Nie będę ukrywać, bronzer to kosmetyk, którego najdłużej nie potrafiłam oswoić. Nie wiedziałam gdzie go nakładać, nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego odcienia, zawsze znalazło się jakieś "nie" i "ale", które przemawiało za zakupem kolejnego pięknego różu do policzków, bądź cudnie lśniącego rozświetlacza. W końcu jednak i na mnie przyszła pora, wszak kobieta, to jednak istota stosunkowo zmienna. Okazało się, że dobrze dobrany produkt, odpowiedni pędzel, i trochę teorii (w postaci wiedzy, gdzie owe cudo nakładać) potrafi zdziałać naprawdę dużo dobrego na naszej twarzy. Dziś będzie o jednym z bronzerów z mojej niestety niemałej już kolekcji: Lily Lolo Miami Beach!
Bronzer marki Lily Lolo przybywa do nas zapakowany w kartonik, nawiązujący do stylistyki opakowań. W jego wnętrzu znajduje się elegancka kasetka, w dwóch moich ulubionych kolorach, czyli czerni i bieli. To połączenie sprawdzi się chyba zawsze i wszędzie, więc zdecydowanie szata graficzna, jak i jakość wykonania zasługuje na pochwałę. W środku jest też oczywiście 9 gramów produktu i lusterko, brak za to aplikatora, ale dla mnie nie jest to żadnym minusem - i tak nigdy ich nie używam. Kosmetyk ma oczywiście bardzo dobry skład, oraz jest odpowiedni dla wegan.
Zauważyłam, że Lily Lolo bardzo dba o osoby bladolice, chyba jako jedna z nielicznych. Jeśli więc macie problemy z doborem podkładu, bronzera, różu, lub bb, warto zapoznać się z ofertą marki. Nie inaczej jest oczywiście z bronzerem, kolor kosmetyku przypomina mi ładnie wypieczony, złoty biszkopt ;) (musiałam niestety pomajstrować trochę przy zdjęciu, żeby ukazać jego prawdziwy kolor. Światło tego dnia mnie nie lubiło ;) Na moim komputerze na szczęście wygląda już tak, jak w rzeczywistości). Odcień na twarzy jest neutralny, bez rudych i pomarańczowych tonów. Bardzo ładnie wygląda u osób z jaśniutką, chłodną karnacją (na ciepłych nie miałam okazji testować, więc się nie wypowiadam :)) Wykończenie produktu jest matowe, ale da się zauważyć delikatną satynę, kiedy policzek (lub dłoń) będzie mocniej oświetlony.
Dużą zaletą kosmetyku jest jego trwałość. Ja generalnie nie mam tendencji do wiecznego dotykania twarzy, ale za to w ciągu dnia zdarza mi się kłaść, zakładać szaliki, kominy, przytulać się do męża, kota, niejeden kosmetyk niestety tego nie wytrzymuje. Ten za to znosi to idealnie! Bronzer nie jest też mocno napigmentowany, nawet niewprawna ręka nie zrobi sobie nim krzywdy, za to i ja go lubię ;) Dobrze współpracuje on też ze wszystkimi moimi podkładami, różami i rozświetlaczami.
Dużą zaletą kosmetyku jest jego trwałość. Ja generalnie nie mam tendencji do wiecznego dotykania twarzy, ale za to w ciągu dnia zdarza mi się kłaść, zakładać szaliki, kominy, przytulać się do męża, kota, niejeden kosmetyk niestety tego nie wytrzymuje. Ten za to znosi to idealnie! Bronzer nie jest też mocno napigmentowany, nawet niewprawna ręka nie zrobi sobie nim krzywdy, za to i ja go lubię ;) Dobrze współpracuje on też ze wszystkimi moimi podkładami, różami i rozświetlaczami.
Kosmetyk oczywiście nie spowodował u mnie żadnych skutków ubocznych. Nie zapchał, nie uczulił. Minusem w jego przypadku (chyba jedynym, bo on naprawdę przypadł mi do gustu) będzie cena. Niemalże 91 złotych, to niemało, jednak myślę, że za tę kwotę, otrzymamy świetny kosmetyk o dużej wydajności. Jeśli jednak nie macie alabastrowej cery, zainwestujcie w inny odcień, ten który ja posiadam, jest naprawdę bardzo jasny i nie każdy będzie z niego zadowolony. Do wyboru jest jeszcze wersja Montego Bay i Honolulu (wszystkie można zarówno kupić jak i zobaczyć tutaj). Na sam koniec pokażę Wam jeszcze jak prezentuje się on na policzku:
Miałyście może okazję wypróbować ten bronzer? A może znacie inne produkty marki? Dajcie znać!
dla mnie wchodzi w pomarańcz :(
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego tak wyszedł na zdjęciach, nie jest pomarańczowy :/ Sama już się wczoraj nad tym zastanawiałam. Może to kwestia oświetlenia...
