Jak już wiele razy wspominałam, moje usta są z tych bardzo problematycznych i chyba pierwszym kosmetykiem pielęgnacyjnym, jaki do mnie trafił, była pomadka ochronna. Przechodziłam z nimi różne rzeczy, od kompleksów, że są zbyt duże, po akcję typu "coś na nich jest". Tym czymś okazało się pęknięte naczynie krwionośne, mały podskórny wylew...? W każdym razie tak orzekł dermatolog, a one do dziś nie mają równiej pigmentacji i w tymże miejscu mam na dolnej wardze ciemniejszą plamę, która jednak na szczęście z roku na rok blednie... Od tego czasu jeszcze bardziej uważam z doborem peelingów i kosmetyków do pielęgnacji ust, przez długi czas nie używałam nawet szminek i obchodziłam się z nimi jak z jajkiem. Teraz do koloru na ustach wróciłam, jednak nadal staram się o nie wyjątkowo dbać. I ostatnio trafiłam na naprawdę dobry produkt, który świetnie mi w tym pomaga ;) Jaki? Innisfree Canola Honey Lip Balm w wersji Sooth Care ;)
Pomadka Innisfree znajduje się w 3.2 gramowym plastikowym, ale dobrym jakościowo opakowaniu utrzymanym w biało - zielonej kolorystyce. Mimo noszenia go w torebce, wożenia oraz przechowywania w kosmetyczkach, ani nie zeszły z niego napisy, ani się ono nie podrapało. Sztyft wykręca się bez zarzutu, nie wsuwa i nie wysuwa się sam (oj, już miałam takie gagatki :/), a także posiada bardzo dla mnie wygodny, ukośnie ścięty koniec. Sam produkt ma idealny poziom twardości, gdyż nie "rozmaśla się" na ustach, ani nie jest zbyt twardy. Po prostu idealnie po nich sunie i można go nałożyć bez żadnego dyskomfortu nawet na pękniętych lub skaleczonych wargach.
Smaku ani zapachu nie jestem w stanie się w owej pomadce doszukać, ale szczerze powiedziawszy, ani jednego, ani drugiego zupełnie mi nie brakuje. Po nałożeniu kosmetyk czuć na ustach, ponieważ pozostawia on po sobie błyszczący film, który utrzymuje się bardzo długo. Jeśli użyję go na noc - muszę usunąć pozostałą warstwę rano chusteczką lub płynem micelarnym - pod tym kątem bardzo przypomina mi koreańskie maski do ust. Tak jak już wspominałam, pod względem działania nie mam temu produktowi nic do zarzucenia. Świetnie nawilża, odżywia usta i jednocześnie nie ma problemu z uzależnieniem od pomadek (też macie tak po niektórych, że chciałybyście smarować tylko więcej, i więcej, i częściej, i jeszcze? Nienawidzę ich :/). Już po nałożeniu odczuwalna jest ulga oraz ukojenie, a po użyciu wargi są gładkie i jędrne. Szczerze Wam powiem, że to pierwszy od wielu lat produkt pielęgnacyjny w sztyfcie, który sam jeden może poradzić sobie z całą moją pielęgnacją ust.
Podsumowując - jestem naprawdę bardzo zadowolona z zakupu tej pomadki, więc absolutnie nie żałuję wydanych na nią pieniędzy (kupiłam na ją Jolse za około 24zł). Świetnie sprawdza się zarówno w torebce, jak i w pielęgnacji domowej, daje sobie radę nawet gdy na dworze jest chłodniej, albo moje usta są w "stanie ciężkim, ale stabilnym". Zaliczyła ze mną zajad, wypadek, w którym przecięłam górną wargę (myślałam, że trzeba będzie szyć, fuj), urlop, ostatnie chłodniejsze dni i w każdej z tych sytuacji spisała się wzorowo. Do tego jest całkiem wydajna... Ja z pewnością wypróbuję inne jej wersje! ;) A Wy? Miałyście okazję ją poznać? A może macie innego ulubieńca w kategorii pielęgnacji ust? Dajcie koniecznie znać! ;)
Nie miałam jeszcze przyjemności z tą pomadką, wygląda ładnie i fajny ma kolor :)
OdpowiedzUsuńna ustach jest przezroczysta i błyszcząca, ale fakt, ta zieleń fajnie wygląda, jak za tym kolorem nie przepadam ;)
UsuńNie znam jej, ale ja z tych zadowolonych z sylveco, blisstexu i carmexu w sloiczku
OdpowiedzUsuńA której sylveco? Ja miałam jedną, z peelingiem, to myślałam, że zedrze mi usta, każde użycie mnie bolało :/ dla mnie była o wiele za ostra :(
UsuńJa chyba mam dziwne usta, bo uwielbiam te peeling i nie ważne ile trę, nie robię sobie krzywdy :D Ale polecam inne pomadki z sylceco. Mam jeszcze brzozową i jest absolutnie cudowna, lepsza niż wszystkie neutrogeny jakie miałam.
