Nie wiem jak Was, ale mimo tego, że jak jest lato, to musi być ciepło, mnie te afrykańskie upały chyba przestały bawić :/ Co innego na urlopie, nad wodą (do której w każdej chwili można wejść i popływać), a co innego w miejskiej dżungli :P Dziś nawet nie chciało mi się wyjść z domu, a wczoraj ledwo przeżyłam powrót od okulisty :D Ja jako dziecko z grudnia, chyba już wolę ten mróz :D Przechodząc jednak do meritum... Jeszcze podczas wiosennej aury, zaczęłam używać nowego kremu BB Missha Cho Bo Yang i po przetestowaniu go także w upale, przychodzę do Was z moją opinią na jego temat ;) Jak się sprawdził? Zapraszam do lektury!
Krem BB Missha Cho Bo Yang umieszczono w brązowo - złotej tubie, zawierającej 50ml kosmetyku, który powinniśmy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Mimo takiej formy opakowania (nie wiem jak Wam, ale mnie tubki kojarzą się "tanio") całość wygląda naprawdę elegancko i myślę, że powinna zadowolić niejedną srokę. Do tuby dołączona jest także pompka, która również działa bez zarzutu :) Nie strzela i możemy wycisnąć dokładnie tyle produktu, ile sobie zamarzymy :P Krem BB Missha Cho Bo Yang zawiera orientalne ziołowe składniki (dziki koreański żeń - szeń, kordyceps chiński i czyste złoto), które czynią skórę gładką, jasną oraz promienną. Zawiera filtr SPF 30 PA ++, czyli jak na moje standardy - mogłoby być lepiej, mimo że i tak pod spód używam zawsze zwykłego filtra.
Zapach kremu Missha Cho Bo Yang czuć jedynie podczas aplikacji i jest on świeży, lekko kwiatowy, przyjemny, ale też bardzo delikatny. Co z kolorem? Według mnie nr 21 to zdecydowanie odcień szaro-beżowy, który wpada w chłodne tony. Wiele osób nie będzie z niego zadowolonych, gdyż może wypadać nieco sino, ale w razie czego, na jolse znajdziecie jeszcze dwa inne kolory. W każdym razie do mojej cery adaptuje się wręcz idealnie, mimo tego, że na swatchach wypada dość ciemno. Na plus należy więc zaliczyć duże zdolności "przystosowawcze" ;)
Co się z nim dzieje w ciągu dnia? Kosmetyk na pewno nie ciemnieje, a wykończenie, jakie dzięki niemu otrzymujemy, przypomina wilgotny glow. Twarz po użyciu BB jest rozjaśniona i satynowa, ale bez problemu możemy go potraktować dowolnym pudrem, aby ten efekt zmienić. Co do nakładania - aplikowałam Cho Bo Yang gąbeczką i sposób ten był bardzo wygodny, ale kosmetyk równie dobrze wygląda jeśli użyjemy palców, uprzednio delikatnie rozgrzewając go na dłoni. Lepiej także nałożyć dwie cieniutkie warstwy, niż jedną grubą albo dokładać produkt punktowo :) Dzięki temu, uzyskamy naprawdę przyzwoite krycie, które dobrze radzi sobie z moim rumieniem nawet w gorsze dni ;)
Trwałość Missha Cho Bo Yang jest bardzo dobra, choć zawsze używałam nań jakiegoś pudru, gdyż solo potrafi np. odbijać się na telefonie. Nawet podczas tych upałów i przy moim nieśmiertelnym katarze wyglądał ładnie ;) Nie zauważyłam, aby kosmetyk ten w jakikolwiek sposób zapychał, lub pogarszał stan mojej cery. Krem BB Missha Cho Bo Yang nie podkreśla suchych skórek i nie zbiera się w zmarszczkach, ani załamaniach w celu podkreślenia tego, co nie należy ;) Jest bardzo komfortowy w noszeniu i nie wysusza mojej cety, a miałam okazję używać go również zimą, bo wtedy stosowała go moja mama. "Nosił się" tak samo komfortowo, jak latem :)
