niedziela, 27 stycznia 2019

Maybelline Fit Me! Concealer nr 05, czyli o korektorze z drogerii słów parę

Na korektor Maybelline Fit Me! skusiłam się na którejś z rossmannowych promocji z polecenia Bling bling makeup :) Zakup ten przypadł akurat na okres mojego nałogowego testowania korektorów wszelkiej maści i szukania ideału. Zachęcona ceną, dostępnością oraz całkiem jasnym kolorem kupiłam go bez namysłu. W dodatku dwa, dla siebie oraz mojej mamy :P Co zrodziło się z tej znajomości? Same przeczytajcie!
Maybelline Fit Me! Concealer nr 05
Korektor Maybelline Fit Me! umieszczono w dobrym jakościowo, plastikowym opakowaniu, zawierającym 6.8ml kosmetyku. Podczas użytkowania napisy się nie wycierają, ale niestety nakrętka w moim przypadku dość mocno się porysowała... :P A szkoda, bo nie lubię, gdy opakowanie nawet pod koniec użytkowania jest zniszczone albo niemożliwe do doczyszczenia :/ Na zużycie go mamy 6 miesięcy od otwarcia i przy codziennym użytkowaniu to wystarczający okres aby nic nie zmarnować ;) Aplikator jaki w nim umieszczono przypomina te klasyczne, do aplikacji błyszczyków. Na szczęście jest również miękki oraz przyjemny w użytkowaniu, bo zdarzały mi się już "korektorowe drapaki" i szczerze ich nienawidziłam xD Jego zapach można zaliczyć do tych "lekko plastelinowych", ale na szczęście jest niemalże niewyczuwalny ;)
Maybelline Fit Me! Concealer nr 05
O ile dobrze pamiętam, w Polsce, powszechnie możemy spotkać go w 3 albo 4 odcieniach. Ja posiadam najjaśniejszy z nich, czyli 05. Ma on ładny, jasny kolor i nie utlenia się nałożony na skórę, ale posiada różowy podton, więc nie wiem, czy posiadaczki typowo ciepłej cery byłyby zadowolone. Na całe szczęście Maybelline Fit Me! nie posiada żadnych błyszczących drobinek, które szczerze w korektorach znienawidziłam :P Jest ładną, naturalną "satynką". Warto również wspomnieć, że kosmetyk ten nie wysusza okolic oczu. Bardzo łatwo się go nakłada i szybko rozprowadza. Ja najbardziej lubię aplikować Fit Me! gąbeczką, ale wklepany palcem też wygląda przyzwoicie.
Maybelline Fit Me! Concealer nr 05
Ogólnie rzecz biorąc, korektor Maybelline Fit Me! wygląda u mnie ładnie, ale niestety stosowany w określony sposób i tylko do czasu. Podczas jego użytkowania trzeba uważać, by na okolice oczu nie nałożyć zbyt dużej ilości pudru matującego (łatwo w ten sposób podkreślić strukturę skóry) więc aby zniwelować ten problem, zaczęłam stosować lekki puder rozświetlający. Korektor utrwalony w odpowiedni sposób, nie ma już na szczęście tendencji do wchodzenia w zmarszczki w ciągu dnia. Drugą jego wadą, jest dla mnie zbyt małe krycie, które mam wrażenie jeszcze dodatkowo "upłynnia się" wraz z każdą godziną. Na co dzień, albo gdy mam lepszy okres, jest całkiem w porządku, ale do makijażu wieczorowego, albo gdy moje cienie wyglądają naprawdę tragicznie, nie jest w stanie sprostać wszystkim wymaganiom ;) Jego cena waha się między 20 a 32zł.
Podsumowując: po dłuższej znajomości stwierdzam, że dla mnie to niezły korektor do stosowania w codziennym makijażu ;) W przypadku dużych cieni może sobie on nie poradzić. No i dodatkowo nie chciał współpracować z każdym moim pudrem :P
A Wy miałyście już może styczność z tym korektorem? Byłyście z niego zadowolone, czy też może nie do końca? Dajcie koniecznie znać! A może dopiero planujecie zakup tego produktu? ;)

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Nowości i prezenty z grudnia

