Czas naprawdę pędzi jak oszalały, a wyjątkowo zdaję sobie z tego sprawę właśnie gdy piszę tego typu podsumowania. W dodatku mam wrażenie, że ja zatrzymałam się w okolicach maja, kiedy to rezerwowaliśmy sobie miejsce i termin na wakacje, dogadywaliśmy się ze znajomymi, a od dziś, zostało równo trzy tygodnie do wyjazdu... Już nie mogę się doczekać :D Ale tymczasem chciałabym napisać Wam kilka słów na temat lipcowych ulubieńców, którzy całkiem przypadkowo, okazali się całkowicie pomarańczowo-różowi :D Jakież to modne połączenie w tym sezonie... (kupiłam sobie nawet takie bikini, ja czarna mara :P)
Jako pierwszy w tym miesiącu, na uwagę zasługuje Różany Tonik do Twarzy Evree. Przyznaję się bez bicia - nie lubię tego typu produktów i często pomijam je w mojej pielęgnacji. Tym razem, zachęcona niezłym składem (czyli wodą różaną i kwasem hialuronowym), postanowiłam spróbować. I co się okazało? Że naprawdę bardzo ten kosmetyk polubiłam! Ma przepiękny aromat róży damasceńskiej, świetnie tonizuje i odświeża skórę, oraz bardzo dobrze wspomaga wchłanianie się kremów. Często zdarzało mi się, że ten sam produkt, który solo niemiłosiernie się kleił, po użyciu tego toniku, nagle przestawał. Na uwagę zasługuje też fakt, że w moim przypadku kosmetyk ten, jest niemiłosiernie wydajny... Jedynym jego minusem jest to, że jeśli dostanie się do worka spojówkowego - lekko szczypie ;)
Drugim produktem, który podbił moje serducho, okazał się zapach - woda toaletowa Hermes Eau Des Merveilles (zauważyłam, że generalnie lubię się z perfumami tej marki). Jej nuty głowy zawierają pomarańczę, cytrynę i żywicę elemi, z kolei nuty serca wybrzmiewają ambrą, pieprzem, fiołkiem i różowym pieprzem, a gdy już dotrwamy do nut bazy, możemy zapoznać się z aromatem jodły, mchu dębowego, cedru i madagaskarskiej wetywerii. Zapach ten jest dla mojej osoby absolutnym zaskoczeniem, nigdy nie pomyślałabym, że dosłownie pokocham coś tak dla mnie nietypowego. Dlaczego? Gdyż aromat jest jak na mnie dość ciężki, morsko-leśno-drzewny o mocnej, cytrusowej nucie, w dodatku bardzo męski (pewnego dnia w tamtym tygodniu wypryskałam się nim całkiem szczodrze. Od męża usłyszałam "pachniesz tym Hermesem jak facet", od jego kolegi "czym Ty tak bosko pachniesz? Sam bym takie chciał!") i niesamowicie uzależniający. Do tego tak trwały, że wita mnie codziennie gdy otwieram szafę, co dodatkowo skłania mnie do użycia akurat jego. I do tego ten cudowny flakon. Miłość, nowa miłość... Po prostu, choć nie dla każdego.
Kolejnym ulubieńcem okazał się Eyeliner Sailor Moon Miracle Romance. Kiedy dostałam go od Interendo, spojrzałam na niego i pomyślałam: "fajny gadżecik, ciekawe czy będzie się do czegoś nadawał" (wyglądał on dokładnie tak, czyli po nałożeniu takiej specjalnej nakładki otrzymujemy coś w rodzaju "różdżki Czarodziejki z Księżyca" ale końcówkę tę chyba porwał dla okupu mój kot... A ja nie zapłaciłam), jednakże absolutnie nie spodziewałam się tego, co otrzymałam... Ten kosmetyk wytrzymuje dosłownie wszystko! Całonocną imprezę, dżemkę, upał, łzawienie oczu, tarcie, pot, jest naprawdę niezniszczalny. W dodatku ma piękny, czarny kolor i wystarczy jedno pociągnięcie dla uzyskania głębokiego odcienia. Żal mi tylko, że jest tak słabo dostępny, bo chyba trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby go dostać. Ale warto... To najlepszy eyeliner jaki miałam w życiu, a posiadłam już naprawdę niejeden. Należy tylko wiedzieć, że aby namalować nim ładną kreskę potrzeba wprawnej ręki i sporych umiejętności, gdyż jest to produkt, który nie toleruje żadnej poprawki i nawet najmniejszego drgnięcia dłoni. Ale za to potem: raz, dwa, trzy, wieczną kreskę nosisz Ty :D
Ostatnim z ulubieńców zostały - zgodnie z zapowiedziami - pomadki Holika Holika Heartful Dodo Cat Gel Tint Bar. Nie będę pisać o nich zbyt wiele, bo jak widać, otrzymały calusieńki, oddzielny post, ale serdecznie zachęcam do przeczytania go, i rozważenia, czy aby nie chciałybyście owej pomadki wypróbować ;) Mają one śliczne, przejrzyste odcienie, piękne, cukierkowe opakowania i całkiem fajne, choć lekko sztuczne zapachy. Do tego lekko nawilżają nasze usta. Jak najbardziej warto się w nie wyposażyć, choć polecam zakup na ebay, w Polsce została na nie narzucona wielka marża ;)
I to już wszystko na dziś. Nie jest tego może zbyt wiele, ale absolutnie każdy z tych produktów - w moim odczuciu - jest wart zakupu. Znacie któryś z nich? Też jesteście jego fankami? A może dla Was to bubelki? Dajcie znać! Chętnie poznam też Waszych ulubieńców lipca, więc umieszczajcie w komentarzach linki do takich postów bez skrępowania! :)
I to już wszystko na dziś. Nie jest tego może zbyt wiele, ale absolutnie każdy z tych produktów - w moim odczuciu - jest wart zakupu. Znacie któryś z nich? Też jesteście jego fankami? A może dla Was to bubelki? Dajcie znać! Chętnie poznam też Waszych ulubieńców lipca, więc umieszczajcie w komentarzach linki do takich postów bez skrępowania! :)