środa, 30 września 2020

Bitwa balsamów! Soraya Rosarium - Regenerujący Balsam do Ciała Różany vs. Nawliżający Balsam do Ciała Różany

Regularne stosowanie balsamów do ciała zawsze było moją "piętą achillesową". Mimo to, zawsze po urlopie moje ciało po kontakcie z solą, morską wodą, słońcem i plażą domaga się dopieszczenia ;) Tym razem pomogły mi w tym dwa produkty: Soraya Rosarium Regenerujący Balsam do Ciała oraz Soraya Rosarium Nawilżający Balsam do Ciała. I teraz znajcie mą pomysłowość xD Prawą stronę smarowałam wersją nawilżającą, a lewą regenerującą, aby jak najlepiej móc je porównać. Który z tych dwóch produktów spisał się lepiej? A może nie ma większej różnicy? Już Wam mówię :D

Soraya Rosarium
Przede wszystkim zacznę może od prezentacji całej linii Soraya Rosarium. Jest to nowość marki, skupiona na nawilżaniu, odżywianiu i pielęgnacji skóry dojrzałej. W jej skład wchodzą dwa wspomniane wyżej balsamy, oraz Rosarium Odżywczy Krem - Maska na noc 40-50+, Rosarium Ujędrniający Krem Różany 50+, Rosarium Przeciwzmarszczkowy Krem Różany 40+ (będą w sam raz dla mojej mamy, ale być może podzielę się z kimś jeszcze ;)), Rosarium Tonik - Esencja Różana, Rosarium Różane Mleczko do Demakijażu, Rosarium Przeciwzmarszczkowy Krem Różany pod Oczy, Rosarium Wygładzające Serum Różane, oraz Rosarium Wygładzająca Kremowa Maseczka Różana. Jeśli macie ochotę, to więcej produktów marki Soraya znajdziecie tutaj. Wróćmy jednak do głównych bohaterów naszej opowieści...
Soraya Rosarium Nawilżający regenerujący balsam do ciała Różany
Opis producenta
Soraya Rosarium Nawilżający Balsam do Ciała: Sensoryczna, rozpieszczająca zmysły aksamitna formuła, która błyskawicznie się wchłania, intensywne nawilżenie i wygładzenie skóry ciała, a do tego 97% składników pochodzenia naturalnego. Zanurz się w różanym ogrodzie oraz poczuj moc wyjątkowych składników. Wody różanej, która nawilża skórę i poprawia jej jędrność, a także naturalnych polisacharydów, pochodzących z peruwiańskiego drzewa Tara. Kompozycja zapachowa to połączenie kwiatowych nut róży, fiołka oraz irysa ze zmysłową bazą opartą na wanilii i drzewie sandałowym.
Soraya Rosarium Regenerujący Balsam do Ciała: Sensoryczna, rozpieszczająca zmysły bogata formuła, która błyskawicznie odżywia. Jedwabiście gładka skóra oraz odczucie regeneracji, a do tego 97% składników pochodzenia naturalnego. Zanurz się w różanym ogrodzie i poczuj moc wyjątkowych składników. Olej z róży piżmowej i ekstrakt z róży stulistnej działają przeciwstarzeniowo, regenerują oraz wzmacniają skórę, a masło shea – odżywia, zmiękcza i wygładza skórę ciała. Kompozycja zapachowa to połączenie kwiatowych nut róży, fiołka oraz irysa ze zmysłową bazą opartą na wanilii i drzewie sandałowym.
Opakowanie
Soraya Rosarium Nawilżający Balsam do Ciała: Całość znajduje się w białej, miękkiej plastikowej tubie, utrzymanej w biało - różowej kolorystyce oraz grafiką lekko stylizowaną na "retro". Zamknięcie na klik ułatwia aplikację. Całość zawiera 200 mililitrów i jest ważna 12 miesięcy od otwarcia.
