sobota, 28 marca 2020

Dwa miesiące w nowościach

Szczerze powiem Wam, że długo myślałam czy publikować ten post. Ba, jakikolwiek post. Mam wrażenie, że w całym tym bałaganie, gdzieś zniknęło miejsce na tematy błahe i ludzie nie mają głowy do recenzji, kosmetyków, rankingów oraz innych umilaczy dnia codziennego. Sama mam wrażenie, że ciągle odganiam czarne myśli związane z brakiem leków w aptekach, finansami domowymi, oraz oczywiście nowym bohaterem ostatnich tygodni - koronawirusem. Dziś pora na post, który planuję praktycznie od początku lutego i są to oczywiście nowości z ostatnich dwóch miesięcy. Większość z nich pochodzi jednak z czasów, kiedy było względnie "normalnie" wszak wszystkie moje zagraniczne paczki z marca, zostały cofnięte do nadawcy przez zamknięte granice, na zakupy nie chodziłam, ale mimo to dotarło do mnie kilka przesyłek nadanych z Polski. Miłego oglądania!
zakupy
Gąbka do Makijażu PRO KillyS Wibo Pro Beauty Sponge Deborah Dress Me Perfect Loose Powder  Hean High Make Up Fixer Spray
Pierwszy produkt to Gąbka do Makijażu PRO KillyS. Jest mięciutka, ma ciekawy kształt, łatwo nią dotrzeć we wszystkie zakamarki twarzy, ale z racji tego, że zawsze używałam jajek, operuje mi się nią ciut mniej wygodnie niż moim ostatnim ulubieńcem Wibo Pro Beauty Sponge, który również jest na zdjęciu :) Mimo wszystko, tak naprawdę obu nie mam nic do zarzucenia, szczególnie że kupiłam je w promocji, a nawet i bez niej nie są drogie. Trafił też do mnie mój ulubiony utrwalacz makijażu Hean High Make Up Fixer Spray, oraz absolutnie ukochany sypki puder Deborah Dress Me Perfect Loose Powder :) Tutaj znajdziecie jego recenzję ;)
Cell Fusion C Calming Down Cream Cosrx Centella Blemish Cream
Podczas lutowej wyprzedaży na Jolse, kupiłam sobie dwa kremy - z polecenia Interendo Cell Fusion C Calming Down Cream, a z kolei z rekomendacji Myskinstoryy Cosrx Centella Blemish Cream. Tego drugiego mam już kolejne opakowanie i mimo drobnych wad - naprawdę pomaga!
Prodigeuse Florale Nuxe Reve de Miel Honey Lip Balm Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca
Z kolei zakup olejku Nuxe Huile Prodigeuse Florale to w stu procentach "wina" Secretaddiction i moich ciepłych wspomnień związanych z ubiegłorocznym urlopem w Chorwacji. We wszystkich  tamtejszych drogeriach oraz aptekach produkt ten dosłownie wyskakiwał z lodówki i po prostu podczas przygnębiającego przedwiośnia zapragnęłam go mieć :D Nuxe Reve de Miel Honey Lip Balm kocham miłością wielką, więc po prostu kupiłam kolejne opakowanie "opatrunku na usta" (tu przeczytacie całą recenzję), a krem Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca  to rzecz, która uratowała mi cerę w czasach "wielkiego kryzysu". O szczegółach już pisałam, możecie je znaleźć w tym miejscu. Avene Xera Calm Balsam do Ciała to tylko miniaturka, którą dostałam w prezencie, ale również ma potencjał! ;)
Miya My Beauty Express 3 minutowa Maseczka Wygładzająca z Aktywnym Węglem Kokosowym Bielenda Fresh Juice Płyn Micelarny Sok z Melona
W lutym podczas snucia się z bratem po centrum handlowym (piękne czasy xD), zachciało mi się nowej maseczki :P Że nie lubię saszetek i płacht, postanowiłam nabyć dla porównania z różową wersją, słoiczek produktu Miya My Beauty Express 3 minutowa Maseczka Wygładzająca z Aktywnym Węglem Kokosowym. Skończył mi się także płyn micelarny, więc z racji tego, że swój i tak za każdym razem przelewam do mniejszej szklanej butelki, postawiłam na uzupełnienie Bielenda Fresh Juice Płyn Micelarny Sok z Melona. Zawsze to mniej plastiku i wygodniej się dozuje :D