Według mojej oceny, Missha Cho Bo Yang jest dużo lepsza niż jej sławniejsza siostra o nazwie Perfect Cover :) Na minus zaliczyłabym w tym przypadku jedynie brak odcienia nr 13, który okazuje się przydatny, jeśli mamy do czynienia z jeszcze większym bladziochem ode mnie ;) Przyznać jednak trzeba, że również 21 ładnie adaptuje się do odcienia mojej cery, a do ciemnych to ona nie należy ;) Poza tym, szczerze muszę przyznać, że jestem z tego produktu szczerze zadowolona :) Kupicie go za około 80-90zł, w zależności od miejsca ;)
A Wy znacie kremy BB Missha? Miałyście styczność z Perfect Cover albo Cho Bo Yang? Dajcie znać, jak ich produkty sprawdziły się na Waszych twarzach :)
Co się z nim dzieje w ciągu dnia? Kosmetyk na pewno nie ciemnieje, a wykończenie, jakie dzięki niemu otrzymujemy, przypomina wilgotny glow. Twarz po użyciu BB jest rozjaśniona i satynowa, ale bez problemu możemy go potraktować dowolnym pudrem, aby ten efekt zmienić. Co do nakładania - aplikowałam Cho Bo Yang gąbeczką i sposób ten był bardzo wygodny, ale kosmetyk równie dobrze wygląda jeśli użyjemy palców, uprzednio delikatnie rozgrzewając go na dłoni. Lepiej także nałożyć dwie cieniutkie warstwy, niż jedną grubą albo dokładać produkt punktowo :) Dzięki temu, uzyskamy naprawdę przyzwoite krycie, które dobrze radzi sobie z moim rumieniem nawet w gorsze dni ;)
Trwałość Missha Cho Bo Yang jest bardzo dobra, choć zawsze używałam nań jakiegoś pudru, gdyż solo potrafi np. odbijać się na telefonie. Nawet podczas tych upałów i przy moim nieśmiertelnym katarze wyglądał ładnie ;) Nie zauważyłam, aby kosmetyk ten w jakikolwiek sposób zapychał, lub pogarszał stan mojej cery. Krem BB Missha Cho Bo Yang nie podkreśla suchych skórek i nie zbiera się w zmarszczkach, ani załamaniach w celu podkreślenia tego, co nie należy ;) Jest bardzo komfortowy w noszeniu i nie wysusza mojej cety, a miałam okazję używać go również zimą, bo wtedy stosowała go moja mama. "Nosił się" tak samo komfortowo, jak latem :)
Według mojej oceny, Missha Cho Bo Yang jest dużo lepsza niż jej sławniejsza siostra o nazwie Perfect Cover :) Na minus zaliczyłabym w tym przypadku jedynie brak odcienia nr 13, który okazuje się przydatny, jeśli mamy do czynienia z jeszcze większym bladziochem ode mnie ;) Przyznać jednak trzeba, że również 21 ładnie adaptuje się do odcienia mojej cery, a do ciemnych to ona nie należy ;) Poza tym, szczerze muszę przyznać, że jestem z tego produktu szczerze zadowolona :) Kupicie go za około 80-90zł, w zależności od miejsca ;)
A Wy znacie kremy BB Missha? Miałyście styczność z Perfect Cover albo Cho Bo Yang? Dajcie znać, jak ich produkty sprawdziły się na Waszych twarzach :)
Znam tę słynną wersję i byłam bardzo zadowolona. Tak więc ten krem jeszcze bardziej mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńMnie tamta nie do końca odpowiadała... Była za sucha i brzydko podkreślała u mnie wszystko, co się dało ;)
UsuńWyglada bardzo swiezo na skorze, podoba mi sie :D
OdpowiedzUsuńU mnie świetnie się sprawdził, już po testach u mamy miałam na niego ochotę i nie żałuję ❤️
UsuńNa skórze wygląda bardzo fajnie, choć ja ogólnie rzadko sięgam po kremy BB i małe mam doświadczenie z nimi :P
OdpowiedzUsuńJa z kolei trochę się obraziłam na podkłady ;) Jakoś łatwiej współpraca układa mi się z kremami BB ;)
UsuńLubie tą markę więc na lato chętnie siegnelabym po ten krem bb :)
OdpowiedzUsuńJa tak średnio lubię Misshę 😉 jedne rzeczy się u mnie sprawdzają, a inne z kolei niekoniecznie 😜
UsuńMiałam próbkę z tego kremu BB, sprawował się całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak mówisz :)
UsuńNie przepadam za kremami BB/CC ale wykończenie tego bardzo mi się podoba. Może dam mu szansę?!
