sobota, 20 stycznia 2018

Buble roku 2017, czyli o tym, czego może lepiej nie kupować słów parę

Wiadomo oczywiście, że w kwestii kosmetyków różnie bywa. To, co dla jednego może być hitem, dla drugiego może okazać się bublem totalnym. I odwrotnie... O moich ulubieńcach było na blogu całkiem niedawno (o tutaj), a dziś przyszła pora na przedstawienie sześciu kosmetyków, na których zawiodłam się najbardziej. Co mi podpadło, zaszkodziło, nic nie zrobiło, źle wyglądało albo uczuliło? Czego więcej nie kupię i co ponownie nie zawita już w moich progach? Zapraszam Was do lektury!
Buble 2017 black liner
Buble 2017 black liner
Zacznę może od kosmetyków kolorowych. Zdecydowanie największym zawodem w tej kategorii, był dla mnie Tusz do Rzęs Volume Million Lashes Waterproof, który nabyłam sobie drogą kupna przed wyjazdem w sierpniu na urlop do Chorwacji. Wiadomo, nie w każdej sytuacji noszę makijaż, ale np. na plażę lubię do filtra spf50 pomalować sobie same rzęsy. I cóż mnie spotkało... Wprawdzie tenże badziew mi nie zaszkodził, ale poza tym, że lekko przyczernił moje już i tak ciemne rzęsy, to nie robił z nimi dokumentnie nic. Nie podkręcał, nie wydłużał, nie pogrubiał, a jak lekko się spociłam, albo zrobiło się wilgotno, wszystko zaczęło się pięknie osypywać i byłam czarna aż po końcówkę nosa. Sorry, ale nie. W dodatku zmycie tego produktu to katorga, nawet dwufazą było ciężko... Użyłam go dwa razy i potem chodziłam na plażę już tylko z filtrem. To pierwszy tusz wodoodporny, który tak mnie załatwił w identycznych warunkach.
Buble 2017 black liner
Buble 2017 black liner
Kolejnym kosmetykiem, na którym niesamowicie się zawiodłam, to Baza Pod Cienie do Powiek Shadow Insurance Primer Too Faced. Jest to miniatura, którą dostałam w prezencie od Sephory, i chwała Bogu, że nie utopiłam w tym kosmetyku własnych pieniędzy. Jak już wiele razy wspominałam, ja zupełnie nie mam problemów z trwałością eyelinerów oraz cieni. A po jej użyciu nagle wszystko zaczęło się rozmazywać, blednąć i zbierać w załamaniu powieki, w dodatku sam kosmetyk miał dziwną konsystencję, która wygląda mniej więcej tak, jakby wytrącał się z niej olej. Cóż, może trafiłam na popsuty egzemplarz, trudno powiedzieć...
Zostając dalej w tematyce makijażu oczu, przejdźmy do kolejnego bubla - Style Liner Metallic nr 16 Golden Rose. I cóż mogę powiedzieć na jego temat... Niemiłosiernie rozmazuje się i odbija na powiece dosłownie w każdym towarzystwie (a jak już wspomniałam, żeby na moich oczach stało się coś takiego, muszę mieć naprawdę gówniany kosmetyk, bo u mnie zazwyczaj wszystko pięknie się trzyma). Niezależnie od bazy pod cienie, od cienia, od tego czy nałożę go solo... Zawsze pod koniec dnia mam odbite półkole na górnej powiece i wytartą jaskółkę. Dla mnie to niedopuszczalne! Co ciekawe, czarny kolor z tej serii jest naprawdę genialny i szczerze wszystkim go polecam.
Ostatnim kosmetykiem kolorowym, jest Water - Full Tint Missha. I fakt, trzeba mu przyznać, że jest trwały oraz trzyma się na ustach praktycznie cały dzień, nadając im ładny kolor różu. Ale jakim kosztem! Ja już po godzinie od jego użycia mam na ustach Saharę, a po noszeniu go cały dzień porobiły mi się na ustach ranki, które w dodatku koszmarnie źle się goiły, bo cały czas tkwił w nich ten różowy pigment :/ Generalnie więc, nie dość, że kosmetyk jest zły, to jeszcze zrobił mi krzywdę. To, co widzicie na zdjęciu, zużyła moja mama, której usta po użyciu tintu są jedynie wysuszone. Ją na szczęście ominęły przygody z leczeniem warg. A, aktualnie odpadła od niego również nakrętka... No cóż, nie polecam :P
buble 2017 black liner
Z kolei jeśli chodzi o produkty pielęgnacyjne, jednym z moich większych zawodów, jest Łagodzący Olejek do Demakijażu Vianek. Wiele po nim oczekiwałam, bo jest on chwalony praktycznie wszędzie i przez wszystkich, a mnie on totalnie nie pasuje :/ Po zmyciu "tapety" tymże kosmetykiem, jestem umazana na czarno niczym górnik z kopalni węgla świeżo po zmianie. W dodatku cudo to nie emulguje i ciężko domyć się z make - upu oraz tłuszczu, który po sobie pozostawia nawet podczas drugiego etapu demakijażu, więc zdarzało się, że musiałam używać jeszcze płynu micelarnego. Szalę goryczy przelał jednak fakt, iż opakowanie jest jakieś nieszczelne i z nasady pompki ciągle leje się kosmetyk, sprawiając iż wszystko dookoła ciągle paprze. Ja podziękuję, nie chcę mieć z nim już nic wspólnego...
buble 2017 black liner
Ostatnim już produktem, który w 2017 roku nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, jest Phyto Natural Total Essence koreańskiej marki Kicho. Dostałam go na evencie Hello Asia i generalnie jarałam się paczką od tejże marki chyba najbardziej ze wszystkiego co otrzymałyśmy. A potem zrobiłam największą głupotę świata. Czyli? Zabrałam sobie tą nową, nieprzetestowaną wcześniej esencję na wakacje! (całe szczęście rozum nie opuścił mnie całkowicie i spakowałam jeszcze krem nawilżający Skinfood). Po pierwszym zastosowaniu na policzku pojawiły mi się dwie czerwone gule, które koszmarnie swędziły. Szczerze? Najpierw pomyślałam, że ugryzł mnie pająk xD I stosowałam sobie ją nieświadomie dalej. Z dnia na dzień było coraz gorzej, ale dopiero gdy obsypało mi policzki oraz brodę, coś mnie tknęło, odstawiłam esencję Kicho, a także zrobiłam próbę uczuleniową na zgięciu łokcia (która swoją drogą nic nie wykazała). Po zaprzestaniu stosowania wszystko od razu zaczęło schodzić... Po kilku miesiącach od powrotu do domu, zrobiłam drugie podejście do niej, i od razu zaczęła mnie swędzić twarz, więc wszystko zmyłam. Dalszych testów się boję :P Ale podczas robienia zdjęć, zwędziła mi ją mama, twierdząc, że "ona spróbuje". No zobaczymy...
I to już wszystko, co zrobiło na mnie wyjątkowo negatywne wrażenie w 2017 roku. Oczywiście były też jakieś mniej spektakularne wtopki, ale nie na tyle, by warto o nich wspominać. Znacie może któryś z moich "anty hitów"? Miałyście styczność z którymś z nich? Na Was też zrobił aż tak złe wrażenie, czy może wręcz odwrotnie? Dajcie znać, bo jestem bardzo ciekawa, czy tylko u mnie te sześć produktów okazało się takimi wtopami ;)

