środa, 6 października 2021

Peripera Double Longwear Cover Concealer - recenzja i dużo zdjęć porównawczych!

Korektor - niby mała rzecz, a mnie zawsze ciężko było znaleźć odpowiedni. Dlaczego? Ponieważ bardzo często są one dla mnie za ciemne, kryją zbyt słabo (a przy przebarwieniach to jednak ważna cecha) lub zawierają drobinki. Marki europejskie nie mają dla mnie zbyt wielu ofert, ale z kolei te z Azji... To już inna bajka ;) Głównie z powodu jasnych odcieni. Jeśli zamówię nr 1 - mogę być pewna, że będzie odpowiedni, albo nawet za jasny! (szok). Dziś więc pora opowiedzieć Wam, jak sprawdził się u mnie produkt marki Peripera, tej produkującej słynne już tinty do ust ;) Czy Double Longwear Cover Concealer stanął na wysokości zadania?
Peripera Double Longwear Cover Concealer
Peripera Double Longwear Cover Concealer znajduje się w eleganckim opakowaniu z błyszczącego plastiku z czarną, matową zakrętką, które przypomina błyszczyk. Jest ono wygodne, dozuje odpowiednią ilość produktu, i z łatwością można zabrać go ze sobą w podróż bez obaw o potłuczenie. Opakowanie jest wyjątkowo ładne i dobrej jakości, co czuć szczególnie w przypadku aplikatora. Jest miękki, delikatny, precyzyjny oraz nabiera odpowiednią ilość produktu, aby pokryć okolice pod oczami, ewentualne przebarwienia, bądź inne niedoskonałości. Wewnątrz mamy 5.5g kosmetyku, ważnego 12 miesięcy od pierwszego otwarcia. Jak na mnie korektor jest też całkiem wydajny ;)
Peripera Double Longwear Cover Concealer
Gama kolorystyczna Peripera Double Longwear Cover Concealer nie powala, ale osoby o jasnej karnacji z pewnością wyłuskają coś dla siebie. Mój odcień 01 Pure Ivory, jest wbrew nazwie dość ciepły, co teraz, po lecie, wygląda u mnie ładniej niż typowo chłodne tony. Obiektywnie podejrzewam jednak, że będzie się on plasował gdzieś w tonacji neutralnej, bo ja jestem wyjątkowo "różowa". Mimo to, kosmetyk kolorystycznie pięknie wtapia się w moją cerę. Dwa kolejne odcienie są nieco ciemniejsze. Całe szczęście produkt nie posiada żadnych drobinek. Nie lubię tego w korektorach i chyba już nie polubię. I jeszcze jeden plus - nie śmierdzi klejem :D Jeśli chodzi o aplikację, to łatwo nałożyć go zarówno gąbeczką jak i palcem, jednak ja zazwyczaj używam beauty blendera.
Peripera Double Longwear Cover Concealer
Peripera Double Longwear Cover Concealer po nałożeniu zastyga całkiem szybko, pozostawiając po sobie matowo - satynowe wykończenie. Kosmetyk nie jest szczególnie gęsty, ale krycie jest naprawdę na wysokim poziomie, a dodatkowo można je stopniować. Wydaje mi się, że już jedna warstwa zakryje mocne cienie pod oczami. Czasem na jakieś wyjątkowo brzydkie przebarwienie pozapalne zdarza mi się nałożyć go więcej. Utrwalony pudrem trzyma się w stanie niemal idealnym od nałożenia aż do zmycia i nie zauważyłam aby wchodził w zmarszczki czy uwydatniał suche skórki. Zakrył mi na cały dzień nawet opryszczkę :P (już była płaska, podgojona). Korektor Peripera dobrze współpracował z każdym moim pudrem, kremem pod oczy oraz bazą. Nie zauważyłam też, by wysuszał, choć ja zawsze nakładam na skórę najpierw krem ;)
Peripera Double Longwear Cover Concealer na Joom kosztuje 55.30zł (z kodem INGA10 taniej) i jak najbardziej jest tej kwoty wart. Doceniam go za uniwersalność, świetne krycie i ładny kolor, który będzie pasował wielu karnacjom :) A jaki jest Wasz ulubiony korektor? Miałyście już styczność z kosmetykami tej marki? Dajcie koniecznie znać! :) Chętnie poczytam o Waszych typach!

