Jak zapewne dobrze wiecie, moje usta rządzą się swoimi prawami. Są nieznośne, kapryśne, mają nierówną pigmentację (na dolnej wardze z prawej strony mam megaelegancką, ciemniejszą plamkę wyglądającą jak pęknięte naczynko), w dodatku są dość duże (może nie jak u Angeliny Jolie, ale jednak miałam kompleks na punkcie ich rozmiaru) i skutecznie działa na nie naprawdę niewiele kosmetyków. Jako że fascynacja kosmetycznym rynkiem azjatyckim (a raczej głównie koreańskim) trwa u mnie w najlepsze, zainteresowałam się obecnymi tam całonocnymi maskami do ust. Pierwszą z nich, Laneige, niesamowicie polubiłam. Jak sprawdziła się zatem sporo tańsza Oil Blossom Lip Mask Petitfee? Zapraszam do lektury!
Maska do ust Petitfee jest umieszczona w szklanym, bardzo eleganckim, 15-sto gramowym opakowaniu ze srebrną nakrętką. Co ciekawe, z powodzeniem może ona służyć za lusterko. Skąd wiem? Ano stąd, że ja, z zerową koordynacją ruchową i wiecznymi problemami z przestrzenią, zawsze nakładam kosmetyki przed lusterkiem :P W przypadku tej maski, jest o tyle komfortowo, że po prostu nie muszę go szukać, bo podczas smarowania mogę przejrzeć się w nakrętce :D Brawo :P Sam słoiczek jest wygodny w użytkowaniu, dołączono do niego szpatułkę, więc bez problemu można zachować higienę :)
Konsystencja Oli Blossom Lip Mask Camelia Seed Oil Petitfee jest identyczna, jak w przypadku wspomnianej wyżej Laneige. Niby twarda, niby zbita, ale pod wpływem ciepła naszego ciała, zamienia się w delikatny olejek, który z łatwością rozprowadzimy nawet po najbardziej zniszczonych ustach. Zapach maseczki wydaje mi się świeży i delikatnie kwiatowy, ale z pewnością będzie on niemęczący nawet dla wrażliwych nosów. Co ciekawe, produkt ten, mimo iż przeznaczono go do stosowania na noc, jednak posiada jakiś posmak. Jaki? Również bardzo delikatny, lekko słodki, ale także nie przeszkadza on w użytkowaniu i przeszkadzać nie powinien - nawet jeśli ktoś jest wrażliwy na tym punkcie.
Jak jednak z działaniem owej maski (wszak nie samym opakowaniem i zapachami kobieta żyje)? Szczerze? Jestem pod wrażeniem. Nie wiem jak jest u Was, ale w kwestii produktów do ust, ja po pierwszym użyciu mam świadomość, czy coś co kupiłam to bubel, przeciętniak, czy rewelacja. I ten produkt zdecydowanie należy do tej ostatniej kategorii. Dlaczego? Od razu po nałożeniu maski czuję ulgę i komfort, a moje wiecznie spierzchnięte usta w momencie przestają być ściągnięte. Co dla mnie wyjątkowo ważne - kosmetyk ten nie szczypie, nawet jeśli posmaruję sobie nim pęknięty kącik, albo inne newralgiczne miejsce. Przy regularnym stosowaniu, ciemniejsza, naczyniowa plamka zniknęła niemal całkowicie, a wargi praktycznie cały dzień są jędrne, gładkie, nawilżone, odżywione i gotowe do malowania nawet matowymi pomadkami. Ja jestem usatysfakcjonowana i cieszę się, że Oil Blossom Lip Mask Camelia Seed Oil Petitfee trafiła pod mój dach, bo stała się moim kolejnym "must have" w kwestii pielęgnacji ust.