Ostatnimi czasy sporo się u mnie dzieje i ciągle o czymś zapominam :P Jednak w środę, leżąc półtorej godziny na rezonansie magnetycznym (tak, naprawdę trwał 1.5h - myślałam, że umrę z nudów xD) zdałam sobie sprawę, że nie opublikowałam posta pokazującego grudniowe nowości. Na początku stwierdziłam, że skoro już połowa stycznia, to pominę temat milczeniem... Ale potem pomyślałam, że jednak skonsultuję się z Wami. Kilka Dziewczyn napisało mi, że chętnie wszystko obejrzy, a ja stwierdziłam, że w związku z tym, iż w styczniu nie kupiłam jeszcze żadnego kosmetyku (tylko dwie bluzki! :D), może nie będzie to najgorszy termin. Tak więc trochę po czasie, ale zapraszam na prezentację moich nowości.
Nowości i prezenty z grudnia black liner
W grudniu trafiły do mnie aż dwa kosmetyki Nabla. Paleta Poison Garden jest już chyba wszystkim dobrze znana i widziała ją każda z Was, ale skusiłam się w zeszłym miesiącu na jeszcze jedną rzecz z ich oferty. Jaką? Nabla Dreamy Lip Kit w odcieniu Romanticized. Miałam już jedną pomadkę w płynie tej marki i bardzo ją lubiłam, ale zabrała mi ją mama, więc skusiłam się na tę elegancką, świąteczną edycję limitowaną :D Poza tym, trafiła do mnie także paleta Colourpop Disney Designer Collection, którą nabyłam jeszcze na Black Friday. Nie planowałam jej zakupu, ale gdy okazało się, że wysyłka jest darmowa, nie mogłam oprzeć się tym księżniczkom... Ostatnią rzeczą z tego zdjęcia, jest z kolei Puder AA Wings Dust Matt Loose Powder nr 30, który katuję namiętnie, bo okazał się bardzo przyzwoity. W przyszłości sprawię sobie jeszcze ten fioletowy :)
Nowości i prezenty z grudnia black liner
Z racji tego, że ostatnio moja cera miewa fochy, postanowiłam kupić sobie na jakiejś sporej promocji trzy kosmetyki marki Frudia. Postawiłam na dwa lekkie produkty, czyli Green Grape Pore Control Cream oraz Green Grape Pore Control Serum. A żeby załapać się na darmową wysyłkę, wrzuciłam do koszyka jeszcze piankę do mycia twarzy Citrus Brightening Micro Cleansing Foam :) W grudniu przyleciało do mnie również zakupione jeszcze w listopadzie Centella Green Level Buffet Serum marki Purito. Jest ono w dużej mierze oparte na wąkrotce azjatyckiej, tak samo jak krem z poprzedniej recenzji, który bardzo mi posłużył ;) I jeśli chodzi o moje zakupy, to byłby koniec :P
Nowości i prezenty z grudnia black liner
Na Mikołajki dostałam od mojego kochanego męża wodę toaletową Thierry Mugler Alien. "Nosiłam ją" namiętnie przez calusieńki grudzień i przyznać muszę, że naprawdę się polubiłyśmy ;) Poza tym, w zeszłym miesiącu odwiedziła mnie także Interendo. I wiecie co? W prezencie urodzinowym dostałam od niej paletę, na którą byłam chora od daty jej premiery, czyli Huda Beauty New Nude :) Jest piękna do kwadratu i bardzo Ci za nią dziękuję ;*
Nowości i prezenty z grudnia black liner