DHC Lip Cream Shiseido Aqualabel Special Gel Cream  Melano CC Medicated Blemish Treatment Whitening Lotion  BCL Momo Puri Cleansing Wash
Teraz czas na kosmetyki, które dotarły do mnie z Japonii, głównie od Berdever ;) Pierwsza rzecz, to limitowany, przesłodki set pomadek ochronnych DHC Lip Cream. Zużyłam już jedną sztukę i świetnie się u mnie sprawdziła. Stoją one na nawilżającym kremie Shiseido Aqualabel Special Gel Cream w wersji Sakura. Nie będę kłamać - kupiło mnie śliczne opakowanie oraz fakt, że jest limitowany. Na Melano CC Medicated Blemish Treatment Whitening Lotion czaiłam się już kilka lat, więc i na niego nadszedł czas, a z kolei żel do mycia twarzy BCL Momo Puri Cleansing Wash kupiłam, bo dobrze sprawdza mi się reszta tej linii. Zobaczymy, jak poradzi sobie kolejny produkt ;)
Hada Labo Shirojyun Premium Deep Whitening Cream B-Lab I Am Sorry Just Cleansing
Moje własne zakupy kończą się właściwie w tym miejscu... Jest to również ostatnia rzecz, która dotarła do mnie zza granicy przed "czasem zarazy". Mianowicie? Krem wybielający Hada Labo Shirojyun Premium Deep Whitening Cream. Mam nadzieję, że będzie skuteczny i pomoże mojej cerze w utrzymaniu jednolitego kolorytu bez zapychania jej ;) Z kolei w prezencie od Jolse otrzymałam dwa produkty marki B-Lab I Am Sorry Just Cleansing. Trafił do mnie peeling oraz żel do mycia twarzy. Na pewno się przydadzą! :)
Be The Sky Girl Keep Calm Sesderma Reservaderm Liposomal Mist
O serum Be The Sky Girl Keep Calm i mgiełce Sesderma Reservaderm Liposomal Mist już Wam pisałam, więc zostawię tylko linki do ich recenzji. Pierwszą znajdziecie tu a drugą tu :)
Jowae Nourishing Lip Balm Swederm Hudsalva Vitamin E Cell Fusion C Rejuveblue Toner Rejuveblue Effector
Także ze sklepu Topestetic dotarło do mnie kilka rzeczy. Sama skusiłam się na pomadkę Jowae Nourishing Lip Balm oraz maść Swederm Hudsalva Vitamin E, zachwalaną wiele razy przez Secretaddiction. Fakt, u mnie też pięknie zregenerowała zniszczone ciągłym myciem i dezynfekowaniem ręce. Poza tym, dostałam także dwa produkty koreańskiej marki Cell Fusion C, czyli tonik Rejuveblue Toner oraz serum Rejuveblue Effector. Zobaczę, jak się sprawdzą na dłuższą metę i na pewno napiszę Wam o nich coś więcej. Testy już trwają i pierwsze wrażenia są jak najbardziej dobre :)
Jumiso All Day Vitamin Clean&Mild Brightening&Balancing serum
Jakiś czas temu dostałam też dwa produkty koreańskiej marki Jumiso - między innymi sztandarowe i w wielu miejscach wychwalane pod niebiosa All Day Vitamin Brightening & Balancing Serum. Zamiast wody zawiera ono 86,14% wyciągu z rokitnika zwyczajnego, mającego właściwości nawilżające, ujędrniające, łagodzące i rozjaśniające. Znajdziemy w nim także witaminy A, B, D, E, K oraz C. Z kolei kwas hialuronowy zadba o właściwe nawilżenie naszej skóry. I teraz pora na mój ulubiony składnik: ekstrakt z wąkrotki azjatyckiej! On z kolei łagodzi, koi i pomaga w odbudowie uszkodzonej skóry, a ekstrakt z rumianku rewitalizuje oraz reguluje wydzielanie sebum. Drugim kosmetykiem jest nowość, czyli pianka do mycia twarzy All day Vitamin Clean&Mild Facial Cleanser. Posiada ona przyjazne dla skóry pH (5.5-6.5) oraz zawiera kwas salicylowy, witaminę C, wyciąg z rokitnika, miód, a także chloroheksydynę, działającą przeciwbakteryjnie.