I teraz podsumowanie - po recenzji maski do ust Laneige, kilka z Was pisało, że chętnie by ją wypróbowało, ale jest po prostu za droga... A więc ta, marki Petitfee, absolutnie nie odstaje jakościowo od poprzedniczki, a jest znacznie tańsza. W moim ulubionym ostatnio sklepie "od koreańskich nowości" - Jolse - kosztuje ona 9.33$ (około 35zł), przesyłka bez śledzenia jest darmowa, a za pierwszy zakup dostaje się bodajże 3$ zniżki (do zrealizowania przy zakupach powyżej 20$). Miałyście już okazję stosować całonocne maski do ust? A może polecacie jakiś inny, skuteczny produkt do ich pielęgnacji? Dajcie znać! :)
Chodziła mi ta maska po głowie, ale trochę obawiam się jej smaku bo gdzieś kiedyś wyczytałam, że pachnie bodajże syntetyczną truskawką i ten zapach nigdy nie odchodzi:D Jakby tak miało być to wolę dokładać do Laneige bo bym się chyba pochlastała. Z drugiej str możliwe, że ktoś przesadza. A Ty tą maskę chyba króciuteńko masz? Bo tak mi się kojarzy z insta.
OdpowiedzUsuńNo nie, ja tu nie czuję truskawek, ani w smaku, ani w zapachu :D A insta trochę kłamie z datą, bo ta paczka przyszła chyba w dniu publikacji ostatnich nowości, trochę mi było szkoda, że się nie załapała... Ale jakby nie było, to w moim przypadku z pielęgnacją ust, od razu wiem czy to będzie mi służyć, czy nie ;) Nie wiem, czy też tak masz, ale niektóre "balsamy" wręcz potrafią wysuszyć mi wargi :(
UsuńInsta nigdy nie kłamie:D Mi bardziej chodziło o zniknięcie plamki po dłuższym stosowaniu, czyli że coś szybko się z tym uporała bo resztę aspektów w przypadku produktu do ust można ocenić nawet po paru użyciach - albo nawilża albo nie, więc przy dobrym kosmetyku efekt promień być natychmiastowy.
UsuńKłamie :D To prawdopodobnie naczynie, i ono już po 3-4 dniach było niemal niewidoczne... Nie wiem jak to działa ale tak jest. W przypadku Laneige, też schowało się bardzo szybko, przy podrażnieniach, nieodpowiedniej pielęgnacji, wystawianiu na słońce, albo ogólnych problemach naczyniowych wyłazi równie błyskawicznie jak się chowa, ale tak naprawdę żaden dermatolog nie potrafi określić co to :/
UsuńUwielbiam swoje usta, więc często o niej dbam :) Skusiłabym się na taką maskę :)
OdpowiedzUsuńJak uwielbiasz i dbasz, to obie maski bardzo polecam, są super ;)
Usuńefektami działania zdecydowanie zachęca :)
OdpowiedzUsuńTo jeden ze skuteczniejszych produktów jakie znam, wychodzi, że chyba zasługuje na moje Top3 w pielęgnacji ust :D
UsuńMoje usteczka nie pogardziłyby taką maską, ja z kolei uważam że moje usta są zbyt małe (górna warga). Twoje są na pewno piękne :)
OdpowiedzUsuńKobiecie nie dogodzisz :D ja swoje polubiłam, ale miałam etap, że uważałam je za okropne ;) a maskę polecam, to ciekawy i równie skuteczny, tańszy zamiennik Laneige :)
UsuńDuże usta są piękne :) produkt na pewno przetestuje bo wydaje się być warty swojej ceny.
OdpowiedzUsuńJa kiedyś tak nie uważałam, ale teraz zaakceptowałam to co mam ;) szybciej zużywam moją masę pomadek, haha :D to miłych testów życzę :)
UsuńUwielbiam takie balsamy :)
OdpowiedzUsuńCałonocne maski do ust to naprawdę spore ułatwienie przy problematycznych ustach ;) jedna aplikacja w ciągu doby i koniec zabawy, co u mnie do tej pory było mało realne :)
UsuńNigdy nie slyszalam o tym kosmetyku, musze blizej sie mu przyjrzec. Moje usta rowniez sa dize i wymagajace ;)
OdpowiedzUsuńNo to nie jest zbyt znana pozycja, a w sumie szkoda ;)
UsuńTo zdecydowanie również coś dla moich ust! :)
OdpowiedzUsuńTeż są wymagające? ;)
UsuńJa bym dużymi ustami nie pogardziła :D Moje może nie są najmniejsze, ale tu i ówdzie muszę je lekko wyrysowywać :P Nie mam z nimi większych problemów, tylko zimą dają mi się we znaki, więc wtedy jestem skłonna sięgać po takie produkty. Lubię olejkowe formuły, więc u mnie też mogłaby być rewelacja :D
OdpowiedzUsuńJa znowu ze swoimi mam problemy niezależnie od pory roku... A te maski do ust są takie masełkowo-olejkowe, więc jeśli lubisz takie formuły, to powinnaś być zadowolona ;)
UsuńCiekawy produkt, jeszcze nie spotkałam się z czymś podobnym.
