O ile tusz do rzęs jest podstawą mojego makijażu, o tyle bardzo nie lubię pisać jego recenzji. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu... Fotografii :D Bardzo często, choćby nie wiem jak pięknie maskara wyglądała na rzęsach w rzeczywistości, na zdjęciu prezentuje się niczym coś na kształt owadzich nóżek, pozlepianego włosia, bądź innych dziwnych rzeczy. Fakt ten znacząco zniechęca mnie do fotografowania mojego oka, bo powstaje zawsze milion pięćset sto dziewięćset podobnych selfie, a według mnie żadne nie jest wystarczająco dobre. Uznałam jednak tym razem, że o tuszu Mac In Extreme Dimension 3D Lash Black Extreme napisać muszę, ponieważ najzwyczajniej w świecie mu się to należy. Bo jest ekstra! (taki mały spojler) :P Dlaczego zatem? Już mówię!
Nieco ponad rok temu pisałam recenzję drugiej wersji tego tuszu (znajdziecie ją tutaj) i pozwolę sobie powtórzyć, że opakowanie jest tak samo dobre jakościowo i wygodne. Różni się jedynie kolorem literek, które na szczęście nie wycierają się podczas użytkowania. Maskarę trzyma się w dłoni bardzo komfortowo, łatwo się ją odkręca, a całość zawiera 12 gramów kosmetyku ważną pół roku od otwarcia. Powiem jednak szczerze, że tak naprawdę wychodzi na to, że ja tusze chyba zjadam, bo używam go od 23 września i już dogorywa... (jednak nie bierzcie tego jakoś szczególnie do siebie, ponieważ KAŻDĄ maskarę zużywam maksymalnie w 2-3 miesiące, więc to nie wyjątek. Dlatego właśnie nie lubię dużo wydawać na ten kosmetyk). Niestety jeśli chodzi o zapach, nie możemy się tu spodziewać czekoladki w stylu L'oreal, moim zdaniem tusz ten pachnie plasteliną :P
Kształt aplikatora moim zdaniem jest niby prosty, ale nie do końca typowy. Przyznaję, że z tego typu szczoteczką spotkałam się dopiero w tuszach Mac. Jest ona sylikonowa, dość gruba, duża, długa i prosta na całej długości, z niemałą ilością ząbków, dokładnie przeczesujących rzęsy. Pamiętam, że kiedy miałam pierwszy tusz z tej serii, ciężko było mi ją "ogarnąć", teraz jednak podeszłam do niej jak do starej znajomej, i bez problemów malowałam rzęsy, nie mażąc przy tym ani górnej, ani dolne powieki. Z perspektywy czasu wydaje mi się ona bardzo wygodnym rozwiązaniem. Warto również nadmienić, że konsystencja tuszu jest taka w sam raz (nie za sucha i nie za mokra), a tego typu szczoteczka bardzo ładnie sobie z nią radzi.
Tusz ten posiada bardzo ładny, elegancki, czarny kolor, który pięknie błyszczy i świetnie prezentuje się nawet przy najczarniejszym eyelinerze. Bardzo mnie cieszy, że maskara nie ma tendencji do osypywania się. Pomijam już fakt, że wygląda to nieestetycznie, ale ja dodatkowo noszę szkła kontaktowe, i w moim przypadku taki niechciany pyłek potrafi się do nich "przykleić" powodując dyskomfort. Tu na szczęście nic takiego nie ma miejsca :) Warto również wspomnieć, że noszenie szkieł kontaktowych ciągnie za sobą konieczność używania kropli nawilżających (polecam Hyabak - to nie jest reklama sponsorowana ;)), i na całe szczęście maskara ta, nawet jeśli delikatnie się zamoczy - nie ma tendencji do rozmazywania się.