shecell guinot rhea
Na tym zdjęciu widać z kolei produkty, które przywiozłam ze spotkania organizowanego przez Michała Twoje Źródło Urody. Był to event, podczas którego szkoleniowcy marek Guinot, Rhea oraz Phytomer opowiadali nam o filozofii każdej z firm, jej pochodzeniu, kosmetykach i sztandarowych zabiegach wykonywanych w gabinetach. Spędziłam tam cały dzień, ale mimo to ani chwili się nie nudziłam :) Phytomer to marka bazująca na swoim opatentowanym składniku - OLIGOMER®. Jest to koncentrat wody morskiej o zmniejszonej zawartości sodu. Chroni go tajemnica produkcyjna, którą Phytomer posiada od 40 lat. Naukowcy odkryli, że zawiera on wszystkie aktywne składniki wody morskiej, a także pierwiastki śladowe niezbędne dla równowagi i witalności skóry. Jest stosowany w większości produktów do twarzy oraz ciała, aby zapewnić właściwości remineralizujące, wzmocnić skórę i naładować ją energią. Z kolei Guinot to firma, która opracowała kultowe już dziś urządzenie Hydraferm Cellular "Hydradermie", który zbudował reputację marki. Zabieg ten zapewniał indywidualne rozwiązania każdego problemu kosmetycznego i wyjątkowe rezultaty dla wszystkich kobiet. Zabiegi przeprowadzane przy pomocy tego urządzenia są alternatywą dla zabiegów medycyny estetycznej i zapewniają spektakularne rezultaty oraz są szybkie, bezbolesne i mają niższą cenę, niż te z zakresu medycyny estetycznej. Wykonywano go na naszych oczach - byłam pod wrażeniem, kiedy modelka ze sporym rumieniem wstała z leżanki z bladą cerą :) Ostatnią z firm, którą miałyśmy okazję poznać, jest Rhea. Posiada ona ponad 20 różnych profaz (krótkich faz pielęgnacyjnych), przebadanych i opracowanych przez zespół techniczny, które można wybierać, mieszać w różnych kombinacjach oraz sekwencjach, aby tworzyć zabiegi o różnej intensywności i czasie trwania. Każde połączenie to nowy zabieg, a co za tym idzie - każda wizyta w Instytucie jest dla klienta nowym doświadczeniem :) Wszystkie te marki, posiadają zarówno szeroką gamę zabiegów na twarz (one obejmują też szyję dekolt i ramiona) oraz ciało, a także sporo kosmetyków do pielęgnacji domowej. Każda z nas z kolei dostała krem Guinot Anti Wrinkle Cream, lekką emulsję Tonicream oraz Carbocleanser marki Rhea. Z kolei sam Michał, przywiózł dla każdej z na krem marki Shecell - ja wybrałam dla siebie wersję "skóra z przebarwieniami" :) Dziękuję bardzo za zaproszenie i miło spędzony dzień! ;*
A to z kolei paczka od Madzi I Love Dots :D Ona zawsze wie, jak zrobić mi radochę ;) Masa fajnych odlewek, ciekawe miniaturki, krem do rąk Yope Imbir i dwie "gwiazdy" tej paczki: Skin79 Super+ Orange i podkład Estee Lauder Double Wear Nude :) Oczywiście wszystko w idealnym odcieniu ;) Kochana, pięknie Ci dziękuję! Będzie testowanie...
I to już wszystko na dziś. Mam nadzieję, że choć odrobinę osłodziłam Wam weekend, a także choć na chwilę odciągnęłam od codzienności ;) Trzymajcie się ciepło, niech moc będzie z Wami i zostańcie w domu, jeśli tylko możecie ;) Coś z moich nowości wpadło Wam w oko?

niedziela, 22 marca 2020

Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca, czyli ratunek dla skóry w potrzebie

Ostatnio stosunkowo rzadko piszę o kosmetykach aptecznych, całkowicie zatracając się w świecie pielęgnacji rodem z krajów azjatyckich. Ale... Nie dalej niż półtora miesiąca temu, moja skóra przechodziła totalny kryzys. Zaburzona bariera hydrolipidowa, bordowe wykwity w kształcie motyla na twarzy (tak, za to też odpowiada toczeń), do tego przebarwienia, wysyp zaskórników i drobne ranki, które robiły się dosłownie OD WSZYSTKIEGO (wystarczyło, że podrapałam się po policzku, albo obtarła mnie poszewka od poduszki :P). Wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy - uwierzcie mi na słowo :D W takim oto stanie, w akcie desperacji, poszłam do apteki obok domu, gdzie zazwyczaj kupuję hurtowo wszystkie swoje medykamenty. Panie znają mnie już dość dobrze, więc wiedzą co mi dolega, co biorę i tu muszę je pochwalić: nie wcisnęły mi żadnego cuda w myśl zasady "byle sprzedać", ale dały mnóstwo próbek i miniatur. Wśród nich wyłoniłam swojego faworyta, czyli Avene Cicalfate Post Acte w wersji "emulsja regenerująca" i po zużyciu 5ml, kupiłam pełnowymiarowe opakowanie. Jak sprawdziła się ona na dłuższą metę? Czy doprowadziłam swoją skórę do "stanu używalności"? Już Wam mówię!
Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca
Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca umieszczona jest w białym, skromnym kartoniku, zawierającym wewnątrz zwykłą, także białą tubkę z wąskim "dziubkiem" dozującym zawartość. Kosmetyk pochodzi z apteki, więc jest higienicznie, prosto, dla mnie czasem aż za prosto - ale bądźmy szczerzy - w tym przypadku po prostu liczy się środek. Całość zawiera 40ml produktu ważnego 6 miesięcy od pierwszego otwarcia. 
Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca
Co według producenta ma robić powyższa emulsja, którą w swoim zamyśle przeznaczył dla osób po zabiegach dermatologicznych? Dużo i mało jednocześnie. Formuła została opracowana aby łagodzić podrażnienie, zaczerwienienie oraz przegrzanie skóry dorosłych po powierzchniowych zabiegach dermatologicznych: zmikronizowany sukralfat, wspomaga regenerację cery, połączenie siarczanu miedzi i siarczanu cynku zmniejsza z kolei ryzyko namnażania się bakterii. Woda termalna Avéne zawarta w emulsji Cicalfate Post Acte koi wrażliwy naskórek. Kosmetyk z łatwością rozprowadza się na skórze, staje się przezroczysty podczas aplikacji. Jest bardzo dobrze tolerowany, regeneruje, wygładza oraz nawilża skórę. Z tego, o zauważyłam robiąc rekonesans w sieci, wyjątkowo często używają jej osoby z różnymi rodzajami trądziku i bardzo sobie ją chwalą. Typowo "pozabiegowych" opinii jest z kolei jak na lekarstwo, a tak naprawdę dla takich osób producent Emulsję Avene Cicalfate Post Acte stworzył... Mimo to, wydaje mi się, że produkt ten trafił najbardziej w gusta zupełnie innej grupy odbiorców.
Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca
Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca ma lekko błękitną barwę i posiada bardzo delikatny, niemalże niewyczuwalny, świeży zapach. Czuć go właściwie tylko z opakowania, więc jeśli marzą Wam się aromatyczne doznania choćby podczas nakładania kosmetyku na twarz, to nie tym razem... Konsystencja kosmetyku jest leciutka, kremowo - żelowa, ale według mnie jakoś nieszczególnie przypomina wodniste emulsje azjatyckie. Po nałożeniu na twarz, całość bardzo szybko się wchłania, pozostawiając po sobie przyjemne uczucie wygładzenia i lekkiego chłodu. Jakie serwuje nam wykończenie? Zachwycone powinny być osoby, które lubią lekki, satynowy mat. Ja stosowałam go swojego czasu na dzień i na noc w towarzystwie toniku oraz serum, jednak także solo dawał radę. Świetnie nadawał się pod makijaż, na dzień "no makeup" (nawet dla mężczyzn, co ochoczo potwierdza mój brat) oraz na noc. Dobrze współpracował z moimi podkładami, ale nałożony zbyt grubą warstwą na tonik i serum, potrafił się zrolować... Zdarzyło mi się to może 3-4 razy więc myślę, że warto o tym wspomnieć. Z minusów - wydajność kosmetyku jest raczej mało zadowalająca, wszak pierwszą tubkę zużyłam w 3 tygodnie.
Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca
A teraz pora opowiedzieć, jak Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca radzi sobie w akcji ;) Po pierwsze - mój rumień złagodziła praktycznie po pierwszym użyciu, a odkąd stosuję ją regularnie, właściwie niemal przestał mnie "odwiedzać". Co ważne, bardzo szybko zaczęły goić się wszelkie ranki oraz zadrapania i jeszcze zanim rozpoczęłam leczenie nowego rzutu tocznia, cera zaczęła wracać do normalnego stanu. Bariera hydrolipidowa została odbudowana, cera stała się ukojona, zregenerowana, gładka i nawilżona. Szczerze? Byłam pod wrażeniem, jak szybko to wszystko się działo. Przestały się też pojawiać nowe zaskórniki oraz pryszcze, a po starych zmianach i rankach zostały tylko przebarwienia, z którymi walczę teraz niacynamidem. Z mojego polecenia, emulsję kupił także mój brat, posiadający skórę suchą, ale z tendencją do zapychania i również bardzo ją sobie chwali. Oboje stwierdziliśmy, że będzie to stały bywalec naszej kosmetyczki :D Na mnie już czeka kolejne opakowanie... 