OdpowiedzUsuńW Polsce ciężko chyba o coś podobnego do ust :)
UsuńChętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńTo polecam, warto wypróbować ;)
UsuńOczywiście o Laneige też słyszałam, ale u mnie sprawdza się zwykła rumiankowa pomadka Alterry za 5 zł, więc nie będę wydziwiać :D
OdpowiedzUsuńTeż ją lubię, często kupuję sobie do torebki :) Zapach ma niewyjściowy, ale jest jednym ze skuteczniejszych sztyftów jakie znam ;) Ale na noc to już mi nie wystarcza :(
Usuńcałonocnej maski do ust jeszcze nie miałam;)
OdpowiedzUsuńZawsze można nadrobić ;)
UsuńNie wiedziałam, że są takie całonocne maski do ust :)
OdpowiedzUsuńJa też nie, chciałabym wypróbować :)
UsuńSą, są i to całkiem ciekawy wynalazek ;)
UsuńJa nie mam większych problemów z ustami, ostatnio bardzo polubiłam pomadkę Stenders, ale oni znikają z Polski. Na co dzień wystarcza mi moja ulubiona pomadka peelingująca z Sylveco, używam jej właśnie na noc.
OdpowiedzUsuńTak, słyszałam... Szkoda Stendersa :( A co do Sylveco - dla mnie ona jest tak ostra, że mam wrażenie, że można sobie nią zedrzeć wargi i dotrzeć do zębów :D
UsuńNigdy ich nie miałam ale zachęciłaś mnie :) U Eweliny też czytałam o maseczkach nocnych i moje chciejstwo na takie produkty jest jeszcze większe :D
OdpowiedzUsuńA Ewelina u mnie :D Warto wypróbować, to ciekawy i skuteczny rodzaj pielęgnacji ust ;)
UsuńZdecydowanie coś dla mnie. Ja produkty pielęgnujące do ust nakładam zazwyczaj tylko właśnie na noc, więc taka pogłębiona nocna pielęgnacja byłaby dla mnie idealna.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że tylko ja tak mam, że od razu wiem, czy polubię coś z pielęgnacji do ust czy nie. :D Ja mam wrażenie, że usta, o ile trafimy z produktem, mają tendencje do szybkiej regeneracji, więc efekty są błyskawicznie widoczne. :)
Jeśli preferujesz cykl nocny - to zdecydowanie ;) A co do lubienia i nielubienia... Jak coś się u mnie sprawdza, to od razu widzę, że usta wyglądają lepiej i się regenerują, gdy coś jest przeciętne, to zazwyczaj odczuwam jedynie mniejsze ściągnięcie i lekkie nawilżenie warg po użyciu, a jak kosmetyk jest totalnym bublem (jak np wazelinka poziomkowa Flos lek :D) to jeszcze dodatkowo potrafi wysuszyć mi usta :P
UsuńNie wiem czy umiałabym spać z maską na usta całą noc ;)
OdpowiedzUsuńUczucie jest podobne, do pomalowania ust błyszczykiem ;) Nic strasznego :)
UsuńMasz piękne usta! Dlaczego masz na ich punkcie jakiejolwiek kompleksy? Kobiety co prawda wariują teraz z powiększaniem ust, co niestety nie zawsze wygląda dobrze, ale naturalne pełne usta 💋💋💋 są bossskkkieeee!!!
