Z kremami pod oczy mam troszeczkę trudną relację i niekoniecznie lubię je zmieniać. Produkt Sana Nameraka Honpo Wrinkle Eye Cream dostałam podczas 3 edycji Hello Asia więc nie będę kłamać - długo musiał czekać na swoje 5 minut. W końcu jednak nadszedł jego czas i od kilku miesięcy poznajemy się bliżej :) Czy się polubiliśmy? Same zobaczcie!
Krem pod oczy Sana Nameraka Honpo Wrinkle Eye Cream umieszczono w najzwyklejszej, żółto-pomarańczowej elastycznej tubce z bardzo precyzyjnym dozownikiem, który dla mnie pięknie ułatwia aplikację. Sposób dozowania produktu jest bardzo higieniczny, a potem w razie czego - można tubkę rozciąć. Co ważne, napisy z plastiku nie schodzą i opakowanie wygląda ładnie nawet gdy wymęczymy je do końca. Zaletą jest także spora jak na krem pod oczy pojemność, wszak wewnątrz znajdziemy aż 25 gramów produktu.
Co zatem mówi o nim producent? Jest to przeciwzmarszczkowy krem pod oczy, którego używamy w miejscach, gdzie widzimy oznaki starzenia. Napina on naszą skórę, przez co jest ona sprężysta oraz elastyczna. Kosmetyk zawiera między innymi izoflawony fermentowanego mleka sojowego i pochodne retinolu. W związku z tym - na moją płyciutką siateczkę zmarszczek i jedną większą "kreskę" od spania na brzuchu wydał mi się specjalnie w sam raz. W końcu trzydziestka za pasem a kremy są - jak sama nazwa wskazuje - PRZECIWzmarszczkowe. Przejdźmy jednak do rzeczy.
Według mnie, ten produkt nie posiada zapachu, co jak na kosmetyk przeznaczony do wrażliwych okolic wydaje się plusem :) O dziwo bardzo polubiłam się też z jego konsystencją, która niby jest na bazie wody i niby na pierwszy rzut oka może wyglądać na lekką, ale tak naprawdę jest treściwa oraz gęsta, więc warto chwilę poczekać aby zdążył się wchłonąć jeśli stosujecie go pod makijaż (ja używałam go często dwa razy dziennie). Po rozsmarowaniu nie znika on do matu, ale pozostawia po sobie delikatny, nielepiący film (ale absolutnie nieprzeszkadzający nawet mnie, nienawidzącej takich rzeczy), dający odczucie ukojenia, wygładzenia, a okolica oka właściwie od razu wygląda jakby lepiej... I teraz najważniejsze - krem nawet w nocy nie migruje i nie wpycha nam się nieproszony do oka :D Tak naprawdę zaczęłam zwracać na to uwagę dopiero niedawno, wszak moje patrzałki od około pół roku (lub trochę dłużej) przechodzą gorszy okres. Co istotne - kosmetyk ten kosztuje u Ber de Ver 59zł. Przy tej pojemności i wydajności - naprawdę warto.
Co jednak z działaniem? Z czystym sumieniem muszę przyznać, że krem Sana Nameraka Honpo Wrinkle Eye Cream zagwarantował mi bardzo dobry efekt i długofalowo poprawił strukturę skóry. Prawdopodobnie jest to zasługa faktu, iż nadał tej okolicy elastyczności, mocno ją nawilżył, odżywił oraz sprawił, że skóra stała się elastyczna i napięta w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Drobnej siateczki zmarszczek nie widać (ale nie będę Wam bajerować, zanim zaczęłam stosować krem Sana, nieszczególnie przykładałam się do pielęgnacji tej okolicy, więc mogła wyglądać gorzej), a moja "kreska od spania na brzuchu" jest zdecydowanie płytsza :) Jeśli chodzi o cienie - w moim odczuciu nic w ich sprawie nie zrobił, ale też nie takie było jego zadanie. Ja czuję się usatysfakcjonowana i nie dziwię się już skąd tyle dobrych opinii na jego temat. Następnym razem zamówię go też dla mamy :)
A jakiego kremu pod oczy używacie w tym momencie? A może włączył Wam się "tryb lenia" jak mnie przed otworzeniem Sany i nie stosujecie teraz żadnego? Znacie może japoński krem pod oczy Nameraka Honpo Wrinkle? A może narobiłam Wam na niego ochoty? Dajcie koniecznie znać! Według mnie to bardzo dobry produkt dla osób około trzydziestki :)
Zazwyczaj właśnie oczekuje od kremu pod oczy odżywienia :)
OdpowiedzUsuńA to ten by Ci się spodobał ❤️
UsuńJa bym chętnie spróbowała :D lubię kremy pod oczy :D
OdpowiedzUsuńJa niedawno miałam „okres lenia”, ale stwierdziłam, że trzeba się za siebie wziąć 😂
UsuńO, jestem bardzo ciekawa tego kremu. Kiedyś zapominałam o pielęgnacji skóry pod oczami, ale czym bliżej "3" z przodu tym bardziej się na tym skupiam ;D
OdpowiedzUsuńA to fakt, 3 z przodu bardzo motywuje do działania 😂
Usuńprzekonałaś mnie do niego i jak tylko wykończę swój zapach kremu pod oczy to go wypróbuję!!
