piątek, 19 sierpnia 2016

Mizon Vita Lemon Calming Cream, czyli pielęgnacja twarzy spod znaku mohito

Zbierałam się do napisania tego posta dobre kilka dni ;) Niestety ostatnio naprawdę nie wiem już jak żyję :P Wczoraj skończyło się u mnie w domu malowanie, dziś jeszcze zakładamy listwy, a zaraz potem przeskakuję w pranie, prasowanie i pakowanie, wszak w niedzielę wieczorem w końcu wyjeżdżamy na wakacje. W całym tym zamieszaniu, nie chciałabym Was zostawiać na trzy tygodnie bez żadnej recenzji ;) Blogiem na czas wyjazdu, miała zająć się moja mama, i napisać dwa posty, ale z przyczyn związanych z pracą i firmą, którą współprowadzi, nie wiem, co z tego będzie :P Pewnie to co zwykle: czyli wyjdzie w praniu :D Wracając jednak do tematów kosmetycznych... Dziś chciałabym Wam powiedzieć, jak spisał się u mnie krem, którego używałam praktycznie całe lato, czyli Mizon Vita Lemon Calming Cream, przeznaczony dla cery zmęczonej, której brak blasku i witalności. Zawiera on wodę francuską i witaminę C (ponoć jest świetny też do cery mieszanej i tłustej), dzięki którym ma rozświetlić twarz, oraz rozjaśnić przebarwienia. Jak się u mnie spisał? Już Wam mówię! ;)
Krem przychodzi do nas oczywiście w kartoniku, w którym możemy również znaleźć szpatułkę do jego nakładania, w celu zachowania większej higieny. To duży plus, choć mnie osobiście ciągle one giną, a ja tak czy inaczej używam palców :P Sam słoiczek jest plastikowy, ale widać, że wykonano go z dobrej jakości tworzywa. Nic się nie wygina, nie łamie, etykieta się nie odkleja, oraz nie znikają z niej napisy. Ja jestem jak najbardziej na tak! :) Samego kosmetyku jest w nim 50 mililitrów, i choć na azjatyckie kremy to raczej średni wynik (bo miałam takie, gdzie umieszczono 100 lub 75ml), to sam produkt jest niesamowicie wydajny. Wystarczy naprawdę odrobina, by posmarować całą twarz. 
Teraz może pora, na wyjaśnienie Wam, dlaczego post otrzymał taki, a nie inny tytuł. Krem naprawdę pachnie niczym prawdziwe, świeże mohito, dla mnie jest to realistyczne i bardzo odświeżające połączenie limonki oraz mięty (bez alkoholu!), absolutnie nie męczące nawet dla osób bardzo wrażliwych na zapachy. Z kolei konsystencja kremu, również przywodzi mi na myśl jedzenie :D To ciekawe połączenie żelu z galaretką, bardzo gęste, ale jednak wygodne w stosowaniu. Jedyny problem, który napotkałam podczas jego użytkowania był taki, że kosmetyk niemiłosiernie się kleił... Najpierw, by to okiełznać, stosowałam go jedynie na dzień, pod makijaż, i wtedy sprawdzał się idealnie. Potem zaczęłam kombinować, jak sprawić, bym mogła go stosować również jako krem nocny. I w końcu odkryłam, co zrobić, by uniknąć lepkości! Wystarczy go nałożyć na tonik, serum lub esencję i jakiekolwiek nieprzyjemne odczucia znikają, jak ręką odjął. Na wilgotnej twarzy wchłania się wspaniale, a uczucie lepkości znika całkowicie :) Co ważne: kosmetyk nie ściąga skóry, i w ten sposób jego użytkowanie jest naprawdę przyjemne :) Zostawia po sobie jedynie lekki, jedwabisty, nietłusty i nieklejący film, który mi nie przeszkadza, a pisałam już wiele razy, że jestem strasznie wrażliwa na tym punkcie :P (zboczenie z dzieciństwa - z racji tego, że choruję na łuszczycę, mama ciągle smarowała mnie jakimiś tłustymi mazidłami, dobrze, że teraz robią to samo pod postacią nietłustych płynów... ;) Moja psychika jest bezpieczna :D).
Co zatem z działaniem? Przede wszystkim, bardzo polubiłam w tym kremie to, że część moich zaczerwienień, podczas jego stosowania zniknęło jak ręką odjął, a reszta została mocno zredukowana. Naprawdę mam z tym spory problem, i moja cera wcale nie jest taka idealna, jak czasem czytam w Waszych komentarzach (choć nie powiem, to niesamowicie miłe, że ktoś tak uważa ;*). Po prostu wszystko, co czerwone, znika pod podkładem, bo łatwiej to ukryć, niż jakiekolwiek nierówności na skórze. Muszę również przyznać, że moja cera dzięki temu produktowi była ładnie nawilżona (i mimo odstawienia innych kosmetyków - z lenistwa - nie męczyłam się z przesuszeniami), rozświetlona, gładka i jędrna. Zmarszczki jakie były, takie są, jednak przyznam szczerze, że nie spodziewałam się po nim jakiegokolwiek działania na tym polu. W kwestii piegów - nadal je mam (choć może ciut jaśniejsze? Ciężko stwierdzić...), ale chociaż nie pojawiają się żadne nowe, mimo tego, że mamy lato ;) Może jeszcze taka mała dygresja - oczywiście standardowo podkradał mi go mąż, jak już pisałam, posiadacz cery tłustej, ze skłonnością do zaskórników oraz pryszczy. Krem na szczęście nie spowodował u niego żadnego wysypu oraz pogorszenia stanu cery, a również zadziałał tak jak u mnie. Rozświetlił, nawilżył, wygładził, usunął zaczerwienienia i wydaje mi się, że chyba trochę ograniczył przetłuszczanie.
Podsumowując: Ogólnie rzecz biorąc, kosmetyk spełnił moje oczekiwania. Bardzo podobało mi się w nim to, że koił zaczerwienienia, pięknie pachniał, rozświetlał i jednocześnie nawilżał. Moje zmarszczki się nie spłyciły - ale powiedzmy sobie szczerze - nie takie było jego zadanie ;) Jedyne, co mi się nie podobało - to te przeboje z lepieniem się, jednak na całe szczęście udało mi się rozwiązać ten problem w miarę szybko :) Jeśli macie na ten krem ochotę - w tym momencie w JUUI.pl jest w promocji, i kosztuje 68.80zł ;) 
Miałyście może już styczność z tym kosmetykiem? Stosujecie produkty rozświetlające? A może również walczycie z zaczerwienieniami, naczyniami, wylewami podskórnymi (bo już i takie przeboje miałam...) i przebarwieniami? Dajcie znać! Chętnie poznam Wasze sposoby na tę dolegliwość ;)

P.S. Ja tym postem żegnam się z Wami na jakiś czas. Jadę odpocząć, choć nie wykluczam, że może przez te dwa tygodnie coś się tu pojawi ;) Może zdjęcia z wakacji? Może łupy z DM'u? Może ulubieńcy sierpnia? A może recenzja moja lub mamy? Zobaczymy :) Trzymajcie się i do napisania! :*

53 komentarze :

  1. To aż na 3 tygodnie wyjazd? Fajnie! Kup mi coś hihi:D
    A co do wpisu zapach mohito to jest to:D Ja się kiedyś zastanawiałam nad peelingiem z tej serii;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa, ale gdybym teraz nic nie naskrobała, to przerwa na blogu trwałaby bardzo długo ;) chyba właśnie prawie 3tyg. A ja miałam w domu malowanie, teraz kupę pakowania i mało czasu :P będę w DM jakby coś, bo kupuję żele dla Interendo, więc jeśli chcesz coś konkretnego, to daj znać ;)

      Usuń
    2. Tylko nie mów, że na czarno ściany malowane;D Ja bym chciała żel limonka z miętą, ale czy to się opłaca jedną rzecz haha

      Usuń
    3. No mam na jednej ścianie czarną tapetę w takie podobne ornamenty jak w nagłówku bloga :P to jak zdecydujesz, to daj znać, chociaż tam to różnie też bywa z dostępnością tych zapachów ;)

      Usuń
    4. Wieedziałam, że znajdzie się jakiś akcent;D
      Ech, to chyba zawracanie D:) bo jeden produkt to wiesz. Tzn zawsze mogę wynaleźć więcej, ale nigdy nie wiadomo czy będzie na miejscu no i mam jeszcze trochę zapasów z poprzedniej dostawy od znajomej ;D

      Usuń
    5. To żel chyba capnę na all, po trochę ponad 4zeta widziałam ;)

      Usuń
    6. Moja Droga, są jeszcze czarne poduszki, zasłony i meble w kolorze "venge" :D Skoro to jedna rzecz, to może faktycznie lepiej, jak mówisz :) A zapasów to chyba obie mamy już "na wojnę" haha :D (by sephorzanka)

      Usuń
    7. Ale to w Łodzi czy na "wioszce"?:D
      Kupiłam, haha. Jednak wyszły 4 rzeczy, ale dla mnie ino mydło i żel, a dwa żelki będą dodatkiem do prezentów:P

      Usuń
    8. W Łodzi to ja nie wiem kiedy będę malować, to co tam mam, to chyba jest niezniszczalne :P A to wcale nie taka wiocha, tylko miasto powiatowe, haha :D Ale pokój wymagał już remontu, bo jednak nadal czasem go używamy... Czyli zakupy udane ;)

      Usuń
    9. Wieeem, śmieję się, dlatego w cudzysłowie;) Tja, napisali, że już pakują:P

      Usuń
    10. To może przed 22 do Ciebie dotrze, haha :D A u jakiego sprzedawcy baleę kupujesz? :)

      Usuń
    11. PHUBOKRIS (nazwa użytkownika na All.), czyli to jest to samo co mojadrogeria.eu. Porządna firma, już kupowałam u nich jakoś rok temu. Dostałam już sms od poczty, że paczka do mnie biegnie;)

      Usuń
    12. Dzięki, tak z ciekawości pytam, z resztą ciągle próbuję kupić żel grejpfrutowy i nigdzie nie ma :( To jutro będzie u Ciebie, o ile poczta nie nawali ;)

      Usuń
    13. A chyba grejpfruta tam nie było... Jutro to sobota więc pewnie w pon :)

      Usuń
    14. Faktycznie sobota :D czasoprzestrzeń mi się zagięła :P nie ma grejpfruta, sprawdzałam :(

      Usuń
  2. Mam maseczkę w piance z tej serii i jestem zachwycona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, mnie też ona zainteresowała :)

      Usuń
  3. Chętnie wypróbowałabym ten krem ;)
    Udanego urlopu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, jest bardzo dobry, tylko nałóż choć tonik pod spód żeby się nie lepił :) I dziękuję, mam nadzieję, że odpocznę i będzie fajnie ;)

      Usuń
  4. Udanego wyjazdu!
    Ja z Mizon znam tylko peeling cytrynowy, który kocham:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;* Ten peeling cytrynowy też z chęcią bym przetestowała, ale na razie mam skin79 ;)

      Usuń
  5. Mam peeling z tej serii, i jak wiesz - jestem na NIE :) Najgorsze jest to, że kusi mnie jeden krem Mizon, choć już obiecałam sobie, że marce szansy nie dam :) Ja też na dniach wyjeżdżam. Także udanego wypoczynku i owocnych zakupów życzę :) Hihi przywieź mi coś z DM-u :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, choć ja chętnie bym go wypróbowała :) A jaki krem Cię kusi? :) Dziękuję bardzo! ;* A co do zakupów, to zobaczymy, co z tego wyjdzie, tam bywa krucho z dostępnością ;) Rzadko udaje mi się kupić to, co planowałam, więc już nic nie planuję :D

