W życiu nie pomyślałabym, że tydzień potrafi zlecieć tak szybko. Od momentu opublikowania ostatniego posta właśnie tyle minęło, a ja w międzyczasie "zaliczyłam" otwarcie sklepu Mac w Manufakturze (jeśli lubicie oglądać zdjęcia z takich eventów, zapraszam tutaj), wyjazdowe wesele z poprawinami, wycieczkę do Krakowa, oraz walkę z domowym ruterem, bo ostatnie dni strajkował nam internet i po prostu nie przyszedł do pracy :P Kiedy jednak w końcu usiałam do komputera, pomyślałam, że w związku ze zbliżającą się promocją -49% w Rossmannie (bodajże 30 września zaczyna się ona rabatem na kosmetyki do ust) i obecności w co niektórych szafy Provoke, warto byłoby napisać o czymś, co kochają wszyscy - edycji limitowanej! Nie wiem jak Wy, ale ja kiedy słyszę "limitka", to oczy mi się świecą, mózg zaczyna fiksować i myślę, jakby tu dokonać zakupu czegoś, czego nie może mieć każdy - taka magia edycji limitowanych. Zatem czy warto polować na Provoke Sun Illusion? Już Wam mówię!
Cała kolekcja Provoke Sun Illusion składa się z pudru sypkiego, rozświetlacza i cieni/kredek do powiek w dwóch kolorach. Od czego zacznę? Od końca, czyli od Cieni do Powiek w Kredce Eyeshadow Pencil nr1 oraz nr2 oczywiście. Mają one formę eleganckiego ołówka, do którego dołączona jest temperówka i gąbeczka do rozcierania. Ja osobiście stosowałam je jedynie jako rozświetlacz pod łuk brwiowy (do czego idealnie nadawał się u mnie nr1), ale moja mama wypróbowała je w roli kredki, oraz cienia. Jak się sprawdziły? Jako rozświetlacz, nr1 ładnie rozjaśniał łuk brwiowy lub kącik oka, był bardzo trwały. W roli cienia oraz kredki, również ołówki sprawdziły się bardzo dobrze, ponieważ na opadającej powiece mojej mamy wytrzymały cały dzień, zapewniły dobre krycie i ze względu na miękkość - łatwo było je rozprowadzić. Ja osobiście nie lubię kredek - wolę eyelinery, ale mama będzie ich używać (bo są bezzapachowe i nie uczulają jej jak wiele innych tego typu produktów). Jeśli macie na nie ochotę, kosztują 59zł za sztukę, w nadchodzącej promocji oczywiście o połowę taniej. I moim zdaniem - warto :)
W roli "gwiazdy" kolekcji występuje Rozświetlacz w Kompakcie Sun Shimmer, znajdujący się białej, eleganckiej puderniczce z lusterkiem, charakterystycznej dla produktów tej marki. Produkt posiada piękne tłoczenie, składające się z dwóch odcieni, których ułożenie przywodzi mi na myśl słońce :) Rozświetlacz bardzo delikatnie pachnie, ale zupełnie nie przeszkodzi to w użytkowaniu nawet wrażliwcom. Jaki efekt możemy za jego pomocą osiągnąć? Właściwie każdy :D Od lekkiego, satynowego, codziennego połysku, po imprezowy, spektakularny glow. Dzięki satynowej konsystencji łatwo go nałożyć i stopniować efekt, bez obaw o osypywanie.
Warto również wspomnieć w jego przypadku o tym, że rozświetlacz zawiera malusieńkie drobinki (które jednak wyglądają elegancko i z klasą), oraz posiada typowo złoto-szampański odcień, lepiej prezentujący się na cerach ciepłych (jeśli wolisz chłodne rozświetlacze, zerknij w stronę odpowiednika ze stałej kolekcji Provoke Star Shimmer). Za 9 gramów produktu, producent życzy sobie 65zł. Jeśli masz ciepłą urodę i szukasz dobrej jakości rozświetlacza, warto zapolować na niego w najbliższym czasie ;) Ja jednak, ze względu na kolor, wracam do Star Shimmer ;)
Ostatnim z produktów należących do edycji limitowanej Provoke Sun Illusion Collection, jest Puder Sypki Illuminating Loose Powder w odcieniu Natural. Posiada on niezwykle eleganckie srebrne opakowanie z lusterkiem i milutki puszek. Jest z nim tylko mały problem :P Za grosz nie mam pomysłu, jak go używać. Na co wysypać puder? Jak przedostać się przez sitko pędzlem? W końcu wypracowałam sobie metodę, polegającą na odwróceniu pudru do góry nogami, wysypaniem produktu na puszek i wklepanie za jego pomocą pudru w twarz. Ani to fajne, ani wygodne, ani czyste, wszak czasami (przy odrobinie nieuwagi) parapet okienny przy którym się maluję, moja bluzka, oraz opakowanie jest całe w kosmetyku... Ale tak właściwie, to jego jedyna wada ;)