Podsumowując: Avene Cicalfate Post Acte Emulsja Regenerująca okazała się dla mojej skóry zbawieniem, ale myślę, że zadowolone z niej powinny być także osoby posiadające skórę wrażliwą, naczyniową, podrażnioną, ale także trądzikową, wszak produkt ten jest naprawdę lekki, niekomedogenny, oraz skutecznie przyspiesza gojenie. Kupicie go w aptekach za około 36zł.
Stosujecie kosmetyki marki Avene? Macie wśród nich swojego ulubieńca? A może jesteście fankami innych marek aptecznych i podzielicie się ze mną swoim hitem? Dajcie koniecznie znać!

poniedziałek, 16 marca 2020

Topestetic dla cery wrażliwej, czyli serum Be The Sky Girl Keep Calm

Szczerze powiem Wam, że mam ostatnio bardzo trudny czas. Nie dość, że skończyła się moja remisja (choruję na toczeń układowy), po prostu źle się czuję i mam obniżoną odporność, zbiegło się to jeszcze z czasem pandemii, w której jestem w grupie ryzyka ze względu na chorobę i przyjmowane leki. Mam jednak świadomość, że dużo ludzi szuka odskoczni w internecie, gra w gry, przegląda instagram i czyta blogi, więc staram się o choćby w miarę regularną publikację treści. Dziś więc będzie o kosmetyku, który dostałam w ramach współpracy ze sklepem Topestetic - Be The Sky Girl Keep Calm Serum do Cery Wrażliwej i Naczyniowej. Od razu mówię - trafiło ono na bardzo ciężki moment walki z toczniowym "motylem" (w sieci na pewno znajdziecie przykładowe zdjęcia, ale za bardzo się nimi nie sugerujcie, w porównaniu do nich, u mnie jest on jest stosunkowo delikatny i objawia się głównie mocnym rumieniem na policzkach). Dodatkowo moja skóra ostatnio zrobiła się sucha jak pieprz (ale zaskórniki zostały!) i znów wszystko wywróciło się do góry nogami :D Czy Be The Sky Girl Keep Calm Serum do Cery Wrażliwej i Naczyniowej dało radę w tych trudnych czasach? Ano przeczytajcie!
Be The Sky Girl Keep Calm Serum do Cery wrażliwej i Naczyniowej
Be The Sky Girl Keep Calm Serum do Cery Wrażliwej i Naczyniowej umieszczono w nieprzezroczystym opakowaniu airless, wykonanym z plastiku. Jest prosto, skromnie, ale jednocześnie nawet ładnie. Pompka działa bez zarzutu, nie strzela, ale wadą tego sposobu opakowania jest fakt, że tylko pod światło możemy sprawdzić ile produktu zostało wewnątrz. Dla mnie ma ono jednak jeszcze jedną wadę... Strasznie ciężko schodzi z niego zatyczka, co powoduje, iż właściwie przestałam zakładać ją do końca. Za pierwszym razem jak ją zdejmowałam, myślałam że wszystko się rozleci :D Całość ma 30ml i na opakowaniu nie posiada tak zwanego oznaczenia PAO. Jakie składniki znajdziemy w jego formule? Żywokost lekarski, ekstrakt z liści bluszczu, oczar wirginijski, arnikę górską, wyciąg z liści dziurawca, ekstrakt z kasztanowca, liści winorośli i kokosa, oraz kwas hialuronowy i bakterie kwasu mlekowego.
Co zatem serum ma robić? Jakie obietnice składa nam producent? Tak bogaty kompleks roślinny przynosi szerokie spektrum korzyści dla skóry. Produkt wykazuje działanie antyoksydacyjne, przeciwstarzeniowe, regenerujące, przeciwzapalne, gojące, wzmacniające skórę i obkurczające ściany naczyń. Obecność kwasu hialuronowego zapewnia także nawilżenie oraz zatrzymanie wilgoci w skórze. Podczas jego stosowania, możemy spodziewać się także ujednolicenia kolorytu, oraz wygładzenia.
