Moda na kosmetyki rodem z Korei Południowej nadal trwa w najlepsze. Coraz więcej pojawia się ich w Polsce, coraz więcej osób chce je wypróbować, coraz większe zainteresowanie budzą. I dobrze ;) Marzę o czasach, w których moje ukochane kosmetyki z tej części świata będzie można kupić w każdym większym centrum handlowym :D Dziś jednak nie pora na post o moich chciejstwach i zawartości sklepów stacjonarnych, a recenzja zestawu kosmetyków marki Benton Fermentation. Jak spisała się u mnie esencja? I krem pod oczy? Już Wam mówię! ;)
Cała seria Benton Fermentation opiera się na fermentowanym filtracie z grzyba pleśniowego Galactomyces, bogatym w witaminy, aminokwasy, minerały i kwasy organiczne, wpływające na naturalną odnowę biologiczną komórek skóry. Dzięki procesowi fermentacji, wchłanialność składników aktywnych znacząco się zwiększa, przez co kosmetyki mają świetnie radzić sobie z wieloma problemami, do których należą między innymi trądzik, rozszerzone pory, zwiotczenie skóry, nierówny koloryt, wysuszenie i brak elastyczności, a nawet zmarszczki. Tyle dowiadujemy się od dystrybutora. A co powiem od siebie?
Benton Fermentation Essence znajduje się w sporym, bo aż 100ml, prostym, ale eleganckim i dobrym jakościowo opakowaniu. Przez cały okres użytkowania sprawuje się ono bez zarzutu. Nie rysuje się, nie niszczy, a pompka nie strzela. Super ;) Jej konsystencja jest typowo wodnista, ale zważywszy na to, iż jest to podobno tzw. "first essence" i należy ją nakładać na skórę zaraz po umyciu - jest to całkiem logiczne (wszak nakładamy kosmetyki od najlżejszej, do najcięższej formuły). Czy wygodne? Zdarzało jej się przeciec przez moje palce, ale po kilku razach doszłam do wprawy i już umiem nałożyć ją nie marnując ani kropli. Po wklepaniu esencji w skórę bardzo szybko się wchłania pozostawiając po sobie uczucie gładkości i jedwabistości. Lekki film pojawia się dopiero po nałożeniu drugiej warstwy (tak, któregoś razu z lenistwa nie zabrałam na wyjazd reszty mojej pielęgnacyjnej rutyny i wklepałam tylko dwie warstwy tej esencji, ale skóra wydawała się być bardzo zadowolona z tego typu akcji). Trochę szkoda, że produkt nie posiada żadnego zapachu, ale gusta są różne, więc dla innych może to być spora zaleta.
W kwestii działania samego kosmetyku - szczerze powiem - jestem zadowolona. Po włączeniu esencji do mojego pielęgnacyjnego zestawu odnotowałam przede wszystkim zniwelowanie zaczerwienień (a to moja największa bolączka), szybsze gojenie się ranek, oraz lekkie rozjaśnienie całej skóry. Nawilżenie pozostało oczywiście na tak samo wysokim poziomie jak wcześniej, zmarszczki podczas jej stosowania w żaden sposób się nie uwidoczniły (przerzuciłam się na nią z Benton Snail Bee Essence), a cera była miękka i gładka. Naprawdę z czystym sumieniem muszę przyznać, że świetnie wyglądała nawet bez makijażu, a zdarza mi się to wyjątkowo rzadko... Bez wątpienia kosmetyk ten świetnie wspomoże działanie każdego, nawet najbardziej niewydarzonego kremu do twarzy ;) (potwierdza to moja mama, która stosuje swój egzemplarz esencji w towarzystwie badziewia od Eveline, po jej włączeniu do pielęgnacji, nawet na skórze 52letniej kobiety widać zmianę na lepsze). Warto również wspomnieć, że jak wszystkim, co pojawia się u mnie w kosmetyczce - esencją zainteresował się również mój mąż, który jest szczęśliwym posiadaczem skóry typowo tłustej, z dużą skłonnością do zaskórników. I co? Świetnie nawilżała, nie wzmagała przetłuszczania i nie powodowała wysypu pryszczy. Mój Rafał bardzo chętnie ją podkradał, więc to chyba naprawdę kosmetyk uniwersalny i dobry dla każdego ;)
Benton Fermentation Eye Cream umieszczony został w prostej, czarnej 30sto gramowej tubie. Powiedzmy sobie szczerze - nie jest to nic ekstra, ale przyznać trzeba, że opakowanie jest wygodne i dobre jakościowo ;) Bez kłopotów można wydostać z niego odpowiednią ilość produktu. Konsystencja kremu jest dość treściwa, gęsta oraz zbita, ale po nałożeniu jej pod oczy - rozsmarowuje się gładko i bez problemu, jakby topiąc się pod wpływem ciepła naszej skóry. Po wklepaniu pozostawia po sobie delikatny film, a skóra jest od razu wygładzona, ukojona i miękka. Warto też wspomnieć, że kosmetyk ten jest bezzapachowy, a nałożony w mniejszej ilości, dobrze spisuje się pod makijażem (bo na wieczór sobie go nie żałuję i kładę dość sporo). Jak zatem krem na mnie działa? Muszę przyznać, że również jestem usatysfakcjonowana. Dlaczego? Głównym wyznacznikiem tego, czy specyfik jest dla mnie dobry, czy nie, jest to, czy podczas jego stosowania, wychodzi na światło dzienne moja zmarszczka wzdłuż prawego oczodołu. Tym razem nie wyszła :D Skóra jest jędrna, gładka, zmarszczki są niewidoczne, czego chcieć więcej? No może lepszego rozjaśnienia cieni, ale tak naprawdę moje wcale nie są jakieś duże, i w dodatku ciężko jest znaleźć krem, który faktycznie by je usuwał, bo to w dużej mierze kwestia genetyczna.