UsuńŁukaszu, myślę, że w rzeczywistości nie jest pomarańczowy, ponieważ Inga ma naprawdę b jasną cerę. Osobiście nie znam nikogo kto by miał tak jasną cerę więc gdyby bronzer był pomarańczowy to byłoby to baaaardzo widoczne na twarzy;) Na tle jasnej ręki zawsze wyjdzie w ten sposób. Obstawiam, że od mojej by się praktycznie nie odróżniał albo nawet byłby jaśniejszy;) Przykładowo u mnie bronzer Vita Liberata spełnia rolę pudru do całej twarzy i praktycznie nie wygląda na bronzer;)
UsuńTen musi być naprawdę jasny.
Ewelina mnie wzięła w obronę ;) Dla Ciebie faktycznie może mógłby być to puder :) Edytowałam trochę to zdjęcie na ręce, bo właśnie ono wyszło na pomarańczowe, mam nadzieję, że teraz już tego nie widać. Robiłam je wczoraj, a światło niestety ostatnio bywa do niczego :/
Usuńja będę poznawać kilka z kosmetyków lily lolo i mam nadzieję, że będę nimi zachwycona jak większość dziewczyn, które je mają i używają :)
OdpowiedzUsuńO, a jakie do Ciebie trafią? Też jestem bardzo ciekawa, czy je polubisz :)
Usuńjuż wpadły w moje łapki:D korektor, podkład i puder :)
UsuńKochana jaki tusz masz na tym zdjęciu, bo efekt mi się niesamowicie podoba! Nie znam tego bronzera, ale faktycznie na zdjęciu wpada w pomarańcz :/
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego :D to chyba kwestia światła, teraz naprawdę jest słabe, a zdjecie na ręce jest z wczoraj... na rzesach mam false lash wings l'oreal ;)
UsuńAch! Zapomniałabym. Jeszcze mam tam bazę Advance Volumiere Eveline ;)
UsuńMnie marka w ogóle nie kusi :) Mam już swoich ulubieńców :)
OdpowiedzUsuńCzyżby Mac? ;) Mimo wszystko, ten mnie pozytywnie zaskoczył, bardzo chętnie go ostatnio używam i zbieram sporo komplementów :)
Usuńtak mam, ale na zmianę z Contour Kit w odcieniu Light to Medium z ABH :)
UsuńRozumiem :) Grunt, to znaleźć coś dla siebie. Gorzej, jak ktoś jest z tych wiecznie poszukujących ;)
UsuńJa tak mam z podkładem pro longwear w tubce, bo na początku byłam bardzo zadowolona jeszcze w sezonie wiosenno-letnim, natomiast teraz w sezonie jesienno-zimowym już jest gorzej. Ale mieszam go z kremem bb vip gold i jakoś daje radę, bo inaczej to po prostu jest wiecznie mokry na cerze i tak jakby migrował po cerze nawet z dobrym pudrem :)
UsuńTo niestety czasami tak bywa, że to, co sprawdza się latem, nie zawsze zdaje egzamin też zimą... Kosmetyki też czasem trzeba zmienić wraz z sezonem ;)
UsuńNo wlasnie ja myślałam, ze ten krem bb będę miała na sezon wiosenno-letni a pro lingwera na sezon jesienno-zimowy :) ale uparłam sie i nie kupie następnego podkładu dopóki nie zużyje maca :)
UsuńJa pamiętam, że akurat ten BB Skin79 miałam i używałam zimą, bardzo dobrze go wspominam :) Życzę w takim razie powodzenia i dotrzymania postanowień ;)
UsuńWidzę że taki lekko żółtawy, ja wolę chłodny brąz ;)
OdpowiedzUsuńTak, to taki biszkoptowo-złoty. Ale w razie czego, kolory są trzy, honolulu jest chyba taki, jak mówisz ;)
UsuńŚwietny wpis, choć kurczę boję się bronzerów i plam które mogłabym nieumiejętnie zrobić hehe !
