Wyjazd do Krynicy, nie będę ukrywać, był bardzo udany ;) Mimo średniej pogody (zimno!), było bardzo przyjemnie, zrelaksowałam się, naładowałam akumulatory, objadłam oscypkami (właściwie to żyłam wyłącznie na nich przez te parę dni), trafiłam na przyjemny apartament i napiłam się paskudnej wody z żelazem (anemik pozdrawia! ;)). Pora jednak wrócić do rzeczywistości i opowiedzieć Wam o nowym tuszu do rzęs Dr Irena Eris Provoke, który dzięki Pani Magdzie miałam okazję przetestować. Trafił on do mnie w idealnym momencie, zaraz po tym, jak lubiana przez wiele z Was mascara Maybelline Lash Sensational okropnie mnie uczuliła (spuchły mi powieki, a oczy zrobiły się strasznie przekrwione). Najpierw obstawiałam krem pod oczy, ale po odstawieniu go, objawy nie znikały. Dopiero gdy pozbyłam się tuszu, wszystko przeszło... Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego. Uczulił mnie już błyszczyk, krem do twarzy, ale coś do oczu po raz pierwszy :/ Wracając jednak do tematu... ;) Jak sprawdziła się u mnie nowa maskara wydłużająca Dr Irena Eris Provoke? Zapraszam na recenzję!
Opakowanie tuszu - jak zawsze w przypadku marki Dr Irena Eris Provoke - jest naprawdę piękne, eleganckie i na poziomie. Srebrna, jakby lustrzana maskara, zapakowana jest w kartonik, strzegący tuszu przed wścibskimi palcami wszelakich macantów i macantek (za co ogromny plus). Bardzo podoba mi się też to, że maskara się nie rysuje, a woziłam ją już ze sobą tu i ówdzie :) Nadal wygląda jak nowa! Opakowanie zawiera 10ml produktu (czyli sporo) i całość jest ważna 6 miesięcy od otwarcia, choć u mnie tusze standardowo wytrzymują około 3 miesięcy (wszystkie :P).
Szczoteczka to malutkie dziwadełko (ostatnio mam do takich szczęście ;)). U nasady jest węższa, a na końcu szersza. Wykonano ją z silikonu, i z wyglądu przypomina mi ona trochę stożek. Mimo wszystko, jest ona wygodna w użyciu, dobrze rozczesuje rzęsy i nie ma problemów z dotarciem do tych najkrótszych włosków. Jeśli chodzi o konsystencję - na początku maskara była strasznie "mokra" i malowało się nią ciężko, trochę sklejała rzęsy, jednak po około tygodniu wszystko się unormowało i konsystencja stała się bardzo przyjemna w użytkowaniu. Kolor tuszu, to ładny odcień czerni. Ciemny, głęboki, i taki jest cały dzień, bez akcji - rano czarno, wieczorem szaro (co już mi się zdarzało i nienawidzę tego jak mało czego :/). Po dwóch miesiącach użytkowania, nie zauważyłam też by tusz osypywał się lub rozmazywał w ciągu dnia, tudzież wyglądał znacząco gorzej z innych powodów. Trzeba tylko pamiętać, by z nim nie przesadzić, gdy zaszalejemy z ilością warstw (tzn nałożymy więcej niż dwie) zacznie sklejać rzęsy. Jeśli jednak zachowamy umiar, będzie wyglądał naprawdę ładnie i elegancko, co możecie zaobserwować poniżej:
Tusz ładnie wydłuża (wszak w końcu jest wydłużający nawet z nazwy), rozdziela, pogrubia i nabłyszcza rzęsy, jednocześnie nie sprawiając ogromnych kłopotów przy zmywaniu (choć ja najpierw myję twarz olejkiem, potem żelem, płynem micelarnym i na końcu używam toniku, na taki zestaw już nie ma mocnych ;)). Może po zdjęciu jakoś szczególnie tego rozdzielenia nie widać, jednak weźcie poprawkę na to, że moje rzęsy są potargane z natury i jak na nie, to naprawdę niezły efekt :) Najsłabiej radzi sobie z podkręceniem (jednak nikt nie obiecuje, że tusz będzie to robił), w każdym razie i tu efekt jest naprawdę zadowalający :) Maskara w cenie regularnej kosztuje 65zł, ale często zdarzają się różnej maści promocje, podczas których możemy dostać go nawet 50% taniej. Aktualnie udało mi się znaleźć ofertę (ważną do wyczerpania zapasów), gdzie do zakupów dostaniemy cień Provoke w gratisie: klik. W ramach podsumowania mojego wywodu: Dr Irena Eris Provoke Long Lashes Mascara to tusz, do którego z chęcią wrócę, bo bardzo przyjemnie mi się go używało. Jak już wiele razy mówiłam, nie lubię wydawać dużych kwot na maskary bo bardzo krótko u mnie wytrzymują, ale w promocji? Jak najbardziej się skuszę! Znacie ten tusz? A może polecicie mi coś innego, dobrego, ale w przystępnej cenie? Dajcie znać! :)