Soraya Rosarium Regenerujący Balsam do Ciała: jak wyżej, jedynie opis i grafika róży minimalnie się różnią.
Soraya Rosarium Nawilżający regenerujący balsam do ciała Różany
Zapach
Soraya Rosarium Nawilżający Balsam do Ciała: Całość na początku pachnie nieoczywiście i bardzo świeżo. Od razu po nałożeniu wybijają się nuty kwiatowe, będące dla mnie głównie połączeniem subtelnej róży oraz irysa, ale zaraz potem balsam zaczyna delikatnie "iść" w stronę drzewa sandałowego i wanilii. Całość jest subtelna i nie powinna zmęczyć nawet wrażliwych nosów, mimo że chwilę utrzymuje się na skórze. Myślę też, iż zapach skomponowano w taki sposób, że może się on spodobać nawet osobom nie lubiącym róży w tradycyjnym wydaniu.
Soraya Rosarium Regenerujący Balsam do Ciała: Dokładnie taki, jak wyżej
Konsystencja
Soraya Rosarium Nawilżający Balsam do Ciała: Balsam ma formę lekkiego mleczka, które bez problemu można rozsmarować na ciele. Nie klei się i bardzo szybko wchłania.
Soraya Rosarium Regenerujący Balsam do Ciała: Konsystencja tej wersji jest odrobinę cięższa. Balsam jest gęstszy, potrzeba więcej czasu aby dokładnie go rozsmarować i odrobinę dłużej się wchłania, ale też nie musimy obawiać się klejenia. Jestem w tej materii marudna, ale on też mi odpowiadał.
Soraya Rosarium Nawilżający regenerujący balsam do ciała Różany
Działanie
Soraya Rosarium Nawilżający Balsam do Ciała: Skóra już po pierwszym użyciu staje się gładsza, sprężysta i po prostu ładniejsza, a przy regularnym, wieczornym stosowaniu udaje mu się utrzymać estetyczny wygląd skóry. Dzięki tej wersji staje się ona nawilżona, odżywiona oraz wygładzona, a ja nie odczuwam żadnej suchości, swędzenia czy ściągnięcia. Co ważne - w przypadku małych ranek i skaleczeń, nie powoduje żadnego szczypania. Nie można spodziewać się po nim cudów, bo to lekki produkt do codziennej pielęgnacji, ale jednocześnie to dobry balsam, dla osób, które powinny, a nie lubią smarować się na co dzień.
Soraya Rosarium Regenerujący Balsam do Ciała: Tutaj także skóra już po pierwszym użyciu staje się gładsza, sprężysta i ładniejsza, ale ten efekt utrzymuje się zdecydowanie dłużej po pierwszej aplikacji. Również przy regularnym stosowaniu dobrze utrzymuje ciało w dobrej kondycji. Jest ładnie nawilżone, odżywione i wygładzone, a uczucie suchości i ściągnięcia odchodzi w siną dal. Sporą zaletą jest to, że także nie szczypie, kiedy mamy na ciele jakieś ranki. Szybciej zregenerował mi skórę na początku, ale potem działał już praktycznie tak samo, jak nawilżająca wersja
Podsumowanie
Ze względu na łatwość i komfort stosowania wybieram wersję nawilżającą. Wprawdzie regenerująca odżywiła swoją "stronę" szybciej, ale przy regularnym stosowaniu nie widać między nimi istotnych różnic, a pod względem konsystencji, aplikacji i wchłaniania, bardziej odpowiadał mi Soraya Rosarium Nawilżający Balsam do Ciała. 
A Wy używacie codziennie balsamu do ciała, czy również ten temat u Was kuleje? Macie jakiegoś swojego ulubieńca? A może znacie już linię Soraya Rosarium, bądź coś wpadło Wam w oko? Dajcie koniecznie znać!

