z tym w lipcu uzupełniłam zapas i skusiłam się na trzy maskary marki L'oreal: False Lash Telescopic (recenzja), Volume Million Lashes w wersji wodoodpornej (nie umiem nie pomalować rzęs na plażę :P ze względu na szkła kontaktowe i tak nurkuję w okularach, więc zawsze to robię :D) oraz Volume Million Lashes So Cuture. Tą ostatnią raz już miałam, coś mi się kołacze, że nawet mi się podobała, ale nie napisałam recenzji, więc może spróbuję za drugim podejściem ;) Domniemam iż do grudnia maskar starczy. A może i nie...
catrice, nabla, milani, revlon, ecocera
Szał na szminki i produkty do ust trwa sobie u mnie w najlepsze, nie ma czego ukrywać. W związku z tym sprawiłam sobie Catrice Ombre Two Tone Lipstick w kolorze 020 Nude York City Style, dwie matowe szminki: Nabla Dreamy Matte Liquid Lipstick w ślicznym odcieniu Vanilla Queen oraz Milani Amore Matte Lip Creme 10 Adorable oraz coś zupełnie z innej bajki, czyli Revlon ColorBurst Lip Butter w dziwnym w sumie kolorze 060 Gumdrop. Jeśli nie macie porcelanowej cery i jasnych ust, to raczej nie polecam ;) Ecocera Prasowany Puder Ryżowy jest tu na doczepkę. Bardzo odpowiadała mi wersja sypka, więc mam nadzieję, że ta będzie tak samo dobra, tylko wygodniejsza w użytkowaniu.
seche vite, p2, golden rose, semilac, lakiery
Jak już wspominałam na instagramie, moja kolekcja lakierów nie jest zbyt wybujała... (w przeciwieństwie do szminek). W związku z tym, w lipcu uzupełniłam zapasy i postawiłam na jedną nowość. Seche Vite to mój ulubiony top od lat, na lakier P2 Volume Gloss 020 Business Woman zdecydowałam się spontanicznie w Hebe, czarny lakier nr 35 z serii Rich Color Golden Rose to pozycja obowiązkowa w mojej kosmetyczce od jakichś 10 lat (wcześniej kupowałam Miss Sporty xD) a Odżywka do Paznokci Semilac Spa Muscat Temptation to ostatnio mój ulubiony podkład pod lakier ;) Świetnie wyrównuje moją "dziurkowaną" płytkę.
glov, wet brush, salon elite, invisibobble
W kwestii nowych akcesoriów lipiec również był dość bogaty. Zdecydowałam się wypróbować największą wersję Glov Comfort w kolorze Glam Grey, kupiłam sobie zapas gumek do włosów Invisibobble (mam taką magiczną umiejętność, że moje "sprężynki" ciągle znikają. Same! Albo może kot je zjada, już nie wiem.) oraz zestaw "mały wyrywacz" czyli Pęsetę Punktową Elite Models oraz Nożyki For Your Beauty. Z moimi krzaczastymi brwiami - bez nich ani rusz. Gdybym ich nie wyrywała, to byłabym chyba posiadaczką monobrwi o szerokości 2cm :P Najlepsze jest to, że to jedyne miejsce na moim ciele, gdzie włosy są w wersji "na bogato" :D Reszta to opcja bardziej a'la "pożal się Boże" :D Na samym dole widać jeszcze naprawdę genialną szczotkę Wet Brush Night Floral Pink. Wygryzła u mnie Tangle Teezer, naprawdę nie sądziłam, że cokolwiek do czesania zdoła tego dokonać...