Cena całego zestawu wynosi 199zł. Oddzielnie esencja to koszt 129zł, a krem pod oczy to drugie 130zł (w tym momencie jest w promocji, za 79zł). Czy to dużo? Myślę, że przy szalonej wydajności tych kosmetyków i dobrym działaniu - jest całkiem znośnie. Warto też wspomnieć o tym, że na stronie dystrybutora często pojawiają się różnego rodzaju promocje i to właśnie tam można upolować ten duet najtaniej ;) A Wy? Znacie markę Benton? Macie swoich ulubieńców? A może miałybyście ochotę wypróbować jakiś kosmetyk tej firmy? Dajcie znać! :)
Cena całego zestawu wynosi 199zł. Oddzielnie esencja to koszt 129zł, a krem pod oczy to drugie 130zł (w tym momencie jest w promocji, za 79zł). Czy to dużo? Myślę, że przy szalonej wydajności tych kosmetyków i dobrym działaniu - jest całkiem znośnie. Warto też wspomnieć o tym, że na stronie dystrybutora często pojawiają się różnego rodzaju promocje i to właśnie tam można upolować ten duet najtaniej ;) A Wy? Znacie markę Benton? Macie swoich ulubieńców? A może miałybyście ochotę wypróbować jakiś kosmetyk tej firmy? Dajcie znać! :)
Firma dla mnie zupełnie nie znana. Dlatego tym bardziej coś bym poznać chciała.
OdpowiedzUsuńJa też tak miewam, coś nieznanego i zaraz chciałabym wypróbować :) A markę polecam, ma dobre składy i skuteczne działanie, warto przetestować ją na sobie ;)
UsuńTa esencja kusi mnie już od dłuższego czasu. W końcu muszę sama wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńPróbuj, warto :) Mnie też kusiła chyba najbardziej z całej oferty marki i szczerze powiem, że ani zakupu pszczółkowej, ani wyboru do testów tej absolutnie nie żałuję ;)
Usuńciekawe kosmetyki :-) zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńI w miarę naturalne ;) Dzięki :)
UsuńJa też wolę jak kosmetyk pachnie, niekoniecznie nawet ładnie. Choc z drugiej strony słodkie, kwiatowe i sztuczne zapachy mnie drażnią.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię z bentona tonik z kwasami i tą esencję żelową snail bee. Odkrywanie serii z grzybkami jeszcze przede mną.
Mam ochotę wypróbować jeszcze ten tonik :) A esencję pszczółkową uwielbiam! ;)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tych kosmetykach. Bardzo ciekawa recenzja i od razu nabrałam ochoty na Benton Fermentation Essence, niestety (mimo promocji) te kosmetyki są dla mnie po prostu za drogie, ale może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuńSą drogie, ale bardzo wydajne, to spokojnie inwestycja na dobrych kilka miesięcy ;)
UsuńPierwszy raz widzę te kosmetyki, ale przyznam że kuszą:)
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się zupełnie ;)
UsuńJestem w poszukiwaniu idealnego kremu pod oczy, może wypróbuję, bo Twój opis brzmi zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tutaj u Ciebie. co powiesz na wspólną, szczerą obserwację? :)
agnesssja.blogspot.com
Myślę, że powinnaś być z niego zadowolona ;) Jeśli Ci się podoba, zapraszam :)
UsuńSamą markę kojarzę z blogów, nie miałam okazji używać ich produktów natomiast w stacjonarnej cenie nie kupię ale na promocji kto wie :)
OdpowiedzUsuńPromocje się zdarzają, 10% rabatu, czasem 20%, cena w pakiecie też jest niższa, na pewno coś upolujesz ;)
UsuńKoreańskie kosmetyki bardzo mnie kuszą,
OdpowiedzUsuńO tych, o których piszesz słyszę po raz pierwszy, Ale bardzo mnie zainteresowały
Mnie też zainteresowały od pierwszego spojrzenia :D
UsuńWygląda ekskluzywnie i cena to potwierdza.
