Jakiś czas temu porzuciłam całkowicie pisane o ulubionych kosmetykach... Wyjątkowo długo ciągnęłam tę serię, jednak z czasem - nie wiedzieć czemu - przestałam. Z perspektywy czasu, chyba nie była to zbyt dobra decyzja, ponieważ zauważyłam, że bardzo często, nawet jeśli lubiłam jakiś produkt, nigdzie o nim nie wspominałam, bo a to nie chciało mi się pisać jego oddzielnej recenzji, a to stwierdziłam, że byłaby ona bez sensu, a w ten sposób, od czasu do czasu, pokażę Wam, co mi się spodobało. Może nie co miesiąc, jak dawniej, ale choćby rzadziej. W związku z tymi przemyśleniami i małą dygresją, zapraszam Was na prezentację moich "wiosennych hitów" :)
Pierwszym, niekwestionowanym hitem, wręcz rzekłabym królem tej wiosny, została esencja Angel Recipe All in One Recipe, która jako jedyna doczekała się pełnej recenzji (klik). Jest to delikatny żel zawierający w sobie mini drobinki, o przyjemnym zapachu i genialnym działaniu. Skóra już na początku stosowania stała się jędrna, wygładzona oraz dobrze nawilżona. Co najważniejsze - esencja ta naprawdę pięknie wybiela! Część moich piegów już usunęła, te najbardziej męczące się rozjaśniły, zniknęły też ślady po pryszczach, a porozszerzane naczynia wokół nosa zakrywa sam delikatnie kryjący podkład. Jeśli macie podobne problemy - bardzo Wam ją polecam! Kolejnym ulubieńcem ostatnich miesięcy, są Siatki Spieniające vel Bubble Maker do żeli myjących. Kiedyś naprawdę uważałam je za zbędny gadżet, a dziś nie wyobrażam sobie bez nich codziennego rytuału pielęgnacyjnego twarzy. Po pierwsze - nawet mała ilość żelu tworzy piękną piankę, co zdecydowanie zwiększa jego wydajność, po drugie - użytkowanie w ten sposób kosmetyku jest dużo przyjemniejsze, a po trzecie - jeśli użyjemy spieniacza, żel staje się jakby łagodniejszy i wydaje mi się że mniej szczypie w oczy jeśli się do nich dostaje (mnie zdarza się to notorycznie na przykład :P). Ja mam już dwie i na pewno jeśli któraś się zniszczy, kupię kolejną, bo wydają mi się super, a na ebay dostaniecie je za grosze ;)
Kolejnym odkryciem ostatnich kilku miesięcy są musy pod prysznic Nivea Silk Mousse. Pierwsza wersja, którą kupiłam, to ta pachnąca maliną i rabarbarem (różowa). Kiedy ją wyciągnęłam, zmagałam się akurat z eleganckim wysypem plam na plecach i prawej łydce (Łuszczyca, tak, moja stara koleżanka. Ja udaję, że jej nie znam, a ona i tak przychodzi xD). Po jakimś czasie zauważyłam, że skóra nie jest tak przesuszona jak zwykle. Pierwsze co pomyślałam? Przypadek! Ale nie, to nie był zbieg okoliczności, wszak po kilku miesiącach testów odkryłam, że moje ciało coś w tych piankach lubi (albo te pianki nie mają czegoś, czego nie lubi xD). Dlatego gdy dorwałam je w Rossmannie taniej, kupiłam właściwie wszystkie wersje. Creme Care mam właśnie w łazience i według mnie pachnie ona najgorzej z tych mi znanych, Creme Soft jest boska, ale była w cenie na do widzenia więc ją oszczędzam, Lemon&Moringa dopiero będę poznawać, a Rhubarb&Raspberry miałam i lubię (to moja 2 albo 3 sztuka). W ramach krótkiego podsumowania - to miła odmiana dla mnie, "żelowego" wrażliwca, nie tylko ze względu na konsystencję, ale także dlatego, że myjące kosmetyki apteczne i dla dzieci naprawdę już mnie nudzą, a Nivea Silk Mousse ładnie pachną i co najważniejsze - mnie nie szkodzą.