wtorek, 28 września 2021

Wysoki filtr w pudrze? To możliwe z TONYMOLY The Shocking Pact Fix Cover SPF50+ PA ++++

O tym, że SPF jest kosmetykiem, który warto stosować przez cały rok powszechnie już wiadomo :) O tym, że w ciągu dnia warto ponowić aplikację - także. Myślę, iż o tym, że filtr w kosmetykach kolorowych nadaje się tylko do wzmocnienia ochrony, albo odnowienia jej w ciągu dnia również (kto widział na instagramie i Youtube filmiki, gdzie dziewczyny aplikowały odpowiednią ilość kolorowego BB na twarzy, tak aby zapewnił nam deklarowaną przez producenta ochronę?). Kolorówka z SPF cieszy się w mojej kosmetyczce niesłabnącym powodzeniem. Tym razem pora więc na recenzję pudru TONYMOLY The Shocking Pact Fix Cover SPF50+ PA ++++, który służył mi do utrwalania makijażu i poprawek w ciągu dnia. Jak dał sobie radę? Zapraszam do czytania!
TONYMOLY The Shocking Pact Fix Cover SPF50+ PA ++++
Zacznijmy może od opakowania. Puderniczka w której został umieszczony kosmetyk, naprawdę przykuwa wzrok. Jest biała, półokrągła i opalizuje na zielono, co niestety strasznie trudno uchwycić na zdjęciu. Moim zdaniem, niejeden luksusowy produkt z perfumerii wygląda gorzej. Całość zawiera 13g kosmetyku, lusterko i aplikator oddzielony od pudru plastikową ochronną nakładką. Na zużycie go mamy standardowe 12 miesięcy. Po otwarciu subtelnie pachnie białymi kwiatami.
TONYMOLY The Shocking Pact Fix Cover SPF50+ PA ++++
Puder TONYMOLY The Shocking Pact Fix Cover SPF50+ PA ++++ występuje w dwóch odcieniach do wyboru. Ja posiadam 01 i jest on naprawdę bardzo jasny, oraz posiada typowo żółte tony. Na szczęście nie musimy się obawiać, że kosmetyk ściemnieje nam w ciągu dnia. Wykończenie, jakie serwuje nam puder, to coś pomiędzy satyną, a matem i szczęście produkt ten nie posiada żadnych drobinek (ja wolę raczej rozświetlić strategiczne miejsca przeznaczonym do tego kosmetykiem). Puszek dołączony do opakowania jest miękki i delikatny, ale dość gruby oraz porządnie wykonany. Spokojnie można stosować go, gdy chcemy mocniej utrwalić makeup (lub "podkręcić" ochronę przeciwsłoneczną) i wklepać puder, a nie tylko delikatnie musnąć twarz pędzlem. W jego przypadku nie musicie się obawiać ponadprzeciętnego pylenia.
TONYMOLY The Shocking Pact Fix Cover SPF50+ PA ++++
Kosmetyk użyty w rozsądnej ilości zapewnia mi delikatne, eleganckie wykończenie, dobrą trwałość i piękne wygładzenie (zarówno w dotyku jak i optycznie). Po jego użyciu, makijaż zaczyna wyglądać gorzej dopiero po standardowych dla mnie 4-5 godzinach. Gorzej, nie znaczy źle, bo nawet po tym czasie kosmetyk nie wchodzi w zmarszczki, a ja się nie świecę. Pod koniec dnia zdarza mu się uwidocznić nieco suche skórki oraz delikatnie wytrzeć na nosie lub brodzie (maseczki), ale bez problemu można wykonać stosowne poprawki w strategicznych miejscach, a makijaż nadal wygląda ładnie.
TONYMOLY The Shocking Pact Fix Cover SPF50+ PA ++++
Co ważne, puder nie wysusza mojej skóry, nie podrażnia jej, nie prowokuje powstawania niedoskonałości i nie powoduje "efektu maski". Fajnym dodatkiem jest SPF50+ PA++++, ale pamiętajmy że to tylko "bonus", a nie coś zapewniającego nam ochronę. Filtr nałóżcie więc normalnie ;) Cena? Można go dostać już za 93zł na Joom (z kodem INGA10 taniej). Podsumowując moją przygodę z TONYMOLY The Shocking Pact Fix Cover SPF50+ PA ++++: Naprawdę chętnie po niego sięgam i z przyjemnością poleciłabym go każdej "bladej twarzy". Lubicie kosmetyki kolorowe marki TONYMOLY? Miałyście już okazję ich używać? Bo ja o ile nie jestem fanką pielęgnacji tej marki,  to kosmetyki kolorowe zawsze robią na mnie pozytywne wrażenie :) Dajcie znać w komentarzach!