74 komentarze :

  1. Też tak mam z jednym tonikiem - strasznie mnie uczula i powoduje, że skóra wygląda koszmarnie! Co do olejku do demakijażu, to bez emulgatora niczego się nie chytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba też już nie wezmę nic bez emulgatora, mimo iż jeszcze jeden taki olejek mam w zapasach :/ A jaki to tonik, tak z ciekawości?

      Usuń
  2. O kurcze nie spodziewałam się, że wypatrzę tutaj olejek nad którym bardzo długo się zastanawiałam, ostatecznie zrezygnowałam bo obawiałam się zapychania ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się nie spodziewałam :( Miał być taki cudowny, a u mnie jest naprawdę do niczego :/

      Usuń
  3. Na szczęście nie miałam żadnego z tych produktów :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam żadnego bubla który został tu opisany.

    OdpowiedzUsuń
  5. Żadnego z nich nie używałam i w sumie nawet nie przyszłoby mi do głowy żeby po nie sięgać:D Jedynie tusz kiedyś miałam, ale to sto lat temu, więc podejrzewam, że formuła się zmieniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gusta są różne, i potrzeby też, wiadomo ;) choć w tym przypadku, to raczej się ciesz, że nic nie używałaś :) a tej esencji Kicho nie wygrałaś u Pat? ;)

      Usuń
    2. Zaiste, ale tą markę wytypowałam akurat jako nierokującą u mnie, więc dałam siostrze i koleżankom. Ja wróżę z opakowań tzn. patrzę i już wiem co raczej się u mnie nie sprawdzi:D Dlatego statystycznie rzadko u mnie jakiś mega niewypał.

