Od kilku dobrych lat mam problemy z rumieniem i najczęściej testuję produkty kojąco - wybielające (dlatego kocham kosmetyki z Azji - tam bardzo duży nacisk kładzie się na jasną cerę i mam ogromny wybór). Dziś pora więc na kolejnego gagatka z serii tych kojących, tym razem spod szyldu marki Hanyul. Postawiłam na serię Pure Artemisia i ich Watery Calming Cream, choć jak pewnie wiecie, jakiś czas później dotarła do mnie także tonik i fluid nawilżający, ale o nich później ;) Cała linia oparta jest na ekstrakcie z bylicy i ma ona za zadanie odświeżać, nawilżać, chronić naszą skórę przed czynnikami zewnętrznymi, oczyszczać i działać przeciwzapalnie. Jak sprawdził się w mojej pielęgnacji? Same przeczytajcie!
Krem Hanyul Pure Artemisia Watery Calming Cream umieszczono w seledynowym, plastikowym słoiczku, który robi bardzo dobre wrażenie nie tylko na pierwszy rzut oka. Jest wygodny, łatwo się z niego korzysta, posiada zabezpieczenie i nawet przy końcu opakowania - nadal dobrze prezentuje się na półce. Całość zawiera 50ml produktu i jest ważna aż 12 miesięcy od otwarcia. Jedyny minus jakiego doszukałam się w przypadku opakowania, to fakt, iż nie dołączono do niego żadnej łopatki, ale szczerze powiedziawszy - mnie nie są one niezbędne do życia ;)
Krem ma białą barwę i jego zapach bardzo przypomina mi kosmetyki Huxley. Jest bardzo zielony, lekko słodki i dla mnie naprawdę wyjątkowo przyjemny, więc bardzo się cieszę, że trafiłam na niego także tutaj :) Mimo to, czuć go jedynie podczas nakładania. Co jednak znajdziemy wewnątrz? Cudowna żelowa konsystencja kremu łatwo sunie po skórze, a dodatkowo w kontakcie z nią, kosmetyk staje się jeszcze bardziej wodnisty. Po nałożeniu na twarz, całość bardzo szybko się wchłania, pozostawiając po sobie przyjemne uczucie wygładzenia i lekkiego chłodu. Po kilku godzinach Hanyul Pure Artemisia Watery Calming Cream ulatnia się u mnie do całkowitego matu, o ile został nałożony na twarz solo ;) Staram się nie robić takich rzeczy i zawsze stosuję pod spód co najmniej serum i esencję, ale zawsze w ramach eksperymentu sprawdzam jak to wygląda. Nałożony w towarzystwie z kolei utrzymuje się na twarzy nawet całą noc i zamykając wilgoć w środku, pozostawia bardzo delikatny film.
Istotne jest także to, że krem ten idealnie nadaje się pod makijaż. Świetnie współpracował z praktycznie każdym moim podkładem, kremem bb i pudrem, a w dodatku po jego użyciu można zacząć wykonywać make-up praktycznie od razu. Słabą stroną tego produktu jest według mnie wydajność. Ja wypaprałam go praktycznie w półtora miesiąca - podejrzewam, że wynika to z połączenia lekkiej konsystencji i szybkiego wchłaniania. Co ciekawe, jego wydajność zwiększyła się, gdy zaczęłam używać jednocześnie fluidu nawilżającego i toniku z tej samej linii... Stosowałam go raz, bądź dwa razy dziennie w zależności od potrzeb i humoru (czasem lubię zmienić sobie np. krem na noc albo na dzień użyć czegoś innego).
Co jednak z działaniem? Na pewno produkt ten ładnie spełnia swoje zadanie w kwestii wyciszania rumienia. Dobrze współpracuje z resztą kosmetyków i skoro moja twarz nadal pozostaje blada, to znaczy, że w aktualnej pielęgnacji nie ma żadnych luk ;) Czasem bywa tak, że gdy zmienię choć jedną rzecz w misternie ułożonym planie, nowy dzień witam buraczanym motylem na policzkach :D Także w tej kwestii - duży plus. Działanie przeciwzapalne również daje o sobie znać, bo nic nowego na mojej twarzy nie wykwitło, nawet w tym najbardziej newralgicznym okresie w miesiącu :P Najsłabszym punktem w działaniu tego kremu jest według mnie nawilżenie. Latem byłoby zupełnie wystarczające, ale teraz, zimą (czy tam jesienią, jak kto woli) jest dla mnie ciut za słabe. Powiedzmy sobie jednak szczerze - nie stosuję go solo. W połączeniu z serum i esencją, idealnie zamyka wilgoć w środku i z powodzeniem stosowałam go nawet teraz. I znowu - najlepiej współdziałał na tym polu wraz z dedykowanym mu tonerem i fluidem nawilżającym. Wtedy twarz jest aż pulchna od nawilżenia, jędrna i naprawdę wygląda pięknie :) (tak, kocham swoją cerę jak nie ma na niej buraka :P).