Poza tym, wspomniana już wyżej Patrycja, przysłała mi jeszcze paczkę z prezentem gwiazdkowym (oszalała jak nic :P). Znalazły się w niej  świeca Bath&Body Works Lavender, całonocna maseczka do twarzy Cat's Purrfect Night Mask TonyMoly, krem do twarzy Cat's Purrfect Day Cream TonyMoly, pomadka Mac Nicopanda w odcieniu Pink Off (bardzo"mój" ;)) oraz lawendowy puder do twarzy Petal Velvet Powder Pink Lavender Althea :) Dziękuję bardzo, ale naprawdę nie trzeba było :* Swoją drogą, ktoś tu mnie chyba zna na wylot :P
Nowości i prezenty z grudnia black liner
Z kolei na urodziny od kuzynki dostałam paletę Douglas Dream Palette. Posiada ona spory wybór niezłej jakości cieni do powiek i szminek, więc można eksperymentować do woli ;) Tym sposobem jestem "utopiona" w kolorówce już chyba do końca życia :D Dziękuję za prezent! ;*
Nowości i prezenty z grudnia black liner
O moich urodzinach pamiętała także Magda z bloga I love dots :) Dostałam od niej całe pudło ślicznych rzeczy, za które bardzo, ale to bardzo dziękuję! :* Co się w nim znalazło? Najśmieszniejszy jest "jeż na długopisy" xD W jego kolcach zatapiają się zarówno przypory do pisania, jak i żel dezynfekujący do rąk Bath&Body Works, który dostałam w wersji Pretty as a Peach :) Poza tym, w paczce znalazło się także kilka maseczek, magnetyczne zakładki do książek, świeczka Kringle Candle Winter Apple oraz żel pod prysznic Balea Do What You Love. Co szczególnie wpadło mi w oko? Bezapelacyjnie Super Keana Lotion Labo Labo, pianka My Scheming HA Hydra Moisturizing Facial Foam oraz Super Black Pen Eyeliner marki Hope Girl :) Bardzo mi miło, znowu udowodniłaś, że dobrze znasz mój gust ;*
Nowości i prezenty z grudnia black liner
Od marki Novaclear dostałam z kolei całą ich linię Whiten, którą pokazywałam Wam już na moim instagramie (tam zawsze wszystko jest wcześniej :D). W jej skład wchodzi żel do mycia twarzy Whitening Gentle Cleanser, Advanced Whitening Serum, Whitening Night Cream oraz Whitening Day Cream. Sobie zostawiłam serum i żel do twarzy, a kremy testuje moja mama :) Dziękuję za prezent! ;)
Nowości i prezenty z grudnia black liner
Z kolei Green Pharmacy z okazji odnowienia szaty graficznej ich produktów, obdarowało mnie zestawem do kompleksowej pielęgnacji ciała. W dodatku część kosmetyków ma zapach róży, który bardzo lubię ;) Co więc dostałam? Szampon Łopian Większy, Balsam do Włosów Olejek Łopianowy, Przeciwzmarszczkowy Krem Odżywczy Róża, Olejek Kąpielowy Sandałowiec, Neroli i Róża (uwielbiam!) oraz Balsam do Ciała Róża i Imbir. Krem oddałam babci, a szampon zgarnął mój mąż, ale cała reszta na pewno mi się przyda :) Dzięki! :*
I to już wszystko na dziś. Coś szczególnie wpadło Wam w oko? A może któryś z produktów miałyście już okazję testować na sobie? Dajcie koniecznie znać! 

