Wiele razy mówiłam, że generalnie kosmetyki z linii kolorowej Dr Ireny Eris bardzo lubię. Nie miałam okazji się na nich zawieść, więc prawdopodobnie wynika to z tego faktu ;) Nie mówiłam chyba jednak jeszcze, że mój stosunek do edycji limitowanych zawsze był specyficzny. Wszystko, co było produkowane w mniejszej ilości sztuk, niedostępne regularnie, i tak dalej budziło niemałe zainteresowanie, a mnie zapalała się najczęściej czerwona lampeczka z napisem "chcę!". Tak więc zazwyczaj sama chadzałam do sklepu i wkładałam do koszyka limitowane perełki. Tym razem jednak, Pani Magdalena chyba czytała mi w myślach i wysłała do mnie "paczkę niespodziankę" zawierającą najnowszą kolekcję Dr Irena Eris Nude Glam Look (za co serdecznie jej dziękuję! ;*). Wizualnie budzi ona mój niemały zachwyt, więc gdybym tej przesyłki nie dostała, z pewnością podreptałabym co najmniej po puder, aby przetestować go na sobie. Jak kolekcja się sprawdziła? Czy jest tak samo dobra, jak śliczna? Już Wam mówię!
Makijaż "Nude Glam Look" jest, ale jakby go nie było. Ma być naturalny, oszczędny i niemal niewidoczny. Jego cechy to lekkość, świeżość, świetlistość i podkreślanie naszego wrodzonego piękna, podstawą z kolei ma być nieskazitelna, wygładzona i rozświetlona cera. Policzki powinny być starannie wymodelowane, a powieki pokryte cielistym cieniem. Generalnie wszystkie używane odcienie są zbliżone do naszej karnacji. Jest to więc kolekcja, która swoim przesłaniem powinna trafić do serc wielu kobiet.
W moim zestawie znalazły się: puder do twarzy ShyShine Nude Powder, cienie do powiek Nude Trio Muss Eyeshadow oraz błyszczyk Shiny Lip Gloss w odcieniu Romantic Cream (jego recenzję znajdziecie tutaj). Szkoda, że marka nie zdecydowała się na wprowadzenie takich boxów do sprzedaży (przynajmniej ja nigdzie ich nie widziałam), byłby to piękny prezent na Gwiazdkę dla każdej fanki makijażu :)
ShyShine Nude Powder znajdziemy na półce zapakowany w elegancki, kolorowy kartonik, wewnątrz którego jest typowe dla marki opakowanie. Biel, srebro, lustereczko, wygoda, wysoka jakość. Wiele razy pisałam na ich temat i tym razem jest dokładnie tak samo - czyli bardzo dobrze i estetycznie. Po otwarciu kasetki, wita nas pachnąca, wielokolorowa mozaika (beż, biel oraz róż), która ma jednocześnie rozświetlać i matowić cerę. I wiem, że to niemal niemożliwe, ale puder dokładnie to robi. Twarz po jego użyciu jest rozświetlona, wygładzona, po prostu wygląda niesamowicie dobrze. Odcień powinien pasować wielu karnacjom (z wyjątkiem tych ciemniejszych). Po nałożeniu na palec wydaje się bardzo jasny, beżowy, ale na twarzy jest transparentny. U mnie nie bieli, ale też chyba wszystkie wiecie, że moją, porcelanową cerę ciężko jest jeszcze rozjaśnić :P Warto też wspomnieć, że dobrze utrwala podkład, dzięki niemu wszystko wytrzymuje u mnie bez poprawek cały dzień. Jego jedyną wadą, jakiej się dopatrzyłam, to to, że potrafi pylić, gdy za dużo nałożymy go na pędzel, przez co trochę brudzi ten srebrny rant dookoła. Moja pedancka natura kazała mi go czyścić już dwa razy :D Powiem też, że pudru można używać również do kości policzkowych, jednak efekt jest bardzo subtelny :) Lepiej spisuje się na całej twarzy.
Kolejnym elementem zestawu są cienie Nude Trio Muss Eyeshadow. Również znajdują się one w papierowym opakowaniu charakterystycznym dla całej kolekcji, a kasetka tradycyjnie jest biała i zawiera lusterko. W pięciogramowym opakowaniu znajdują się trzy (również bardzo delikatnie pachnące) satynowe odcienie beży i brązów (ten według mnie najładniejszy na szczęście jest w największej ilości :D). Tłoczenie w ich przypadku również robi wrażenie, w dodatku używam sobie tych cieni, i używam, a ono nie znika :) Nie są one bardzo mocno napigmentowane, ale dzięki temu nadają się do szybkiego makijażu o 7:00 rano, bądź do eyelinera i ciężko zrobić sobie nimi krzywdę. Efekt jest subtelny, satynowy, naprawdę bardzo elegancki. Łatwo oraz szybko się je blenduje, nie zauważyłam też osypywania. U mnie cienie utrzymują się na bazie cały dzień, ale zaznaczam od razu, że mało które płatają na moich suchych powiekach psikusy ;) Siłą rzeczy jestem więc zadowolona, dobrze pasują do mojego codziennego makijażu.
W przypadku tej kolekcji, trochę mogą "boleć" ceny. Jednak jak wiadomo - puder i cienie to zakup długodystansowy, w dodatku od czego są promocje ;) W przypadku ShyShine Nude Powder musimy zarezerwować sobie 95zł a Nude Trio Muss Eyeshadow - 79. I jak już powiedziałam, to pierwsze z pewnością bym kupiła, bez żalu :) To drugie, po przetestowaniu również okazało się bardzo interesującą pozycją. Polecam więc całe trio, łącznie z błyszczykiem ;)
Na sam koniec pokażę Wam jeszcze mój makijaż w wersji "Nude Glam Look". Według mojego ukochanego i szczerego do bólu męża jest ono "paskudne", ale mistrzynią selfie (ani make-up'u) nie jestem i pewnie nigdy nie będę. Wybaczcie więc głupią minę, doceńcie choć odrobinę, że malowałam się i próbowałam je zrobić bodajże cztery razy i oglądajcie ;) (uprasza się jednak o "nie śmianie" ;))
Miałyście może okazję stosować produkty z tej kolekcji? Jak się sprawdziły? A może macie na jakiś ochotę? A tak swoją drogą, korzystacie z Dnia Darmowej Dostawy? (W razie czego w sklep Dr Ireny Eris również bierze udział w akcji, a dziś do 24:00 obowiązuje 20% rabatu na cały asortyment) Ja chyba skuszę się na zamówienie w jakimś przybytku już z myślą o Świętach :)