Wykończenie jakie produkt zapewnia, to piękna satyna, która jednocześnie matuje i rozświetla, w dodatku wewnątrz znajdują się maleńkie drobinki, przywodzące na myśl Meteoryty Guerlain. Warto też wspomnieć, iż mimo tego, że puder ten występuje w całym jednym kolorze, to posiada ogromne zdolności adaptacyjne. Dopasował się do mojej porcelanowej karnacji, jak i do znacznie ciemniejszej (bo opalonej po wakacjach) cery mamy. Kosmetyk posiada też masę innych zalet. Jest bezzapachowy, drobno zmielony, bardzo ładnie wykańcza oraz utrwala makijaż, pięknie rozświetla i nie podkreśla suchych skórek. Nie wiem niestety jak sprawdzi się na cerze tłustej, wszak ja sama jestem posiadaczka normalnej - wrażliwej ;) Kosztuje 95zł za 11g. W ramach podsumowania powiem Wam tylko, że mimo trudności przy nakładaniu - to mój ulubiony kosmetyk z tej edycji limitowanej i właśnie jego najchętniej i najczęściej używam, więc z mojej perspektywy - warto w niego zainwestować, choćby dla tego pięknego efektu zdrowej skóry, który nam gwarantuje :)
Z mojej perspektywy trochę szkoda, że cała kolekcja jest przeznaczona typowo dla posiadaczek ciepłej karnacji, jednak coś czuję, że Provoke zrewanżuje to amatorkom chłodnych odcieni już niebawem, czyli zimą :) Z kolei ogólnie rzecz ujmując, to bardzo dobre jakościowo kosmetyki, które mimo średnio dopasowanych do mnie odcieni - zdały egzamin. Teraz, z racji tego, że to kolory zdecydowanie dla mojej mamy, kredki i rozświetlacz wędrują do niej, a ja zostawię sobie swojego ulubieńca, czyli puder ;) Będziecie polować na tę kolekcję w Rossmannie? Coś wpadło Wam w oko? A może znacie już te kosmetyki? Dajcie znać!
Warto również wspomnieć w jego przypadku o tym, że rozświetlacz zawiera malusieńkie drobinki (które jednak wyglądają elegancko i z klasą), oraz posiada typowo złoto-szampański odcień, lepiej prezentujący się na cerach ciepłych (jeśli wolisz chłodne rozświetlacze, zerknij w stronę odpowiednika ze stałej kolekcji Provoke Star Shimmer). Za 9 gramów produktu, producent życzy sobie 65zł. Jeśli masz ciepłą urodę i szukasz dobrej jakości rozświetlacza, warto zapolować na niego w najbliższym czasie ;) Ja jednak, ze względu na kolor, wracam do Star Shimmer ;)
Wykończenie jakie produkt zapewnia, to piękna satyna, która jednocześnie matuje i rozświetla, w dodatku wewnątrz znajdują się maleńkie drobinki, przywodzące na myśl Meteoryty Guerlain. Warto też wspomnieć, iż mimo tego, że puder ten występuje w całym jednym kolorze, to posiada ogromne zdolności adaptacyjne. Dopasował się do mojej porcelanowej karnacji, jak i do znacznie ciemniejszej (bo opalonej po wakacjach) cery mamy. Kosmetyk posiada też masę innych zalet. Jest bezzapachowy, drobno zmielony, bardzo ładnie wykańcza oraz utrwala makijaż, pięknie rozświetla i nie podkreśla suchych skórek. Nie wiem niestety jak sprawdzi się na cerze tłustej, wszak ja sama jestem posiadaczka normalnej - wrażliwej ;) Kosztuje 95zł za 11g. W ramach podsumowania powiem Wam tylko, że mimo trudności przy nakładaniu - to mój ulubiony kosmetyk z tej edycji limitowanej i właśnie jego najchętniej i najczęściej używam, więc z mojej perspektywy - warto w niego zainwestować, choćby dla tego pięknego efektu zdrowej skóry, który nam gwarantuje :)
Z mojej perspektywy trochę szkoda, że cała kolekcja jest przeznaczona typowo dla posiadaczek ciepłej karnacji, jednak coś czuję, że Provoke zrewanżuje to amatorkom chłodnych odcieni już niebawem, czyli zimą :) Z kolei ogólnie rzecz ujmując, to bardzo dobre jakościowo kosmetyki, które mimo średnio dopasowanych do mnie odcieni - zdały egzamin. Teraz, z racji tego, że to kolory zdecydowanie dla mojej mamy, kredki i rozświetlacz wędrują do niej, a ja zostawię sobie swojego ulubieńca, czyli puder ;) Będziecie polować na tę kolekcję w Rossmannie? Coś wpadło Wam w oko? A może znacie już te kosmetyki? Dajcie znać!