OdpowiedzUsuńTen to akurat naprawdę mało ryzykowny wybór, ciężko nim "popełnić" jakieś brzydkie plamy na twarzy :)
Usuńładny kolorek ;)
OdpowiedzUsuńŁadny, zwłaszcza na twarzy ładnie wygląda :)
UsuńCena mnie nie kusi. Jakoś nie zaprzyjaźniłam się z minerałami, także mogę sobie pozwolić na tańszy bronzer.;D
OdpowiedzUsuńNiestety cena do najniższych nie należy... :(
UsuńŁadnie wygląda u Ciebie na twarzy, dla mnie byłby raczej za jasny.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) a w razie czego są jeszcze dwa inne kolory ;)
UsuńJest bardzo ładny, kolor w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :)
UsuńUwielbiam produkty tej marki, ale ten kolor dla mnie jest zbyt ciepły
OdpowiedzUsuńRozumiem :) pewnie Ciebie bardziej satysfakcjonowałby Honolulu ;)
UsuńTen kolorek jest tak jasny i gdybyś nie napisała że to bronzer uwierzyłabym, że to puder :D
OdpowiedzUsuńNo nie, to bronzer jest :D
UsuńNa co dzień nie używam bronzerów, bo nie umiem ich porządnie dobrać koloru do karnacji :P Ten wydaje się mieć bardzo ładne i naturalne wykończenie, jednak cena odstrasza :((
OdpowiedzUsuńNiestety dobór koloru nie jest zbyt łatwy, chyba każdy ma ten problem... ;)
UsuńA ja niestety wciąż nie miałam do czynienia z produktami tej marki, pewnie dlatego, że nie zainteresowałam się dokładniej tematyką kosmetyków mineralnych, nie mniej jednak puder prezentuje się bardzo fajnie! Pomimo, że na zdjęciach coś z tej pomarańczki faktycznie widać, ale wierzę Ci, że w rzeczywistości jest to piękny, złoty biszkoptowy odcień. Niesamowicie trudno uchwycić na zdjęciu realny kolor danego produktu, tym bardziej kiedy światło nie chce z nami współpracować! Dobrego wieczoru Kochana :-*
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mnie - to też pierwszy kontakt, ale generalnie bardzo udany :) Kolor, zwłaszcza na twarzy nie jest pomarańczowy, bo o ile jeszcze na dłoni, po nałożeniu bronzera w bardzo dużej ilości, można się tam jeszcze czegoś na upartego doszukiwać, tak na buzi zupełnie rudości ani pomarańczu nie ma ;) A odcienie trudno uchwycić, w dodatku jeszcze każdy monitor też ma zawsze swoją "teorię na temat koloru" i o... ;)
UsuńJeśli wyszedł zły odcień na zdjęciach, to spróbuj pobalansować kolorami w programie do obróbki zdjęć.
OdpowiedzUsuńps. śliczne masz usta :)
Bardzo Ci dziękuję ;* Tak właśnie zrobiłam, teraz już jest dużo lepiej, ale i tak nie idealnie... :/
UsuńLily Lolo ma piękne opakowania, mocno mnie chwytają za serce :P Ten odcień średnio mi się podoba, ale na Tobie wygląda ładnie :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten produkt, a jeszcze bardziej fakt, iż jest trwały :)
OdpowiedzUsuńAle Ty masz rzęsy!:) A pudry brązujące lubię, o dziwno nadal stosuje, mimo że już myślałam, że róże je wyprą jesienią:)
OdpowiedzUsuńŁadnie się prezentuje :))
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego produktu z tej firmy, ale muszę przyznać, że ten mnie przekonuje. Muszę w końcu wypróbować, bo wydaje mi się, że będzie odpowiedni dla mojej cery. Pozdrawiam i dołączam do obserwujących! :-)
OdpowiedzUsuńMi się podoba ...ale jaka ładna bużka na końcu :)
OdpowiedzUsuńFajny efekt daje :)
OdpowiedzUsuńJa z bronzerem jeszcze się nie oswoiłam. Ładny efekt.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie prezentuje się na buzi :) Nie miałam okazji używać kosmetyków tej marki :)
OdpowiedzUsuńDla bladziochów świetny :)
OdpowiedzUsuńpiękny jest :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie na buzi wygląda, choć ja bronzerów nie używam.
OdpowiedzUsuń