sobota, 26 września 2020

Cosrx Centella Blemish Cream, czyli łagodzimy problemy

Szczerze Wam powiem, że dość długo nie zdawałam sobie sprawy, jak ogromny wpływ na naszą skórę mają leki, które w gruncie rzeczy zażywamy na coś innego. Moja cera, po włączeniu leczenia tocznia układowego na przestrzeni kilku lat zmieniła się z normalnej ze skłonnością do przesuszenia, w lekko przetłuszczającą się w strefie "T" z delikatną tendencją do zaskórników, rumienia oraz epizodów wypryskowych. Oczywiście ja w tym temacie byłam zielona niczym "szczypior na wiosnę", ale inspirowana przez Myskinstoryy oraz Interendo postanowiłam wziąć byka za rogi i zawalczyć z nowościami, które przyniósł mi los. Tak oto weszłam w posiadanie Cosrx Centella Blemish Cream. Czy mi pomógł? Jak sprawdził się u mnie? Już mówię ;)

Cosrx Centella Blemish Cream
Cosrx Centella Blemish Cream znajduje się w małym, plastikowym opakowaniu, zawierającym 30g. produktu. Na pierwszy rzut oka całość wygląda skromnie, ale uwierzcie mi - jest naprawdę bardzo estetycznie! Na zużycie go mamy 12 miesięcy od pierwszego otwarcia. Co o swoim kosmetyku mówi producent? "To lekki krem do twarzy na bazie wąkrotki azjatyckiej, który wykazuje właściwości przeciwzapalne i przeciwbakteryjne. Produkt ten wycisza stany zapalne oraz ogranicza powstawanie nowych. Zawiera tlenek cynku, wysuszający i przyspieszający gojenie się skóry, a także olejek z drzewa herbacianego, który działa odkażająco i przeciwbakteryjnie. Krem koi skórę i pozostawia ją nawilżoną. Dodatkowo znajdziemy w nim także wyciąg z korzenia tarczycy bajkalskiej."
Cosrx Centella Blemish Cream
Cosrx Centella Blemish Cream ma białą barwę i dla mnie pachnie zupełnie jak eukaliptus, którego oczywiście nie ma w składzie :P Konsystencja kosmetyku jest dość dziwna. Z jednej strony lekka i szybko wchłaniająca się, a z drugiej strony przypomina trochę gęsty krem Nivea... Nie będę ukrywać - mam drobny problem z dokładnym opisaniem o co mi chodzi. Po nałożeniu na twarz, całość jest nieco tępa i trzeba odrobinę przyłożyć się do rozsmarowania tego produktu. Gdy już uda nam się krem nałożyć - bardzo szybko wchłania się niemalże do matu, pozostawiając po sobie przyjemne uczucie wygładzenia oraz uwaga: lekkiego wybielenia :D (na szczęście ten efekt znika). Warto nakładać go bardzo oszczędnie i jeśli stosujecie go na całą twarz (mnie zdarzało się też punktowo), to najlepiej spisuje się on solo. Kosmetyk nałożony na nieodpowiednie serum potrafił kaprysić i cały się zrolować :P U mnie jest on bardzo wydajny, choć szczerze powiem, że na zdjęciach widzicie już któryś z kolei słoiczek ;) Używałam go także pod makijaż i również dawał sobie radę ;)
Cosrx Centella Blemish Cream
Jak zatem Cosrx Centella Blemish Cream się u mnie sprawdza? Już chyba sam fakt, że posiadam któreś z kolei opakowanie zasugerował Wam, że GENIALNIE :D Po pierwsze ten krem robi dokładnie to, co obiecuje producent: reguluje wydzielanie sebum, łagodzi, koi, wycisza stany zapalne, przyspiesza gojenie skóry, oraz lekko nawilża (jak dla mnie może trochę za słabo). Poza tym, ma on działanie silnie przeciwzapalne, które naprawdę pokazało co potrafi zarówno w przypadku ewentualnych "niespodzianek", jak i w walce z moim rumieniem "by toczeń", wszak on lubi wszystko co ma tego typu właściwości (od tabletek, po kosmetyki xD).  Podczas stosowania kremu, zauważyłam że pojawia się u mnie mniej zaskórników niż zwykle, skóra szybciej się regeneruje i rumień jest zdecydowanie mniejszy, bądź nie ma go wcale ;) Już nie potrafię bez niego żyć :P
Cosrx Centella Blemish Cream
Za opakowanie Cosrx Centella Blemish Cream zapłacicie w Polsce około 80zł, ale biorąc pod uwagę wydajność oraz działanie - zdecydowanie warto. Ja sama, poza "grupą docelową" producenta poleciłabym go także osobom, które chorują na trądzik rumieniowaty, bądź toczeń układowy oraz mają problem z tzw. motylem. U mnie naprawdę dobrze sprawdził się on jako kosmetyk kojący i regenerujący tego typu zmiany, a kilka razy uchronił mnie przed używaniem maści sterydowych, stosowanych do leczenia zmian skórnych w toczniu (choć na przykład w tamtym tygodniu się nie udało i znowu się leczę :/). Mimo wpadek z rolowaniem, już chyba zawsze będę go mieć w domu :D
A Wy miewacie problemy z trądzikiem, rumieniem, bądź przetłuszczaniem się skóry? Jak sobie z tym radzicie? Znacie Cosrx Centella Blemish Cream? A może używacie innych kosmetyków tej marki? Dajcie znać!

niedziela, 20 września 2020

Vita Liberata Blur Luminosity - Rose, czyli rozświetlenie z Topestetic

Na początku chciałabym Was przeprosić za to długie milczenie na blogu ;) Niestety, ale mój organizm czuje jesień, zdrowie nieszczególnie mi dopisuje, a ostatni tydzień był chyba niekończącym się pasmem wszelkiej maści problemów. Wracając jednak do tematów kosmetycznych - od wielu lat rozświetlacze to taki mój mały konik, choć stosunkowo rzadko wspominam o nich na blogu. Oczywiście lwią część kolekcji stanowią te w formie pudrowej, prasowanej, ale naleźć u mnie można także kosmetyki rozświetlające w sztyfcie, kremie, albo sypkie. Dziś pora na recenzję produktu Vita Liberata Blur Luminosity - Rose. Jak się on u mnie spisał? Kto będzie z niego zadowolony? O tym już za chwilę ;)