      Usuń
    3. Ty otwórz szkołę wróżbiarstwa i jasnowidzenia, mówię Ci :D Weź zapytaj nową właścicielkę, czy jej to nie "uszkodziło" jak masz możliwość :) Bardzo jestem ciekawa... Dziś użyła mama i na razie cicho :P

      Usuń
  6. No zobacz a azjatyckie tinty miały być ponoć "takie wspaniałe". Nie pamiętam żebym się spotkała z tak negatywnymi doznaniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niektóre są fajne (teraz mam taki z Etude House), ale ten to koszmarny bubel :/

      Usuń
  7. Nic nie znam, ale miałam kupować ten olejek Vianek, gdy wykończę swój Nacomi, a teraz sama nie wiem, czy to dobra decyzja. Chyba sięgnę jednak po coś innego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może lepiej, ja z tego jestem bardzo niezadowolona... :/

      Usuń
  8. Insurance Primer Too Faced to akurat lubię i używam od lat :) Chyba że coś z formułą zamieszali bo ja swoją tubkę juz kończę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo moja jest jakaś popsuta, kto wie... Olej się z niej oddziela, nie działa, sama nie wiem :/

      Usuń
    2. Czasem bywało tak że ta warstwa oleista pojawiała się przy wyciskaniu (pewnie dodana by produkt nie wysychał;) ale to nie wpływało u mnie na jakość produktu i jego działanie :)

      Usuń
    3. To już sama nie wiem, ale naprawdę ona wgl nie dogaduje się z moją skórą ;)

      Usuń
  9. A ja bardzo lubię ten olejek z Vianka :D ale w sumie u kilku osób czytałam, że nie sprawdza się dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to miło, że na Tobie zrobił lepsze wrażenie :) Ja go nie pokochałam niestety ;)

      Usuń
  10. Ta baza mnie interesowała, ale chyba odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda, że się nie sprawdziły :(

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie ten olejek z Vianka sprawdza się świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zupełnie się nie sprawdził, ale cieszę się, że Ty się nie zawiodłaś :)

      Usuń
  13. dla mnie ten olejek do demakijażu z vianka jest super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że to będzie kontrowersyjny punkt :) kupiłam go właśnie dlatego, że wiele osób go chwali ;)

      Usuń
  14. Do zmywania uporczywego tuszu polecam olej kokosowy i radzę się nie malować na plażę przy 30 °C to zawsze zle wrozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umalowałam tylko rzęsy, zawsze tak robię, a ten tusz jako pierwszy "wymiękł" ;)

      Usuń
  15. Na szczęście nie znam żadnego produktu i coś czuję, że tak pozostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Twoich produktów nie miałam, ale u mnie też tusz VML - co prawda So Cuture - bardzo ciężko się zmywał! Efekt na rzęsach bardzo lubiłam, ale to zmywanie - masakra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja teraz mam so couture i fakt, zmywa się go źle, ale przynajmniej efekt jest tego wart... A ten ma chyba same wady xD

      Usuń
  17. A ja bardzo lubię ten olejek. Wolę te naturalne niż te z emulgatorem po którym mam wrażenie tępej twarzy. Zmywam go mydełkiem aleppo i taki zestaw sprawdza mi się świetnie 😀

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten tusz u mnie też źle się spisywał, już do niego nie wrócę...

    OdpowiedzUsuń
  19. Omijam marke Vianek i jakiekolwiek tusze wodoodporne. Szkoda ze ten eyeliner GR taka lipa, ja mialam dwa jego kolory i b.je lubilam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam z tej serii jeszcze czerń i jestem z niej naprawdę zadowolona! :) Pewnie wszystko zależy od odcienia...

      Usuń
  20. Nic nie miałam i po Twoich opiniach chyba się nie skuszę :) Szkoda, że tusz nic nie zrobił. No i Vianek... :(

    OdpowiedzUsuń
  21. U mnie ten olejek z Vianek bardzo dobrze się sprawdzał. Szkoda, że nie u Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  22. Od kilku dni używam ten olejek i jakoś no sama nie wiem - na pewno się w nim jeszcze nie zakochałąm ;/

    OdpowiedzUsuń
  23. a to dziwne z tym olejkiem Vianka, u mnie sprawdza się super, wprawdzie muszę nanosić dwie porcje i powtarzać czynność, ale jest ok :D

    OdpowiedzUsuń
  24. ahhh dobrze, że nie miałam styczności z żadnym z powyżej wymienionych ... Będę omijać !