pharmaceris bielenda missha filtry spf
Na tym zdjęciu z kolei widać zestaw, który mam zamiar zabrać ze sobą na wakacje ;) Są na nim dwa filtry, które otrzymałam w prezencie od marki Pharmaceris: Krem Ochronny do Twarzy i Ciała dla Niemowląt i Dzieci SPF30 (choć nie wiem jeszcze czy nie dam go mamie, a sama nie zabiorę Pianki Chroniącej przed Słońcem Kids SPF30 Lirene) oraz Emulsję Ochronną dla Niemowląt i Dzieci SPF50, która przez to, że posiada formę spray'u i szybciutko się wchłania - błyskawicznie skradła moje serce ;) Po "opalaniu" (takim wiecie, pod parasolem i z spf50) towarzyszyć nam będzie Chłodząca Mgiełka Ice Cold Bielenda Bikini, a do twarzy zamówiłam filtr Missha Safe Block Daily Sun For Men SPF50 PA++++. Kupiłam wersję dla mężczyzn, bo obiecywali, że będzie matujący, a mój niedogodny mąż narzeka na każde świecenie się. Sama jednak też mam zamiar go używać. Skóra faktycznie jest matowa, a zapach - bardzo neutralny. Opakowanie również jest jakieś mało męskie tak swoją drogą :P
Lirene Mineral Collection
Od marki Lirene otrzymałam w w lipcu całą linię Mineral Collection. Multi - Regenerujący Balsam do Ciała Minerały z Morza Martwego dałam bratu i z tego, co mówił, jest bardzo zadowolony, a on ma chyba większe problemy z suchością skóry niż ja. Sobie zostawiłam z kolei Olejkową Mgiełkę do Ciała Koral Morski i jak nie lubię niczego, co ma "olej" w nazwie - tak ten produkt naprawdę mi się podoba. Ba! Uważam, że z całej serii to on zasługuje na najwięcej pochwał. Szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy i ładnie pachnie. Milusio ;) Ostatnim produktem z tej serii, jest Lekki Balsam Odżywczy do Ciała Jedwab Morski, którego używamy sobie razem z moim mężem. I właściwie posiada on wszystkie te zalety, co mgiełka, tylko występuje w formie lekkiego kremu, posiadającego w sobie zielone kuleczki :) Myślę, że tak naprawdę cała linia jest godna polecenia ;)
lily lolo rozświetlacz rose bronzer honolulu puder matte
Od Costasy, będącym dystrybutorem marki Lily Lolo w Polsce, w lipcu dostałam do testów trzy ciekawe produkty. Pierwszym z nich jest Finishing Powder Flawless Matte, drugi to z kolei Prasowany Bronzer w kolorze Honolulu (o odcieniu Miami Beach pisałam tutaj) a trzeci - będący absolutną gwiazdą - rozświetlacz Illuminaror Rose. Ma piękny, chłodny kolor, daje świetny efekt tafli i ostatnio towarzyszy mi totalnie non stop. Geniusz. Ukochany geniusz.
elfa pharm travel set
Marka Elfa Pharm przysłała mi z kolei mały prezencik w sam raz na krótki wyjazd :) Jest to Mydło Very Berry Creamy Soap Fig&Argan Oil, Balsam do Ust Verry Berry w wersji Goji Berry&Jojoba Oil, oraz dwie miniaturki - Różanego Żelu pod Prysznic O'Herbal oraz Szamponu do Zniszczonych Włosów z Lnem. Wszystko było ładnie zapakowane w płócienną, logowaną torbę ;)
Od marki Synchroline dostałam do testów dwa produkty z linii Rosacure, przeznaczonej do cery naczyniowej oraz z trądzikiem różowatym. Używam ich sobie od jakiegoś tygodnia, i przyznać im trzeba, że szczególnie okolice nosa są dużo mniej czerwone, więc seria ta zapowiada się obiecująco. Rosacure Fast to Żel - Krem do twarzy, a w butelce znajduje się żel do mycia buzi, o nazwie Gentle Cleansing Gel. W paczce znalazła się też oczywiście masa próbek ;) Dla pomadki Nabla Ombre Rose skusiłam się też na Lipcowe pudełeczko Liferia ;) Wprawdzie nie doczekało się całego wpisu, ani nawet zdjęcia, ale jego zawartość możecie obejrzeć u Porcelaindoll :)
I to na szczęście już wszystko na dziś ;) Znacie jakiś z produktów, który do mnie trafił? Miałyście okazję coś testować? Wyrobiłyście sobie na temat któregoś z kosmetyków zdanie? A może trafiłam na Wasz hit, bądź totalny bubel? Dajcie znać! :)
P.S. U Ani z bloga potejstronielustra.pl można wygrać świetne mgiełki Organique <3