wtorek, 31 stycznia 2017

Bloterazzi & Beautyblender, czyli kilka słów na temat gąbczastych akcesoriów w kolorze fuksji (i nie tylko)

Do małych różowych BeautyBlenderów zawsze miałam niekłamaną słabość... :P Miałam już te w kolorze fuksji, czarne... I zastanawiam się nad kolejnym :D Swój pierwszy egzemplarz kupiłam strasznie dawno, chyba sporo przed założeniem bloga, po zachwytach koleżanek w jednym z klubów na wizażu (taaa, kiedyś byłam tam bardzo aktywna :P może aż za bardzo ;)) więc na dobrą sprawę minęły już co najmniej trzy lata od początku naszej znajomości. Bloterazzi z kolei trafiło do mnie w listopadzie, wraz z jednym z Shinybox'ów, co oczywiście wywołało moją niekłamaną radość :) Jak te dwa różowe, makijażowe gadżety się u mnie sprawdziły? Zapraszam na recenzje!
Mój egzemplarz Bloterazzi był wersją testową, zapakowaną w kartonik, do którego przyklejona była saszetka z płynem do jego mycia. Oryginalne opakowanie, które oglądałam w Sephorze i na beautyblender.net, jest plastikowe, zawiera dwie płaskie gąbeczki i lusterko. Czyli ogólnie rzecz biorąc wszystko czego potrzeba do szczęścia :) Nie to co mój karton :D
Bloterazzi, to poza tym dziwnym narzędziem do rysowania kresek, jedyny produkt marki, którego używamy na sucho. Służy on oczywiście do zbierania sebum, oraz jest wielokrotnego użytku (czyli myjemy, suszymy, i od nowa ;)). Według producenta obie gąbeczki starczają na około 60 dni, jednak uważam, że taki zestaw spokojnie posłuży nam dłużej, szczególnie przy niezbyt intensywnym użytkowaniu. Bloterazzi ma kształt jajka/kropli i wykonany jest ze specjalnego tworzywa, które w dotyku jest delikatne, miękkie, sprężyste i posiada oczywiście - jak każdy produkt tej marki - nietypową strukturę ze specjalnymi kanalikami. Jestem posiadaczką skóry normalnej i wrażliwej, więc aby mój makijaż zaczął się "świecić" muszę zazwyczaj wylądować na tanecznej imprezie (a wtedy zazwyczaj na krzesło wracam tylko na czas posiłków). W karnawale oczywiście takich nie brakuje, więc włożyłam gąbeczkę do mojej mini - mini metalowej torebki imprezowej (jakie rymy :P) w kształcie pudełeczka i rozpoczęłam testowanie. Po użyciu byłam zaskoczona. Otrzymałam świeżą, matową (ale cały czas naturalną) cerę, bez grama sebum, a makijaż pozostał nienaruszony (mam na tym punkcie hopla, nienawidzę rozmazanych tuszów, eyelinerów, wytartych podkładów, zjedzonej szminki, przetłuszczonej twarzy).  Potem można powtórzyć to samo druga stroną, "wrzucić" Bloterazzi do prania (ręcznego, w pralce jednak nie polecam :P) i używać od nowa. Dla mnie osobiście - to świetny gadżet na imprezy. Dla osób z tłustą cerą - pewnie dobry i na co dzień :) Za komplet dwóch gąbeczek w pudełeczku z lusterkiem zapłacimy 75zł, ale jeśli macie problem z bibułkami matującymi ścierającymi makijaż, myślę że może to być ciekawa alternatywa. Dla mnie może rzadko przydatna, ale jednak idealnie pasuje do imprezowej sukienki ;)
Starszym bratem Bloterazzi jest BeautyBlender. Ma on już chyba wszystkie kolory tęczy, choć dla tradycjonalistek zarezerwowane jest jajo w pięknym kolorze fuksji (ja osobiście miałam styczność jeszcze z czarnym). Jest to oczywiście gąbeczka do nakładania makijażu, nie zwierająca lateksu, i wykonana z unikalnego, opatentowanego tworzywa. Co to znaczy? Jajeczko na całej swej powierzchni ma malutkie dziurki (kanaliki?) oraz jest bardzo miękkie i wyjątkowo elastyczne, co sprawia, że naprawdę wyjątkowo przyjemnie się go używa (nie "odbija" się od twarzy jak lateksowe podróbki). Zanim oczywiście weźmiemy się za malowanie, trzeba gąbkę zamoczyć. Powiększa ona wtedy swoją objętość ze trzy razy i chłonie wodę, co ma zapobiec "połykaniu" podkładu. Potem wystarczy już tylko wycisnąć delikatnie jajko, zaaplikować podkład na dłoń a następnie przenieść kosmetyk na gąbkę. Następnie należy stemplować nią twarz: grubszą lub ostrzejszą stroną z łatwością dotrzemy we wszystkie zakamarki. Po prostu. Przez swoją unikalną strukturę, całość wygląda naprawdę bardzo naturalnie. Otrzymujemy makijaż bez plam, smug, i dodatkowo mam wrażenie, że taka metoda aplikacji zwiększa krycie kosmetyków oraz przedłuża ich trwałość dzięki idealnemu "wpracowaniu" produktu w skórę. I muszę przyznać, że do tej pory jest pięknie i różowo. Nieskazitelna cera, łatwość aplikacji, unikalne tworzywo, którym teoretycznie można nakładać zarówno produkty "mokre" jak i "suche" (choć z tymi drugimi nie próbowałam). Ale BeautyBlender, to nie tylko różowe, cudowne, mięciutkie jajeczko bez żadnych wad. Jakie zatem są jego minusy?
Przede wszystkim gąbeczka jednak mimo nasączenia wodą pije podkład lub krem BB. Bez niej wystarczają mi na całą twarz średnio dwie pompki produktu, z nią dochodzę do trzech. Po drugie - tak szczerze powiedziawszy, to ja nienawidzę BeautyBlendera prać (i to nie tylko dlatego, że kolor blednie wraz z myciem ;)). Używam do tego olejku pod prysznic z Isany, bo to jak na razie jedyny produkt, którym udaje mi się całkowicie go doczyścić (powinno używać się do tego letniej wody). W dodatku zazwyczaj trwa to i trwa... Nakładam olejek, spieniam, płuczę, a tu ciągle wychodzi z niego krem BB i znowu krem BB i dalej krem BB. W dodatku całą operację trzeba przeprowadzić wyjątkowo delikatnie, by na gąbeczce nie zostały ślady naszych paznokci, lub nie urwać kawałka (widziałam kiedyś w sieci zdjęcie, jak Dziewczyna podczas mycia urwała górę jajka, więc uważajcie). No i poza tym jest jeszcze rzecz ostatnia, chyba najbardziej rzucająca się w oczy osobom, które BeautyBlendera nie mają. Gąbka kosztuje całe 69zł, choć jest to cena regularna i przy odrobinie chęci upolujemy go sporo taniej, lub z jakimś fajnym gratisem ;) Czy mimo to, jestem z niego zadowolona? Szczerze powiem - zaiste. Przecież gdyby tak nie było, nie kupowałabym kolejnego, a BeautyBlender, którego używam w tym momencie, to chyba już szósty egzemplarz (choć i tak nie zapomnę pierwszego, po dwóch miesiącach porwał mi go kot, bawił się nim dobre pół roku :P). Jedno jajeczko starcza mi na dłużej niż deklarowane 3 miesiące, bo towarzyszy mi około sześciu, ale też przyznać muszę, że nie używam go codziennie ;)
Miałyście styczność z BeautyBlenderem lub Bloterazzi? Jakie macie wrażenia dotyczące ich stosowania? Lubicie? A może niekoniecznie? Dajcie znać, chętnie poczytam o Waszych przemyśleniach na ich temat :)