OdpowiedzUsuńTak, opakowania są niby proste, ale mają w sobie to coś ;)
UsuńMam coś z tej czarnej serii , ale powiem Ci szczerze , że sama nie wiem co xD Benton ma całkiem fajne kosmetyki , ale irytuje mnie wyczuwalny wszędzie zapach grzyba xD , choć królem śmierdziuchów jest dla mnie Whamisa xD
OdpowiedzUsuńJa to mam wieczne problemy z nosem, one są dla mnie bezzapachowe :D A Whamisy miałam próbki, faktycznie zapach jest mega intensywny, ale śmierdzieć, to wg mnie one nie śmierdzą ;) Pewnie rzecz gustu :)
Usuńo kosmetykach Benton tylko czytałam, nigdy żadnego nie miałam
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować, szczególnie esencje :)
UsuńSłyszałam co nieco o kosmetykach Benton, ale sama nic nie miałam, nie testowałam. Z chęcią jeszcze przeczytam o kosmetykach tej marki.
OdpowiedzUsuńNa pewno jeszcze będzie! ;) Mam mgiełkę i tonik :)
Usuńnie znam kompletnie marki, ale polubilam sie z koreanskimi kosmetykami więc czuję sięzaciekawiona :D
OdpowiedzUsuńOj, ja z koreańskimi kosmetykami też się bardzo lubię ;)
UsuńJestem zawsze bardzo ciekawa koreańskich produktów ;) Dzięki za tego posta ;)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo ;)
UsuńMam z tej marki toner Aloe BHA, kończę właśnie Bielendę to pewnie otworzę;) Na tą grzybnię (:D) patrzyłam miesiąc temu, ale aloe miał ładniejsze opakowanie, więc zaczęłam od niego;)
OdpowiedzUsuńA akurat pamiętam, że masz :D Mam nadzieję, że będzie dobry, też mnie on ciekawi :) Cóż, opakowania swoje robią w kuszeniu konsumentów ;)
UsuńPewnie dlatego, że niedawno Ci pokazywałam na fejsie;D Fancy pisała mi, że świetny. Mam nadzieję, że u mnie też się spisze;) Prawo pustaka głosi, że zawsze wybierze to ładniejsze... opakowanie;D
UsuńNie, ja go z bloga akurat pamiętam ;) Prawo pustaka, o nie mogę xD
UsuńTa esencja faktycznie wydaje się dla każdego :)
OdpowiedzUsuńTa i w sumie snail bee też :)
UsuńMam ich zakup w planie ale najpierw musze sie odgracic z zapasów :)
OdpowiedzUsuńOj, zapasów to ja też mam całą masę ;)
UsuńPierwszy raz słysze o tej marce. Wybitnie zainteresowała mnie esencja :)
OdpowiedzUsuńEsencja jest super :) I ta z linii fermentation i ze snail bee ;)
Usuńpierwszy raz się spotkałam z taką marką
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, że mogłam Ci ją zaprezentować ;)
UsuńEsencja jak każdego i mnie interesuje :) Ale kusisz ostatnio tymi nowościami :)
OdpowiedzUsuńNo tak jakoś wyszło :P a jeszcze trochę mam w zanadrzu ;)
Usuńno tą esencją to mnie kusisz i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńObie są ekstra, i ta i druga z linii Snail Bee też ;)
UsuńTa esencja kusi mnie od dawna :)
OdpowiedzUsuńTo może pora zrealizować marzenie! ;) ja ostatnio w końcu kupiłam sobie pomadkę YSL :D
Usuńpodoba mi się i chce! tak btw jak pompka może strzelić?:D:DD:D:
OdpowiedzUsuńHm, no mianem strzelania jak określam to, jak zawartość się rozbryzguje i wylatuje z opakowania z prędkością światła :P miałam kilka razy takie kosmetyki, autentycznie strzelały xD
Usuńmiałam toner aloesowy Bentona i świetnie nawilżała skórę, jednocześnie kojąc drobne podrażnienia :-)esencja wygląda super :-)
OdpowiedzUsuńWiele słyszałam na temat tych kosmetyków, ale jeszcze nie miałam okazji ich wypróbować. :-)
OdpowiedzUsuńChcę chcę chcę! :D
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu pilnie przyglądam się kosmetykom Benton, mam ochotę coś wypróbować :-)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że pierwszy raz słyszę o tej marce, cena zestawu bardzo przyjemna, przy ich wydajności :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, też tak uważam ;) Przy tej wydajności i uniwersalności zestawu, warto w niego zainwestować ;)
