Luty, mimo iż to wyjątkowo krótki miesiąc, upłynął mi nadspodziewanie szybko, przeplatany różnymi nieoczekiwanymi zwrotami akcji, zdarzeniami przyjemnymi i totalnie okropnymi... Szczerze powiem - zawsze zerkam na podpowiedzi dotyczące zawartości nowego Shinyboxa, myślę, czego mogę się spodziewać, czekam na datę wysyłki... Teraz totalnie nie miałam na to czasu :/ (odbiło się to nawet na ilości postów w tym miesiącu, mam nadzieję, że marzec będzie w tej materii lepszy ;)). Co zatem umieszczono w Shinybox Winter Spa (jak miło, że tym razem pudełko z lutego nie jest walentynkowe :P)? A co okazało się miłym dodatkiem dla Ambasadorek? Zapraszam Was do czytania!
Bardzo podoba mi się lutowa oprawa wizualna pudełeczka. Połączenie bieli, zmrożonych baniek mydlanych, śnieżynek i niebieskości, jakoś wyjątkowo do mnie przemawia. Sam kartonik oczywiście nadal jest taki, jak w poprzednich edycjach, ale jest mała zmiana! Dodano do niego zewnętrzne pudło ochronne, przez co mój box po raz pierwszy dotarł cały, kot miał chwilową radochę (jemu zawsze kartony prędko się nudzą), a ja bez obiekcji mogłam przeznaczyć szarą tekturę na rozpałkę do kominka ;) Za to wielki plus!
Pierwszym z produktów, jaki znalazłam w pudełeczku, okazała się Maska do Włosów Farbowanych Il Salone Milano. Pomaga ona oczywiście utrzymać włosom farbowanym piękny, intensywny kolor, utrzymać nawilżenie i zagwarantować nam miękkość pasm. Od siebie mogę dodać, że nie podrażnia mojej łuszczycowej skóry głowy, pięknie wygładza włosy i sprawia, że się nie elektryzują, a zimą mam z tym niemały problem. Zdecydowanie jestem w jej przypadku na tak, lubimy się ;) Koszt? 29.99 za 250ml. Drugim kosmetykiem z boxa, są Musujące Kulki do Kąpieli Stóp Good Food. Są to, jakże by inaczej, malutkie kuleczki do kąpieli stóp, mające zagwarantować nam efekt nawilżenia, odświeżenia i oczyszczenia. Dotychczas nie miałam okazji stosować tego typu produktów, ale uznaję je za miły gadżet i z pewnością chętnie je wykorzystam. Cena? 7.60 za opakowanie, w którym znajduje się 12 sztuk. Ostatnim kosmetykiem z pudełka Winter Spa, który znajduje się na tym zdjęciu, jest kosmetyk, który chyba najbardziej z całego boxa wpadł mi w oko. Jest to Peeling do Ciała z Filtratem ze Śluzu Ślimaka w wersji nawilżającej Elfa Pharm Vis Plantis. Nie znam się na składach, i mimo niekoniecznie dobrych przeżyć ze ślimakowym śluzem (o tu możecie poczytać o niespecjalnie dobrych kremach ze ślimakami :P), wierzę w jego dobroczynne działanie oraz liczę na to, że okaże się to całkiem przyjemny peeling do ciała, który pomoże mi osiągnąć gładkość i miękkość ;) Koszt? 14.99 za 250ml.
