Linia z zieloną herbatą marki Innisfree jest jedną z moich ulubionych, czemu nie raz dawałam już wyraz. Na całą recenzję zasłużyły już dwa kosmetyki z tejże serii, czyli serum i krem pod oczy. Wyjątkowe jest w nich również to, że marka przygotowała oddzielne wersje toneru, lotionu, esencji oraz kremu dla różnych rodzajów cer. Coś dla siebie znajdą posiadaczki skóry suchej (seria moisture), mieszanej (balancing), oraz tłustej (fresh), a dodatkowo oczywiście możemy wszystko miksować ze sobą jak dusza zapragnie. Brzmi zachęcająco, nieprawdaż? Dlatego postanowiłam testować tę linię dalej, stawiając na piankę do mycia twarzy Green Tea Cleansing Foam, toner Green Tea Balancing Skin, Green Tea Balancing Lotion, esencję Freen Tea Moisture Essence oraz krem Green Tea Fresh Cream. Jak cały ten zestaw się u mnie sprawdził? Już Wam mówię! ;)
Głównym zadaniem całej serii jest dogłębne nawilżenie naszej skóry, dzięki zawartości zielonej herbaty z wyspy Jeju (czyt. Czedżu), która bogata jest w minerały i aminokwasy. Jak to oczywiście z koreańskimi produktami bywa, całą serię nakładać należy od najlżejszych do najcięższych konsystencji, co w tym przypadku wyglądało następująco: zaczynałam od oczyszczenia twarzy pianką, następnie nakładałam na twarz toner (tutaj występuje pod nazwą "skin"), następnie lotion, później do całości dołączyło w tym miejscu również serum (z posta, do którego odnośnik znajdziecie wyżej), a na koniec nakładałam esencję oraz krem. Całość stosowałam wyłącznie na noc, a wszystkie te warstwy wchłaniały się około godziny, jednak właściwie już po kwadransie można było iść spać bez obaw, że upaprzemy sobie poduszkę. Rano oczywiście wyczuwalny był ochronny film ;) Cała seria pachnie lekko herbatą pomieszaną z ziołami, ale aromat ten w żaden sposób nie był dla mnie dokuczliwy, lub męczący. Szczerze powiedziawszy - bardzo go polubiłam :D
Innisfree Green Tea Cleansing Foam, to pianka oczyszczająca, która służy za drugi etap mycia twarzy. Na początku bacznie się jej przyglądałam, ponieważ Interendo nastraszyła mnie, że niestety ów kosmetyk wysusza. Produkt ten znajduje się w tubie z miękkiego plastiku i jak na piankę ma stosunkowo rzadką konsystencję. Zadowolona byłam z faktu, że kosmetyk ten, niezależnie od tego, czy użyjemy do niego siatki spieniającej, czy nie, tworzy gęstą, sztywną wręcz czasem pianę, którą bardzo łatwo wykonać demakijaż (nic nie ścieka po rękach :P). Kolejnymi zaletami jest również fakt, iż nie szczypie ona w oczy oraz oczyszcza cerę do stanu "aż piszczy", a w kryzysowych sytuacjach (czytaj: kiedy nie mam olejku, albo nie chce mi się go ze sobą zabierać), właściwie samodzielnie jest w stanie zmyć calusieńką moją szpachlę. Wspomnianego wyżej wysuszenia nie zauważyłam, choć lekkie ściągnięcie po użyciu już tak. Nie przeszkadzało mi jednak ono, ponieważ zaraz po, do gry wchodził cały arsenał nawilżaczy.