Kolejnym kosmetykiem, który towarzyszył mi dzielnie w ostatnim czasie, jest Revlon Colorstay 110 Ivory, do cery normalnej i suchej. Nie miałam go chyba z milion lat, ale kilka miesięcy temu poczułam nagły pociąg do tej nowej wersji z pompką i go nabyłam. Cóż mogę powiedzieć? Tak jak dawniej jestem z niego naprawdę zadowolona, wszak w stu procentach pasuje mi jego kolor oraz działanie. I tak szczerze powiedziawszy ostatnio maluję się nim właściwie codziennie, zastanawiając się w międzyczasie, czy kiedyś znajdę coś lepszego. Miałam podkłady tanie, ze średniej półki, drogie i bardzo drogie, a ten nadal od jakichś bodajże 9-10 lat tkwi na najwyższym miejscu. Zobaczymy, zapewne czas pokaże :) Znając życie latem i tak przerzucę się na azjatyckie BB, bo dodatkowy filtr nigdy nie zawadzi, ale ostatnio znowu coś ciągnie mnie do zwykłych fluidów ;) Następnym kosmetykiem, który pokochałam, jest lakier L'oreal Paris Color Riche L'huile w jakże wiosennym odcieniu Noir Noir nr 674 (ten wiosenny odcień to czerń oczywiście xD). Coś ostatnio wzięło mnie na sięganie do korzeni, więc poza paznokciami u stóp, które u mnie mają kolor permanentnie czarny, ostatnio ciągle maluję nim też dłonie. I wiecie co? Dawno nie miałam tak trwałego, dobrze kryjącego i łatwego w użytkowaniu lakieru. To nie hybryda, a wytrzymuje u mnie w świetnym stanie niemalże tydzień! L'oreal, brawo! :) Chętnie kupię drugą buteleczkę ;)
I to tym razem już wszystko :) Znacie któregoś z moich ulubieńców? A może zechcecie podzielić się tym, co ostatnio sprawdziło się u Was? Dajcie koniecznie znać! :)
I to tym razem już wszystko :) Znacie któregoś z moich ulubieńców? A może zechcecie podzielić się tym, co ostatnio sprawdziło się u Was? Dajcie koniecznie znać! :)
Bardzo lubię te pianki od Nivea :)
OdpowiedzUsuńA jaki zapach lubisz najbardziej? :)
UsuńTeż kiedyś pisałam co miesiąc, ale z braku czasu jakoś tak się skończyło:D Nawet myślałam ostatnio by coś w ten deseń puścić, ale co z tego wyjdzie to nie wiadomo:D Te pianki Nivea też lubię. Spieniacza miałam, ale zwykle nie chciało mi się używać:D
OdpowiedzUsuńTeż właśnie pisałam co miesiąc ;) Teraz mam nadzieję, że uda się trochę rzadziej. A ja znowu spieniacz nawet na wyjazdy zabieram xD
UsuńLubię te pianki Nivea, teraz widziałam nowość Dove, może się kiedyś skuszę
OdpowiedzUsuńMnie się podobała ta z różą Dove, ale kuzynka mi mówiła, że są trochę gorsze i nie zachęca mnie do zakupu napis, że są też do golenia... Ale zobaczymy, może się skuszę ;)
UsuńJa tam te z Nivea używam też do golenia, więc nie zrażaj się ;)
UsuńMusy z Nivea też mogę pochwalić, przyjemnie się nimi myło skórę oraz nie wysuszały:)
OdpowiedzUsuńCzyli się zgadzamy :D A jaki zapach najbardziej lubisz? :)
UsuńZnam tylko piankę z Nivea i też bardzo ją lubię :)
OdpowiedzUsuńA jakie zapachy/zapach miałaś? :)
UsuńInteresujący lakier
OdpowiedzUsuńTak, ostatnio go kocham miłością wielką! :D
UsuńU mnie te pianki Nivea nie sprawdziły się :(
OdpowiedzUsuńA czym Ci podpadły? ;)
UsuńNiewydajnością i jakoś większym brakiem działania..
UsuńRozumiem :/
UsuńTa esencja mega ciekawa jest, ciekawe, jakby u mnie działała :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że też by pomogła :)
UsuńOj kochana ta esencja musi jednak byc moja <3
OdpowiedzUsuńTo klikaj! :D
UsuńLakier jest super! Pozdrawiam serdecznie ;*
OdpowiedzUsuńCzerń zawsze na czasie ;)
UsuńFajne te musy :)
OdpowiedzUsuńNo, a mycie się nimi to sama przyjemność ;)
UsuńZaciekawiłas mnie tymi musami. Unikam drogeryjnych produktów do mycia, bo wysuszają moja skore, ale skoro te polecasz :) + Obserwuje
OdpowiedzUsuńJa właśnie też unikałam, ale w tych naprawdę coś jest! :) Nie masakrują mi skóry jak większość żeli ;)
UsuńLakier do paznokci i spieniacz zaciekawiły mnie :)
OdpowiedzUsuńLakier jest świetny jakościowo, a bez spieniacza już nie umiem myć twarzy xD
UsuńPianki Nivea są mega, mega, mega!
OdpowiedzUsuńDokładnie :D Jaki zapach najbardziej lubisz? :)
UsuńZ przedstawionych produktów najbardziej zaciekawiły mnie musy z nivei :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥️ wy-stardoll.blogspot.com
Warto zainwestować w choć jeden i sprawdzić je na sobie ;)
UsuńZnam jedynie musy z Nivea ;)
OdpowiedzUsuńResztę zawsze można poznać :D
UsuńPianki Nivea są kuszące i pewnie kupię jakąś w przyszłości:).