poniedziałek, 20 września 2021

Dermomedica Tranexamic C Serum z 4Skin w akcji

Bardzo często dzieje się tak, że kosmetyki z witaminą C mi nie służą, ale ze względu na ich korzystne działanie na skórę, staram się wpleść ją do swojej pielęgnacji. Znalazłam już klika "perełek", z których stosowania moja cera była naprawdę zadowolona i powoli staram się ciągnąć ten temat dalej. Tym razem pora podzielić się z Wami, jak moja kapryśna skóra zareagowała kosmoceutyk (czyli płączenie leku i kosmetyku) o nazwie Dermomedica Tranexamic C Serum Antyoksydacyjne Serum Depigmentujące. Czy dobrze? Czy znowu źle? Zaraz się przekonacie!
Dermomedica Tranexamic C Serum Antyoksydacyjne Serum Depigmentując
Dermomedica Tranexamic C Serum Antyoksydacyjne Serum Depigmentujące umieszczono w prostej, 30 mililitrowej buteleczce z ciemnego, matowego szkła, wyposażonej w pipetę służącą do aplikacji. Całość jest ważna 12 miesięcy od pierwszego otwarcia. Kiedyś nie lubiłam takiej formy pakowania kosmetyków, ale teraz przestała mi ona przeszkadzać. Mogłabym nawet pokusić się o stwierdzenie, że w końcu ją polubiłam ;) Ogólnie rzecz biorąc, forma jest prosta, skromna i wygodna w użytkowaniu. Niedawno producent zmienił buteleczkę na nieprzezroczyste, białe szkło (w tajemnicy zdradzę Wam, że nowa jest ładniejsza :P).
Dermomedica Tranexamic C Serum Antyoksydacyjne Serum Depigmentujące
Co na temat tego kosmetyku mówi producent? "Formuła produktu opiera się na innowacyjnym połączeniu kwasu traneksamowego z amfifilową witaminą C oraz epidermalnym czynnikiem wzrostu. Serum działa depigmentacyjnie i przeciwstarzeniowo. Kwas traneksamowy wykazuje silne właściwości rozjaśniające, a także wzmacniające naczynia krwionośne. Zmniejsza hiperpigmentacje, melasmę i dyskoloryzacje naczyniowe, pomagając uzyskać równomierny koloryt skóry, nawet tej skłonnej do rumienia. Amfifilowa witamina C jako inhibitor tyrozynazy reguluje proces melanogenezy, przez co zmniejsza przebarwienia zarówno posłoneczne jak i pozapalne, pozostawiając skórę gładką i jednolitą. Receptura zawiera przełomową substancję aktywną - EGF. Epidermalny czynnik wzrostu stymuluje komórki macierzyste oraz wspomaga fizjologiczną regenerację skóry w jej głębszych warstwach. Kosmeceutyk przeznaczony jest dla każdego typu skóry skłonnej do powstawania przebarwień". Brzmi jak coś idealnie dla mnie, prawda?