Innisfree Green Tea Balancing Skin to najzwyczajniej w świecie tonik/toner, jednak już na tym etapie, ma on pełnić funkcję nawilżającą i przywracającą równowagę. Umieszczono go w 200ml, plastikowej butelce, z której trzeba go najzwyczajniej w świecie "wytrząsnąć". Średnio lubię ten rytuał, ale konsystencja "gęstej wody" (jakkolwiek to brzmi xD) nie pozwala na nic innego :P Według mnie, większy otwór ułatwiłby wydostanie ze środka odpowiedniej ilości kosmetyku (a może producent pomyślałby o pompce...?). Nanoszę go na skórę palcami - nałożony solo wchłania się do matu praktycznie w kilkadziesiąt sekund. Był też wraz z liotonem jednym z dwóch produktów stosowanych również na szyję oraz dekolt. Kosmetyk pochodzi z linii do cery mieszanej ;)
Innisfree Green Tea Balancing Lotion, to pierwszy produkt typowo nawilżający nakładany na naszą skórę. Jest on umieszczony w opakowaniu zawierającym 160ml, również "do wytrząsania" ale on dla odmiany posiada zbyt duży otwór i trzeba uważać z jego dozowaniem (błagam o pompkę!). Posiada on formę leciutkiej, białej emulsji, którą jak już wspomniałam nakładałam na twarz, szyję oraz dekolt. Jeśli posmarujemy nim skórę solo, wchłania się właściwie tak samo szybko, jednak pozostawia po sobie delikatne uczucie wygładzenia skóry, ale bez uczucia lepkości. Po używaniu na szyję i dekolt jedynie skin'a oraz lotionu zauważyłam w tych okolicach wzrost nawilżenia, a także wygładzenie :) Mój kosmetyk pochodzi z linii do cery mieszanej ;)
Innisfree Green Tea Moisture Essence pełni z kolei typową rolę kosmetyku nawilżająco - odżywczego. Nie do końca wiem, ile w tym prawdy, ale ponoć Koreanki uważają ten rodzaj produktu za główny punkt swoich rozbudowanych rytuałów pielęgnacyjnych ;) Esencję Innisfree umieszczono w plastikowym opakowaniu typu airless, zawierającym 50ml kosmetyku. Nie mogę nic jej zarzucić, jest bardzo wygodna, wydajna, ma białą barwę i typowo żelową konsystencję. Dwie - trzy pompki spokojnie wystarczają do posmarowania całej twarzy. Esencja nałożona solo wchłania się bardzo szybko, pozostawiając po sobie uczucie nawilżenia oraz wygładzenia. Czasami zdarzało mi się używać jej solo lub wraz z tonikiem pod makijaż i w tym aspekcie również świetnie się spisywała. Moja pochodzi z linii do ceru suchej.
Innisfree Green Tea Fresh Cream również pełni funkcję odświeżającą, nawilżającą i odżywczą. W plastikowym, pękatym słoiczku w seledynowym odcieniu umieszczonych zostało 50 mililitrów przezroczystego żelu, który z łatwością sunie po skórze, niezależnie od tego, czy stosowany jest solo, czy jako kolejna warstwa. Sam kosmetyk jest bardzo lekki a w kontakcie z cerą zmienia się jakby w wodę :D Również zdarzało mi się używać go np. w towarzystwie toniku pod makijaż i wtedy wchłania się niemal błyskawicznie, pozostawiając po sobie delikatnie wyczuwalny film. Uczucie lepkości znika niestety po kilku minutach, ale nakładanie make-upu spokojnie można rozpocząć wcześniej. Mój krem pochodzi z linii do cery tłustej.
