poniedziałek, 11 grudnia 2017

Neogen Code9 Black Volume Cream, czyli o tym jak sprawdził się u mnie koreański hit, słów parę

Marka Neogen zawitała do Polski bodajże w ciągu ostatniego roku roku. Ich produkty są teraz o wiele lepiej dostępne i szczerze powiem, że mnie to cieszy (choć marża jest iście szalona xD) ;) Jakiś czas temu, zaczęłam testować jeden z największych hitów tejże firmy, wychwalany pod niebiosa w Polsce i ponoć także w kraju ojczystym kosmetyku - Korei Południowej. O jaki produkt chodzi? Ano o Neogen Code9 Black Volume Cream Water Capping System. Jest to krem nawilżająco - ujędrniający, którego naturalne składniki odżywcze zamknięto w ceramidach, kwasie hialuronowym i alfa liponowym. Skład jest bardzo długi, ale jego większość, to naturalne, roślinne ekstrakty. Jak więc ów azjatycki hit zdał u mnie egzamin? Zapraszam na recenzję! ;)
Neogen Code9 Black Volume CreamWater Capping System
Krem Neogen przychodzi do nas właściwie z całym zestawem akcesoriów. Do opakowania kosmetyku dołączona jest podstawka i sylikonowa szpatułka, którą można sobie majestatycznie zatknąć tuż obok kremu xD Sam słoiczek jest plastikowy, ale nie będę się czepiać, ponieważ materiał jest gruby, dobry jakościowo, ładnie wygląda na półce i nie niszczy się w trakcie użytkowania. Zarówno sam słoiczek, jak i cała reszta jest ładna, wygodna, właściwie bez zarzutu. Całość zawiera 80ml, a na jej zużycie mamy równo rok. 
Neogen Code9 Black Volume Cream Water Capping System
Zapach kosmetyku jest bardzo delikatny, świeży oraz można się w nim doszukać lekkiej nuty owoców, jednak przy codziennym użytkowaniu, jest on tak naprawdę niewyczuwalny. Żeby się nim delektować, należy włożyć nos do słoika, więc wrażliwce powinny być zadowolone ;) Idąc jednak dalej: krem jest czarny. Tak, w moim ulubionym kolorze, jak moje ściany, pościel, meble, ciuchy w szafie, fotel, szablon na blogu oraz wiele innych rzeczy, mam więc do niego lekki sentyment xD Konsystencja z kolei jest iście szalona. Produkt przypomina żelową, gęstą galaretkę, którą naprawdę najłatwiej nałożyć dołączoną szpatułką, bo gdy spróbujemy zrobić to palcami, kosmetyk po prostu się z nich ześlizguje (jak to mawia mój brat: "szczyt bezczelstwa" :P). Niekoniecznie lubię aplikatory i zazwyczaj ich nie używam, bo po pierwsze ciągle je gubię (ale tutaj akurat nawet zdolny w tej materii osobnik nie upłynni czegoś, co odstawia się na stojaczek) a po drugie, jakoś tak dużo wygodniej mi paluszkami. Tu jednak nie ma na to szans, lecz muszę przyznać, że sama szpatułka jest wyjątkowo przyjemna w użytkowaniu. Tzn. naprawdę szybko oraz komfortowo można opaćkać nią całą facjatę xD Co ważne, kosmetyk nałożony w rozsądnej ilości bardzo szybko się wchłania i nadaje pod makijaż, a gdy nałożymy go więcej, świetnie "udaje" sleeping pack, a także genialnie służy za krem nocny (nawet nałożony naprawdę hojnie nie lepi się!).
Neogen Code9 Black Volume Cream Water Capping System
Jak jednak  z najważniejszym, czyli z działaniem Neogen Code9 Black Volume Cream? Ja szczerze powiedziawszy - jestem zachwycona. Teraz używam go "w towarzystwie" jednak przeszło miesiąc stosowałam go jedynie z kremem pod oczy i przyznać muszę, iż on naprawdę genialnie nawilża, a także odżywia twarz. Co za tym idzie, zmarszczki wydają się płytsze oraz wygładzone. Uspokoiły się również moje zaczerwienienia, małe niedoskonałości szybciutko się goiły, łuszczycowa plamka na czole zniknęła bez ingerencji sterydów... Kolejna rzecz - on naprawdę rozjaśnił moje piegi i całą twarz. Nabrała ładniejszego kolorytu, jest jaśniejsza, a ciemne plamki niby pieszczotliwie zwane piegami, których nienawidzę całym sercem, całkowicie znikają nawet pod lekkim kremem BB, i są widoczne tylko bez makijażu. W trakcie stosowania moja cera faktycznie stała się optycznie ładniejsza oraz bardziej jędrna. Jestem naprawdę na tak, i z czystym sumieniem dołączam do fanek Neogen Code9 Black Volume Cream! :D Jedynym minusem jest chyba cena, bo w Douglas widnieje w jej miejscu 169zł, jednak na Jolse kupicie go za 25$ (koło 90zł)
Neogen Code9 Black Volume Cream Water Capping System
A czy Wy znacie ten kosmetyk? Miałyście okazję go stosować? A może macie inne hity, które naprawdę dobrze się u Was sprawdzają? Dajcie koniecznie znać, chętnie posłucham :)