Be The Sky Girl Keep Calm Serum do Cery wrażliwej i Naczyniowej
Wewnątrz butelki, znajduje się lekko brązowawy, rzadki żel, który ja stosowałam w towarzystwie kremu nawilżającego. Producent zaleca nakładanie go raz dziennie, w pielęgnacji nocnej, właśnie pod krem. Kosmetyk ten gładko sunie po skórze i nie spływa z palców, ale nie współpracuje za dobrze z innymi produktami. Często pienił się nałożony na tonik, albo sprawiał, że zwałkował mi się na nim krem... Trzeba do niego odpowiedniego towarzystwa ;) Może stosowany razem z dedykowanym mu kremem, nie robiłby takich psikusów...? Nałożony solo pozostawia po sobie na mojej twarzy delikatny, lepki film oraz potęguje też kleistość kremów na to serum nakładanych. Za to bardzo podoba mi się zapach tego produktu. Na początku, podczas nakładania wyraźnie czuć naturalną lawendę, a potem po prostu aromat nieokreślonych ziół. Nie musicie się jednak obawiać - trwa to krótko i nie powinno zmęczyć nawet wrażliwych nosów.
Be The Sky Girl Keep Calm Serum do Cery wrażliwej i Naczyniowej
Co jednak zdziałało Be The Sky Girl Keep Calm Serum do Cery Wrażliwej i Naczyniowej na mojej twarzy? Ja przede wszystkim zaobserwowałam wzrost nawilżenia, rozświetlenie oraz wygładzenie cery. Szybciej i łatwiej goiły się także zmiany i ranki, które miałam na skórze. Jeśli chodzi o naczynka, to faktycznie serum ma na nie pozytywny wpływ, bo te które posiadam, ładnie się obkurczyły, ale na mój rumień na policzkach niestety działa ono za słabo. Nie mogę powiedzieć, że nie robi w tej kwestii nic, wszak był on zredukowany, ale niestety nie do zera, a wiem że są kosmetyki, które potrafią tego dokonać. Za co dałabym wielki plus? Nie powoduje ono zapychania i powstawania niepożądanych "gości" ;)
Ogólnie rzecz biorąc, dla mnie to kosmetyk poprawny, ale nie wybitny (szkoda, że nie zniwelował do końca mojego rumienia, ale też w najmniejszym stopniu mi nie zaszkodził, co ostatnio się zdarzało). Jeśli więc jesteście fankami naturalnej pielęgnacji, szukacie nawilżenia, rozświetlenia, ukojenia oraz wygładzenia, to śmiało możecie próbować się z nim zaprzyjaźnić. Jego koszt to 83 złote, wysyłka jest już w cenie.
Znacie markę Be The Sky Girl? Robiłyście już zakupy w sklepie internetowym Topestetic? A może któraś z Was korzystała z darmowego doradztwa tamtejszych kosmetologów? Dajcie koniecznie znać! I trzymajcie się zdrowo :)

wtorek, 10 marca 2020

Missha Time Revolution Best Seller Special Set, czyli jak sprawdziły się sztandarowe produkty marki na mojej skórze

Od wielu miesięcy, chodziło mi po głowie wypróbowanie dwóch produktów marki Missha, której pielęgnację do tej pory chyba lekko omijałam ;) W końcu za sprawą Jolse, trafił do mnie zestaw MISSHA Time Revolution Best Seller Special Set, zawierający Time Revolution The First Treatment Essence Rx oraz jej miniaturkę i Time Revolution Night Repair Probio Ampoule wraz z wersją podróżną. To niewątpliwie świetna opcja na prezent, albo dla wiecznie jeżdżacych, "niespokojnych dusz". Jak jednak sprawdziły się u mnie produkty, które znalazłam w tym pięknie zapakowanym zestawie prezentowym? Same zobaczcie!
Missha Time Revolution The First Treatment Essence Rx Time Revolution Night Repair Probio Ampoule
Oczywiście zacznę od esencji Missha Time Revolution The First Treatment Essence Rx, wszak to właśnie ją, jako pierwszą po myciu nakładamy na skórę. Umieszczona została w pięknym opakowaniu z matowego szkła, zawierającym 150ml kosmetyku. Całość wygląda naprawdę jak coś ekskluzywnego i świetnie prezentuje się na półce. Nie obraziłabym się jednak, gdyby dodano do opakowania atomizer albo pompkę, bo mnie jakoś ciągle wszystko przecieka przez palce xD (tak, nie używam wacików :P). Poza tym, "Marian, tu jest jakby luksusowo" :D Na jej zużycie mamy bodajże 12 miesięcy od otwarcia ;) Główne składniki Missha Time Revolution The First Treatment Essence Rx to między innymi ekstrakt ze sfermentowanych drożdży (95%). Zapewniają nawilżenie, ujędrnienie i równowagę. Esencja działa również rozjaśniająco, a zastosowanie podwójnej fermentacji poprawia wchłanianie się składników oraz zapewnia lepsze działanie. W jej składzie umieszczono również liściokwiat oraz ekstrakt z ryżu, który dba o promienny i zdrowy wygląd cery.  Znajdziemy w niej także mój ukochany niacynamid, składnik witaminy B3 poprawiający elastyczność skóry, ale głównie dbający o jej piękny koloryt. Ponadto esencja Missha Time Revolution The First Treatment Essence RX zawiera też ceramidy, które doskonale nawilżają skórę.