Ogólne wrażenia dotyczące działania linii Innisfree Green Tea muszę uznać za bardzo dobre. Jak pewnie zauważyłyście, w całości stosowałam ją jedynie wieczorem, a rano wybierałam jeden, lub dwa produkty oraz nakładałam je pod makijaż. Ogólnie rzecz biorąc, moja cera nie jest łatwa do nawilżenia i z całą stanowczością muszę powiedzieć, że wieloetapowa pielęgnacja od tym względem naprawdę jej służy. Z tej linii jestem szczerze zadowolona, bo zapewniła mi naprawdę bardzo wysoki poziom nawodnienia oraz nawilżenia skóry, sprawiła że cera stała się jędrna, gładka i pięknie rozświetlona, a poranne "zagniecenia" po spaniu przestały się pojawiać (zaczyna mi się dziać to samo, co mojej mamie xD Przez parę godzin potrafi "prostować się" nam ślad po poduszce). Co ciekawe, choć sam producent tego nie obiecuje, zauważyłam również rozjaśnienie przebarwień, a także pozytywnie zaskoczył mnie fakt, iż moje zaczerwienienia stały się prawie niewidoczne. Myślę, że warto wspomnieć również o tym, że przy moim trybie użytkowania, poszczególne kosmetyki zużywają się w dość podobnym tempie, więc raczej nie trzeba obawiać się faktu, iż np krem skończy się na długo przed lotionem ;) Linię tę polecam z czystym sumieniem. Ze swojej strony mogę jeszcze dodać, iż kosmetyki Innisfree w dobrych cenach znajdziecie na jolse.com i ich profilu na ebay o nazwie iamlove-shop. Cały zestaw kosztował 65$, czyli wg dzisiejszego kursu około 220zł.
A wy znacie markę Innisfree? Miałyście może styczność z ich kosmetykami, albo tą linią? A może dopiero macie ochotę ją wypróbować? Koniecznie opowiedzcie o swoich wrażeniach! :)
P.S. Dziś, czyli 1 marca 2018, zaprezentowano odświeżoną linię Green Tea, którą można obejrzeć tutaj. Niektóre z kosmetyków zniknęły, pojawiły się nowości, ale największe hity zostały ;)
Innisfree Green Tea Fresh Cream również pełni funkcję odświeżającą, nawilżającą i odżywczą. W plastikowym, pękatym słoiczku w seledynowym odcieniu umieszczonych zostało 50 mililitrów przezroczystego żelu, który z łatwością sunie po skórze, niezależnie od tego, czy stosowany jest solo, czy jako kolejna warstwa. Sam kosmetyk jest bardzo lekki a w kontakcie z cerą zmienia się jakby w wodę :D Również zdarzało mi się używać go np. w towarzystwie toniku pod makijaż i wtedy wchłania się niemal błyskawicznie, pozostawiając po sobie delikatnie wyczuwalny film. Uczucie lepkości znika niestety po kilku minutach, ale nakładanie make-upu spokojnie można rozpocząć wcześniej. Mój krem pochodzi z linii do cery tłustej.
Ogólne wrażenia dotyczące działania linii Innisfree Green Tea muszę uznać za bardzo dobre. Jak pewnie zauważyłyście, w całości stosowałam ją jedynie wieczorem, a rano wybierałam jeden, lub dwa produkty oraz nakładałam je pod makijaż. Ogólnie rzecz biorąc, moja cera nie jest łatwa do nawilżenia i z całą stanowczością muszę powiedzieć, że wieloetapowa pielęgnacja od tym względem naprawdę jej służy. Z tej linii jestem szczerze zadowolona, bo zapewniła mi naprawdę bardzo wysoki poziom nawodnienia oraz nawilżenia skóry, sprawiła że cera stała się jędrna, gładka i pięknie rozświetlona, a poranne "zagniecenia" po spaniu przestały się pojawiać (zaczyna mi się dziać to samo, co mojej mamie xD Przez parę godzin potrafi "prostować się" nam ślad po poduszce). Co ciekawe, choć sam producent tego nie obiecuje, zauważyłam również rozjaśnienie przebarwień, a także pozytywnie zaskoczył mnie fakt, iż moje zaczerwienienia stały się prawie niewidoczne. Myślę, że warto wspomnieć również o tym, że przy moim trybie użytkowania, poszczególne kosmetyki zużywają się w dość podobnym tempie, więc raczej nie trzeba obawiać się faktu, iż np krem skończy się na długo przed lotionem ;) Linię tę polecam z czystym sumieniem. Ze swojej strony mogę jeszcze dodać, iż kosmetyki Innisfree w dobrych cenach znajdziecie na jolse.com i ich profilu na ebay o nazwie iamlove-shop. Cały zestaw kosztował 65$, czyli wg dzisiejszego kursu około 220zł.
