Jak minęło mi ostatnie 30 dni pod względem zakupów? W czerwcu nowości nie dotarło do mnie jakoś spektakularnie dużo, ale niektóre z nich są, że tak powiem sporego kalibru :P Było także spełnianie zaległych marzeń, było uzupełnianie zapasów, było polowanie na promocje. Czyli na dobrą sprawę jak co miesiąc :D Zostawmy jednak to lanie wody i przejdźmy do konkretów! Co nowego tym razem? :D
Zaraz na samym początku czerwca, albo nawet pod koniec maja, dotarła do mnie paczka od Jolse, którą mogłyście już oglądać na moim Instagramie. Właściwie wszystkie produkty, poza Innisfree Whitening Pore Synergy Serum, poszły już w ruch. Z maski do ust Petitfee Oil Blossom Lip Mask jestem niesamowicie zadowolona, i już nawet doczekała się swojej recenzji (klik). Z kolei Innisfree Jeju Lava Seawater Intensive Ampoule jest jeszcze w fazie testów, ale po miesiącu wiem, że bardzo podoba mi się jej zapach, ma ciekawą konsystencję (coś jakby połączenie żelu z olejkiem?), ale niestety trochę się klei. Reszta niech na razie zostanie tajemnicą ;) Jeśli chodzi o pielęgnację ciała latem, postawiłam na The Saem i jego Iceland Hydrating Soothing Gel. Jest to galaretowaty żel nawilżający, który wchłania się do matu, bosko pachnie i naprawdę uwielbiam go używać :D Z kolei Laneige Water Bank Eye Gel chodził mi po głowie już od bardzo dawna. Czytałam kilka jego recenzji, większość była dobra i z racji tego, że w momencie wyboru nie miałam żadnego kremu pod oczy - poległam. Ale zdradzę Wam, że nie żałuję ;)
Jak pewnie same dobrze wiecie, Rossmann w czerwcu uraczył nas kolejną promocją z cyklu "dwa kupujesz, dwa dostajesz, ale ściągnij aplikację". A że od dobrego roku zużywam zapasy męskich maszynek, bo mój mąż stwierdził, że on już golił się nie będzie, i mam ich serdecznie dość (ale została już ostatnia), postanowiłam skorzystać. Skusiłam się na klasyczną Gilette Venus i wkłady do niej, Gilette Venus Breeze (strasznie mi się ona podoba, te mydełka po bokach dają idealny poślizg!) oraz jednorazówki Wilkinson Sword Hydro Silk. Mam maszynek do końca świata :P Ale wiecie, promocja była xD
Z kolei brnąc dalej w tematykę usuwania zbędnego owłosienia, mąż przywiózł mi z Bułgarii trzy żele do golenia Balea Rasier Gel. Jeden z nich, to wersja dostępna cały czas, nosząca nazwę Pink Grapefruit, a dwa to limitki: Fruity Dream i Coco Melon. Bardzo je lubię, a wypaprałam już wszystko, co przywiozłam z ubiegłorocznych wakacji, więc nadeszła pora, na ubłaganie "małża" na wycieczkę do DM. Nie był szczęśliwy, ale chyba biedak się przyzwyczaił :P Na doczepkę na zdjęcie załapał się jeszcze kupiony tydzień temu żel Hada Labo Tokyo Gentle Hydrating Cleanser All-In-One. Miałam na niego ochotę już wcześniej, ale jakoś nie składało się z zakupem, jednak kiedy zobaczyłam parę dni temu promocję w Rossmannie, wpadł do koszyka. I koniec pieśni :P
W kwestii kolorówki również nie próżnowałam (jak zwykle :P). Zakupiłam w czerwcu mój ukochany tusz Mac In Extreme Dimension 3D Black Lash (recenzje różnych wersji: klik oraz klik). Moje rzęsy uwielbiają tę maskarę. Dlaczego? Idealnie pogrubia, wydłuża, rozdziela, ale także starcza na najdłużej ze wszystkich mi znanych. Tylko jej cena jest już trochę mniej fajna, ale na szczęście trafiłam na promocję :P Kolejne nowości to zakupy szminkowo-pomadkowe. Ucięłam sobie niedawno pogawędkę z panią w Sephorze, że mam ich tyle, że naprawdę powinnam odpuścić, ale powiedziała, że lepsze to niż papierosy (pani była paląca). A ja rzuciłam parę miesięcy temu, to chyba mi wolno :D (no dobra, wcześniej też tylko popalałam