Missha Time Revolution The First Treatment Essence RX 2019
Konsystencja esencji jest typowo płynna i nie pachnie. Dla jednych to zaleta, dla innych nie i ja niestety należę do tej drugiej grupy :D Kosmetyk przeznaczony jest do stosowania w pielęgnacji wieloetapowej, ale dla strachliwych - nie jest on lepki i po nałożeniu szybko wchłania się do matu. Missha Time Revolution The First Treatment Essence Rx można stosować zamiast toniku, wszak również świetnie przywróci naszej skórze pH. Co do działania - dla mnie ona bardzo ładnie, jak na pierwszy etap pielęgnacji nawilża (i szybko to widać!), elegancko wygładza i przyjemnie rozświetla oraz koi cerę. Na rozjaśnienie przebarwień albo innych piegów nie liczcie - na to jest za słaba ;) Mimo wszystko - po dodaniu jej do rutyny pielęgnacyjnej, naprawdę widać zmianę na plus. Co ciekawe, od czasu kiedy zaczęłam ją stosować, moja cera bardzo uspokoiła się z produkcją nowych zaskórników. Myślę, że faktycznie wybija się ona na tle innych produktów tego typu i w cenie "koreańskiej" warto ją kupić ;) Solo zapłacicie za nią około 20 - 22$.
Missha Time Revolution Night Repair Probio Ampoule
Missha Time Revolution Night Repair Probio Ampoule również została umieszczona w ciężkim, szklanym opakowaniu z pipetą. Zawiera ono 50ml produktu, na całości możemy zobaczyć jakby  fioletowe "ombre", ale niestety flaszka jest koszmarnie niefotogeniczna i za grosz nie chciała ze mną współpracować w pochmurne, styczniowe dni :P W kwestii praktyczności - nie mam jej nic do zarzucenia. Kiedyś nie lubiłam tego typu aplikacji, ale gusta się zmieniają ;) Ważna jest również rok od otwarcia. Według producenta, Missha Time Revolution Night Repair Probio Ampoule to przeciwzmarszczkowa ampułka o działaniu rozjaśniającym, która aktywnie działa przez całą noc, sprawiając że rano budzimy się z gładką, rozjaśnioną i nawilżoną cerą. Jej skuteczne działanie naprawcze zapewnia nam aż 50% bakterii probiotycznych, a dzięki użyciu podwójnej fermentacji składników cera lepiej przyswaja zawarte w ampułce składniki odżywcze. Kosmetyk wzmacnia skórę 10 rodzajami probiotyków oraz kolagenem, który zapewnia nawilżenie, odbudowę i odżywienie skóry. Po zastosowaniu skóra ma być wygładzona, koloryt wyrównany a cera wyglądać zdrowej i promiennej. Ampułka pachnie z kolei lekko kwiatowo, ma beżowy kolor i po nałożeniu na twarz niemiłosiernie się klei, przez co po jednym użyciu dałam ją mamie ze słowami "masz, będziesz testowała"...
 Missha Time Revolution The First Treatment Essence RX.Time Revolution Night Repair Probio Ampoule
I w tym miejscu nagle następuje zwrot akcji... Po zużyciu mniej więcej połowy opakowania, mama zaczyna ampułkę Missha Time Revolution Night Repair Probio Ampoule wychwalać pod niebiosa! (Ma 54 lata, ale zadbaną cerę) I opowiada mi, że zmarszczki są spłycone, owal twarzy ładniejszy, cera rozjaśniona, przebarwienia mniej widoczne, skóra napięta w tym pozytywnym sensie... A, no i u niej podobno się nie klei! Zrobiło mi się szkoda - nie będę kłamać xD Poleciałam po miniaturę, która była dołączona do zestawu (10ml) i tego samego dnia rozpoczęłam stosowanie "na siłę" :P Po zużyciu mini pojemności, również zauważyłam to co mama. Napięcie cery, wygładzenie zmarszczek, rozjaśnienie, skóra po prostu wygląda dużo ładniej. A co najważniejsze - ampułka również nie przyczyniła się do rozwoju jakichkolwiek niedoskonałości... W tym momencie, zapłacicie za nią 19.50$. Z kolei cały zestaw, można upolować w promocji już za około 42$.