    OdpowiedzUsuń
  25. o kurde a chciałam kupić ten olejek - strasznie skrajne opinie widnieją w internetach.

    OdpowiedzUsuń
  26. No nie gadaj z tym olejkiem... mam dwie butle w zapasach.. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może akurat u Ciebie się sprawdzi? Niektóre Dziewczyny tu go chwalą ;)

      Usuń
  27. Bazę z Too Faced bardzo lubię i na moich tłustych powiekach sprawuje się świetnie. Cienie trzyma cały dzień bez rozmawazywania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może moja faktycznie jest jakaś popsuta... :/

      Usuń
  28. Baza Too Faced to u mnie podstawa makijażu oka niemal każdego dnia. Mam już drugie opakowanie które właśnie kończę - u mnie świetnie się sprawdza. Może rzeczywiście Twoja jest przeterminowana,,,,? U mnie produkt ma jednolitą konsystencję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko stwierdzić, bo to miniaturka i w sumie nic na niej nie ma, ale podejrzewam po komentarzach tutaj, że coś z nią wybitnie nie tak :/

      Usuń
  29. Nie znma nic choć znam fioletowy tusz z Loreal i dupy nie urywa ;D

    OdpowiedzUsuń
  30. Żadnego z tych produktów nie miałam, ale to dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Uff na szczescie zadnego z tych gagatkow nie mialan, ale przerazily mnie ranki na Twoich ustach O.o

    OdpowiedzUsuń
  32. Uwielbiam takie posty! Warto wiedzieć przed kupnem czego zastanowić się dwa razy ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Mialam ten tusz do rzes, jak i inne z tej serii. Jeszcze rzaden sie u mnie nie sprawdzil! :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Na szczęście nie miałam żadnego z tych kosmetyków i w przyszłości na pewno nie popatrzę w ich stronę :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Na szczęście nie miałam żadnych z tych kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń
  36. Niestety znam aż za dobrze tusz VML, który również u mnie był bublem i nawet pokazywałam ten tragiczny efekt na rzęsach. Żadnego innego nie miałam, choć byłaby szansa, że kupiłabym Vianka, ale już podziękuję :) Najbardziej rozbawił mnie fragment z pająkiem :D

    OdpowiedzUsuń
  37. A u mnie baza pod cienie z Too Faced sprawdza się genialnie!

    OdpowiedzUsuń
  38. Baza z Too Faced to zdecydowanie bubel, też ją miałam i była tragedia :P

    OdpowiedzUsuń
  39. Zdziwiałam się tym viankiem bo zwykle dziewczyny chcwalą ich produkty :o . Buziaki Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  40. Szkoda, że ta esencja tak na Ciebie działa. Ja tak miałam z jedną z maseczek od Holika holika ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie znam żadnego z twoich bubli, choć przyznam, że nad bazą TooFaced i olejkiem z Vianka (po zachwytach) zastanawiałam się. ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Mam tę bazę do powiek z Too Faced, ale u mnie sprawdza się ok :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie spodziewałam się, że baza się tak kiepsko sprawdzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Bazę Shadow Insurance uwielbiam i u mnie sprawdza się wręcz wyśmienicie. Na olejekiem z Vianka cały czas się zastanawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Miałam ten tusz i powiem tak - aż takiej tragedii nie przeżywałam, ale zachwytów też nie wzbudził. Swoją drogą musiałaś mieć bardzo "ciekawy" wyjazd :D

    OdpowiedzUsuń
  46. Ja również problem z wytrącaniem się oleju w bazie Shadow Insurance w dwóch różnych opakowaniach, wiec to nie mogla być kwestia wadliwego egzemplarza. Może taka jest jej formuła, ale mi to trochę przeszkadzało. Baza jest jednak świetna pod względem utrzymywania cieni na powiece, wymaga jedynie odrobinę czasu, by zastygła i przypudrowania :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Na ten olejek z Vianka to sporo osób narzeka. A na ten eyeliner z GR podczas ostatnich zakupów, pani na stoisku próbowała mnie namówić, ale stwierdziłam, że najpierw zrobię "słoczyk". Przeglądałam w tym czasie nowości, więc kilka-kilkanaście minut minęło, dotykam palcem, bardzo delikatnie, a tu cały "słoczyk" rozmazał się w plamę, a po chwili i ona prawie zanikła. O takich rzeczy to ja nie lubię!

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że chcesz do mnie zaglądać i czasem zostawić po sobie komentarz ;* Jeśli zaobserwujesz mojego bloga: daj znać! ;) Na pewno Cię wtedy odwiedzę :)