Kwiecień zewsząd kusił rabatami i promocjami, w dodatku jak na złość dużo kosmetyków mi "wyszło". Kilka sztuk kolorówki powędrowało do kosza, zostałam bez żadnych kremów a po lakierowym remanencie czyli po wyrzuceniu tych zgęstniałych i niemalujących zostałam raptem z pięcioma sztukami. Tak więc w tym miesiącu marketingowcom niewątpliwie się ze mną udało i w związku z tym pokazuję kwietniowy szał ciał. Jedynym pocieszeniem jest chyba to, że niewiele z tych rzeczy zostało kupionych w normalnej cenie ;) W takim razie może po kolei, zaczynając od kolorówki:
Szaleństwo naturowo - rossmannowe i zakupy przez internet. Niestety poszalałam z podkładami ale niewątpliwie jestem ciągle eksperymentującą podkładową paprygą. W tej dziedzinie lubię testować i w związku z tym kupiłam to, na co miałam ochotę właściwie od zeszłych wakacji ;) Mój korektor pod oczy Eveline powoli się kończy więc do koszyka wpadł też Lumi Magique L'oreala. W drugim tygodniu promocji zaopatrzyłam się jedynie w tusz do rzęs. Reszta rzeczy to zakupy ze sklepu internetowego a błyszczyk Glam Shine pochodzi z kupionego przeze mnie Extraboxa (oferowanego przez Shinybox). W Naturze skusiłam się tylko na cielisty cień do powiek i kredkę nude na linię wodną (zobaczymy jak się tutaj sprawdzi).
W Extraboxie (który udało mi się upolować za 59zł) był również peeling enzymatyczny i tonik Organique. W związku z tym, że czytałam wiele pozytywnych opinii na jego temat postanowiłam, że kupię to pudełko. Czwartą i ostatnią rzeczą, która się w nim znajdowała były bibułki matujące, które dawno temu poleciały w świat. Jeśli chodzi o pielęgnację twarzy zdecydowałam się tym razem na serum Dermedic i krem matująco - nawilżający Tołpy. Powiem szczerze, że w tym momencie jestem z nich zadowolona, zobaczymy, co będzie dalej. W związku z tym, że produkty do demakijażu zużywają się u mnie stosunkowo szybko musiałam kupić płyn micelarny i dwufazowy. Postanowiłam również spróbować wody termalnej Uriage i zachwalanego filtra Vichy. Filtr i maseczka Organique pochodzą z zakupów z Twoim Stylem z początku kwietnia.
Uzupełniając lakierowe braki kupiłam preparat podkładowy firmy Inglot, którego zużywam już trzecią butelkę i oświadczam wszem i wobec, że w tym momencie nie potrafię bez niego żyć ;) Do tego trzy lakiery i top holograficzny :) Będąc w końcu w Naturze kupiłam też odtłuszczacz do paznokci, do zakupu którego skłoniło mnie nic innego jak czytanie blogów ;) Z prawej strony znajduje się jeszcze jeden preparat podkładowy, który u mnie niestety się nie sprawdził i chyba będzie musiał powędrować do kogoś innego.
Na koniec jeszcze jedno zdjęcie :) Żadnej z tych rzeczy nie kupiłam, otrzymałam je w prezencie i powiem szczerze, że sprawiły mi wielką radość :)
To prezent od mojego taty, prosto z rosyjskiej apteki ;) Dostałam czarne mydło, sól w wersji zapachowej Głóg i Róża, płyn do kąpieli i dziegciowe mydełko ;) Wszystko pachnie przecudownie (może z wyjątkiem mydła w kostce, ale chyba większość wie, jak mogą pachnieć dziegcie ;))
Na koniec ogłaszam maj miesiącem odwyku, szaleństwa Panny Ingi uważam za zakończone ;) Do żadnego sklepu z kosmetykami już nie idę :)