Podsumowując: jestem z niego naprawdę zadowolona, wszak spełnił w stu procentach moje oczekiwania. Z chęcią wróciłabym jednak do niego jeszcze latem i zobaczyła jak poradzi sobie w cieplejszych miesiącach. Brak zapychania, ukojenie cery na wysokim poziomie, łagodzenie zaczerwienień i działanie przeciwzapalne robi swoje, więc czuję się do niego przekonana :D A i tak nie stosuję już kremów solo, więc nie czuję się zawiedziona przeciętnym nawilżeniem.
Znacie markę Hanyul? Miałyście już styczność z tym produktem? A może zdradzicie mi jaki krem aktualnie stosujecie i czy łączycie go z serum bądź innymi "cudami"? Jestem bardzo ciekawa :)
Nigdzie wcześniej nie widziałam tej marki
OdpowiedzUsuńNo nie jest zbyt popularna. Następnym razem postaram się napisać coś więcej o samej firmie 😊
UsuńPierwszy raz spotykam się z tą marką
OdpowiedzUsuńAle. Krem. Mnie zaciekawił
Jak masz wrażliwą cerę to powinnaś być zadowolona 😊
UsuńJak średnio nawilża, to nie dla mojej skóry :)
OdpowiedzUsuńTo jest lekki krem, najlepszy do stosowania w towarzystwie 😉 Ale Tobie bardziej polecałabym Sulwhasoo Essential Firming Cream EX 😊
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDla mojej skóry takie lekkie kremy są jak najbardziej odpowiednie :)
OdpowiedzUsuńW takim razie ten na pewno by Ci odpowiadał 😊
UsuńNie znam marki, u Ciebie zawsze ciekawostki :)
OdpowiedzUsuńCzęsto dostaję takie komentarze 😁
UsuńJa praktycznie zawsze łączę krem z innymi cudami na kiju typu serum, esencja, mgiełka etc😁 Wszystko razem ma tworzyć tą idealną całość. Jak krem wypada solo sprawdzam tylko tak testowo. Z tej marki na razie nic jeszcze nie złowiłam, ale znając życie to kwestia czasu😝
OdpowiedzUsuńJa dokładnie tak samo, bez minimum toniku i serum to nie pielęgnacja :D Ja ostatnio z kolei namiętnie testuję Hanyul :D
UsuńPierwszy raz widzę ten produkt. Całkiem fajnie w działaniu, choć dla mnie, dużo ważniejsze jest bardzo dobre nawilżanie :). Zwyczajnie inne potrzeby skóry :P
OdpowiedzUsuńAno właśnie, każdy ma jakieś tam swoje problemy i z nimi walczy ;)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej marce, ale wydaje mi się, że mogłabym się z nim polubić. :)
OdpowiedzUsuńTak naprawdę, to bardzo przyzwoity krem ;)
UsuńOpakowanie ma piękne
OdpowiedzUsuńNa żywo jest jeszcze ładniejsze ❤️
UsuńNIe słyszałam o tej marce kosmetyków. Jestem ciekawa, jak ten krem sprawdziłby się przy bardzo suchej skórze
OdpowiedzUsuńW towarzystwie serum i esencji na pewno świetnie 😊 według mnie suchą skórę najlepiej pielęgnować wieloetapowo 😉
UsuńWidzę, ze to krem o bardzo delikatnej konsystencji. Byłby idealny na dzień dla mnie.
OdpowiedzUsuńTak, jest leciutka i bardzo delikatna, zupełnie się nie klei 😍
UsuńMoja skora jest bardzo wrażliwa ☝ Wczoraj zrobiłam sobie wieczór mini spa i znów poczułam jej wrażliwość.
OdpowiedzUsuńNo to witam w klubie 😉
UsuńNie miałam jeszcze okazji poznać tej marki ani jej kosmetyków. Podoba mi się konsystencja.
OdpowiedzUsuńOj, ta konsystencja jest genialna! :)
UsuńI kolejny malo znany kosmetyk, ktorym bardzo mnie zaciekawilas kochana <3
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo się cieszę, że mogę pomóc i trafiam w Twój gust :D
UsuńNie spotkałam się wcześniej z tą marką, ale produkt mnie zaciekawił :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Jeżeli faktycznie koi zaczerwienienia, to jest coś w sam raz dla mnie! Kompletnie nie znam tej marki tak swoją drogą.
OdpowiedzUsuń