Tusz ładnie wydłuża (wszak w końcu jest wydłużający nawet z nazwy), rozdziela, pogrubia i nabłyszcza rzęsy, jednocześnie nie sprawiając ogromnych kłopotów przy zmywaniu (choć ja najpierw myję twarz olejkiem, potem żelem, płynem micelarnym i na końcu używam toniku, na taki zestaw już nie ma mocnych ;)). Może po zdjęciu jakoś szczególnie tego rozdzielenia nie widać, jednak weźcie poprawkę na to, że moje rzęsy są potargane z natury i jak na nie, to naprawdę niezły efekt :) Najsłabiej radzi sobie z podkręceniem (jednak nikt nie obiecuje, że tusz będzie to robił), w każdym razie i tu efekt jest naprawdę zadowalający :) Maskara w cenie regularnej kosztuje 65zł, ale często zdarzają się różnej maści promocje, podczas których możemy dostać go nawet 50% taniej. Aktualnie udało mi się znaleźć ofertę (ważną do wyczerpania zapasów), gdzie do zakupów dostaniemy cień Provoke w gratisie: klik. W ramach podsumowania mojego wywodu: Dr Irena Eris Provoke Long Lashes Mascara to tusz, do którego z chęcią wrócę, bo bardzo przyjemnie mi się go używało. Jak już wiele razy mówiłam, nie lubię wydawać dużych kwot na maskary bo bardzo krótko u mnie wytrzymują, ale w promocji? Jak najbardziej się skuszę! Znacie ten tusz? A może polecicie mi coś innego, dobrego, ale w przystępnej cenie? Dajcie znać! :)
Oj straszysz tym Maybelline, którego mam w zapasie:O Co do szczoteczek to ja jak najbardziej lubię te dziwne:D Ja sobie spojrzę na tę wersję 3w1 chyba jak będzie promo w Ross.;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o maybelline to z całego serca Ci go odradzam :( spuchły mi po nim powieki a białka miałam czerwone jak królik :/ ja chętnie powtórzę przygodę z tymi tuszami, dla odmiany ten bardzo dobrze się spisał :) swoją drogą ciekawe, kiedy ross uraczy nas jakąś promocją :D
UsuńNie no, nie oznacza od razu, że mnie spotka to samo:D Ance po nim nic nie było;)
UsuńRoss zapewne na przełomie kwietnia/maja;)
No ja bym się chętnie skusiła na kilka rzeczy, ciekawe czy mi nie przejdzie do tego czasu ;) a co do tuszu, no to jasne że tak. Wiem, że sporo osób go lubi, ale mnie akurat zrobił na szaro i długo tego maybelline nie zapomnę :D
UsuńNie ma co się oszukiwać - ja na pewno skorzystam mniej lub bardziej, jak zawsze!:D
UsuńCiekawe, jak będzie u mnie, ostatnio kupiłam chyba tylko pomadkę, chociaż nie mam 100% pewności ;) teraz czaję się na parę rzeczy z provoke właśnie :)
UsuńJa lubię duże szczoty, ale Ty masz rzęsiska <3
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) ostatnio faktycznie trochę im się urosło po L4L ;)
UsuńMoże i Ja go kupię podczas promocji :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinnaś być zadowolona :)
UsuńAle masz rzęsiska :) Nigdy nie miałam nic z dr ireny eris, ale znam tę markę. Współczuję, chyba najgorzej jak uczula właśnie coś w okolicach oczu, dobrze, że przeszło. Ja miałam wersję wodoodporną i lubiłam ją. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) ja właśnie wiem, że dużo osób lubi tę maskarę i dlatego ją kupiłam, a zawiodłam się na maybelline jak chyba nigdy wcześniej :(
Usuńmnie kiedyś jeden z tuszy Maybelline też uczulił, teraz unikam ich jak ognia.