Usuńbardzo zaciekawił mnie ten krem pod oczy, chyba się na niego skuszę
OdpowiedzUsuńhttp://wooho11.blogspot.com/ - Zapraszam na nowy wpis <3
hmm skusiłabym się ale cóż cena.... chociaż;)
OdpowiedzUsuńMoże w promocji, albo przy jakiejś okazji... ;)
UsuńTej esencji jeszcze nie miałam, ale lubię fermenty i jestem pewna, że i u mnie esencja by się sprawdziła, kremu się trochę boje - mam próbki, muszę kiedy zrobić testy :D
OdpowiedzUsuńZrób, zrób, będzie najbezpieczniej ;)
UsuńKupiłam niedawno tę esencję i też jestem z niej zadowolona. A krem pod oczy kusi :)
OdpowiedzUsuńPlanuję wprowadzić do mojej pielęgnacji jakąś esencję, myślałam o misshy, ale kusisz tą z bentona ;D muszę przemyśleć sprawę :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to serum. Naprawdę wydajne i uniwersalne, taki kosmetyk rodzinny :)
OdpowiedzUsuńJuż jakiś czas przyglądam się kosmetykom tej firmy i musze przyznać że mam coraz większą ochotę na tę esencję. Mam obecnie "esencję" z Bielendy z filtratem z drożdży. Jest ona wodnista, w formie bardziej toniku niż esencji. Ale musze przyznać, że widzę poprawę mojej cery już przy jej stosowaniu więc myślę, że takie typowo azjatyckie kosmetyki zadziałają jeszcze lepiej. Mam urodziny pod koniec lipca i myślę, że to będzie świetna okazja żeby taki prezent sobie sprawić :)
OdpowiedzUsuńTa też należy raczej do tych wodnistych, jeśli szukasz żelowej - polecam tą z linii snail bee - również jest świetna! :) A co do Bielendy... Moja mama ją stosuje i ta jest zdecydowanie lepsza, choć tamta jak za tę cenę również jest ok ;)
UsuńMuszę przyznać, że zestaw bardzo mocno mnie zaciekawił i nie wykluczam jego zakupu. Cena do najniższych zdecydowanie nie należy, ale w pielęgnację lubię inwestować :)
OdpowiedzUsuńWiele dobrego słyszałam o tej marce, ale nigdy nie testowałam na sobie. Esencja wygląda naprawdę pociągająco! :D
OdpowiedzUsuńOba kosmetyki warte uwagi, choć mimo że esencja daje całkiem ładne efekty mogłaby mnie uczulić, jako że pleśnie i grzyby to moi wrogowie :(
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że w testach alergicznych mnie też wychodzi uczulenie na pleśnie, ale ta linia mi nie zaszkodziła... Sery pleśniowe jadam, antybiotyki na bazie penicyliny biorę, no sama nie wiem. A jak tylko trafi się jakieś zagrzybione pomieszczenie - nos zatyka na amen :/ U mnie na uczelni była taka jedna sala, po zajęciach w nie 2 dni dochodziłam do siebie.
UsuńWredna ta Twoja zmarszczka, ale z drugiej strony masz fajny wskaźnik tego, czy krem działa, czy nie :P Nigdy nie miałam esencji, ciekawią mnie od dawna, w sumie mogłaby się u mnie sprawdzić, skoro nie wyrządziła szkody Twojemu mężczyźnie :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę te produkty.
OdpowiedzUsuńU mnie niestety esencja ta powoduje powstawanie suchych placków z którymi później zmagam się przez długi, długi czas :( Specjalnie któregoś dnia zaaplikowałam ją samą na twarz i bum :(
OdpowiedzUsuńMam krem pod oczy i jestem baaardzo zadowolona, więc chyba skuszę się na tę esencję. Na razie moją "first essence" jest Missha, ale czuję, że dobrze by było coś zmienić, bo chyba skóra za mocno się przyzwyczaiła.
OdpowiedzUsuńJa bardzo często coś zmieniam, więc skóra chyba nie ma szans na przywyczajenie xD a z mojej perspektywy - jak najbardziej warto, to świetna "first essence" :)
UsuńO, mam ten krem pod oczy, ale według mnie trochę śmierdzi :P. Esencję akurat używam Snail Bee, czy grzyb lepszy? Ślimak wspaniały!
OdpowiedzUsuńWg mnie esencja snail bee jest lepsza, ale one są też zupełnie inne ;) ta jest dużo rzadsza, ale to pewnie wiesz :)
UsuńA ja tu zapachu nie czuję, ale też wiecznie mam problemy z nosem i ciągle dokucza mi katar, więc jeśli jest delikatny - to nic dziwnego xD
Usuń