Vita Liberata Body Blur Luminosity - Rose
Vita Liberata Body Blur Luminosity w kolorze Rose umieszczono w eleganckiej tubie, wykonanej z dobrej jakości plastiku. Nakrętka i dozownik mają kolor różowego złota, a napisy nie wycierają się podczas użytkowania i przewożenia (tak, ten rozświetlacz był ze mną na urlopie). Ogólnie rzecz biorąc nie ma się tu do czego przyczepić. Pompka także działa bez zarzutu, choć warto uważać, by nie wylać sobie zbyt dużo produktu na raz. Całość zawiera 30ml i jest ważna 6 miesięcy od otwarcia. Można go stosować zarówno do twarzy, jak również do ciała. Co na temat swojego kosmetyku mówi producent? "Ten kremowy rozświetlacz dodaje skórze perłowy, romantyczny różowy poblask, a organiczny aloes i masło shea odżywiają oraz chronią skórę. Należy aplikować niewielkie krople, wklepać opuszkami palców lub rozprowadzić pędzlem. Nadaje promienny blask na kościach policzkowych i pod łukiem brwiowym. Wypróbuj go także na kościach obojczykowych, ramionach i przedramionach oraz wierzchu nóg."
Vita Liberata Blur Luminosity - Rose
Vita Liberata Blur Luminosity - Rose ma lekką, żelowo - płynną konsystencję, która z łatwością rozprowadza się na skórze, a efekt bez większych problemów można stopniować. Ja aplikuję ten kosmetyk palcami lub gąbeczką. Najlepiej aplikowało się go na gołą skórę lub filtr, wszak nałożony w zbyt dużej ilości na podkład lub krem BB potrafił zrobić w nim "dziury", wiec w tej materii zalecam oszczędność i postawienie na naturalny efekt z użyciem 1-2 warstw. Mały minus rozświetlacz ma u mnie również za zapach. Trochę przypomina mi on balsamy brązujące, albo samoopalacze, ale prawdopodobnie spowodowane jest to dbałością producenta o skład i brak substancji zapachowych.
Vita Liberata Blur Luminosity - Rose
Powiem szczerze, że uwielbiam sam efekt, jaki ten rozświetlacz gwarantuje (na zdjęciu widzicie jedną warstwę). Stosuję go na szczyty kości policzkowych, łuk kupidyna, do rozświetlenia wewnętrznych kącików oczu, łuków brwiowych oraz obojczyków. Po dokładnym roztarciu jest on srebrzysty, lekko wpadający w róż, bardzo delikatny, chłodny i w sam raz dla bladych twarzy lub nieopalonego ciała, któremu chcemy dodać odrobinę blasku. Jeśli macie inny typ urody - nie martwcie się! Producent pomyślał także o karnacjach ciepłych, ciemniejszych i stworzył również wersję złotą, więc jeśli różowo-srebrna Ci nie odpowiada, może warto zerknąć w stronę tej drugiej...? Teraz pora na to, co lubię w nim najbardziej... Ten rozświetlacz nie ma drobinek! Po jego użyciu otrzymujemy tylko piękną, gładką taflę, w sam raz do stosowania na co dzień do delikatnego makijażu. U mnie ma on trwałość całodniową, po nałożeniu go rano, wieczorem wygląda na policzkach tak samo dobrze. Nieutrwalony na ciele trzymał się około 4 godzin :)
Vita Liberata Blur Luminosity - Rose kosztuje w Topestetic 135zł, a dostawa jest darmowa. Według mnie, to przede wszystkim genialny produkt na wiosnę, lato oraz wczesną jesień, ale sprawdzi się też u amatorek subtelnego make up'u. Teraz, gdy delikatniej i rzadziej się maluję bardzo lubię po niego sięgać. Znacie ten kosmetyk? A może macie swoich ulubieńców marki Vita Liberata albo polecacie coś z oferty Topestetic? Jakich rozświetlaczy teraz używacie? Dajcie koniecznie znać!

poniedziałek, 14 września 2020

Kerastase Resistance Extentioniste Odżywka Wzmacniająca do Włosów Długich z Ceramidami - co myślę na jej temat?

