Ogólnie rzecz ujmując, problemy ze skórą twarzy mam od zawsze. Odkąd skończyłam rok, rodzice jeździli ze mną po dermatologach, sprowadzali leki zza granicy, wymyślali, cudowali, nie pomagało. Dopiero w liceum, gdy objawy zaczęły być bardziej swoiste (albo przyplątało się coś innego), postawiono mi diagnozę - łuszczyca. Mimo iż dziwne naczyniowe wykwity udało się zaleczyć jeszcze w podstawówce, to do dziś zdarza mi się, że słońce powoduje u mnie trudne do okiełznania zmiany (dlatego unikam go niczym mały wampir, filtry, kapelusze, cień, chowanie się w domu - tak spędzam całe lato, a na wakacjach mąż orzekł, że on uda, iż mnie nie zna i padło mi na rozum, bo chodziłam w najgorsze dni pod parasolem xD). Mimo cudów na kiju - dopadło mnie i w tym roku. Czy to wina jakiejś pięknej choróbki, czy przyjmowania fotouczulających leków - nie wiem. Ale było zacnie. Bordowe plamy, pieczenie, swędzenie, suchość, rozszerzone naczynia, brawo ja! Po powrocie, gdy nie przechodziło, stwierdziłam, że coś trzeba z tym zrobić i wróciłam do odstawionej na czas wyjazdu (w sumie nie wiem czemu, pomijając masę filtrów, zabrałam tylko swój ulubiony krem) linii Synchroline Rosacure. Ale może to i dobrze, bo gdyby nie ta sytuacja, całość nie zrobiłaby na mnie takiego wrażenia.
Seria Synchroline Rosacure stanowi gamę preparatów zarejestrowanych jako wyroby medyczne, co gwarantuje bezpieczeństwo i skuteczność stosowania. Teoretycznie są one przeznaczone do kontrolowania i łagodzenia objawów związanych z trądzikiem różowatym oraz skóry naczyniowej. Ja na co dzień mam tylko porozszerzane naczynia wokół nosa, i rodzinną skłonność do ich pękania - stąd moja chęć do przetestowania tej linii. Jak się potem okazało, miały one okazję zaprezentować się również w moim wielkim, powakacyjnym kryzysie (mama orzekła: "dziecko, jak ty wyglądasz..."). Brnąc dalej w teorię, cała linia działa przeciwzapalnie, łagodząco, kojąco, zwiększać przepustowość naczyń, zmniejszać rumień i wrażliwość skóry, jednocześnie pomagając przy zatrzymaniu wody w naskórku. Tak, zdecydowanie potrzebowałam właśnie tego wszystkiego. I to wszystko dostałam! Ha xD
Już po zmyciu makijażu wieczorem, i potem od rana, towarzyszył mi Hydroaktywny Roztwór Żelowy do Oczyszczania Skóry Twarzy. Można stosować go zarówno używając płatków kosmetycznych, jak i spłukując wodą. Ja postawiłam na ten drugi sposób, bo od jakiegoś czasu staram się ograniczyć stosowanie wacików. Sam kosmetyk po nałożeniu na twarz nie pieni się i jest jakby śliski. Konsystencja jest na tyle gęsta, że nic nie spływa nam z palców i spokojnie możemy zająć się delikatnym masażem oraz delektować bardzo subtelnym aromatem cytrynki. Po spłukaniu preparatu faktycznie można zaobserwować to, co obiecał producent. Czyli? Złagodzenie, ukojenie i może nie jakieś mega nawilżenie, ale chociaż brak ściągnięcia, które po myciu towarzyszy mi często, a we wspomnianym wyżej kryzysie - chyba non stop :P Jednocześnie żel całkiem ładnie oczyszczał cerę, i myślę że od biedy byłby w stanie usunąć również makijaż, choć przyznam, że ja używałam go jedynie rano i jako drugi etap mycia. Co ważne - nie szczypie też w oczy (nie, nie myję nim oczu, ale ja mam takie szczęście, że każdy żel wcześniej, czy później w nich ląduje :P). Jego koszt to około 35zł za 200ml, i znajdziecie go oczywiście w aptekach ;)