Ogólnie rzecz biorąc, oba kosmetyki zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie i według mnie naprawdę warto w nie zainwestować :) O ampułce szczególnie dobrze świadczy też fakt, że efekty były widoczne nie tylko u 30stki ale także na dojrzałej skórze. Znacie tę serię marki Missha? Macie swoich ulubieńców? A może testowałyście któryś z pokazanych tu produktów? Dajcie znać!

środa, 4 marca 2020

Sesderma Resveraderm Liposomal Mist, czyli "serum" w mgiełce z Topestetic

Dziś pora na przedstawienie Wam pewnego ciekawego i jednego z niewielu na rynku produktu, będącego jednocześnie mgiełką oraz swoistego rodzaju serum. Cała linia tych kosmetyków, miała premierę w Topestetic na początku marca, a ja mniej więcej w połowie lutego, dostałam do testów jeden z nich - Sesderma Resveraderm Liposomal Mist. Czy ta mgiełka to faktycznie świetna rzecz, czy tylko zbędny gadżet? Przeczytajcie same!
Sesderma Resveraderm Liposomal Mist
Przede wszystkim, dowiedzmy się z czym mamy do czynienia. Produkt Sesderma Reservaderm Liposomal Mist to kosmetyk, który ma za zadanie działać na skórę na wielu płaszczyznach. Kompozycja składników aktywnych przede wszystkim spowalnia proces starzenia, stymuluje proces naprawczy skóry oraz gwarantuje jej nawilżenie. Mgiełka Resveraderm najlepiej sprawdzi się w pielęgnacji skóry poszarzałej, z widocznymi zmarszczkami oraz stopniową utratą jędrności. Moja zawiera kwas hialuronowy, kwas traneksamowy, oraz wyciąg z liści i owoców winorośli. Czyli aktualnie dla mnie w sam raz - kiedy zaczynałam jej używać, byłam na badaniu skóry (nie wiem na ile miarodajnym :P), ale wyszło mi podczas niego spore odwodnienie. Samo opakowanie jest bardzo porządnie wykonane, łatwe do przenoszenia w torebce, metalowe i nie posiada oznaczenia PAO, czyli wnioskuję, że można używać produktu aż do końca daty ważności. Całość zawiera 30ml i działa na podobnej zasadzie co wody termalne. Ma jednak pewną przewagę. Posiada lepszą zawartość oraz naprawdę perfekcyjny atomizer! A myślałam, że takie cuda robią tylko w Azji :D
Sesderma Resveraderm Liposomal Mist mgiełka serum
Jak najlepiej stosować te mgiełki? Producent zaleca używanie ich pod krem, gdzie będą pełniły funkcję boostera lub w przypadku skóry tłustej - jako serum, ale mnie świetnie sprawdziły się także w ciągu dnia. Nie niszczą makijażu, a pięknie niwelują efekt pudrowości i likwidują ściągnięcie skóry przywracając jej nawilżenie :) Konsystencja mgiełki przypomina wodę oraz bardzo delikatnie, kwiatowo pachnie. Wodą na pewno jednak nie jest, ponieważ nałożona na twarz solo, otula ją bardzo subtelnym, lekko wyczuwalnym filmem (absolutnie się nie klei), który od razu poprawia wygląd cery. 
Sesderma Resveraderm Liposomal Mist mgiełka serum
Jak zatem działa Sesderma Resveraderm Liposomal Mist? Mnie dobrze spisywała się właśnie w zastępstwie toniku. Można było zauważyć od razu, że skóra wygląda lepiej i dostała w prezencie coś więcej niż wyrównanie pH. Widać także, że cera jest lepiej nawodniona niż kilka tygodni temu, co częściowo jest także zasługą mgiełki. Lekko koi również mój rumień i delikatnie rozjaśnia cerę, za co u mnie każdy kosmetyk, w każdej sytuacji dostaje ogromny plus.
Podsumowując: U mnie ten produkt sprawdził się naprawdę dobrze i z przyjemnością zużyję go do końca. Jedyną jego wadą jest słaby stosunek ceny do pojemności kosmetyku. Za 30ml musimy zapłacić 99zł (na szczęście odchodzą koszty przesyłki, bo sklep ma ją za darmo), ale znajdziemy ją również dodawaną właściwie gratis do jednego z koncentratów tej marki.
Lubicie kosmetyki firmy Sesderma? Miałyście z nimi styczność? A może znacie już opisane przeze mnie mgiełki? Albo macie w tej kategorii jakichś innych ulubieńców? Dajcie koniecznie znać!