A wy znacie markę Innisfree? Miałyście może styczność z ich kosmetykami, albo tą linią? A może dopiero macie ochotę ją wypróbować? Koniecznie opowiedzcie o swoich wrażeniach! :)
P.S. Dziś, czyli 1 marca 2018, zaprezentowano odświeżoną linię Green Tea, którą można obejrzeć tutaj. Niektóre z kosmetyków zniknęły, pojawiły się nowości, ale największe hity zostały ;)
Nie znam produktów tej marki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto poznać ;)
UsuńŚwietna jest ta zielona herbatka z Innisfree:) Może kiedyś pokuszę się o zastosowanie całego rytuału bo w sumie rzadko mam wszystko z jednej marki.
OdpowiedzUsuńTo mój drugi raz z rytuałem złożonym w całości z jednej serii i mam wrażenie, że to wszystko jakby lepiej działa :D
UsuńChętnie wypróbuję coś z tej linii :)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam, naprawdę! <3
Usuńwizualnie bardzo zachęcają :)
OdpowiedzUsuńOj, nie tylko wizualnie :) ma dużo więcej atutów :D
UsuńGdyby była jakaś seria wybielająca przebarwienia, do skóry tłustej i trądzikowej, to by był czad :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Jeju się tak czyta, dzięki!
Ale wiesz co, chyba jest! Zrobię rekonesans i dam Ci znać :D ;*
Usuń:* :* :*
Usuń:D
UsuńPodobają mi sie ich opakowania. Lubię zieloną herbatę i zapach mnie też by nie przeszkadzał. Chętnie poznałabym serię balancing :)
OdpowiedzUsuńOj, zapach tej serii jest boski, uwielbiam go :D
UsuńŚwietna linia o wspaniałym zapachu i rewelacyjnym działaniu :) kto nie mial niech spróbuje bo warto.
OdpowiedzUsuńGenialne podsumowanie całości! :)
UsuńNie znam, ale spodobaly mi sis i chetnie je poznam: )
OdpowiedzUsuńBardzo polecam, u mnie naprawdę cała seria świetnie się sprawdza ;)
UsuńChyba najbardziej lotion i esencja mnie zaciekawiły. Piankę bym sobie darowało, skoro powoduje ściągnięcie. Kosmetyki z zieloną herbatą mnie ciekawią, więc chętnie kiedyś po jakiś z tej serii sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńWszystkie kosmetyki stąd są godne zakupu ;) No i fajne jest to, że można miksować je według upodobań i rodzajów, wystarczy pamiętać o kolejności nakładania :D Swoją drogą, nie spotkałam jeszcze koreańskiej pianki, która by nie ściągała, ale może kiedyś! :)
UsuńZaintrygowalas mnie tym kremem pod oczy, jestem wiecznie w poszukiwaniu idealnego dla siebie ;)
OdpowiedzUsuńTeraz niestety miałam produkt z innej serii innisfree, ale tamten wspominiam bardzo dobrze i polecam ;) A leci do mnie jeszcze orchidea, zobaczymy jak on się spisze :)
UsuńOpakowania kuszą :) Sama jednak nie znam tej firmy, ale chętnie wypróbowałabym pianki oczyszczającej. Miałam kiedyś piankę ze Skin79 i była super :)
OdpowiedzUsuńTa pianka też jest naprawdę ekstra, jeśli tamte Ci się podobały, to ta też powinna :)
UsuńFajnie, że udało Ci się przetestować cały zestaw - sama nigdy nie stosuję wszystkich produktów z tej samej linii ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei bardzo lubię testować całe serie, produkty wtedy idealnie się uzupełniają ;)
UsuńPierwszy raz słyszę o tych kosmetykach, ale zielona herbata z miejsca zachęca aby po nie sięgnąć.
OdpowiedzUsuńWidzę, że zielona herbata to bardzo lubiany przez wiele osób składnik kosmetyków :)
UsuńZ tą wyspą mnie zaskoczyłaś - zawsze czytałam Jeju, w sumie Jeju fajniej brzmi :D
OdpowiedzUsuńTa linia z zieloną herbatą ma piękne opakowania, choć szkoda, że bez pompki ;) podoba mi się rozjaśnienie przebarwień!