OdpowiedzUsuńCo do maseczki - lubię takie regeneracyjne produkty na usteczka dla Juniorka
Dziękuję Ci bardzo za komplement 😘 Miałam niemały kompleks na ich punkcie za czasów liceum :D wydawały mi się jakieś nieproporcjonalnie wielkie, ale teraz - przeszło mi, jest okej ;) co do powiększania ust, to chyba jeszcze nie widziałam takich, które po powiększeniu by mi się podobały, ale może za mało miałam okazję oglądać :D A maska powinna być skuteczna, ja naprawdę mam z ustami trzy światy i działa bez zarzutu ;)
UsuńWitam. Piewszy mój komentarz u Ciebie. Czytam i się uczę, że są jakieś maski i inne bajerki kosmetyczne. Może nie koniecznie będę wszsytkiego używać lecz wpadnie mi to w pamięć, że jest coś takiego i może po latach powiem sobie - pora wypróbowac.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
Też tak czasem mam, po jakimś czasie nachodzi człowieka chęć i koniec, trzeba kupić ;) A za pierwszy komentarz bardzo dziękuję ;* Mam nadzieję, że zagościsz u mnie na dłużej :)
UsuńCzy używasz tej maski codziennie? :) Myślałam, żę tylko Laneige oferuje takie bajery jak lip mask, a tu proszę.
OdpowiedzUsuńTak, codziennie na noc :) Nie tylko Laneige ma takie coś w swojej ofercie, ale poza tymi dwoma już żadnej nie udało mi się znaleźć ;)
UsuńSama zazwyczaj robię smarowidełka do ust / peelingi :) ale ten zapowiada się fajnie ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tej masce :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie stosowałam maski do ust :D Chyba jestem jakaś opóźniona ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosuje niczego do ust na noc, bo lubię się zakopywać pod kołdrą i kocem jeszcze do tego po sam czubek głowy, wszystkie mazidła z ust więc i tak wylądują na pościeli. Ale mogłabym ją wypróbować w dzień. Zwykle zapominam o używaniu balsamów, a taka maseczka raz nałożona zrobiłaby więcej dobrego niż kilka aplikacji masełek czy pomadek nawilżających.
OdpowiedzUsuńProdukt wygląda naprawdę kusząco :)
OdpowiedzUsuńoj pierwszy raz słyszę o takich maskach ;D
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie nimi, pierwszy raz słyszę o takich cudeńkach :)
OdpowiedzUsuńMis ię samo opakowanie bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńDuże usta są super! Sama nie mam najmniejszych, ale lubię je :) maski do ust jeszcze żadnej nie próbowałam, ale czasami poratuję je olejami i też mi się dobrze sprawdza :)
OdpowiedzUsuńDuże usta są super! Sama nie mam najmniejszych, ale lubię je :) maski do ust jeszcze żadnej nie próbowałam, ale czasami poratuję je olejami i też mi się dobrze sprawdza :)
OdpowiedzUsuńZa to ja z ustami ma taka,że są mega blade czasami na zdjęciach ich nie widać i wyglądam komicznie a co do produktu to nigdy o nim nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńjuż tamtą mnie kusiłaś, a teraz ta kusi mnie jeszcze bardzo, bo cena rzeczywiście dobra :D nie ma lekko :P
OdpowiedzUsuńnie znam tej marki
OdpowiedzUsuńczego to nie wymyślą, maski do usta :D może to dobry sposób na pielęgnację suchych ust
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosowałam masek na ust - kiedyś na noc nakładałam grubą warstwę kremu Nivea, jeżeli można byłoby to zaliczyć do maseczkowania :P Generalnie nie mam dużych problemów z ustami, chyba, że trafi mi się wyjątkowy bubel, więc wystarczy regularna aplikacja pomadki ochronnej. Ta maseczka mnie zaciekawiła, ale nie wiem czy na tyle, aby ją kupić;)
OdpowiedzUsuńJa akurat nie mam problemu z ustami i nie stosuję masek do ust. Wystarczy lekki nawilżacz od czasu do czasu. Ale jak zimą będę miała problem z wysuszonymi ustami to pomyślę o tej masce. :)
OdpowiedzUsuńKusisz, kusisz... Myślę, ze i u mnie mogłaby się sprawdzić, bo matowe pomadki goszczą u mnie bardzo często, a moje usta mają tendencję do wysychania :)
OdpowiedzUsuńbardzo kusząca propozycja :) moje usta też są kapryśne i coś naprawdę porządnego by się im przydało :)
OdpowiedzUsuń