OdpowiedzUsuńRevlon colorstay to również mój ulubieniec od lat i do tej pory nic lepszego nie znalazłam ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pianki z Nicea. Teraz testuje te z Isana i powiem Ci że sa bardzo dobre ☺
OdpowiedzUsuńTylko w asortymencie Isany jakoś nie potrafię znaleźć zapachu, który mi odpowiada, hm... :(
UsuńZnam jedynie podkład z Revlon ;) Formuła tak średnio mi odpowiada, ale kolorek idealny ;)
OdpowiedzUsuńSama też bardzo lubię revlon, choć od dłuższego czasu go nie miałam niestety ;)
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię tę wersję Revlona ;) Wg mnie jest o wiele lepsza, lżejsza niż ta do tłustej skóry ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie miałam tej do skóry tłustej ;)
UsuńMiałam malinowy mus Nivea i dobrze go wspominam :)
OdpowiedzUsuńmuszę wypróbować te musy pod prysznic,ciekawią mnie już od dłuższego czasu:) podkład Revlon też śmiało mogłabym nazwać jednym z moich ulubionych kosmetyków
OdpowiedzUsuńPianki bardzo polecam, powinnaś być zadowolona :D
UsuńTe musy nivea i mnie przypadły do gustu ;) Miałam rabarbar i malinę i spodobał mi się jej zapach :)
OdpowiedzUsuńmuszę w końcu sobie kupić jakiś mus pod prysznic :)
OdpowiedzUsuńOo nie mialam jeszcze tych musow,a slyszalam o nich wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńte musy Nivea wręcz ubóstwiam! :D
OdpowiedzUsuńŻadnego z Twoich ulubieńców nie znam, ale ta esencja i pianki Nivea kuszą mnie bardzo! :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo polecam wypróbować choć jedną piankę :)
Usuńno i narobiłaś mi ochoty an esencję Angel Recipe All in One Recipe, nie znoszę swoich piegów, może w końcu bym się ich troszkę pozbyła :P
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinny co najmniej zblednąć ;) Ja swoich też nie lubię :P
UsuńTe musy pod prysznic uwielbiam, podoba mi się ich konsystencja, taka gęsta treściwa piana :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że namówiłaś mnie na te musy z Nivea. Akurat tej firmy uwielbiam prawie wszystkie produkty więc chyba jeżeli chodzi o to to również się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńCo do zapachu Creme Care czy to czasem nie jest zapach taki standardowy Nivea czy coś zupełnie innego? :D
Myślę, że właśnie mniej więcej coś takiego ;)
UsuńTe musy są super. Miałam je zeszłego lata ;)
OdpowiedzUsuńMam zamiar obczaić którąś z tych pianek :)
OdpowiedzUsuńLove your post dear! If you want check out my blog.I write about fashion, beauty, and lifestyle.Maybe we can follow each other and be great blogger friends!
OdpowiedzUsuńhttp://herecomesajla.blogspot.ba/
Ta esencja wybielająca mnie bardzo kusi :)
OdpowiedzUsuńWróciłam ostatnio do tego podkładu (w wersji do cery tłustej) i z właściwości byłam całkiem zadowolona, ale niestety w tym samym czasie coś mnie bardzo brzydko pozapychało... Jest jednym z dwóch potencjalnych winowajców.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co jest winne :) Ja nie mogę narzekać, mnie on krzywdy nie robi ;)
UsuńMiałam ten mus z Nivei lemon&moringa i o ile konsystencja naprawdę fajna, tak zapach był okropny - strasznie mdły i trochę mnie zniechęcił do tych musów :D ale może wypróbuję rabarbar :D
OdpowiedzUsuńUuuu, szkoda :/ Ciekawe, czy ja będę z niego zadowolona, to jedyna wersja poza waniliową, której nie próbowałam ;)
UsuńMUSY od NIVEA są na prawdę świetne - a jak pachną :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie najlepsze są musy pod prysznic. Mi także pomogły w walce z łuszczycą.
OdpowiedzUsuńZ Revlonem się nie polubiłam ;P
OdpowiedzUsuńpianki myjące sa przyjemne :)
OdpowiedzUsuńte pianki schodza mi bardzo wolno:P
OdpowiedzUsuńMalinowa pianka... kocham po prostu!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, dopiero zaczynam ;)
joannaszymczakblog.blogspot.com
Pianki Nivea zbytnio nie polubiłam :P Akurat dziś zauważyłam, że już rok stoi na wannie i trzeba coś z nią zrobić :D
OdpowiedzUsuńPiankę Nivea miałam, ale ja za Niveą nie przepadam, chociaż ta pianka naprawdę nie była zła. A ten Angel Recipe muszę gdzieś dorwać, bo przebarwienia mi nie schodzą po niczym.
OdpowiedzUsuńUwielbiam pianki od Nivea! :)
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię musy pod prysznic :)
OdpowiedzUsuń