wtorek, 15 stycznia 2019

Iunik Centella Calming Gel Cream, czyli zaczerwienieniom i niedoskonałościom powiedz "stop"!

Jak zapewne zauważyłyście, od dawna zmagam się z przebarwieniami oraz zaczerwienieniami. Co jednak ciekawe, niemalże rok temu, do grona głównych problemów, dołączyły także zaskórniki i innej maści niedoskonałości... (zmieniłam leczenie swojej kochanej choróbki :P). Po chwilowym szoku, trzeba było się w końcu otrząsnąć i zacząć szukać odpowiedniej dla siebie pielęgnacji. Z czasem wyszło na jaw, że skóra mieszana z tendencją do odwodnienia, zaczerwienień i niedoskonałości, w dodatku z pierwszymi zmarszczkami nie jest łatwym przeciwnikiem :( Ale wtedy na ratunek pojawiła się Kasia Myskinstory i przysłała mi w prezencie Iunik Centella Calming Gel Cream :) Jak się on u mnie sprawdził? Same przeczytajcie! ;)
Iunik Centella Calming Gel Cream
Iunik Centella Calming Gel Cream znajduje się w prostej, biało-zielonej tubce, zawierającej 60ml kosmetyku. Wykonano ją oczywiście z plastiku. Nie jest to niestety nic ekstra, ale na plus można zaliczyć fakt, iż jest to bardzo higieniczne rozwiązanie, a dodatkowo posiada ona zamknięcie "na klik", więc można ją szybko zamknąć i otworzyć. Mimo jej wątpliwej urody, warto również zauważyć, że wszelkiego rodzaju tubki dobrze nadają się do przewożenia ;)  Iunik Centella Calming Gel Cream zawiera hydrolat z liści wąkrotki (70%), drzewa herbacianego (10%), wyciąg z brokuła, koniczyny, pak choi, pszenicy, rzodkiewki, kapusty, oraz niacynamid i adenozynę. Mieszanka tego typu, ma nam zapewnić odżywienie, łagodzenie, działanie przeciwstarzeniowe, a także rozjaśniające.
Iunik Centella Calming Gel Cream
Sam krem jest przezroczysty i pięknie pachnie świeżością, co naprawdę umila proces nakładania. Fantastyczna żelowa konsystencja gładko sunie po skórze, a dodatkowo w kontakcie z nią, krem staje się jeszcze bardziej wodnisty. Po nałożeniu na twarz, kosmetyk bardzo szybko wchłania się do całkowitego matu, pozostawiając po sobie przyjemne uczucie wygładzenia i lekkiego chłodu. Co ważne, produkt ten idealnie nadaje się pod makijaż. Świetnie współpracował z praktycznie każdym moim podkładem, kremem bb czy pudrem, a w dodatku po jego użyciu można zacząć wykonywać makijaż praktycznie od razu, bez niepotrzebnego czekania aż krem się wchłonie. Jedną z jego wad jest fakt, że nie ukryje on pod makeup'em suchych skórek, jeśli już takowe posiadacie.Wydajność produktu oceniłabym jako średnią, gdyż wystarczył mi chyba na miesiąc stosowania go rano, oraz wieczorem.
Iunik Centella Calming Gel Cream
Co jednak z działaniem? Co z tego wszystkiego zauważyłam u siebie? Na pewno jak do tej pory, jest to produkt, który najładniej wycisza moje czerwone policzki i okolice skrzydełek nosa. Po jego użyciu cera naprawdę prezentuje się dużo, dużo lepiej (czyli "buraczek" znika, a skóra wygląda zdrowo, nie ma czerwonych placków). Dodatkowo, przez cały ten miesiąc gdy go stosowałam, zauważyłam, że niedoskonałości nie pojawiły się wcale, a liczba zaskórników pięknie się zredukowała (choć może to być też zasługa miejscowego stosowania kwasów). Ponadto mam wrażenie, że krem ten delikatnie nawilża, jednocześnie zapewniając cerze lekkie zmatowienie. Zupełnie nie zauważyłam z kolei odżywienia, ani działania przeciwzmarszczkowego, ale stan cery pod tym kątem na pewno się nie pogorszył. W połączeniu z nawilżająco - odżywczym serum, sprawdzał się u mnie naprawdę genialnie i ze względu na właściwości przeciwtrądzikowo - kojące, z pewnością szybko zamówię kolejną tubkę. Jego cena waha się pomiędzy 45 a 70zł.
Podsumowując - z czystym sumieniem polecam go osobom mającym problemy z zaczerwienieniami oraz niedoskonałościami. Świetnie sprawdzi się też zapewne w przypadku cery tłustej, wszak wchłania się do matu i nie powoduje zapychania, ani nie obciąża skóry.
Znacie koreańską markę Iunik? Miałyście okazję stosować ten produkt? Czy ostatnio Wasza cera dokucza Wam w jakiś sposób? Dajcie koniecznie znać w komentarzach :)

środa, 9 stycznia 2019

Spóźniony grudniowy Shinybox Shiny Christmas, czyli na temat moich spostrzeżeń słów kilka