na imprezach). Trafiła do mnie więc Nyx Soft Matte Lip Cream 03 Tokyo (tutaj znajdziecie recenzję innego odcienia tej pomadki a tu obejrzycie jak wyglądam w kolorze 03;)). W kwestii spełniania marzeń: od bodajże roku, chodziła za mną pomadka Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine... Ale chodziła bardzo. W końcu nie wytrzymałam i wywaliłam ponad stówę na odcień Beige Blouse nr47 podczas Vipów we wspomnianej wyżej Sephorze. Cóż, szczęśliwa jestem :P Dziś pożyczyłam ją mamie i ta stwierdziła, że na pewno kupi swoją. Jest miłość - nie żałuję nawet grosza! Z kolei drugim zakupem marki Mac jest Pomadka Up The Ump o wykończeniu Amplified, będąca pięknym, lekko zgaszonym, chłodnym fioletem. Też myślę o niej od Bożego Narodzenia, ale nie mogłam określić, czy będę się w niej dobrze czuć. W końcu kupiłam, nabyłam też pasującą do niej (no, tak plus minus pasującą :/) Konturówkę Golden Rose Lipliner nr203 i będę próbować. Na razie używałam jej kilka razy i wszyscy mówią, że wyglądam... inaczej. Wiele to mówi, nieprawdaż? :P
Z kolei te nowości, wiążą się z historią pewnego prezentu. 29 czerwca mój mąż miał urodziny i w związku z tym kupiłam mu w Douglasie perfumy (nigdzie indziej nie było, bo to jakaś mega nowa nowość :P). Wrzuciłam je więc do koszyka, wpisałam kod na 20% rabatu i wtedy mym oczom ukazało się, że do zakupów powyżej 99zł, po wpisaniu kodu NIESPODZIANKA dostajemy nieokreślone coś. Myślę sobie: "no dobra, będzie dodatek do prezentu". No i dodatkiem do prezentu okazała się damska kosmetyczka Guerlain, baza L'or oraz Maskara Maxi Lash. Nieziemsko męski prezent, który bardzo mnie ucieszył :D Z kolei miniaturę Lancome Bi-Facil Visage dostałam bodajże do zakupu tuszu i pomadki Mac.
W czerwcu postanowiłam trochę zająć się swoimi włosami. W poniedziałek byłam u fryzjera, skróciłam je dobre 15cm, i generalnie wydumałam, że będę z nimi robić bliżej nieokreślone coś, czyli opracuję jakąś metodę stylizacji xD (to wersja oficjalna). W celu realizacji swojego niecnego planu podboju kosmosu zwanego moją głową, zakupiłam Prostownicę Philips MoistureProtect HP8372/20. I szczerze powiem: jestem nią oczarowana! Po porzuceniu badziewia, którego używałam ostatnie 9 lat (na studniówkę sobie nabyłam :P) poczułam się jak po przesiadce z Poloneza do Porsche. Nic nie ciągnie, nie pali, nie wyrywa, jeszcze tylko opracuję kręcenie nią fal i będzie ekstra. A jak nie wyjdzie, to nabędę stożkową lokówkę :D W każdym razie, po kilku użyciach jestem zachwycona. Zobaczymy, jak sprawdzi się przy dłuższym stosowaniu. Z zalet "okołoprostownicowych" warto też wspomnieć o dołączonym do niej klipsie, a w kwestii wad: to etui mogłoby być jednak ładniejsze :/ Kilka dni temu w Claire's nabyłam sobie jeszcze ładną, metalową klamrę, ale w sumie poza zrobieniem za jej pomocą końskiego ogona nie opracowałam nic nowego (ma się ten talent, co nie? :P). Jeśli zaś chodzi o opaski... Mój mąż zapuszcza włosy (tak, on ma nienaturalną dla mężczyzn skłonność do noszenia dziwadeł na głowie) i jest na etapie "wykończy mnie ta grzywka". Ja chcąc być dobrą żoną, zanabyłam mu w Rossmannie opaskę Ivybands w kolorze czarnym. Raz pożyczyłam i zaraz kupiłam swoją (trzy razy grubszą niż męska wersja). Powiem Wam, że chyba nigdy nie miałam nic, co tak świetnie trzymałoby włosy w ryzach. Opaska ogarnia ciężką grzywkę męża, moje wybujałe baby hair i cały dzień trzyma się na miejscu (ponoć dzięki specjalnej powłoce wewnętrznej). Ja z pewnością kupię sobie jeszcze cieńszy model, taki błyszczący, "z brokatę", czarnym oczywiście :D.
