piątek, 4 czerwca 2021

Miya Nawilżający Krem SPF 50+. Jak się u mnie sprawdził?

Kiedyś już Wam o tym pisałam, ale powtórzę raz jeszcze. Dla osób chorych reumatologicznie, skuteczna ochrona przeciwsłoneczna jest szczególnie ważna. Normalnie mówi się głównie o tym, że promieniowanie wywołuje nowotwory skóry i przyspiesza starzenie, ale w naszym przypadku warto o nią zadbać jeszcze z jednego względu. Kąpiele słoneczne mogą spowodować pogorszenie się stanu zdrowia, rzut choroby oraz różnego rodzaju alergie skórne, które zazwyczaj są trudne do zaleczenia. Ja z jedną męczyłam się ponad pół roku! Dlatego o kremie z od wielu lat SPF już nie zapominam. Dziś więc pora na kilka słów o produkcie, którego miałam okazję używać w ostatnim czasie. Cóż to takiego? Miya Nawilżający Krem SPF 50+! Jak dał sobie u mnie radę? Już Wam mówię!
Miya Nawilżający Krem SPF 50+
Miya Nawilżający Krem SPF 50+ znajduje się w małej, żółtej tubce, zawierającej 40 mililitrów kosmetyku. Opakowanie (bez części dozującej) oraz nakrętka wykonane są w 100% z tworzywa pochodzącego z recyclingu. Za to plus dla marki. Całość jest wygodna, higieniczna, łatwa do dozowania ze względu na długi, wąski dziubek i bezproblemowa jeśli chodzi o zabranie jej ze sobą. Co mówi o tym SPF producent? "To codzienna pielęgnacja nawilżająca z bardzo wysoką ochroną przed promieniowaniem UVA/UVB. Krem chroni skórę, zapobiegając przedwczesnemu fotostarzeniu się, przebarwieniom oraz plamom pigmentacyjnym. Lekka formuła nie klei się, nie bieli cery, nadaje się do skóry wokół oczu i pod makijaż. Dodatkowo 100% osób potwierdziło, że ma lekką, nietłustą formułę, nie obciąża oraz łatwo się rozprowadza, a 98% osób potwierdziło, że nie bieli skóry. Zawiera fotostabilne filtry o bardzo wysokiej, udowodnionej skuteczności. Przeznaczony do każdego typu cery, w tym wrażliwej, tłustej, mieszanej oraz okolic oczu."
Miya Nawilżający Krem SPF 50+
Miya Nawilżający Krem SPF 50+ ma lekką konsystencję przypominającą coś pomiędzy emulsją, a rzadkim kremem. Zapach produktu jest delikatny, ale niezbyt ujmujący. Na szczęście chemiczna cytrynka wyczuwalna jest chyba jedynie w opakowaniu, oraz podczas nakładania na twarz. Co ważne - filtr nie szczypie w oczy oraz łatwo się rozprowadza (tak, nakładając SPF pamiętamy też o powiekach, uszach i innych "zakamarkach"). Jeśli chodzi o bielenie - zaraz po nałożeniu znacząco zmienia odcień skóry, ale po odczekaniu przepisowych 15-20 minut, bez problemu wtapia się w moją cerę.
Miya Nawilżający Krem SPF 50+
Jakie wykończenie zapewnia nam Miya Nawilżający Krem SPF 50+? Po około kwadransie od nałożenia, już po całkowitym wchłonięciu pozostawia on na mojej twarzy lekko błyszczący, satynowy film. W ciągu dnia staje się on coraz bardziej matowy, ale podejrzewam, że wynika to częściowo z wycierania się. Krem jest przyjemny w noszeniu i bez problemu możemy wykonać na nim makeup, choć polecam odczekać około 20 minut. Jeśli chodzi o reaplikację - próbowałam gąbeczką na makijaż. Nie jest źle, ale generalnie ja rzadko dokładam filtr (wiem, nieładnie, ale rano wklepuję odpowiednią warstwę i wszystkie moje kosmetyku kolorowe, od bazy przez BB i puder, również mają SPF 50). W przypadku Miya producent zaleca robić to co 2 godziny. Gdybym się nie malowała i nie nosiła makijażu, czapki, okularów oraz maseczki, to pewnie bym to robiła :D
Miya Nawilżający Krem SPF 50+
Miya Nawilżający Krem SPF 50+ chyba faktycznie dobrze chroni przed słońcem. Nie odnotowałam utrwalenia przebarwień, pojawienia się jakichkolwiek nowych piegów, alergii, ani opalenizny. Filtr nie jest jednak moją jedyną formą ochrony przed słońcem. Skutków ubocznych typu zapychanie lub wysyp niedoskonałości u mnie nie było. Nie stosowałam pod niego żadnych dodatkowych specyfików i on chyba faktycznie przyzwoicie nawilża moją aktualnie mieszaną skórę. Wady? Jak każdy filtr stosowany w odpowiedniej ilości, nie jest zbyt wydajny, a kosztuje w cenie regularnej 59zł (ale zdarzają się dobre promocje!). Drugą z nich jest fakt, że nadal trwają badania nad sprawdzeniem, jaki poziom ochrony przed promieniowaniem UVA zapewnia nam produkt marki Miya. Byłabym spokojniejsza widząc ten znak wzięty na opakowaniu w kółeczko, szczególnie ze względu na chorobę reumatyczną i zażywane leki fotouczulające. Mimo wszystko, może to być ciekawy filtr miejski dla osób lubiących eko rozwiązania, wszak aż 90.1% składu jest pochodzenia naturalnego.
Miałyście już okazje testować nowy produkt marki Miya? Pamiętacie o codziennej ochronie przed słońcem? Jaki jest wasz ulubiony filtr przeciwsłoneczny? Może coś polecicie? ;)

11 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. On jest niby lekki, ale nie do końca ;) Nie trzeba już pod niego nakładać kremu :)

      Usuń
  2. Od ponad roku codziennie używam kremu z filtrem :) Tego z Miya jeszcze nie miałam okazji testować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki stosujesz aktualnie? Miya to nowość, więc będzie okazja :)

      Usuń
  3. Z chęcią bym go sprawdziła, tym bardziej że akurat potrzebuję czegoś z wysokim filtrem, a z kosmetykami Miya mam miłe wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie miałam zbyt wielu rzeczy, ale również mile je wspominam :)

      Usuń
  4. Jestem bardzo ciekawa tego kremu, jak wykończę mój SPF z Dermedic, to możliwe, że sobie go sprawię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że również będziesz zadowolona :)

      Usuń
  5. Czekałam z zakupem tego kremu, bo aktualnie używam innych (cosrx z aloesem. polecam!), ale może się skuszę. Fajnie, że nie powoduje podrażnienia oczu, bo często mam z tym problem.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że chcesz do mnie zaglądać i czasem zostawić po sobie komentarz ;* Jeśli zaobserwujesz mojego bloga: daj znać! ;) Na pewno Cię wtedy odwiedzę :)