P.S. Na blogu zaszło kilka kosmetycznych zmian w szablonie, mam nadzieję, że Wam się podoba :) Panno Vejjs, dziękuję! ;*

49 komentarzy :

  1. Dla mnie akurat byłyby to gadżety nieprzydatne, bo nie lubię jajek do makijażu za to, że trzeba je codziennie myć (rano nie mam na to czasu), a jeśli chodzi o gąbeczki matujące, to jestem posiadaczką cery suchej, więc cóż... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt :D Ja też właśnie napisałam w minusach, że pranie BB zajmuje trochę czasu niestety ;) Ale dla mnie często są niezastąpione :)

      Usuń
  2. Nie miałam ich, mam gąbeczkę z RT i rzadko jej używam bo nie chce mi się jej dziennie myć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wspomnianą RT mam gdzieś w zapasach, czeka dla odmiany na swoją kolej :) no niestety mycie tych gąbeczek to niezbyt przyjemna czynność ;)

      Usuń
  3. Bardzo lubię gąbeczkę BeautyBlender. Do tej pory miałam dwa egzemplarze - różową i czarną. Różową kupiłam na początku pojawienia się jej na rynku za bodajże 85zł (gruba przesada), czarną zaś kupiłam całkiem niedawno w perfumerii Sephora bez promocji za około 70zł. Jeśli o mnie chodzi, to ja widzę różnicę między poszczególnymi kolorami i ich strukturą. Wersja czarna przypadła mi na tyle do gustu, że nie zamierzam już testować innych kolorów. Choć kusi mnie troszkę wybróbowanie gąbeczki Blend It wychwalanej teraz przez wszystkich wszem i wobec. I choć moja ciekawość jest niezaspokojona, to nie wiem czy zdradzę Beauty Blender.

    Natomiast jeśli chodzi o Bloterrazi, to nie miałam okazji go testować i nawet nie kusi mnie jego zakup, gdyż moja cera nie ma problemów z nadmiernym wydzielaniem sebum i dla mnie byłby to tylko gadżet ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam że one po wejściu na rynek były sporo droższe :) Ja pierwszy raz kupiłam duopak różowych (tylko takie w sumie wtedy były...) ;) I to prawda, czarna ma troszeczkę inną strukturę ;) Mnie Blend It kilka razy rzuciło się gdzieś w oczy, ale nie zainteresowała mnie na tyle, by rozważać jej zakup :) Chociaż może niesłusznie... W każdym razie aktualnie bardzo lubimy się z BB :D

      Usuń
  4. mam zarówno gąbeczkę jak i łezkę, z tej ostatniej częściej korzysta mój mąż, bo ma tłustą cerę, natomiast jajka dosyć często używam przy nakładaniu podkładu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż też właśnie najpierw miał cerę tłustą, teraz ponoć mieszaną i strasznie denerwuje go świecenie się (głównie czoła) :) A Bloterazzi po moich testach również trafi do niego ;)

      Usuń
  5. Nie miałam ani jednej, ani drugiej. Mam gąbeczki innych firm.

    OdpowiedzUsuń
  6. BB choć nie jest dla mnie czymś koniecznym polubiłam bo to akcesorium o wysokiej jakości:)
    Bloterazzi pewnie by się u mnie sprawdziła. Jedyny problem, że trzeba ją myć bo bibułkę(używam zwykłych z Wibo) zużywam i do kosza ciach, a tutaj lepsze doznania estetyczne i komfort użytkowania, ale jednak umyć trzeba:D No, ale to sytuacja identyczna jak z rękawicą do demakijażu. Wyprać trzeba, ale jednak jest bardzo przydatna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie to nie są akcesoria z gatunku niezbędnych, taka prawda ;) Ale znacznie umilają życie :D A co do Bloterazzi - no fakt, je też trzeba myć, choć nie jest to już takie problematycznie jak pranie BB ;)

      Usuń
    2. A jeszcze zapomniałam dodać, że klubowych wspomnień czar:D
      To były całkiem fajne czasy, dopóki się nie popsuło:D
      Btw. jak możesz to dodaj mnie jeszcze raz na blogroll w wolnej chwili;)

      Usuń
    3. Ta, było miło puki się nie skończyło :P dodałam jeszcze raz, masz bez 86 ;)

      Usuń
    4. Na początku myślałam, że to automatycznie wejdzie, ale jednak trzeba było wpisać w bloggerze hehe, ciamajda:D
      No zaiste i były szopki:D

      Usuń
  7. Asia, alians Panna Vejjs, u mnie też wprowadziła kilka blogowych zmian:) jest dobra w tym co robi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się zaprzeczyć :) Aż idę zobaczyć, co tam stworzyła u Ciebie ;)

      Usuń
  8. mam "jajko" :) świetnie się sprawdza!
    pozdrawiam :*
    www.fancycares.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na jaki kolor się zdecydowałaś? Klasyczna fuksja, czy może coś innego? ;)

      Usuń
  9. Do tej pory używam jej "zamienników " ;) Jestem rozkochana w Ebelinie :) Przybieram się w końcu do wypróbowania jej, i pewnie się skuszę jak będzie jakaś fajna promocja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja pierwsza gąbeczka też była marki ebelin i tak naprawdę to zupełnie inna jakość niż BB. No ale cena niestety też ;) Jak trafisz jakąś promocję to może skuś się raz, dla porównania :)

      Usuń
  10. Ja z gadżetów mam filtr do wody prysznicowej z kdf - mam dzięki niemu nawilżoną skórę oraz włosy w bardzo dobrym stanie. Z gadżetów planuję zakupić szczotkę do masażu na sucho oraz chyba właśnie te gąbeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te filtry są ostatnio coś mocno reklamowane :D

      Usuń
  11. Ja cały czas mam pierwszy BB, ktory kupiłam. Bardzo go lubię, ale jak widać nie używam często. Bloterazzi dla mnie akurat wydaje sie byc zbędny, ale osoby z tłustą cerą na pewno go docenią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale nawet jeśli nie używasz go często, to po sobie wiem, że warto go posiadać ;) Czasem, w przypadku niektórych produktów lub na większe okazje bywa niezastąpiony ;)

      Usuń
  12. Jakoś nie mogę przekonać się do BB, nie wiem dlaczego..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ma swoje wady, ale zalety również ;) Też przesyłam pozdrowienia! ;*

      Usuń
  13. Ja niestety rzadko używam podkładów, więc nie opłaca mi się kupować BB, ale mimo to po prostu aż mnie skręca z ciekawości, żeby przekonać się na własnej skórze, czy naprawdę efekt po nałożeniu podkładu będzie lepszy. A na pewno by był, sądząc po wielu opiniach. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nasze blogowe życie pełne jest tego typu dylematów :D Ja też często czuję takie coś ;) Do dziś np myślę, czy warto kupić w moim przypadku Kessę :)

      Usuń
  14. Jakoś nie mogę przekonać się do kupna tej gąbki, za dużo się chyba mówi o niej wszędzie jaka jest świetna. Natomiast Bloterazzi bardzo mnie ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na początku też nie mogłam się przekonać, ale namówiły mnie koleżanki i w sumie nie żałuję :)

      Usuń
  15. Ciekawe jakby się u mnie BB sprawdził, Bloterazzi miałam i było całkiem fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może i z BeautyBlendera byłabyś zadowolona ;)

      Usuń
  16. Ostatnio miałam mega ochotę na BB ale w końcu zdecydowałam się na blend it!. Ciekawe jak wypada w porównaniu do droższego 'odpowiednika' :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Beauty Blendera bardzo lubię i bez niego nie wyobrażam sobie już aplikacji podkładu. Przyznam szczerze, że nie zauważyłam, żeby zjadał aż tyle kosmetyku. Zużywam może o 15% więcej podkładu nakładając go jajkiem, a mycie go przy pomocy Isany idzie mi bardzo szybko :) Jak mój się zniszczy to pewnie sięgnę po Blend it, bo jestem bardzo ciekawa czy będzie równie miękki i skuteczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem od czego może to zależeć ale z moich kremów BB myje się koszmarnie (choć je i z twarzy trudno usunąć ;)). A co do pochłaniania podkładów, to może trochę ze mnie "papryga", ale z pewnością idzie mi około 1/3 kosmetyku więcej :) może to też wina używanych produktów...? a co do Blend It! - też jestem ciekawa jak się sprawdzi, choć na razie nie na tyle, by go kupić ;)

      Usuń
  18. No właśnie to pranie mnie odstrasza, bo ja nie przepadam za myciem pędzli, a taka gąbka wydaje mi się jeszcze gorsza! Już bardziej jestem skłonna do zakupu tego wynalazku do zbierania sebum, bo mam z tym duży problem. Nie mniej jednak cena trochę mnie jednak odstrasza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tą gąbeczkę pierze się dużo gorzej niż pędzle... Ale z bloterazzi możesz być zadowolona, tylko fakt, cena niska nie jest :/ Choć zawsze można polować na jakieś fajne promocje :)

      Usuń
  19. Ja posiadam jedynie tańsze zamienniki - może dlatego, że nie maluje się na codzień, jednak marzy mi się bloterazzi! ❤

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam BB i duże i mini wersje :) oczywiście bardzo je lubię ale dobija mnie to mycie. Ja olejku udany nie używam ponieważ mnie uczulił.. i bałbym się że zostało by coś "w środku" a ja nakładając podkład lub korektor miałabym"kuku" na twarzy :P
    Ja myję go płynem do intymnej lub szamponem :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja muszę przetesować najpierw bibułki matujące, jeśli się nie sprawdzą - wypróbuję te gąbeczki :)

    OdpowiedzUsuń
  22. To skrócenie postów na głównej stronie jest bardzo wygodne, łatwiej mi sprawdzić, czy czegoś nie przegapiłam ;) Oryginalnej gąbeczki nie miałam, bo cena mnie jednak odstrasza, ale może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam BB, wersję fuksjową i bardzo lubię. Jedyna rzecz, która mnie denerwuje to mycie gąbeczki i to, że cieżko ją domyć. A jak próbuję myć skutecznie to się niszczy... Ciekawią mnie inne kolory BB, za jakiś czas wypróbuję.
    Bloterazzi nie mam, ale pewnie się skuszę, bo moja cera to tłuścioch.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja nakładam podkład najczęściej palcami, jakoś mi tak dobrze;). nie miałam jeszcze BB, ale pewnie kiedyś go kupię, aby po prostu wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo lubię akcesoria do makijażu, a beauty blender to mój ulubieniec :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Cały czas korzystam z bibułek matujących, więc gąbeczka do zbierania sebum bardzo by mi się przydała. Zajrzę kiedyś po nią do Sephory

    OdpowiedzUsuń
  27. Beauty Blender mnie ciekawi, choć nie aż tak bardzo, bo używam blend it! i uwielbiam :) Już zużyłam ładnych parę gąbeczek :P Z kolei Blotterazzi mogłoby się znakomicie sprawdzić na mojej przetłuszczającej cerze, ale cena mnie stanowczo powstrzymuje ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że chcesz do mnie zaglądać i czasem zostawić po sobie komentarz ;* Jeśli zaobserwujesz mojego bloga: daj znać! ;) Na pewno Cię wtedy odwiedzę :)