I to już wszystko na dziś. Co wpadło Wam w oko? A może znacie któryś z tych produktów? Dajcie znać, bo jestem bardzo ciekawa Waszych opinii ;)
P.S. Bez skrępowania możecie zostawić mi w komentarzach link do swoich kosmetycznych nowości z ostatniego miesiąca, bo mam lekkie "blogowe" tyły ;)
Jak pewnie same dobrze wiecie, Rossmann w czerwcu uraczył nas kolejną promocją z cyklu "dwa kupujesz, dwa dostajesz, ale ściągnij aplikację". A że od dobrego roku zużywam zapasy męskich maszynek, bo mój mąż stwierdził, że on już golił się nie będzie, i mam ich serdecznie dość (ale została już ostatnia), postanowiłam skorzystać. Skusiłam się na klasyczną Gilette Venus i wkłady do niej, Gilette Venus Breeze (strasznie mi się ona podoba, te mydełka po bokach dają idealny poślizg!) oraz jednorazówki Wilkinson Sword Hydro Silk. Mam maszynek do końca świata :P Ale wiecie, promocja była xD
Z kolei brnąc dalej w tematykę usuwania zbędnego owłosienia, mąż przywiózł mi z Bułgarii trzy żele do golenia Balea Rasier Gel. Jeden z nich, to wersja dostępna cały czas, nosząca nazwę Pink Grapefruit, a dwa to limitki: Fruity Dream i Coco Melon. Bardzo je lubię, a wypaprałam już wszystko, co przywiozłam z ubiegłorocznych wakacji, więc nadeszła pora, na ubłaganie "małża" na wycieczkę do DM. Nie był szczęśliwy, ale chyba biedak się przyzwyczaił :P Na doczepkę na zdjęcie załapał się jeszcze kupiony tydzień temu żel Hada Labo Tokyo Gentle Hydrating Cleanser All-In-One. Miałam na niego ochotę już wcześniej, ale jakoś nie składało się z zakupem, jednak kiedy zobaczyłam parę dni temu promocję w Rossmannie, wpadł do koszyka. I koniec pieśni :P
W kwestii kolorówki również nie próżnowałam (jak zwykle :P). Zakupiłam w czerwcu mój ukochany tusz Mac In Extreme Dimension 3D Black Lash (recenzje różnych wersji: klik oraz klik). Moje rzęsy uwielbiają tę maskarę. Dlaczego? Idealnie pogrubia, wydłuża, rozdziela, ale także starcza na najdłużej ze wszystkich mi znanych. Tylko jej cena jest już trochę mniej fajna, ale na szczęście trafiłam na promocję :P Kolejne nowości to zakupy szminkowo-pomadkowe. Ucięłam sobie niedawno pogawędkę z panią w Sephorze, że mam ich tyle, że naprawdę powinnam odpuścić, ale powiedziała, że lepsze to niż papierosy (pani była paląca). A ja rzuciłam parę miesięcy temu, to chyba mi wolno :D (no dobra, wcześniej też tylko popalałam na imprezach). Trafiła do mnie więc Nyx Soft Matte Lip Cream 03 Tokyo (tutaj znajdziecie recenzję innego odcienia tej pomadki a tu obejrzycie jak wyglądam w kolorze 03;)). W kwestii spełniania marzeń: od bodajże roku, chodziła za mną pomadka Yves Saint Laurent Rouge Volpute Shine... Ale chodziła bardzo. W końcu nie wytrzymałam i wywaliłam ponad stówę na odcień Beige Blouse nr47 podczas Vipów we wspomnianej wyżej Sephorze. Cóż, szczęśliwa jestem :P Dziś pożyczyłam ją mamie i ta stwierdziła, że na pewno kupi swoją. Jest miłość - nie żałuję nawet grosza! Z kolei drugim zakupem marki Mac jest Pomadka Up The Ump o wykończeniu Amplified, będąca pięknym, lekko zgaszonym, chłodnym fioletem. Też myślę o niej od Bożego Narodzenia, ale nie mogłam określić, czy będę się w niej dobrze czuć. W końcu kupiłam, nabyłam też pasującą do niej (no, tak plus minus pasującą :/) Konturówkę Golden Rose Lipliner nr203 i będę próbować. Na razie używałam jej kilka razy i wszyscy mówią, że wyglądam... inaczej. Wiele to mówi, nieprawdaż? :P