P.S. Zapraszam Was serdecznie na KONKURS na instagramie ;) Można wygrać nowy krem Resibo Glow :)

50 komentarzy :

  1. Czyli jesteś mega zadowolona :) ja pierwszy raz widzę ten produkt. Wygląda kosmicznie! Mnie takie szpatułki pasują ale również często je gubię :D. Kurcze, Douglas narzucić niezłą cenę... 90 zł brzmi o wiele bardziej przystępnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, tyle tylko, że na przesyłkę z Korei czeka się dużo dłużej niż na tę z douglas, ale to chyba nadal nie jest warte 80zł narzutu ;)

      Usuń
  2. Nigdy wszesniej go nie widzialam, ale podobaja mi sie takie dziwactwa hihihi No i jeszeli dziala to biore ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jak najbardziej warto spróbować ;)

      Usuń
  3. Nie znałam tego hitu :) Faktycznie przebitka cenowa, że hej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć przy tłustej cerze też się sprawdza bo nie zapycha ;) A przebitki są szalone :P Szkoda w sumie ;)

      Usuń
  4. Wcześniej nie słyszałam o nim ;) jednak od niedawna zaczęłam zgłębiać koreańską pielęgnację

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ponoć jeden z większych koreańskich hitów, tak przynajmniej gdzieś czytałam, ale teraz nie potrafię przytoczyć źródła ;)

      Usuń
  5. Pierwszy raz go widzę na oczy :) Ale opakowanie ma fajne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, fajne i wygodne. Choć zawartość również jest godna poznania ;)

      Usuń
  6. Nie znam tego kosmetyku, ale bardzo mnie zaintrygowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo się cieszę, że Cię zainteresował ;)

      Usuń
  7. Serio aż taką przebitkę mają?? To już 90 zł to sporo co dopiero 169... No ale to Douglas :D ogólnie za sam wygląd mnie niemiłosiernie korci :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Po raz pierwszy o nim słyszę, kolor ma bardzo oryginalny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, rzadko zdarzają się czarne kremy :D

      Usuń
  9. Zapisałam sobie, bo bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Słyszałam już o jego sławie i nawet w zeszłym miesiącu miałam przebłysk, że może by go wypróbować. Ale pozostałam przy sprawdzonych niebieskich "cosiach" chociaż akurat nie kremach:D Podoba mi się cała otoczka związana z tym produktem, czyli podstawka i inne bajery. Chociaż też wolę palcem niż szpatułką. Szpatułki używam chyba tylko przy płatkach pod oczy bo ręką palcem można rozerwać i do maski naustnej:P On ma chyba podobną konsystencję do maski Hada Labo. Fajnie, że coraz lepszy dostęp, ale niestety z taką przebitką to i tak żadna łaska w czasach gdy zagraniczne zakupy są łatwiejsze niż kiedykolwiek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już wszyscy choć trochę zainteresowani tematem o nim słyszeli ;) A maska Hada Labo jest inna, jakby jeszcze bardziej "stała" :) A z taką przebitką to niestety, ale jest cienko. I mimo, że nie lubię czekania na zakupy z Korei, to wolę przetrzymać te 3-4 tygodnie niż dopłacać kilkadziesiąt złotych :P