Dermomedica Tranexamic C Serum Antyoksydacyjne Serum Depigmentujące
Konsystencja Dermomedica Tranexamic C Serum przypomina mi coś pomiędzy żelem, płynem, a olejkiem. Ogólnie rzecz biorąc, ma ona tendencję do lekkiego ściekania z palców, ale mimo wszystko nie przeszkadza to w komfortowym nałożeniu produktu. U mnie zazwyczaj są to 4 krople. Już nauczyłam się, że więcej, nie zawsze znaczy lepiej, a dokładnie tyle zaleca producent i tego się trzymam. Serum ma lekki, kosmetyczny aromat, ale czuć go jedynie w butelce. Po nałożeniu kosmetyku, przez około 30 minut na twarzy czuć delikatny film, ale po tym czasie wchłania się w skórę do całkowitego matu. Ja najczęściej stosowałam go pod SPF i makijaż, ale zdarzało mi się używać serum także na noc, zanim jeszcze zaczęłam budować tolerancję na retinol (od początku września wieczorem sięgam już tylko po kosmetyki regenerujące i nawilżające).
Dermomedica Tranexamic C Serum Antyoksydacyjne Serum Depigmentujące
Co z działaniem Dermomedica Tranexamic C Serum? Już od pierwszego użycia byłam nim zachwycona. A naprawdę rzadko mi się to zdarza! Skóra podczas stosowania tego serum jest w najlepszej kondycji, odkąd reumatolog zmienił mi leki. Cera jest pięknie rozjaśniona, przebarwienia znacząco zredukowane, wszystko szybko się goi, a temat zaskórników znacząco się zredukował. Jednocześnie kosmetyk ten nie wywołał u mnie absolutnie żadnych podrażnień, a szczerze powiem, że niesamowicie się tego obawiałam. Zero łuszczenia, ściągnięcia, pieczenia! Genialnie. Nawet moje zmarszczki wyglądają jakoś tak ładniej, a rumienia praktycznie nie ma.
Ja swoje serum dostałam od sklepu 4Skin. Kosztuje tam aktualnie 299zł i przy tym działaniu, oraz wydajności (stosuję je codziennie od 22 lipca, a zużyłam połowę) - jak najbardziej warto. Z pewnością kupię kolejne opakowanie, bo nie pamiętam, kiedy moja cera ostatnio wyglądała tak dobrze. Mam nadzieję, że trafię już na to w odświeżonej szacie graficznej :) Stosujecie kosmetyki z witaminą C albo kwasem traneksamowym?