No a teraz może przejdźmy do najważniejszego. Jaki efekt daje ta maskara? Według mnie spektakularny! Wrażenia z jego użytkowania najlepiej oddaje pytanie cioci z jakiejś rodzinnej imprezy: "Inga, czy Ty masz sztuczne rzęsy?". Po nałożeniu 2-3 warstw, mamy pięknie rozdzielone, pogrubione i wydłużone aż po same brwi firanki, na których w dodatku nie ma żadnych grudek. Jednocześnie są też dobrze utrwalone, ale nadal stosunkowo elastyczne. Niestety jednak tusz zmywa się dość opornie ;) W tym miejscu zaproszę Was do obejrzenia jedynego sensownego zdjęcia (z pięćdziesięciu :P) jakie udało mi się zrobić w ostatnio panującej ciemnicy :D
W ramach podsumowania powiem Wam, że jestem z niego niezmiernie zadowolona. Nie wiem jednak, czy kupiłabym go ponownie... Dlaczego? Trochę szkoda mi 100 złotych na dwa - trzy miesiące szczęścia :D (tusz z poprzedniej recenzji znalazłam w Joybox a z dzisiejszej - dostałam w prezencie na otwarciu Mac w Manufakturze, więc ewidentnie mam do nich farta :P) A Wy, co o tym myślicie? Może polecacie jakiś kosmetyk do 50zł, gwarantujący spektakularny efekt? Na ile Wam starczają maskary? Czy tylko mnie idą one "jak woda"? Dajcie znać, z chęcią zapoznam się z Waszymi opiniami :)
No naprawdę wygląda świetnie na rzęsach, chciałabym go wypróbować ale fakt cena dosyć wysoka ;)
OdpowiedzUsuńNo do mnie one trafiły przez odrobinę szczęścia, ale muszę przyznać, że naprawdę są świetne :)
UsuńPięknie wygląda na Twoim oku, ale ja raczej nie wydaję, aż tyle na tusz :P Ja używam na zmianę miniaturkę z Benefita Roler Lash (55 zł), słynnego Loreala So Couture, i Eveline Volume Celebrieties. :)
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie też nie, ten dostałam i jestem bardzo zadowolona, ale szukam czegoś tańszego, co dawałoby podobny efekt :) dzięki za Twoje sugestie! :)
UsuńA mówiłam, że jest zajebisty już dobre dwa lata temu to nie wierzyłaś:)
OdpowiedzUsuńZ recenzjami tuszów i szczególności zdjęciami na rzęsach mam dokładnie to samo. Krew mnie zalewa jak wysilam się, żeby zrobić zdjęcie efektu, a jak zgrywam zdjecia to okazuje się, że albo wyglądają jak zlepek albo zdjęcie jest za jasne/ za ciemne albo bez komentarza :) Zawsze mnie potem denerwuje, że człowiek się napracuje a potem i tak ktoś napisze no długie masz, ale cienkie haha albo zbyt subtelny efekt :P Podczas gdy na wielu innych blogach nie ujmując widzę dużo delikatnie mówiąc subtelniejsze efekty;)
No mówiłaś, to pamiętam, ale żebym w to nie wierzyła to już nie pamiętam :D a co do zdjęć (i to chyba jest niezależne od aparatu...), efektu na nich i innych blogach, masz stuprocentową rację :)
UsuńMówię Ci, tak było :D
UsuńA co do tańszych tuszów to mogę polecić te z Delii co opisywałam. Ja zawsze byłam zwolenniczką tych droższych, ale szczerze mogę powiedzieć, że one mnie pozytywnie zaskoczyły :) Najb mi pasuje czerwony i fioletowy, a złoty oddałam Ance bo szczoteczka taka najmniej moja. Ale Anka jest zachwycona i stwierdziła, że dużo lepszy niż Wings, którego lubiła.
Nie pamiętam jak bum cyk cyk :D a co do delii to wypróbowałabym je w sumie chętnie, tylko na nie to wręcz polowanie trzeba urządzać ;) muszę zobaczyć tam w tej hurtowni na włókniarzy, tam chyba były jakieś ich produkty...
UsuńAle dziwaczna szczoteczka.