Drugim kosmetykiem, jaki miałam okazję testować, była Emulsja - Żel do Twarzy. Znajduje się on w prostej, acz wygodnej tubce, na dobrą sprawę chyba od razu sugerującej, że mamy do czynienia z kosmetykiem aptecznym. Zapach produktu jest subtelny, bardzo delikatny i niezbyt ciekawy, wszak żel pachnie niczym. Kosmetykiem, apteką, ciężko stwierdzić ;) Ale cóż - zupełnie mnie to nie dziwi, ponieważ dla cer naczyniowych - im mniej zbędnych dodatków, tym lepiej. Najczęściej stosowałam go rano, gdyż idealnie spisywał się pod moim makijażem, choć gdy było już naprawdę źle, towarzyszył mi także wieczorem jako ostatni etap pielęgnacji. Wyjątkowo podobała mi się konsystencja tego kosmetyku (mamy tu do czynienia z leciutkim żelem). Bardzo ważne jest dla mnie to, że produkt naprawdę szybko i ładnie się wchłania, pozostawiając po sobie ledwo wyczuwalną powłoczkę (a jak wiecie, ja jestem na tym punkcie koszmarnie przewrażliwiona xD).
Co jednak z działaniem? Muszę szczerze przyznać, że prawdopodobnie dzięki temu duetowi, w końcu wyglądam nawet bez makijażu jak człowiek a nie buraczek albo biedronka (choć złożyło się na to pewnie również stosowanie w najbardziej newralgicznych dniach i miejscach maści od lekarza i leków przeciwalergicznych). Mimo wszystko jednak - jestem zadowolona z efektów, bo moja twarz stała się nawilżona, uczucie ściągnięcia i pieczenia ustępowało praktycznie od razu, a czerwone placki były znacznie jaśniejsze już rano, po pierwszym użyciu (wtedy jeszcze nie miałam żadnych medykamentów). Gdy stosowałam go wcześniej - czyli nie posiadając żadnych wybujałych zmian, zauważyłam, że naczynia wokół nosa zbladły a cera była rozjaśniona i gładka. Ja z pewnością do niego wrócę, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Za 30ml zapłacimy w zależności od miejsca zakupu 50-60zł. Ale jeśli macie podobne problemy - warto...
Podsumowując - linia Synchroline Rosacure spisała się u mnie naprawdę dobrze i jako jedyna z aktualnego "stanu posiadania" pomogła mi zaleczyć skórę. Po odstawieniu objawy nie wróciły, na co dzień krem i żel również spisywały się bardzo dobrze, więc w związku z tym bardzo się cieszę, że te dwa kosmetyki do mnie trafiły i pomogły zażegnać kryzys, który mnie spotkał. Na szczęście już mam względny spokój :P A Wy? Znacie kosmetyki Synchroline? A może miałyście okazję testować tą linię? Dajcie znać! ;)
Co jednak z działaniem? Muszę szczerze przyznać, że prawdopodobnie dzięki temu duetowi, w końcu wyglądam nawet bez makijażu jak człowiek a nie buraczek albo biedronka (choć złożyło się na to pewnie również stosowanie w najbardziej newralgicznych dniach i miejscach maści od lekarza i leków przeciwalergicznych). Mimo wszystko jednak - jestem zadowolona z efektów, bo moja twarz stała się nawilżona, uczucie ściągnięcia i pieczenia ustępowało praktycznie od razu, a czerwone placki były znacznie jaśniejsze już rano, po pierwszym użyciu (wtedy jeszcze nie miałam żadnych medykamentów). Gdy stosowałam go wcześniej - czyli nie posiadając żadnych wybujałych zmian, zauważyłam, że naczynia wokół nosa zbladły a cera była rozjaśniona i gładka. Ja z pewnością do niego wrócę, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. Za 30ml zapłacimy w zależności od miejsca zakupu 50-60zł. Ale jeśli macie podobne problemy - warto...
