Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zapowiedzi tego kosmetyku w sieci od razu zapragnęłam go mieć. Znałam starszą siostrę Cindy, czyli Mary Lou i nawet ją lubiłam. Tak więc kiedy tylko pojawiła się w sklepach internetowych od razu zamówiłam swój egzemplarz.
Po kilku dniach nerwowego oczekiwania dostałam eleganckie pudełeczko, w środku którego znajdowała się ta oto panna. Puderniczka jest ładna, elegancka, ze stylową grafiką z przodu. Wewnątrz znajduje się lusterko, nie umieszczono w nim jednak żadnego puszku ani tym podobnych. Dla mnie nie jest to minus, i tak używam pędzli.
Gdy pierwszy raz zobaczyłam Cindy, poczułam lekki zawód. Spodziewałam się delikatnego różu a otrzymałam jasną brzoskwinię. Zdjęcia producenta, które zapowiadały kosmetyk ewidentnie były przekłamane ;) Zdjęć w sieci na początku było jak na lekarstwo, więc właściwie zdecydowałam się na Cindy w ciemno. Kiedy jednak zaczęłam jej używać okazało się, że puder wygląda na mojej twarzy bardzo dobrze, zarówno nałożony delikatnie na kości policzkowe jak i w większej ilości udając róż. Osobiście preferuję ten pierwszy sposób :) Rozświetlacz ma bardzo miękką, aż kremową konsystencję. Łatwo się go nakłada, ciężko jest porobić sobie placki ;) Podczas użytkowania okazało się, że w świetle dziennym jest bardziej różowy a w słońcu pokazuje swoje brzoskwiniowe oblicze. Tworzy ładną taflę a delikatne drobinki bardzo rzadko dają o sobie znać. Na twarzy trzyma się praktycznie od nałożenia do zmycia. Na zdjęciu widać Cindy w świetle słonecznym, nałożoną w większej ilości:
Na drugiej fotografii Cindy w świetle lampy błyskowej w wersji delikatnej:
Zauważyłam, że Cindy to dziewczyna, która nie lubi konkurencji ;) W moim odczuciu na policzkach najlepiej wygląda solo, bez różu (bo nakładania bronzera nadal nie było mi dane opanować ;) niezależnie od tego czy nakładam jej więcej czy mniej. Mam tu na myśli oczywiście mój codzienny make up. Na koniec wrzucam jeszcze swatch na ręce, widać tutaj jak bardzo Cindy wpada w brzoskwinię (cegły bądź pomarańczu nie musimy się obawiać):
Podsumowując, mimo że spodziewałam się po tym kosmetyku czegoś innego w gruncie rzeczy jestem z niego zadowolona. Jak to The Balm, ma wiele zalet. Łatwo się go nakłada, jest wielofunkcyjny (stosowałam go jako rozświetlacz i cień) i bardzo wydajny.
Ja w zasadzie używam jako lekkiego różu:D choć muszę przyznać, że już dawno nie używałam bo upodobałam sobie coś innego:)
OdpowiedzUsuńJa właśnie albo jako różu albo jako rozświetlacza, wtedy nakładam naprawdę minimalne ilości :)
UsuńNie słyszałam o tym kosmetyku ani o starszej siostrze. Fajnie wygląda na policzku, ale raczej to kosmetyk nie dla mnie :).
OdpowiedzUsuńZarówno Cindy jak i Mary to bardzo dobre kosmetyki :) Nie lubisz rozświetlaczy? :)
UsuńTak czy siak wygląda bardzo ładnie!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńNa policzku wygląda bardzo ładnie, ale chyba jednak lepiej podoba mi się Mary:)
OdpowiedzUsuńMary tak nie widać, bardziej wtapia się w skórę :)
UsuńMary uwielbiam, a na Cindy mam ogromną ochotę, choć myślałam, że jest bardziej różowa :-(
OdpowiedzUsuńNiestety, jest bardziej brzoskwiniowa... Ale i tak wygląda ładnie :)
UsuńEfekt subtelny, bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Cindy jest właśnie bardzo fajna i wszechstronna, możemy nią zastąpić rozświetlacz, cień albo róż :)
UsuńA ja z innej beczki :) Masz przeurocze piegi :), Tez mam :) i powiem Ci ze jak patrze na inne dziewczyny z piegami to uwazam ze jest to cudowny atut uroczy i dziewczecy :).
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Teraz z wiekiem są coraz mniejsze, jak byłam dzieckiem było ich jeszcze raz tyle ;)
UsuńBardzo ladnie wyklada na twarzy :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :) www.inlillyseyes.blogspot.co.uk
Dziękuję :)
UsuńBardzo ładny efekt! Ten kolor zdecydowanie pasuje do Ciebie!
OdpowiedzUsuńEfekt jaki daje Cindy podoba mi się ale zdecydowanie lepiej czuję się w chłodniejszych odcieniach :)
Usuń