Od marki Oceanic, dostałyśmy dwie maseczki AA - jedną Węglową Oczyszczającą, a drugą, Kremową Nawilżającą. Uważam, że to ogólnie całkiem bezpieczny pomysł, ponieważ posiadaczka każdego rodzaju cery znajdzie tu coś dla siebie, a większość wykorzysta je obie, ja jednak z racji przekornego nastawienia i wielkiej niechęci do wszelkiej maści saszetek, jedną dałam do testów bratu (nawilżającą) a drugą mężowi (węglową). Nie potrafię się przemóc i już :P Cena? 6zł za sztukę. Kolejnym kosmetykiem z tego pudełeczka, jest miniatura zawierająca 50ml Kremu przeciw Rozstępom Mama's. Widziałam gdzieś zarzuty, że bez sensu jest dodawanie do pudełek kosmetyków dla kobiet w ciąży. Ja z kolei nie do końca tak uważam (pomijam już fakt, że wśród właścicielek pudełka Winter Spa mogą być przyszłe mamy). Która z nas nie chce zadbać o swój biust? Lub nie ma rozstępów? To chyba jednostkowe przypadki, prawda? A kosmetyki dla ciężarnych i młodych matek, zazwyczaj są bezpieczniejsze i chyba nawet lekarze bardziej im ufają (pamiętam jak kiedyś moja rodzinna kazała mi kupić jakiekolwiek witaminy dla kobiet w ciąży bo lepsze :P Miałam wtedy anemię). Może więc coś w tym jest... Ja jak większość kobiet mam rozstępy (akurat na pośladkach) i z chęcią zużyję tę miniaturę ;) Pewnie na stare, białe krechy już nie podziała, ale może chociaż poprawi elastyczność i ogólną kondycję skóry. Koszt? 34.90 za 150ml, czyli za pełnowymiarowy produkt. Kolejnym już kosmetykiem, jest Żel pod Prysznic Green Pharmacy, również od Elfa Pharm. Ja trafiłam na wersję z masłem shea i zieloną kawą, więc może nie jest to szczyt moich zapachowych marzeń, ale moja niemała aktualnie familia zużywa hektolitry żeli pod prysznic, więc po prostu cichaczem podrzucę go do łazienki. Z pewnością wszyscy - łącznie ze mną - z niego skorzystają ;) A że kosmetyk ponoć nie zawiera sylikonów, parabenów i PEGów - tym lepiej. Cena? 8.99 za 500ml. Ostatnim już kosmetykiem, który znalazłam w boxie, okazał się Korektor pod Oczy Pixie Cosmetics. Szczerze powiem, że z chęcią bym go przetestowała, ponieważ wiele dobrego słyszałam na jego temat, a i producent obiecuje piękne pokrycie cieni, zawartość witaminy C oraz retinolu, ale trafiłam na odcień, który bardziej nadawałby się dla mnie w roli bronzera. Próbowałam moim kolorem nr3 konturować twarz na mokro, ale albo on się do tego nie nadaje, albo ja nie umiem tego zrobić... W sumie to też nawet nie mam go komu dać, bo cała moja rodzina ma dużo jaśniejszą karnację... I jeszcze data ważności do czerwca. Szkoda :( Jego cena to 48zł za sztukę.
Na tym zdjęciu widać z kolei dodatki i różnego rodzaju niespodzianki dołączone do pudełeczka. Była to próbka Kremu z Witaminą C Farmona, pyszna herbata Cup&You (trafiła mi się zielona o nazwie Tajemniczy Ogród, i jak nie jestem amatorką takich herbat, to ta była naprawdę pyszna. Pięknie pachniała mango, a wewnątrz znajdowały się całe pączki róż. Zaparzyłam z jednej saszetki 750ml dzbanuszek i była w sam raz) oraz ciasteczko Owsiane Consonni. Zjadł je oczywiście mój mąż i chyba naprawdę mu smakowało, bo pytał, czy czasem nie mam więcej ;) Dodatkiem kosmetycznym okazała się jeszcze miniatura Intensywnego Preparatu Odbudowującego Liquid Gold Alpha-H, która pełniła rolę kosmetycznej niespodzianki.
Do Ambasadorek Shinybox trafiło również drugie pudełeczko, wypełnione głównie produktami od Elfa Pharm, ale znalazł się tu także rodzynek od marki Mincer, czyli Rozświetlająca Maska do Twarzy w Kremie, która szczerze powiedziawszy - bardzo mnie zaciekawiła. Mam nadzieję, że obietnice producenta zostaną spełnione a moja skóra zostanie rozświetlona, nawilżona i odżywiona. W paczce znalazł się jeszcze Kojący Krem do Stóp Przeciw Pęknięciom Green Pharmacy, Maska Wzmacniająca Włosy O'Herbal o pięknym ziołowym zapachu oraz Orzeźwiający Balsam do Ciała O'Herbal o zapachu Werbeny. Vis Plantis z kolei reprezentuje Serum Odmładzające z Filtratem ze Śluzu Ślimaka. Ogólnie rzecz biorąc ta część paczki (może z małym wyjątkiem) bardzo przypadła mi do gustu. Bardzo miły upominek ze strony marek :) A co do samego lutowego Shinybox Winter Spa - uważam to pudełeczko za dobre. Ani nie jest wspaniałe, ani bardzo złe. Może byłoby lepiej, gdybym trafiła na inny zapach żelu pod prysznic i swój kolor korektora... Tak - czuję niedosyt, ale w przypadku kolorówki niestety bywa w ten sposób. Nie do końca podobały mi się też maski w saszetkach. A Wy co o nim myślicie? Podoba się Wam? Może byłybyście bardziej zadowolone niż ja? Dajcie znać! ;)