No Jeju nawet fajniej xD
Usuńlubię zieloną herbatę:D
OdpowiedzUsuńJa właśnie też :)
UsuńKusisz tym zestawem, oj kusisz :P. Ja dopiero teraz zabrałam się za testowanie tej marki i pierwsze (maski w płachcie się nie liczo) co mam to filtr przeciwsłoneczny i jestem jak na razie miło zaskoczona :D.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze ich filtra, ale może skuszę się następnym razem :) Ja uwielbiam ich kosmetyki i chyba będę testować do bólu :D
UsuńWyglądają bajecznie :)
OdpowiedzUsuńkompletnie nie znam ale fajnie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to nowość, ale ciekawa :). Nawet to straszenie wysuszeniem mnie nie odstrasza :D
OdpowiedzUsuńWyspa Jeju brzmi intrygująco :) Ja czekam na moje serum ;) Mam nadzieję, że będę zadowolona :)
OdpowiedzUsuńFajnie jest móc poznać całą linię, wtedy produkty się dopełniają
Mam nadzieję, że szybko dojdzie i że będziesz zadowolona! :) Ja czekam aktualnie na trzy paczki, ale lecą i lecą... :/
UsuńJak twoje zaczerwienienia stały się prawie niewidoczne to chyba też przetestuję :D
OdpowiedzUsuńJa z tej serii z kolei mam Balancing cleansing oil, który sprawdza się dobrze do zmywania makijażu opartego o koreańskie BB. Mam go w saszetkach i najczęściej razem z pianką TonyMoly pokemon LOL mi wystarcza do oczyszczenia cery w podróży. Na co dzień go nie używam. Ogólnie ja też wieczorem robię wszystkie kroki, a rano tylko mycie, tonik, krem i w lecie sunscreen plus czasem tapeta, czasem nie ;)
OdpowiedzUsuńIch olejku jeszcze nie miałam, ale tą piankę z pokemonami dobrze wspominam, miałam Pikachu oczywiście :D
UsuńSlyszalam o tych kosmetykach jednak nigdy nie probowalam.
OdpowiedzUsuńRzadko u mnie kosmetyków tej samej marki do pielęgnacji, zazwyczaj robię mix. Pewnie polubilabym zapach tych i działanie.
OdpowiedzUsuńJa z kolei bardzo lubię używać całych linii :)
UsuńNie znam tych produktów ale wyglądają bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńNa Innisfree ślinię się już od dłuższego czasu. Mam nadzieję, że kiedyś się skuszę
OdpowiedzUsuńInnisfree to z pewnością kiedyś wypróbuję myślałam że cały zestaw droższy jest a licząc na ilość produktów to wychodzi 44 zł jeden :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie widziałam tej marki. Czy krem ma w składzie gliceryne?
OdpowiedzUsuńJa wyrzuciłam już kartonik, ale w internecie znalazłam, że ma :/ domyślam się, że dla Ciebie to niedobrze?
UsuńMarka Innisfree kusi mnie od dłuższego czasu, ale nie miałam jeszcze okazji wypróbować ich kosmetyków. Działanie tego zestawu brzmi rewelacyjnie dla mojej suchej cery z tendencją do przebarwień!
OdpowiedzUsuńZieloną herbatę lubię, więc może i kosmetyki przypadną mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńBardz lubie kosmetyki z zielona herbatka :)
OdpowiedzUsuńNo brawo! Wszystkie etapy! :D Ja jeszcze nie doszłam do tego poziomu. ;) Marki nie znam, chętnie bym spróbowała gdyby była możliwość dostania gdzieś próbki.
OdpowiedzUsuńLubie produkty z zieloną herbatą.
OdpowiedzUsuńTo byłoby dla mnie wyzwanie używać tylu produktów z jednej serii :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki z zieloną herbatą!
OdpowiedzUsuń