OdpowiedzUsuńNo, ja wcześniej nigdzie takiej nie widziałam :) trzeba do niej trochę wprawy, ale potem spisuje się już świetnie! :)
UsuńMiałam ten tusz i spisywał się fantastycznie. Szkoda że cena taka wysoka bo na pewno zagościłby na stałe w mojej kosmetyczce :)
OdpowiedzUsuńAno właśnie, tusz jest ekstra, ale cena trochę wysoka ;)
UsuńCena faktycznie nie do końca przyjemna, ale tusz pięknie się prezentuje na rzęsach :D
OdpowiedzUsuńDokładnie, gdyby nie to, z pewnością nie szukałabym już lepszego ;)
UsuńCudownie wygląda na rzęsach :) Powiem Ci, że za taki efekt to mogę zapłacić i 100 zł :D A co! Ciekawe jakby się sprawdził na moich rzęsach ;)
OdpowiedzUsuńPuki nie kupisz, to nie zobaczysz niestety ;) Ale mam nadzieję, że i u Ciebie zda egzamin! :)
UsuńPiękne rzęsy, efekt można spokojnie uzyskać tańszą maskara ;)
OdpowiedzUsuńA może polecisz jakąś konkretną? Mnie skończyły się typy do przetestowania ;)
UsuńMi maskary schodzą zdecydowanie dłużej :D Miałam inną wersję tego tuszu, tę o której wspominasz na początku i bardzo ją lubiłam :)
OdpowiedzUsuńTo wychodzi na to, że jestem paprygą :P Nie znam nikogo, kto w takim tempie zużywa maskary :D
UsuńTempo zużycia masz niezłe :D. Fajnie wygląda na rzęsach :)
OdpowiedzUsuńNo niezłe, tusze idą u mnie jak woda :P
UsuńZ taką szczoteczką po raz pierwszy spotkałam się chyba przy tuszach Avon - bardzo fajnie mi się z nią współpracowało :D
OdpowiedzUsuńJa z kolei ostatnio zupełnie nie mam styczności z tą marką :)
UsuńMam chyba ten sam tusz i go bardzo lubię, ale zmywać już mniej lubię, to prawda :)
OdpowiedzUsuńAno właśnie, schodzi ciężko ;)
UsuńMiałam go jakiś czas temu i wspominam go bardzo dobrze. Pięknie pogrubiał rzęsy!
OdpowiedzUsuńZupełnie się nie dziwię, że dobrze go wspominasz :) Ja będę po nim płakać :D
UsuńNa rzęsach wygląda świetnie, tylko ja takich szczoteczek nie bardzo lubię ;/
OdpowiedzUsuńCóż, tak bywa :) Ja nie lubię tych tradycyjnych ;)
UsuńAww looks amazing!
OdpowiedzUsuńGreat blog! I'm following you! Follow back? ***
http://omundodajesse.blogspot.pt
Thank You very much ;*
UsuńNa rzęskach prezentuje się rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńNiesamowity efekt. Tylko dlaczego cena taka duża? U mnie tusze zazwyczaj starczają na długo, min. 5 miesięcy, ale bardzo rzadko nakładam choćby dwie warstwy, zazwyczaj jest to jedna i jeszcze na szybko.
OdpowiedzUsuńAno własnie, cena trochę boli... Mnie gdyby starczył na te 5 miesięcy, to chyba bym go kupowała :D
UsuńEfekt rewelacyjny! Ale niestety cena powala... i nie lubię takich szczoteczek :P
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Co do ceny się zgadzam, ale jeśli chodzi o szczoteczkę - to ja jestem jej fanką ;)
Usuńdaje naprawdę piękny efekt :) nie do końca szczoteczka jest moja ale mogłabym się przyzwyczaić :P
OdpowiedzUsuńTeż nigdy nie umiem zrobić zdjęcia rzęs ;) Twoje faktycznie prezentują się spektakularnie, szkoda, że cena taka odstraszająca...
OdpowiedzUsuńAle masz piękne rzęsy!
OdpowiedzUsuńMój blog ♥ Serdecznie zapraszam !
Bardzo ładny efekt daje na Twoich rzęsach :) Ciekawą ma szczoteczkę i super design na opakowaniu :D
OdpowiedzUsuńŚliczny efekt! Może się na niego skuszę przy jakiejś okazji. Moje ulubione tusze to Loreal VML Noir Excess z drogeryjnych i Effect Faux Cils YSL z tych droższych. U mnie też tusz starcza na 2-3 miesiące. Nakładam za każdym razem ze 3 warstwy, więc schodzi.
OdpowiedzUsuńWow spektakularny efekt :) ja ostatnio polubiłam sie z Max factor masterpiece max :)
OdpowiedzUsuńEfekt na rzęsach jest śliczny.
OdpowiedzUsuńŚlicznie wygląda, super efekt! I opakowanie też ładne, takie zgrabne.
OdpowiedzUsuńJa się strasznie męczę ze zmywaniem tuszu L'Oreala VML So couture - albo mam za słabe produkty do demakijażu (już nawet specjalnie kuoiłam dwufazę), albo ten tusz jest zmywanio-odporny ;)
Łał, efekt super! Cóż.. jednak cena dla mnie trochę za wysoka :)
OdpowiedzUsuń