wtorek, 14 września 2021

Geek&Gorgeous Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser i kilka słów o tym jak odpowiednio myć twarz

Wieczorne oczyszczanie twarzy powinno być dwuetapowe. To podstawa i pierwszy etap pielęgnacji. Fakt, że niewłaściwe mycie cery generuje wypryski, jest powszechnie znany, ale czy wiedzieliście, iż może też powodować starzenie? Przez brak oczyszczania na skórze pozostają wolne rodniki, a one niestety tylko szkodzą. Co więc z tym zrobić? Myć twarz dwa razy! Pierwszy raz, aby usunąć ewentualny makijaż, filtr SPF oraz codzienne miejskie zanieczyszczenia. To mycie należy wykonać produktem na bazie oleju, najlepiej z emulgatorem (tłuszcz przyciąga tłuszcz - taka magia). Nakładamy go na suchą skórę, chwilę masujemy, a potem spłukujemy. Olejek zamienia się w kontakcie z wodą w emulsję. Nie martwcie się, takie mycie nie szkodzi nawet tłustej cerze. Jeśli jednak naprawdę olejków nie lubicie, można zastąpić go mleczkiem, płynem dwufazowym, bądź micelarnym. Drugie mycie kosmetykiem na bazie wody, czyli żelem bądź pianką (mydłom mówimy nie, przez zasadowy odczyn, który niszczy barierę hydrolipidową) ma za zadanie usunąć to, co jeszcze na skórze pozostało. Zarówno olejek, płyn micelarny jak i mleczko należy ze skóry usunąć, aby była idealnie czysta, a dzięki temu gładka, promienna, bez zaskórników i niedoskonałości. Mam nadzieję, że dzięki temu, już będziecie robić to poprawnie ;) A co z porankami? Wystarczy żel do mycia twarzy, ten sam co przy drugim etapie oczyszczania wieczornego. Na przykład Geek&Gorgeous Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser!
Geek&Gorgeous Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser
Geek&Gorgeous Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser znajduje się w sporej, białej tubie posiadającej różowe akcenty. Całość zawiera 150 mililitrów oraz można jej używać 12 miesięcy od otwarcia. Sam plastik jest miękki i bez problemu możemy wydostać ze środka odpowiednią ilość żelu. W dodatku taki sposób "podania" produktu jest jednym z bardziej higienicznych i dodatkowo bezproblemowych jeśli chodzi o wyjazdy ;) Co o swoim kosmetyku mówi producent? "Jedwabisty żel o bogatej konsystencji przeznaczony do dokładnego oczyszczania skóry bez jej wysuszania i naruszania bariery ochronnej. Dwa bardzo delikatne, a jednocześnie skuteczne surfaktanty łączą siły w tej formule przeznaczonej dla wszystkich typów cery i wszelkich problemów ze skórą. Formuła oczyszcza skórę i rozpuszcza makijaż (ten rozpuszczalny w wodzie). Nie szczypie w oczy, ma niskie, przyjazne dla skóry pH (~5-5,4) i jest najbardziej uniwersalnym środkiem do oczyszczania skóry, jaki można by sobie wyobrazić."
Geek&Gorgeous Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser
Kosmetyk ma żelową, bardzo gęstą konsystencję galaretki, którą przyjemnie rozprowadza się po twarzy oraz można nią wykonać dokładne mycie. Potrzeba chwili, aby go spłukać, ale nie przeszkadzało mi to podczas używania produktu. Jelly Joker nie pieni się niemalże wcale, co akurat dla mnie jest zaletą, wszak świadczy o jego delikatności ;) Nic a nic nie szczypie w oczy! Teraz trochę o zapachu: rzadko zdarza mi się, żebym w żelu do mycia twarzy nie czuła nic, a tutaj naprawdę mam wrażenie, że formuła jest totalnie bezzapachowa. Super! Będzie to dobry wybór dla wrażliwców i osób, które nie lubią pachnących kosmetyków do twarzy.
Geek&Gorgeous Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser
Co jednak z działaniem Geek&Gorgeous Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser? Szczerze mówiąc, chyba powinnam już powiedzieć, że przyłączam się do grona jego fanek. Jestem osobą, którą żele do mycia bardzo często podrażniają, a on dał radę nawet podczas jednoczesnego wprowadzania retinolu i stosowania na stałe witaminy C! Skóra po użyciu tego kosmetyku jest dokładnie, ale bardzo delikatnie oczyszczona, a jednocześnie blada i niezaczerwieniona. Dodatkowo po spłukaniu go nie odczuwam żadnego nieprzyjemnego podrażnienia, swędzenia, ani ściągnięcia :) Nawet na dłuższą metę, przy stosowaniu dwa razy dziennie nie wysusza i nie powoduje powstawania niedoskonałości. Wręcz powiedziałabym, że faktycznie pomaga, chroniąc naturalną barierę hydrolipidową. Dodatkowo zawarta w nim alantoina i pantenol naprawdę robią swoje.
Geek&Gorgeous Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser to genialny kosmetyk do codziennego mycia, nawet w trakcie stosowania kuracji drażniących skórę. Opakowanie kosztuje 48.50zł i uważam, że cena jest jak najbardziej adekwatna do bardzo wysokiej jakości oraz wydajności kosmetyku. Znacie markę Geek&Gorgeous? A może miałyście już okazję stosować Jelly Joker Low pH Gentle Cleanser? Jaki jest Wasz ulubiony żel do mycia twarzy?