UsuńWcześniej też nie miałam takich problemów, ale po akcji z tym krwiakiem, o którym wspominam na górze stały się strasznie wrażliwe i jedynym peelingiem, którego mogę używać, jest delikatniutki skinfood :( a znowu brzozowej sylveco jeszcze nie miałam, tylko mężowi kiedyś kupiłam i zużył na wyjazdach ;)
UsuńPierwszy raz widzę tę pomadkę.
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego, że innisfree nie ma w PL i niestety trzeba je zamawiać z Korei :(
UsuńOj, tej pomadki jeszcze nie poznałam!
OdpowiedzUsuńA moim zdaniem warto, polecam :)
UsuńTeraz mają trochę brzydsze opakowania:D Ma chyba wszystkie cechy, które lubię w balsamie do ust:) Jedynie pojemność mała jak na moje zużycia:D
OdpowiedzUsuńTak, to wcześniejsze było jakby bardziej urokliwe ;) nie da się ukryć :P
UsuńJa mam zamiar zrobić zamówienie na Jolse ale widzę ze będę mieć sporą rozkmine które kosmetyki wybrać :);P
OdpowiedzUsuńTo do 10 października możesz się zastanawiać, bo oni mają tam teraz święta :) ale ja lubię nawet ten etap, więc życzę udanych łowów! <3
UsuńNie miałam okazji poznać.
OdpowiedzUsuńTo na przyszłość polecam ;)
UsuńMoże kiedyś się na nią skuszę, jak będę robić zamówienie na Jolse :)
OdpowiedzUsuńKochana, polecam spróbować :)
UsuńMuszę przyznać, że pierwszy raz ją widzę. Ale wygląda na prawdę ładnie :D Chociaż muszę przyznać, że liczyłam na jakikolwiek zapach :P
OdpowiedzUsuńW sumie miło by było gdyby pachniała, ale innisfree jest raczej z tych naturalniejszych marek, więc może po prostu nie chcieli dodawać zbędnych składników... :)
UsuńJeszcze jej nie znam, ale chętnie po nią kiedyś sięgnę. Od jakiegoś czasu ciągle mam problem z ustami :( Teraz właśnie zrobiły mi się okropne i w ciągu ostatniego tygodnia zużyłam ponad pół pomadki.