Przepraszam Was za to spóźnienie, ale dziś jeszcze wrócę na moment do ostatniego miesiąca roku 2018, kiedy to ukazało się ostatnie pudełko Shinybox o nazwie Shiny Christmas. Szczerze powiedziawszy, miałam dobre chęci i naprawdę chciałam napisać o nim wcześniej, ale nie miałam kiedy :P Głównym powodem obsuwy był urlop mojego męża i fakt, że gdy już ma wolne jest bardzo absorbujący :D Wczoraj pojechał do pracy po raz pierwszy po świętach, ja zostałam sama na kolejny tydzień, to może i blog po tym świątecznym zastoju odrobinę ruszy ;) Choć tak naprawdę nie jest to powiedziane, bo ja wciągnęłam się w kolejny serial :P Wróćmy jednak do tematu... Co znalazło się w świątecznym pudełku Shiny Christmas?
Shinybox Shiny Christmas grudzień 2018
Zacznę może od faktu, że w moim boxie nie znalazłam karty z opisem produktów, więc głównie skupię się na przedstawieniu zawartości swojego, choć zrobiłam w sieci mały rekonesans i mniej więcej wiem, co znalazło się w podstawie, choć połapać się w tym wszystkim było naprawdę trudno... Tym razem, jak przystało na edycję świąteczną całość dostałam w eleganckim, czerwonym kartoniku z choinką wykonaną z gwiazdek :) Bardzo mi się ono podoba i to w tym miesiącu ekipie Shiny zdecydowanie się udało.
Shinybox Shiny Christmas grudzień 2018
Z tego, co się zorientowałam, rzeczy które widać na tym zdjęciu, są jakby "podstawą" boxa. Pierwszą z nich, jest Delia Dermo System Mgiełka Tonizująca do Twarzy. Z pewnością przyda się ona mnie albo mojej mamie, choć przyznać muszę, że nie jest to kosmetyk, nad którym piałabym z zachwytu ;) Może kiedyś go wypróbuję. Cena? 8.50 za 150ml. Drugi produkt, to również Delia: Cień do Powiek nr 15. To powtórka z listopada, i mimo iż tamtą paskudną zieleń oddałam znajomej, to uważam, że drugi raz nie powinien się on znaleźć w pudełeczku. Według mnie, klientki liczą jednak na większą różnorodność, choć przyznać muszę, że te cienie lubię, a kolor trafił mi się ładny. Koszt? 8.90zł. Kolejna rzecz z tego zdjęcia, to MediqSkin Plus Żel Punktowy do Cery Trądzikowej. Jeszcze rok temu napisałabym, że nic takiego nie jest mi potrzebne, ale dziś z chęcią ten produkt wypróbuję, bo moja cera jest ostatnio kapryśna i ciągle mam z nią jakiś problem. Zobaczymy, może pomoże... Mam jednak świadomość, że jest to kosmetyk, który wielu osobom może się nie przydać, a jest najdroższym elementem pudełka, wszak kosztuje 50zł za 30ml. Ostatnią już rzeczą z tego zdjęcia, jest Dermaglin Maseczka do Cery Trądzikowej. O ile dobrze kojarzę, jest ona już w pudełku któryś raz, ale lubi je mój mąż, więc zapewne zużyje i tą. Nie wiem jedynie, czy jest to produkt wymienny, czy znajdował się on u każdej subskrybentki. Jej koszt to 6.99 za opakowanie.
Shinybox Shiny Christmas grudzień 2018
Jednym z produktów opcjonalnych, jaki do mnie trafił, jest Pasta do Zębów Blanx Extra Fresco. Należę do tych dziwadeł, które nie mają nic przeciwko, gdy w pudełkach znajdują się produkty tego typu :P Sama zazwyczaj wrzucam do koszyka wiecznie tę samą pastę, a Blanx'a w gruncie rzeczy kiedyś lubiłam, więc z chęcią zobaczę jak się u mnie sprawdzi. Jej cena to 15.99zł za 75ml.
Shinybox Shiny Christmas grudzień 2018
W ramach bycia ambasadorką, dostałam z kategorii produktów wymiennych dla Vipów całą ich pulę, czyli wszystkie które były "dostępne". Pierwszym z nich jest Mydło Marsylskie, które już zabrał sobie mój mąż (cena - 12.90), drugi to kolejne mydełko, tym razem marki Allvernum Wanilia/Cynamon. Nie lubię takich zapachów, więc posłużyło mi ono do skracania zasłon xD Do gustu przypadły mi za to olejki eteryczne. Trafił do mnie Naturalny Olejek Lawendowy Natura Receptura (4zł za 10ml), oraz Olejek Cytrynowy Vera Nord Essential Oil Lemon (11.50zł za 10ml). Na pewno przydadzą mi się jeszcze wiele razy ;)
Shinybox Shiny Christmas grudzień 2018
Z kolei na tym zdjęciu, widać produkty będące prezentami dla ambasadorek. Pierwszym z nich jest miniatura kremu nawilżającego Dr.Grandel Hydro Active Hyaluron Refill Cream, o wartości 37zł, a drugim Szampon do Włosów Kerasys Salon Care Voluming Ampoule Shampoo, którego cena wynosi 34zł.
Po prezentacji zawartości przejdźmy do tego, co na temat tego pudełka myślę: moja edycja ambasadorska nawet mi się podoba, choć jest mało świąteczna. Jest jednak pewne ale... Wersje boxów w tym miesiącu były bardzo zróżnicowane i pomijając już brak świątecznej magii, ja zaczęłam się gubić które produkty są dla kogo i w ramach czego, a dodatkowo niektóre kosmetyki z miesiąca na miesiąc się powtarzają. Gdybym zamówiła podstawową edycję, na pewno nie byłabym zadowolona, szczególnie, że to pudełko grudniowe i powinno być ono najlepsze w całym roku. Mam jednak nadzieję, że w styczniu coś się poprawi ;)
A Wy co myślicie na jego temat? Też brak Wam świątecznej magii i mniejszego zróżnicowania w kwestii produktów wymiennych? ;) Dajcie koniecznie znać! :)

czwartek, 3 stycznia 2019

Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum, czyli o koreańskiej nowości z witaminą C