      Usuń
    2. Ja z niejednego pieca chleb jadłam i interesuje się wszystkim po trochu:O A no bo HL to jest taka samo-wygładzająca się;D Heheh przy dobrych wiatrach tzn. przy łasce Poczty Polskiej to zdarza się, że i w tydzień przyjdzie, a i tak zawsze najdłużej zimuje już na terenie kraju niż w samej Korei;) No, ale bywa, że i te 3-4 tygodnie. Statystycznie to tak 10-14 dni;D

      Usuń
    3. Moja poczta jest niełaskawa, ostatnio ciągle czekam po 3 tygodnie minimum :/ maupy :P

      Usuń
  11. Pierwszy raz się z nim spotykam ;p ale widzę, że ma moc, przydało by mi się takie rozjaśnienie buźki no i extra nawilżenie ;p Jeszcze ta konsystencja przypominająca galaretkę no kusi kusi :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Zastanawiałam się nad nią, ale bałam się wydać tyle na kota w worku.
    Chyba jednak zaryzykuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z mojej perspektywy - warto :) Ale jak wiadomo, każdy kosmetyk może się u drugiej osoby sprawdzić inaczej ;)

      Usuń
  13. Nie słyszałam, ale chetnie wyprobuje. Przez sam wzgląd na wygładzenie zmarszczek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzrost nawilżenia zazwyczaj powoduje wygładzenie zmarszczek, niestety sucha skóra równa się "z liniami" :/

      Usuń
  14. Nie znam niestety ale za samo opakowanie i konsystencję chętnie bym poznała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się zatem bardzo, że wpadł Ci w oko ;)

      Usuń
  15. O nie teraz go paragnę :P Kocham galretkowe kremy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to, też przechodziłam przez etap "pragnę go" :D

      Usuń
  16. Wygląda i brzmi bardzo zachęcająco. Dla mnie nowość ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że bardzo wiele osób nie zna tego specyfiku :)

      Usuń
  17. Wygląda naprawdę bajerancko :D I skoro godny uwagi to prędzej czy później spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo jestem ciekawa, jak sprawdzi się u Ciebie ;)

      Usuń
  18. W takim razie dziwię się, że jeszcze o nim nie słyszałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnimi czasy w pewnych odmętach internetu bardzo często o nim czytam :D

      Usuń
  19. Pierwszy raz widzę, ale brzmi bardzo kusząco!

    OdpowiedzUsuń
  20. no to masz okazję mu kupić. :) te z Medicine mają fajne drewniane pudełeczko :)
    łoł, ale bajer, że krem jest ze szpatułką :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez tej szpatułki, to ciężko byłoby go nałożyć ;)

      Usuń
  21. Tyle holo w tym poście, a ja lubię ten efekt :P Kosmetyki Neogen ciekawią mnie od dawna, ale o tym kremie jeszcze nie słyszałam. Podoba mi się jego konsystencja - wydaje mi się, że nawet na mojej skórze mógłby się sprawdzić. Ciekawe, czy jak rozjaśnia piegi to rozjaśni i przebarwienia potrądzikowe... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też xD Nie wiem, on ogólnie ma za zadanie rozjaśniać, więc może i z tym dałby sobie radę ;) Moje naczynka też są jakby bledsze :)

      Usuń
  22. Miałam. Początkowo byłam również zachwycona, chociaż szpatułka służyła mi tylko za ozdobę. Krem był fajny, lekki,ładnie nawilżał, ale...
    "Ale" się znalazło. Ma podobną przypadłość jak wiele kremów z Innisfree. Jego konsystencja po ok. 8-9 miesiącach zrobiła się jakby treściwsza, gęściejsza i przestał się uż tak pięknie wchłaniać, niestety...Oby u Ciebie zadziałał lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego czasu ja na pewno go dawno zużyję ;) Przy kremach z Innisfree też nie zauważyłam czegoś takiego, ale u mnie schodzą one dużo szybciej... :)

      Usuń
  23. Pierwszy raz widzę to cudo, brzmi obiecując, bo po wyglądzie niezbyt mnie zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wygląda mega kosmicznie, ale jednocześnie kusząco :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Brzmi mega zachęcająco :) Ale nie wiedziałam, że taki z niego hit :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Cudownie produkt się prezentuje.. Będę musiała go wypróbować moja skóra zwłaszcza na twarzy potrzebuje mocnego nawilżenia! 😚

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że chcesz do mnie zaglądać i czasem zostawić po sobie komentarz ;* Jeśli zaobserwujesz mojego bloga: daj znać! ;) Na pewno Cię wtedy odwiedzę :)