Witam Was po urlopie! Szczerze powiem, że przerwa od wszystkiego była mi niesamowicie potrzebna, a wyjazd do Chorwacji wyjątkowo dobrze nam zrobił. Wracając jednak do tematów kosmetycznych, dziś w końcu pora na recenzję Odżywki Wzmacniającej do Włosów Długich z Ceramidami Kerastase Resistance Extentioniste. Miałam ją ze sobą na wyjeździe, zużyłam całą i wypróbowałam ten kosmetyk w naprawdę najróżniejszych warunkach ;) Czy polecam? Już Wam mówię!

Kerastase Resistance Extentioniste Odżywka Wzmacniająca do Włosów Długich z Ceramidami
Kerastase Resistance Extentioniste Odżywka Wzmacniająca do Włosów Długich z Ceramidami znajduje się w prostej, zielonej tubie, zawierającej 200ml produktu, a na zużycie zawartości mamy 12 miesięcy. Samo opakowanie wykonane jest z miękkiego plastiku, z którego łatwo wydobyć zawartość, ale ma ono pewne wady. Wolałabym, aby zamknięcie było "na klik" (tu producent zaserwował nam zakręcany korek), a podczas wyjazdu, okazało się, że z tuby "skruszył się" srebrny pasek przy literze "K"... Poza tym, nie mogę się do niczego przyczepić, ponieważ kosmetyk łatwo się dozuje i bez większych problemów możemy wydobyć interesującą nas ilość ;) Co na temat tego produktu mówi sam producent? "Odżywka dedykowana jest włosom długim, które wykazują oznaki takie jak: matowienie, kruchość, łamliwość, rozdwojone końcówki, odwodnienie. Produkt posiada niesamowicie lekką konsystencję. W specjalnie opracowanej formule można znaleźć taurynę, która ochrania włókna włosów przed niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych, a także ceramidy, umożliwiające regenerację powierzchni i zmiękczające włosy. Tauryna ochrania pasma przed czynnikami zewnętrznymi. Specjalnie dobrane składniki odżywcze domykają łuski, a to przeciwdziała nadmiernemu oddawaniu wody. Odżywka wzmacnia i ochrania nasze włosy, zmniejszając ich łamliwość i rozdwajanie końcówek, przyspieszając ich wzrost".
Kerastase Resistance Extentioniste Odżywka Wzmacniająca do Włosów Długich z Ceramidami
W pełni muszę zgodzić się z producentem w kwestii konsystencji tejże odżywki. Przypomina ona leciutkie mleczko, które bez problemu rozprowadza się po włosach. Całość jest stosunkowo rzadka, ale mimo to nie spływa z czupryny, ani nie ześlizguje się z rąk. Bardzo ciekawy jest tutaj także zapach :) Dla mnie to bardzo elegancki aromat, łączący nienachalną słodycz z delikatną nutą świeżości. Mnie przypomina letnie perfumy :) Jakiś czas zapach utrzymuje się na włosach, ale jest on na tyle delikatny, że nikomu nie powinien przeszkadzać ;) Przy włosach mojej długości, czyli za łopatki, jak na razie jedyną wadą okazała się jej wydajność... Zużyłam ją uwaga: w miesiąc! :D
Kerastase Resistance Extentioniste Odżywka Wzmacniająca do Włosów Długich z Ceramidami
Co zatem z działaniem Kerastase Resistance Extentioniste Odżywki Wzmacniającej do Włosów Długich z Ceramidami? Muszę przyznać, że zrobiła ona na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Moja czupryna dzięki niej stała się pięknie błyszcząca, pasma są nawilżone, gładkie, elastyczne oraz bardzo miłe w dotyku, a jednocześnie nieobciążone. Odżywka okazała się trochę za słaba jedynie gdy byłam w Chorwacji. By zregenerować pasma po słońcu i wyjątkowo słonej wodzie, musiałam sięgnąć po cięższy kaliber, czyli po maskę. W normalnych warunkach jednak jest ona  idealna do tego, by skutecznie zadbać o pielęgnację długich włosów :)
Przy długości "za łopatki" do wad Kerastase Resistance Extentioniste Odżywki Wzmacniającej do Włosów Długich z Ceramidami należy zaliczyć właściwie tylko stosunek wydajności do ceny. Na przykład na fryzomania.pl kosztuje ona 111zł, ale według mnie, jeśli macie długie, niskoporowate włosy - warto ;)
Znacie markę Kerastase? Macie wśród jej oferty swoich ulubieńców? Jak dbacie o swoje włosy i skórę głowy? Dajcie koniecznie znać!