OdpowiedzUsuńjakie Ty masz rzęsy! piękne!:)
Dziękuję ;* o, czyli nie jestem sama! A to gagatki z tych tuszy maybelline! :/
UsuńPiękne masz rzęsy :) Mnie już żaden tusz nie skusi. Mam 2 swoich ulubieńców i wolę nie testować innych, bo nie ma co zmieniać dobrego na jeszcze lepsze, bo można trafić na bubla :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;* to racja, choć moja natura testera mi na to nie pozwala, hihi ;) ale ja też mam już swoich ulubieńców :)
Usuńu mnie to l'oreal so couture i chanel le volume de chanel :) to jaką alternatywę wybiorę zależy ile mam w danym momencie funduszy. chanel zawsze kupuję jak jest -30% na koniec roku w sephorze to robię zapasy :)
UsuńJa aktualnie najbardziej lubię L'oreal False Lash Wings :) ale So Cuture w sumie też dobrze wspominam ;) Chanel z kolei niestety nie znam, nie inwestuję za dużo w tusze, bo krótko u mnie wytrzymują (3 mies i koniec). Wolę więc kupić np jakiś lepszy puder, róż lub szminkę :)
UsuńJa mam grube i gęste rzęsy. Kosmetyczka nawet powiedziała, że wyglądają jakby były robione metodą 1:1. Lubię sobie je maksymalnie przyciemnić, a akurat te 2 maskary spisują się w tej roli świetnie i nie muszę kombinować z henną :)
UsuńO, no to tylko pozazdrościć takich firaneczek! :)
UsuńSama sobie zazdroszczę, że są takie gęste i długie :) Brwi też by mi się takie przydały, ale niestety nie można mieć wszystkiego, dlatego myślę o ich makijażu permanentnym, ale nadal się waham, bo bardzo lubię tą zabawę z tym całym ich podkreślaniem :D
UsuńJa teraz odstawiłam odżywkę, to rzęsy są ciut biedniejsze, ale cały czas nie można ;) mnie za to właśnie całkiem niezłymi brwiami obdarowała natura ;)
Usuńtzn. też mam gęstę, ale są ubytki i moje są takie długie, cały czas muszę a to je przycinać, a to regulować, bardzo szybko rosną. troszkę to męczące :D
UsuńNo to fakt, masz z nimi troszkę zabawy ;)
UsuńNie znam go ale efekt bardzo mi się podoba. Wielki plus za niesklejanie czego nienawidzę :) Szczoteczka silikonowa taka, jaką lubię :) Piękne rzęsy!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement! :) ja też najbardziej lubię silikonowe szczoteczki ;)
Usuńbardzo ładny efekt!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;*
Usuńlubię silikonowe szczoteczki
OdpowiedzUsuńJa właśnie również :)
UsuńCudownie podkreśliły rzęsy. Podoba mi sie.
OdpowiedzUsuńTo cieszę się bardzo :)
UsuńRzęsy bardzo ładnie się prezentują. Przyznam, że mnie zadziwiłaś tą reakcją uczuleniową na Sensational.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) a co do alergii - sama jestem w szoku, raczej nieczęsto zdarzają mi się takie rzeczy ;)
UsuńNie znam tego tuszu, ale u Ciebie spisał się rewelacyjnie, świetny efekt!
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto poznać, jest naprawdę na poziomie ;)
Usuńno popatrz chyba pierwsze słyszę, żeby tusz uczulał. A co do Irenkowego tuszu to bardzo ładnie się prezentuje, ale ja też skusiłabym się raczej na promocji. Moje serce podbił L'oreal so Couture :)
OdpowiedzUsuńMoją mamę z kolei mało który tusz nie uczula ;) może uczulać i to jak :) ja z l'oreal wolę false lash wings :)
UsuńTeż mam ten tusz, ale w starej wersji:/ ten nowy design opakowania jest ładniejszy.
OdpowiedzUsuńMasz śliczne rzęsy:)
Dziękuję ;* ja z kolei nie mam porównania z tą starszą wersją :(
UsuńNapiszę recenzję za jakiś czas pewnie;)
UsuńPodoba mi się ta szczoteczka. Nie lubię takich dużych, są dla mnie niewygodne. A efekt na rzęsach jest super.
OdpowiedzUsuńTak, efekt jest całkiem ładny, na żywo nawet jeszcze lepszy ;)
UsuńPiękny efekt!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! ;*
UsuńBardzo lubię silikonowe szczoteczki, efekt bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńPiękny efekt, taki naturalny, a rzęsy długaśne i gęste.
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa, na pewno kupię jak będzie promocja :)
OdpowiedzUsuńWolę bardziej tradycyjne szczoteczki, ale efekt mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńSzczoteczka dziwna, ale podoba mi się to, co robi z rzęsami :)!
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba efekt ;) Sliczne masz rzesy ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt, naturalny i bez sklejania rzęs! Ja miałam podobne odczucia odnośnie tuszu Rouge Bunny Rouge, a teraz tuszu z Revlona z fioletową zakrętką. Też dobrze rozdzielają włoski :)
OdpowiedzUsuńpiękny efekt daje ten tusz :D mi ta maskara z maybelline też się nie sprawdziła, ale dlatego że nie podobał mi się efekt jaki dawała :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam jeszcze produktów Eris, bo w moim Rossku ich nie ma ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa efektu tego tuszu do rzęs. Nigdy nie miałam produktów z Eris ale myślę, że to w końcu czas aby nabyć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
https://czaswobiektywie.blogspot.com/
Ładny daje efekt i fajną ma szczoteczkę. Może się za nim rozejrzę.
OdpowiedzUsuńbardzo fajny efekt daje!:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny efekt! Obawiam się tylko, że nie umiałabym ujarzmić tej szczoteczki:/.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się opakowanie, podoba mi się szczoteczka, no i efekt na rzęsach również nie zepsuł pierwszego wrażenia! Bardzo ładnie się prezentuje! Trochę natualnie, ale jednak wyraziście! :)
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję, ja używam z Clinique i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuń