Sierpień upłynął mi bardzo szybko i przede wszystkim na doprowadzaniu mojej skóry do stanu używalności. Nie wiem czy to wina wody czy słońca ale po pobycie w Chorwacji miałam wrażenie, że dosłownie się rozsypuję ;) W ulubieńcach wylądowały więc produkty, które pomogły mi w przywróceniu skórze dobrej kondycji ;)
Maska Regenerująca do Rąk Organique trafiła do mnie, kiedy desperacko szukałam jakiegoś dobrego produktu do nawilżenia skrajnie wysuszonych dłoni. Miałam kupić jakiś krem do rąk w aptece, jednak zmieniłam zdanie przechodząc obok sklepu Organique. Weszłam, obejrzałam, wyszłam z maską. Jak się u mnie sprawdziła? Już po pierwszym użyciu widać było zadowalający efekt a po kilku dniach moje ręce były w lepszym stanie niż przed wyjazdem. A to wszystko w towarzystwie cudownego zapachu żurawiny, uwielbiam go ;) Z kolei Białe Mydło Babuszki Agafii trafiło do mnie zupełnie przypadkiem. Jestem marudnym człowiekiem, więc moja mama słysząc me narzekania dała mi w użytkowanie owe mydełko ;) Spisało się bardzo dobrze, jeśli chodzi o kwestię codziennej higieny. Myłam nim całe ciało i czasem nawet ręce. Przecudny zapach i brak wysuszenia (może nawet delikatne nawilżenie) to jego największe zalety. Z Pomadką Caudalie łączy mnie związek krótki acz intensywny. Używam jej od około półtora tygodnia jednak już widzę dobre efekty. Moje usta dopiero teraz udaje mi się doprowadzić do stanu komfortu. Przed jej wypróbowaniem, mimo stosowania maści od dermatologa, pomadka Alterry nie dawała sobie już rady. Jestem w pełni usatysfakcjonowana jej działaniem. Komfort został ustom przywrócony, ja przestałam się w końcu zastanawiać czy moje wargi, któregoś pięknego dnia popękają w każdym możliwym miejscu ;) Ostatnim produktem, który w pełni zadowolił mnie w tym miesiącu jest szampon do włosów Xerial P SVR. Moją skórę głowy można opisać mniej więcej słowami "problem na problemie" ;) Po powrocie z wakacji, niestety zaczęłam obserwować małe, łuszczycowe plamki, które pojawiły się w znacznej ilości ;) Na hurra musiałam wdrożyć przepisane przez lekarza leczenie (odpowiednie specyfiki zawsze mam w domu ;)) i szukać nowego szamponu na tzw. kryzys. Niestety w tej kwestii nadal nie posiadam ulubieńca więc prowadzę eksperymenty. Na szampon SVR zdecydowałam się dlatego, że kwas salicylowy i mocznik działają na mnie całkiem dobrze. I cóż? Nie pomyliłam się. Skóra głowy z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej a kryzys został szybko i łatwo zażegnany ;)