Jak wiele kobiet i chyba każda blogerka bardzo lubię testować nowości kosmetyczne. Jakiś czas temu, okazało się, że seria Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic (tu znajdziecie resztę jej recenzji) została poszerzona o serum, czy też inaczej - ampułkę. Niewiele myśląc, zachęcona działaniem pozostałych kosmetyków z tejże linii, wrzuciłam ją do koszyka. Jak się ona u mnie sprawdziła? Czy również jestem z niej zadowolona? Zapraszam do czytania! :)
Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum
Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum umieszczono w prostej, 30 mililitrowej buteleczce z matowego szkła, wyposażonej w pipetę służącą do aplikacji. Kiedyś nie lubiłam takiej formy pakowania kosmetyków, ale teraz właściwie przestała mi ona przeszkadzać. Ogólnie rzecz biorąc, całość jest prosta i skromna, ale ze względu na zawartość ekstraktu z rokitnika, witaminy B3, trzynastu rodzajów wyciągów z owoców, oraz witaminy C w formie 3-0-Ethyl Ascorbic Acid miałam wobec niego spore oczekiwania. Producent obiecuje oczywiście rozjaśnienie przebarwień, nawilżenie, wygładzenie skóry oraz regenerację cery.
Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum
Konsystencja Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum przypomina mi bardzo rzadki, lekko wodnisty żel, który ma tendencje do delikatnego ściekania z palców. Nie stoi to jednak na przeszkodzie w komfortowym nakładaniu produktu na twarz (jeśli chodzi o ilość - mnie wystarcza jedna pipeta ;)). Zapach tego kosmetyku przypomina mi owoce cytrusowe, ale dla mnie jest on naprawdę lekki i mało wyczuwalny już podczas nakładania, a zaraz po aplikacji nie czuję go już zupełnie. Po nałożeniu kosmetyku, przez około 30 minut na twarzy czuć delikatny film, ale po tym czasie wchłania się w skórę do całkowitego matu, więc jest to coś idealnego dla kobiet nie cierpiących kosmetyków, pozostawiających na twarzy lepiące warstewki ;) Jeśli chodzi o stosowanie go pod makijaż - solo serum Tosowoong nie dało u mnie rady, zawsze musiałam nałożyć pod podkład jeszcze jakiś krem nawilżający albo bazę :)
Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum
Co mogę powiedzieć na temat jego działania? Zacznę od początku, czyli od nawilżania. Skóra po jej użyciu nie była ściągnięta, nie odczuwałam żadnego dyskomfortu ani szczypania, ale też ampułka nie nawilżała za grosz. Po około tygodniu "lenistwa" i stosowania serum solo, w okolicy ust skóra zaczęła się delikatnie łuszczyć, więc już nie pomijałam stosowania kremu nawilżającego. Ale tak poza tym... Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum na dłuższą metę bardzo ładnie wybiela i rozjaśnia twarz, jednocześnie od pierwszego użycia dobrze radząc sobie z moimi naczynkami oraz zaczerwienieniami. Poza tym, podczas stosowania tego kosmetyku, zauważyłam że moje zmarszczki wyglądają jakoś tak... Ładniej :P Cera po prostu stała się gładsza i jędrniejsza. Tak poza tym, uspokoił się również temat wyprysków i zaskórników.
Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum
Podsumowując całość - Tosowoong Spot Whitening Vita Clinic Vita Ampoule Serum jest bardzo przyjemne w stosowaniu, szybko się wchłania i ma proste, wygodne opakowanie. W kwestii działania, również spisało się całkiem przyzwoicie, wszak skóra naprawdę szybko zaczęła wyglądać ładniej, a po zużyciu całości cera była rozjaśniona, jędrniejsza i zmarszczki stały się mniej widoczne. Jedyną jego wadą jest fakt, iż podczas stosowania, muszę sama zadbać o dobre nawilżenie. Mimo wszystko uważam, że warto tą ampułkę wypróbować. Jego cena to 19.97$ na Jolse.
A Wy znacie markę Tosowoong? Używałyście kiedyś serum z witaminą C? Czy może miałyście już okazję stosować tę ampułkę? Albo polecicie mi inne, skuteczne serum tego typu? Dajcie koniecznie znać!