OdpowiedzUsuńJeśli się zdecydujesz, to mam nadzieję, że będziesz zadowolona :)
UsuńŁadnie się prezentuje na twarzy, choć ja rzadko co stosuję kremy BB czy CC ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei ostatnio rzadko mam styczność z podkładami ;)
UsuńNie znam tego kremu, jednak wszelkie kremy BB w porze letniej, które okazują się dobre są na wagę złota. Zapamiętam go sobie :)
OdpowiedzUsuńZapamiętaj, myślę że warto go wypróbować! :)
UsuńDobrze, że do ciebie trafiłam, bo szukam dobrego kremu BB, bez niego nie wyobrażam sobie wiosennego i letniego makijażu :)
OdpowiedzUsuńTo myślę, że Missha stanie na wysokości zadania :)
UsuńPo pierwsze jestem w szoku, że tubki kojarzą Ci się z czymś tanin, bo ja mam totalnie odwrotnie! Ostatnio z przyjemnością kupuję podkłady w tubkach (np. BB Bourjois), bo można kosmetyk zużyć do końca.
OdpowiedzUsuńPo drugie wydaje mi się, że marka Missha przeżywa w Polsce swoje drugie 5 minut, zwłaszcza za sprawą promocji w Rossmanie (na którą sama się skusiłam hehe).
Po trzecie po takiej recenzji sama mam ochotę capnąć ten bb i zapewne przy pierwszej nadarzającej się okazji tak właśnie zrobię.
No niestety tak już mam i nie wiem skąd się to wzięło :D A swoją drogą paradoksalnie Perfect Cover niekoniecznie lubię :P Ale ten Ci polecam ;)
UsuńWłaśnie mi się kończy BB bourjois to może się skuszę :D
OdpowiedzUsuńPolecam, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :D
UsuńNie anm tego produktu, zreszta jeszcze nie miałam okazji używac produktów Missha.
OdpowiedzUsuńTeraz akurat są dostępne stacjonarnie w rossku ;)
UsuńKurczaki, jeszcze lepsza niż M Cover? Może uda mi się kiedyś wypróbować bo jak do tej pory żaden nie pobił u mnie M Cover. Ale też dawno nie używałam kremów BB, raczej ostatnio sięgam po tradycyjne podkłady.
OdpowiedzUsuńWedług mnie zdecydowanie lepsza! ;)
UsuńPodoba mi się to jak wygląda. Ja teraz mam ten z rossmana i jestem nim oczarowana ;)
OdpowiedzUsuńU mnie Perfect Cover nie bardzo się sprawdził :) Muszę mu też napisać recenzję ;)
UsuńJa tam kocham łódzki żar tropików🔥😂💙 BB miałam miniatury tych tradycyjnych, ale odcienie nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńDla mnie to już są łódzkie bramy piekieł xD
UsuńJa jeszcze kremu BB z Misha nie miałam ani opisanego przez Ciebie ani tego sławnego :) Patrzyłam swatche w Rossmannie ale jakoś żaden odcień nie przekonał mnie na tyle, żebym się na niego skusiła :)
OdpowiedzUsuńOne w dużej mierze dopasowują się do kolorytu cery, na której wylądują ale niestety gama Cho Bo Yang jest mniejsza niż Perfect Cover :/
UsuńSuper wygląda na skórze 😉
OdpowiedzUsuńI na zdjęciu i na żywo jest fajnie :)
UsuńPrzyznam, że dopiero od niedawna poznaję prawdziwe koreańskie kremy BB i nawet nie wiem za bardzo na co zwracać uwagę przy ich wyborze.
OdpowiedzUsuńKremy BB na lato to idealne rozwiązanie, a że wcale nie jest łatwo takie znaleźć które są dobre, to ta recenzja dla wielu z nas jest bardzo cenna :) testujemy i my :D
OdpowiedzUsuńŚlicznie prezentuje się ten krem BB :)
OdpowiedzUsuńklorystyka jest genialna!
OdpowiedzUsuńNa twarzy prezentuje się świetnie. Ja ostatnio bardzo przekonałam się do kremów BB i ten również z chęcią bym przetestowała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, dołączam do grona czytelników
Aleksandra
Ja raz w życiu stosowałam krem BB i jakos mnie nie.przekonal, choć moze powinnam wyprobowac inny.
OdpowiedzUsuńAkurat macałam w Rossmannie ten pierwszy słynny bb krem Missha i faktycznie jest dość sinawy, ale w okresie jesienno-zimowym mógłby mi pasować ;)
OdpowiedzUsuńTo ja podziękuję, zapewne wiesz czemu :D
OdpowiedzUsuń