OdpowiedzUsuńTo mam nadzieję, że też Ci się spodoba ❤️
UsuńZaciekawiłaś mnie tym kremem :)
OdpowiedzUsuńBardzo się w takim razie cieszę 🙂
UsuńLubię takie aplikatory, choć bardziej do mnie przemawiają w kulce. ;) Ciekawy design opakowania.
OdpowiedzUsuńna mnie w kolejce czeka kuleczkowy Tosowoong :)
Usuńnie używałam jeszcze nigdy kremu pod oczy, chociaż ostatnio stwierdziłam, ze przydałoby się, może ten będzie pierwszy ;-)
OdpowiedzUsuńMoże warto zacząć :) Zawsze lepiej zapobiegać, niż leczyć ;)
UsuńKolejna perełka koreańskiej pielęgnacji :) Ja obecnie używam kremu na całą twarz ale wydaje się fajny :)
OdpowiedzUsuńTu dla odmiany mamy japońską perełkę :) A niedawno ja też tak robiłam :D
UsuńNie używam kremów pod oczy ;) Póki co nie mam takiej potrzeby.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ja niedawno robiłam to samo :P Nie chciało mi się... Stosowałam ten co na całą twarz xD
UsuńZapisuję go sobie i może za jakiś czas go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńPolecam zobaczyć, szczególnie że nie kosztuje wielkiego majątku :)
Usuńi znów kusisz ;)
OdpowiedzUsuńMnie też kuszą z każdej strony :D
UsuńJa w sumie dopiero teraz zimą zaczęłam go doceniać z racji konsystencji i tego, że faktycznie nawilża cały dzień. Ten aplikator z początku mnie denerwował, że tak mało produktu wychodzi :P
OdpowiedzUsuńWłaśnie mnie też bardzo odpowiada on akurat zimą. Bardzo dobrze się sprawdza - latem chyba wolałabym coś lżejszego 🙂
UsuńFaktycznie trochę sobie poczekał😅 Ja dokańczam pod oczy ten Shangpree plus mam serum O Figa, które miało być cudowne, a nie robi nic🙈
OdpowiedzUsuńO, jak miło 😂 Nierobienie niczego to już porażka 😜 a ten niestety trochę poczekał 😂 a w sumie szkoda, choć zima to dobry moment na jego stosowanie ❤️
UsuńFajny krem, chętnie wypróbuję u siebie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że też Ci się sprawdzi 😘
UsuńO i tego oczekuje od kremu pod oczy ;)
OdpowiedzUsuńTo może warto go przetestować 😉
UsuńJa właśnie wykańczam Arganowy Nacomi, ale nie jestem fanką. Poprzednio zużyłam krem Clochee - bardzo go polubiłam, a jeszcze wcześniej Lynia - zdecydowanie hit! Następny w kolejce będzie Ole Henriksen, ale zaciekawiłaś mnie również kremem Sana Nameraka Honpo, może trafi w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńZapiszę go sobie na liście, bo lubię testować nowe kremy pod oczy ;) I będę to robić, dopóki nie znajdę ideału :D
OdpowiedzUsuń