Z kolei te nowości, wiążą się z historią pewnego prezentu. 29 czerwca mój mąż miał urodziny i w związku z tym kupiłam mu w Douglasie perfumy (nigdzie indziej nie było, bo to jakaś mega nowa nowość :P). Wrzuciłam je więc do koszyka, wpisałam kod na 20% rabatu i wtedy mym oczom ukazało się, że do zakupów powyżej 99zł, po wpisaniu kodu NIESPODZIANKA dostajemy nieokreślone coś. Myślę sobie: "no dobra, będzie dodatek do prezentu". No i dodatkiem do prezentu okazała się damska kosmetyczka Guerlain, baza L'or oraz Maskara Maxi Lash. Nieziemsko męski prezent, który bardzo mnie ucieszył :D Z kolei miniaturę Lancome Bi-Facil Visage dostałam bodajże do zakupu tuszu i pomadki Mac.
W czerwcu postanowiłam trochę zająć się swoimi włosami. W poniedziałek byłam u fryzjera, skróciłam je dobre 15cm, i generalnie wydumałam, że będę z nimi robić bliżej nieokreślone coś, czyli opracuję jakąś metodę stylizacji xD (to wersja oficjalna). W celu realizacji swojego niecnego planu podboju kosmosu zwanego moją głową, zakupiłam Prostownicę Philips MoistureProtect HP8372/20. I szczerze powiem: jestem nią oczarowana! Po porzuceniu badziewia, którego używałam ostatnie 9 lat (na studniówkę sobie nabyłam :P) poczułam się jak po przesiadce z Poloneza do Porsche. Nic nie ciągnie, nie pali, nie wyrywa, jeszcze tylko opracuję kręcenie nią fal i będzie ekstra. A jak nie wyjdzie, to nabędę stożkową lokówkę :D W każdym razie, po kilku użyciach jestem zachwycona. Zobaczymy, jak sprawdzi się przy dłuższym stosowaniu. Z zalet "okołoprostownicowych" warto też wspomnieć o dołączonym do niej klipsie, a w kwestii wad: to etui mogłoby być jednak ładniejsze :/ Kilka dni temu w Claire's nabyłam sobie jeszcze ładną, metalową klamrę, ale w sumie poza zrobieniem za jej pomocą końskiego ogona nie opracowałam nic nowego (ma się ten talent, co nie? :P). Jeśli zaś chodzi o opaski... Mój mąż zapuszcza włosy (tak, on ma nienaturalną dla mężczyzn skłonność do noszenia dziwadeł na głowie) i jest na etapie "wykończy mnie ta grzywka". Ja chcąc być dobrą żoną, zanabyłam mu w Rossmannie opaskę Ivybands w kolorze czarnym. Raz pożyczyłam i zaraz kupiłam swoją (trzy razy grubszą niż męska wersja). Powiem Wam, że chyba nigdy nie miałam nic, co tak świetnie trzymałoby włosy w ryzach. Opaska ogarnia ciężką grzywkę męża, moje wybujałe baby hair i cały dzień trzyma się na miejscu (ponoć dzięki specjalnej powłoce wewnętrznej). Ja z pewnością kupię sobie jeszcze cieńszy model, taki błyszczący, "z brokatę", czarnym oczywiście :D.
I to już wszystko na dziś. Co wpadło Wam w oko? A może znacie któryś z tych produktów? Dajcie znać, bo jestem bardzo ciekawa Waszych opinii ;)
P.S. Bez skrępowania możecie zostawić mi w komentarzach link do swoich kosmetycznych nowości z ostatniego miesiąca, bo mam lekkie "blogowe" tyły ;)