Podsumowując - linia Synchroline Rosacure spisała się u mnie naprawdę dobrze i jako jedyna z aktualnego "stanu posiadania" pomogła mi zaleczyć skórę. Po odstawieniu objawy nie wróciły, na co dzień krem i żel również spisywały się bardzo dobrze, więc w związku z tym bardzo się cieszę, że te dwa kosmetyki do mnie trafiły i pomogły zażegnać kryzys, który mnie spotkał. Na szczęście już mam względny spokój :P A Wy? Znacie kosmetyki Synchroline? A może miałyście okazję testować tą linię? Dajcie znać! ;)
Nie znam tych kosmetyków, ale super że się sprawdziły.
OdpowiedzUsuńTak, ja też się bardzo cieszę, że pomogły mi dojść do siebie :)
UsuńNie stosowałam tej serii, ale cieszę się, że daje u Ciebie dobre efekty :)
OdpowiedzUsuńW razie czego - polecam :) Mnie pomogła dojść do siebie ;)
UsuńO matko to coś dla mnie. Mam czerwone policzki od zawsze, bez makijażu chodzę ale czuję się wtedy nie komfortowo. Próbowałam różnych rzeczy do cery naczynkowej ale nic nie działało. Koniecznie muszę tego wypróbować, może w końcu bez makijażu będę wyglądała jak człowiek :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie Cię rozumiem, naprawdę... Ja teraz miałam kryzys, ale ta linia naprawdę mi pomogła, może i u Ciebie się sprawdzi! :) W razie czego - kosmetyków z tej serii jest dużo więcej ;)
UsuńPRawdę pisząc nie miałem styczności z tą marką
OdpowiedzUsuńJest czas ;)
UsuńKosmetyki z apteki najlepiej sprawdzają się w takich kryzysowych sytuacjach. Markę zresztą znam, więc nie jestem zaskoczona. Jak tak sobie przeczytałam to zaświtało mi, że pewnie fajnie zadziałały by przy tym podrażnieniu, które spotkało mnie podczas stosowania tego serum co niedawno opisywałam.
OdpowiedzUsuńDokładnie, ja jak mam totalny kryzys, to wtedy siłą rzeczy sięgam po kosmetyki apteczne ;) Tak, myślę że tak, bo na moje podrażnienia zwłaszcza żel-krem, był naprawdę ekstra :)
UsuńMiałam kiedyś, a właściwie całkiem niedawno kosmetyki Synchroline i uważam, że są genialne :)
OdpowiedzUsuńTak, ja jestem bardzo pozytywnie nimi zaskoczona :)
UsuńSuper, że Ci pomogły! Nie znam tej firmy, ciekawa jestem czy mają coś do przetłuszczającej się buźki;p
OdpowiedzUsuńMają, ponoć seria też jest bardzo dobra :)
UsuńRzeczywiście bardzo interesująca linia produktów. Do tej pory nie słyszałam o nich ale dobrze wiedzieć że się sprawdzają w swoim działaniu.
OdpowiedzUsuńTak, nie zawsze trafi się w skuteczną linię, która pomoże ;)
UsuńTo dla mnie zupełna nowość. Chętnie zapoznałabym się ze składem :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że w tej sprawie trzebaby napisać do producenta, albo szukać na oficjalnej, włoskiej stronie... ja niestety nie mam już swoich kartoników :(
UsuńZupełnie nie znana mi firma ale produkt wydaje się być interujacy ;)
OdpowiedzUsuńJest, naprawdę! :)
UsuńTa linia zupełnie nie dla mnie (mam swoje problemy, bez obaw :D), ale bardzo się cieszę, że Ci pomogła :)
OdpowiedzUsuńO, linia dla Ciebie też by się znalazła, ona chyba również ma status produktów medycznych ;)
UsuńOooo, przydałby mi się taki duet :) Muszę poszukać w aptekach w okolicy ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajdziesz bez problemów ;)
UsuńMam problemy z ciągłym rumieniem, ciekawe, czy u mnie też by się ta seria sprawdziła...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :) jeśli nie całkowicie usunie zaczerwienienie, to na pewno powinna pomóc w jego zmniejszeniu ;)
UsuńŚwietne efekty, będę miała na uwadze w razie czego :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto w razie zakupów wziąć tą serię pod uwagę! :) wygląda niepozornie, ale efekty były u mnie super ;)
UsuńTaki zestaw i mi by się przydał gdyż zauważyłam że po zmyciu makijażu moja twarz na czole i nosie jest czerwona jak burak. Myślałam że uczula mnie żel do buzi ale to jednak nie on jest winowajcą tej czerwieni;/
OdpowiedzUsuńJa znowu zaobserwowałam u siebie takie zmiany głównie na policzkach :(
UsuńMiałam okazję przetestować inne ich produkty i też byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTo super :) A co testowałaś? :)
UsuńNigdy wcześniej o nich nie słyszałam, ale chętnie wypróbowałabym emulsję-żel :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie to najmocniejszy element tej serii :)
UsuńMarkę poznałam - krem do twarzy sprawdził mi się bardzo dobrze, ten na cellulit może słabiej;) Ale dostałam też pakiet przyjemnych próbek i ogólnie to naprawdę fajne kosmetyki.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że pomogły Ci uspokoić cerę, czyli działanie na piątkę:)
Nie znam tych kosmetyków, ale na pewno zapamiętam, w razie gdyby ktoś ze znajomych borykał się z podobnym problemem :)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam styczności z nimi, ale myślę że mogłabym zacząć je brać - a i znajdzie się pomysł na prezent dla niektórych osób! ☺
OdpowiedzUsuńPierwszy raz je widze ale z checia bym wypróbowala
OdpowiedzUsuńNaprawdę taka magia? Ja mam fioła na punkcie pielęgnacji twarzy, może mogłabym go stosować na przemian z effaclarem:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę u mnie spisał się super! :)
UsuńJa i moje purpurowe policzki na bank potrzebujemy czegoś z tej serii, dzięki za cynk ;)
OdpowiedzUsuńNie mam takich problemów jak Ty, ale za to mam wrażliwą cerę i bardzo suche policzki, więc te produkty mnie interesuję.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie mam takich problemów ze skórą, ale pracuję w aptece i często wiele osób szuka takiego właśnie ratunku. Chętnie poznam bliżej tą markę i być może zamówię do mojej apteki, by pomóc innym :)
OdpowiedzUsuńPolecam, bo ta linia niesamowicie mi pomogła podczas trudnego dla mnie okresu. Krem mi się skończył, ale problemy nie wróciły :)
Usuńserio? u mnie nie było poprawy ale może zbyt wiele oczekuję po nim przy moich problemach. najśmieszniejsze jest to że mi polecił do dermatolog a wyszło tak że nie działa w ogóle XD moja skóra jest na niego chyba jakaś odporna xD
UsuńSerio :) Choć po kilku latach znalazłam lepsze rzeczy na rumień, choć te kosmetyki dalej uważam za niezłe ;)
Usuńa co dokładnie ci pomaga z takich konkretnych składników? czego szukać? kiedyś czytałam o witaminie e, lukrecji, kasztanowcu i bisabobobolu czy jak to się zwie xD
OdpowiedzUsuńJa teraz szukam w kosmetykach głównie niacynamidu i centelli 🙂
Usuńa na jakiej zasadzie one działają bo przy tych co ja wymieniałam to tłumaczyli na zasadzie acnerose bo polecali te składniki w kosmetykach a o tych co Ty wymieniasz to nic nie słyszałam xD możesz rozjaśnić?
UsuńMój rumień jest specyficzny, bo to tzw "motyl" przy przebiegu tocznia. Oba te składniki działają przeciwzapalnie i akurat u mnie świetnie się sprawdzają, ale nie wszystko działa na każdego. W internecie można znaleźć wiele na ich temat.
UsuńChoćby to i wiele innych :)
https://codziennikkosmetyczny.pl/2019/01/11/niacynamid-witamina-b3-przyjaciel-kazdej-skory/
https://biotechnologia.pl/kosmetologia/wakrota-azjatycka-jako-zrodlo-cennego-dla-kosmetyki-madekasozydu-i-azjatykozydu,12719