      Usuń
    2. Ogólnie kuszą mnie ich kosmetyki z placentą. Z tego co wiem jest krem i serum. Ja właśnie swoje ślimakowe serum wczoraj wykończyłam. I jakoś dobrze idzie mi denkowanie tych kosmetyków - najgorzej jest z maską i peelingiem, bo już mnie tak męczą - szczególnie peeling :)

      Usuń
    3. Cóż, z kosmetykami tak bywa - ryzyk fizyk :) Nigdy nie wiadomo jak się trafi ;) Mam nadzieję, że jeśli zdecydujesz się na kupno, to już produkt będzie działał jak należy ;)

      Usuń
  6. Jak to się stało, że nigdy nie miałam żadnego Mizona?! :p Fajnie, że się u Was sprawdził! Życzę udanego urlopu! - ja swój już niestety wykorzystałam buuu:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz koniecznie nadrobić :D I dziękuję, mam nadzieję, że urlop będzie udany, bo jest wyczekiwany jak chyba jeszcze nigdy ;)

      Usuń
  7. Kremów na razie u mnie pod dostatkiem, ale przyznam, że zapach mojito mocno kusi :) Muszę przyjrzeć się pozostałym kosmetykom z tej serii. Może skuszę się na maseczkę lub tonik!
    Udanego urlopu!

    OdpowiedzUsuń
  8. Miłego odpoczynku! Aż z ciekawości weszłam na stronę sklepu, może się skuszę jak nie teraz, to kiedy indziej :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawy produkt, powinien pasować mojej cerze, jeśli ogranicza przetłuszczanie ;) Udanych wakacji! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że faktycznie u mojego męża zmniejszył przetłuszczanie a jednocześnie nawilżył :) Może i u Ciebie ten krem by się sprawdził :) Dziękuję bardzo ;*

      Usuń
  10. Mam maseczkę z tej serii, myslę,że będę jej na dniach uzywać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudownych wakacji życzę ;* Krem wydaje się kuszący, zwłaszcza ten zapach brzmi obiecująco!

    OdpowiedzUsuń
  12. O ten zapach to by mi się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bawcie sie dobrze ;) ;*

    zapach mięta i limonka bym pokochała ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Super, że odkryłaś sposób na to, żeby krem się nie kleił. Dzięki temu, jak zdecyduję się na zakup tego produktu, będę wiedziała, jak go nakładać na noc :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam cytrusowe zapachy w kosmetykach :) Cała seria cytrynowa mnie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie zapowiada się ten produkt. Miłego urlopu życzę !

    OdpowiedzUsuń
  17. Dużo dobrego słyszałam o produktach tej marki:) ale nigdy nic od nich nie stosowałam. Jestem ciekawa Twoich łupó z DMu:)
    Udanego urlopu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Udanych wakacji:)! Krem musi pięknie pachnieć:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Pierwszy raz słyszę o tym kosmetyku. Sama szukam czegos na moje zaczerwienienia, więc może wypróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Łaaaaa 3tygodnie chrowackiej rozpusty??? ;D też chcę;D hahah zazdraszczam<3 na przyszly rok planuje tyle japonii;p te kilogramy azjatykow mnie zabija na lotnisku ;p jak będę wracać hahaha. Też lubię vita lemon i mam ten sam patent hihi;D

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciekawe, jak tam wypoczywasz, no i znów Mizon mnie nęci :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo interesujący, nie tylko przez ten zapach :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że chcesz do mnie zaglądać i czasem zostawić po sobie komentarz ;* Jeśli zaobserwujesz mojego bloga: daj znać! ;) Na pewno Cię wtedy odwiedzę :)