OdpowiedzUsuńTo z bardziej dostępnych może spróbuj nuxe reve de miel w słoiczku? Mnie w kryzysowych sytuacjach ładnie ratował usta i był całkiem wydajny ;) Albo alterrę rumiankową ;)
UsuńWyglada bardzo odzywczo, na razie mam dosc balsamow ale ten bardzo ciekawie wyglada :D
OdpowiedzUsuńJa jak wiele z nas też mam zapasik xD
Usuńw pielęgnacji ust stawiam na pomadki sylveco, są rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńJa się do nich zraziłam po pomadce z peelingiem, ale może warto spróbować raz jeszcze ;)
UsuńWyglada bardzo niepozornie. Od siebie polecam kostke od Perfecty (w Rossmanie). Cudnei nawilza usta i daje uczucie swiezosci <3
OdpowiedzUsuńTak, jak zwykła pomadeczka a w środku cudeńko ;) A o Perfectcie poczytam :)
UsuńWygląda bardzo fajnie i skoro sprawdziła się to jestem na tak :)
OdpowiedzUsuńPolecam wypróbować ;)
UsuńNigdy o niej nie słyszałam, ale brzmi świetnie! :)
OdpowiedzUsuńNo niestety Innisfree nadal nie ma w Polsce i bardzo mi z tego powodu smutno, ale pocieszam się skutecznie zamówieniami z Jolse xD
UsuńJak nigdy nie miałam problemów z ustami tak teraz zaczęłam w dużych ilościach stosować pomadki, balsamy i inne nawilżacze do ust. Nie znam jej ale nie ukrywam że chciałabym spróbować :)
OdpowiedzUsuńJa w sumie zawsze miałam z tym problemy i to nie jest fajne :( A momentami to była naprawdę tragedia xD
UsuńW ogóle jej nie znam. Pierwszy raz widzę u Ciebie :) Super, że tak dobrze nawilża. Zazwyczaj balsamy do ust robią to na chwile i trzeba je ciągle nakładac, żeby podtrzymac efekt :)
OdpowiedzUsuńNo niestety Innisfree nie jest dostępne w PL nad czym bardzo ubolewam :(
UsuńNie rozmaśla się :D W odniesieniu do dotychczasowych pomadek w wielu kwestiach miałam podobnie bo czytając wpis "o, też tak mam", "o, też już miałam takich gagatków" :D Zainteresowałaś mnie, nie znałam ;)
OdpowiedzUsuńI`ve never use that brand - thank you for sharing!
OdpowiedzUsuńI`m following your blog with a great pleasure in Google+ and GFC
Follow back? Sunny Eri: beauty experience
Samo opakowanie i odcień mi się podobają :) Pamiętam jak rok temu miałam zajady to żadna pomadka nie dawała rady, ba nic na nie nie działało ;p dopiero taka z miodem i kolagenem je zagoiła :)
OdpowiedzUsuńPomadki nie próbowałam, ale Innisfree to taka fajna, wdzięczna marka! Mają naprawdę dopracowane kosmetyki, ładne zapachy, udane formuły. Mam nadzieję, że pojawi się w Polsce w szerokiej dystrybucji :)
OdpowiedzUsuńNie znam tego produktu ani firmy. Wydaje się być ciekawy ☺
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo skupiłam się na modzie, kupowałam elementy swojej szafy. Czas jednak wybrać kosmetyki i na pewno zaopatrzę się w tą pomadkę.
OdpowiedzUsuńZnaleźć pomadkę o dobrej "twardości" naprawdę jest trudno :)
OdpowiedzUsuńZa sztyftami nie przepadam, ale jeśli u Ciebie dobrze wypadł to muszę sprawić skład czy nie ma żadnej substancji, której mi "zeżreć" z ust nie wolno i kupuje - w sam raz przed największymi mrozami jeszcze dotrze :)
OdpowiedzUsuńNie miałam z nią do czynienia, ale wydaje się fajna :)
OdpowiedzUsuńSuper, że znalazłaś taki produkt, który Ci odpowiada :D
OdpowiedzUsuńChciałabym ją mieć. Szkoda, że to tylko wysyłkowo.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jej jeszcze nigdy używać ale kusi już sam wygląd :) Bardzo lubię pomadki z sylveco :)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale mogłabym pokochać :) A co do dziwnych ust - moja kumpela ma na nich granatową kropkę, bo jako dziecko nadziała się na długopis ;D
OdpowiedzUsuńNie znam, ale fajnie, że się dobrze spisuje. Aktualnie używam z Isany i próbuję ją dobić, ale cholera wydajna jest ;)) no a że teraz częściej kolorowe uzywam, to tamta nie schodzi
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie ;) Również mam wrażliwe usta. Nie moge używam matowych pomadek. W 3 sekundy po nałożeniu takiej szminki mam na ustach skorupę. Najlepiej sprawdzają się u mnie Blistexy - wszystkie. Muszę zwrócić na tą pomadkę uwagę.
OdpowiedzUsuńMiałam problem z uzależnieniem od smarowania się pomadkami z jajeczkami Eos, to nie nawilżało, nie działało, a ja smyrałam się co 5 min ;P